Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 127

Przeanalizuj psychologię samotności i relacji z innymi

Оглавление

Wszystkie szkoły psychoterapeutyczne, często zaciekle ze sobą rywalizujące, zgadzają się co do jednego, mianowicie co do tego, że znaczące relacje z innymi mają walor leczniczy. Poczucie, że ktoś nas dostrzega, słucha i docenia, ma kluczowe znaczenie dla naszego zdrowia psychicznego. Relacja pojawiająca się między ludźmi – część mnie, która z wzajemnością nawiązuje kontakt z częścią ciebie – ma moc wyciszania samotności. Wszystkie kontakty, i te chwilowe, i te trwające całe życie, wzmacniają w nas poczucie, że jesteśmy częścią wielkiej ludzkiej rodziny, częścią świata. Freudyści wychodzą z założenia, że źródłem samotności jest nieukojony niemowlęcy lęk przed oddzieleniem od matki. Behawioryści uważają, że jest to kwestia warunkowania. Jung uznaje samotność za brak zdolności do przekazywania informacji o rzeczach, które wydają nam się ważne. Wszyscy terapeuci, bez względu na przynależność do tej czy innej szkoły, skupiają wysiłki na skłonieniu pacjenta do tworzenia satysfakcjonujących więzów z innymi ludźmi, do dawania i brania miłości.

Dziś nikt nie podważa istnienia potrzeby wsparcia, ale gdyby zajrzeć do książki poświęconej opiece nad dziećmi napisanej siedemdziesiąt lat temu, powszechnie przyjęte poglądy psychologiczne wydadzą się co najmniej zaskakujące. W latach 40. XX wieku John Watson, przewodniczący American Psychological Association, przestrzegał: „Gdy odczuwasz pokusę pieszczenia swojego dziecka, pamiętaj, że matczyna miłość to niebezpieczne narzędzie”. Ten sam autor sugeruje, by matka, kładąc dzieci spać, żegnała się z nimi eleganckim uściskiem dłoni. Ówcześni behawioryści wychodzili z założenia, że wszelki nadmiar uczucia uczyni dziecko płaczliwym i zależnym od rodziców. Kołysanie niemowlęcia uważali za błędną praktykę. Ich zdaniem nie było potrzeby, aby matki karmiły swoje dzieci piersią lub nazbyt często odwiedzały podczas pobytu w szpitalu. Pielęgniarka z butelką miała w zupełności dziecku wystarczać. Watson snuł nawet wizję przyszłości, w której po urodzeniu dzieci odbierano rodzicom i wychowywano na specjalnych farmach, aby uchronić je przed zgubnymi skutkami matczynego wpływu.

Na scenie pojawia się Harry Harlow, który rewolucjonizuje tę dziedzinę psychologii, udowadniając wartość matczynej troski. Przeprowadził on słynny eksperyment, znany wszystkim studentom psychologii. Wychowywał małpki, dając im do wyboru ciepłą, miękką i owiniętą przytulną tkaniną surogatową matkę lub jej nieprzystępny, zimny, druciany odpowiednik. Małpki zawsze wybierały matkę owiniętą tkaniną, nawet gdy to metalowa trzymała butelkę. Kiedy zaczynały się bać, to właśnie do niej biegły po wsparcie i miłość. Eksperyment Harlowa obalił barbarzyński dogmat tamtych czasów, wedle którego każdy poziom uczucia przekraczający niezbędne minimum jest dla dziecka niezdrowy. Harlow udowodnił, że poczucie troski (nie było tu przecież mowy o prawdziwej, żywej matce) poprawia samopoczucie maleństwa i decyduje o przywiązaniu do matki w większym stopniu niż zaspokajanie potrzeb żywieniowych.

A zatem z psychologicznego punktu widzenia wszyscy potrzebujemy odrobiny czułości. Nawet jeśli twoi rodzice przypominali kolczaste, nieprzystępne druciane małpki, czyniąc twoje dzieciństwo samotnym i mrocznym, nic nie stoi na przeszkodzie, byś ty sam nawiązywał dziś bogate kontakty z innymi ludźmi. Zachęcam gorąco do weryfikacji własnych emocjonalnych doświadczeń z dzieciństwa – zastanów się dokładnie, na co mogłeś liczyć, a czego byłeś pozbawiony. Jeżeli tego nie zrobisz, będziesz nieświadomie powielał zgubne schematy, z którymi zetknąłeś się w młodości. Samotność jest dziedziczna, tylko jeżeli istnieje na to nasze przyzwolenie.

Aby wyzwolić się z negatywnych emocji, musisz powrócić myślami do przeszłości. Opór wobec tego działania jest rzeczą zupełnie naturalną. Ja sama co pewien czas natrafiam na mur, kiedy myślę o samotności. Pewna hermetyczna część mnie, która od czasu do czasu doświadcza samotności, bardzo przypomina mi mojego ojca (lekarza specjalizującego się w radiologii, a więc dziedzinie niewymagającej rozbudowanych kompetencji społecznych). Kiedy pojawia się to uczucie, ogarnia mnie wielki smutek. Czuję ból. Przez całe życie mój ojciec był raczej zamknięty w sobie. Podobne cechy dostrzegam u siebie, kiedy pracuję nad książką. Moja matka często siłą zmuszała go do podtrzymywania kontaktów społecznych. Nie ustawała w swoich wysiłkach, mimo że ojciec często mówił: „Maxine, zostaw mnie w spokoju”. Mam wrażenie, że lubił, kiedy wypychała go do ludzi. Kiedy umarła, jego świat się skurczył, a on nie zrobił nic, żeby temu zapobiec. Zwłaszcza w swoich ostatnich dniach, naznaczonych zmaganiami z chorobą Parkinsona, zupełnie odizolował się od świata. Nie chciał, by przyjaciele, którzy mu jeszcze zostali, widzieli go w tak opłakanym stanie: w pieluchomajtkach, niezdolnego samodzielnie się ubrać ani chodzić. Moja odziedziczona po nim skłonność do przebywania w samotności czasami napawa mnie przerażeniem, ponieważ z łatwością może przerodzić się w nadmiernie samotniczy tryb życia. Aby mieć pełną świadomość istoty tego zjawiska i uniknąć jego konsekwencji, chciałabym zrozumieć mojego ojca. Chodzi o to, żebym nie kopiowała wzorców emocjonalnych, które niekoniecznie pasują do mojej osobowości. W chwilach największej swojej świetności doskonale zdaję sobie sprawę, że nie ma sensu ponad miarę się z nim identyfikować, ponieważ wiele nas różniło. Ja uwielbiam relacje z innymi ludźmi, tymczasem dla mojego ojca ludzie byli raczej udręką – zwłaszcza kiedy poziom relacji wykraczał poza pytanie: jak ci idzie w rozgrywkach golfowych? Jestem świadoma własnych emocji i staram się nad nimi pracować. Mój ojciec swoich emocji nie rozumiał i nie znosił, kiedy próbowałam nakłaniać go do ich wyrażania. Dla mnie zmiana negatywnego oblicza samotności (nie tego, które sprzyja kreatywności) to niekończąca się praca. Próbuję w sposób łagodny pokonywać własne opory. Kiedyś w trakcie takiej walki przyśnił mi się ciekawy sen.

Znajduję się w mieszkaniu rozświetlonym blaskiem słońca. Po całej podłodze porozrzucane są rzeczy mojego ojca. Perspektywa ich porządkowania mnie przytłacza. Rozpoznaję niektóre przedmioty, na przykład dwuipółmetrową drewnianą rzeźbę przedstawiającą karuzelę, którą sprezentowałam mu jako dziesięciolatka. „Wielki prezent jak na takiego malucha jak ty” – powiedział z dumą i miłością w głosie. Jest tam jednak również sporo rzeczy, które widzę po raz pierwszy. Kiedy z ponurym obliczem zastanawiam się nad tą całą sytuacją, do pomieszczenia wchodzi jowialna kobieta w stroju kierowcy autobusu. Przedstawia się jako Bóg. Od razu robi mi się raźniej, cieszę się, że ją widzę. Z uśmiechem na twarzy mówi do mnie: „Żeby dostać zwrot kaucji za sprzątanie, musisz to wszystko uporządkować”.

Budzę się ze świadomością, że miała rację. Żeby osiągnąć wolność, muszę szczegółowo przeanalizować wszystkie nieuzasadnione związki między moją samotnością a samotnością mojego ojca. Dla takiej wiadomości trudno o lepszego posłańca niż Bóg, kierowca najważniejszego autobusu. Moje marzenia senne doskonale radzą sobie z przełamywaniem mojego oporu i formułowaniem jednoznacznych wniosków. Bóg wie, że kiedy będę opuszczać to małe słoneczne mieszkanie zwane moim ziemskim życiem, będę chciała odzyskać kaucję, zostawić po sobie porządek. Chcę, aby przed moim wyjściem wszystko zostało zrobione, żebym mogła skierować się w inną stronę. Na razie mogę skupić się na psychologicznych korzeniach swojej samotności, by lepiej zrozumieć, co powinnam robić. Staram się pracować z pozytywnym nastawieniem. Z uwagą przyglądam się wszystkiemu, co może wyzwolić mnie od bólu i pomóc mi nawiązywać głębokie duchowe relacje z ludźmi i światem przyrody – tylko one mogą przynieść prawdziwą pociechę w tej momentami samotnej podróży.

Aby zobaczyć pełny psychologiczny obraz własnej samotności, musisz ustalić, jakiego rodzaju komunikaty świadomie i nieświadomie przekazywali (i być może nadal przekazują) ci twoi rodzice. Zagłębiając się we własną przeszłość, stąpaj ostrożnie, powoli pokonując naturalny opór, który w każdej chwili możesz napotkać. Dzieci nie są nieświadomymi uczestnikami wydarzeń. Ich oczy i uszy pozostają przez cały czas otwarte na świat. Nie potrzeba im słów, by wiedzieć, czym jest samotność i jak się ją odczuwa. Trzeba też wiedzieć, że dzieci są jak emocjonalna gąbka. Jeżeli rodzic czuje się samotny, dziecko przejmuje jego emocje lub zaczyna się bać, że kiedyś samo ich doświadczy. Cofnij czas, aby przekonać się, w jaki sposób samotność zapisała się w tobie. Dzięki temu w dorosłym życiu łatwiej ci będzie się wyzwolić od niej. Przedstawiam kilka powszechnie występujących zjawisk, poprzez które rodzice wywierają niezdrowy wpływ na kształtowanie się poczucia samotności w dziecku:

 życie w milczącej rozpaczy,

 poczucie bycia ofiarą (na przykład nieprzyjemnego rozwodu) lub obarczanie innych winą za własną samotność,

 pracoholizm, zakupoholizm, nadużywanie środków odurzających,

 izolacja (na przykład w postaci nałogowego oglądania telewizji lub uzależnienia od internetu),

 poczucie osamotnienia i obarczenia nadmiernym ciężarem, którego z obawy przed utratą niezależności nie chce się choćby częściowo przerzucić na innych,

 pozostawanie w małżeństwie, w którym brakuje komunikowania się.

Sprawdź, czy nie przejąłeś od rodziców niektórych z tych nawykowych reakcji na samotność. Dzieci przejmują wzorce zachowań od swoich rodziców. Nie ma nic dziwnego w tym, że kopiujemy również schematy walki z przeciwnościami losu. Kluczem do emocjonalnej wolności jest odrzucenie tego, co przejęliśmy od rodziców, i odnalezienie własnej tożsamości. To straszna rzecz, nie móc wyzwolić się z zachowań, które przejęliśmy po rodzicach, mimo że wcale nam się nie podobały. Podobnie jak wielu moich pacjentów, zapewne wielokrotnie obiecywałeś sobie: „Nigdy nie będę taki jak oni”. Ale dzieje się rzecz najstraszliwsza z możliwych: zdarzają się ponure chwile, kiedy zachowujesz się dokładnie tak samo jak twoi rodzice. Na szczęście, by to zmienić, wystarczy szczypta psychologicznej refleksji. Co robić? Zachowując współczucie, wskaż negatywne zachowania i podejmij postanowienie, że się ich wyzbędziesz. Jeżeli na przykład tak samo jak twój ojciec jesteś uzależniony od internetu, zacznij nawiązywać kontakty z ludźmi. Jeżeli podobnie jak twoja matka postrzegasz samotność jako krzyż, który każdy z nas musi nieść w milczeniu, zrezygnuj z mentalności męczennika. Zacznij opowiadać o swojej samotności przyjacielowi lub terapeucie – podejmij aktywny wysiłek, by się od niej wyzwolić.

Odcięcie emocjonalnej pępowiny łączącej nas z rodzicami to wyraz emancypacji, absolutnie koniecznego zerwania pewnych więzów. Chociaż z rodzicami zawsze będą cię łączyły pewne wspólne upodobania (pozytywne bądź negatywne), twoja karma i twoja tożsamość są czymś właściwym tylko i wyłącznie tobie, podobnie zresztą jak pragnienie dokonania przemiany negatywnych emocji. Ważne, żebyś zdawał sobie sprawę z istoty tych różnic. Jeżeli chodzi o emocje, rodzice nie zawsze wiedzą wszystko najlepiej. Jeżeli podejdziesz do tej kwestii świadomie, nie będziesz skazany na kopiowanie ich reakcji, nie będziesz też musiał borykać się z ich samotnością.

Przedstawioną tu wskazówkę opracowałam po to, żebyś mógł zastąpić nieskuteczne metody radzenia sobie z samotnością metodami gwarantującymi wyzwolenie. Oznaką pomyślnego zakończenia trzeciej przemiany jest nawiązanie różnego rodzaju owocnych relacji z innymi, ale również i z samym sobą. Czasami podczas terapii dochodzi do impasu, bo pacjenci skupiają się na przyczynach samotności, a nie robią nic, by się od niej wyzwolić. Nawet najgłębsza refleksja psychologiczna nie będzie w stanie nas wyzwolić, jeżeli nasze zachowanie pozostanie bez zmian.

Wskazówka emocjonalna

Zadbaj o owocne kontakty z innymi. Pięć lekarstw na samotność

Przedstawione tu metody pozwalają zapobiegać samotności i eliminować jej oddziaływanie.

Lekarstwo pierwsze. Opracuj listę życzeń dotyczących relacji z innymi. Jeżeli chcesz otaczać się ludźmi najbardziej odpowiednimi dla siebie, zadaj sobie pytanie: jakie cechy są dla mnie najważniejsze? Swoją odpowiedź zanotuj w dzienniku. Przykład:

 gwarantowanie mi możliwości swobodnej wypowiedzi, bez oceniania moich poglądów,

 poczucie humoru,

 postępowanie zgodnie z deklarowanymi zasadami,

 otwartość na świat duchowości i intuicji,

 życzliwość i uprzejmość.

Wyznaczenie priorytetów pozwoli ci sprecyzować własne potrzeby. Nie ma sensu rzucać się w wir kontaktów społecznych z nadzieją, że okażą się one dla ciebie korzystne. Radziłabym ci stworzyć konkretną wizję pożądanej relacji, a następnie poszukiwać w ludziach cech, na których najbardziej ci zależy.

Lekarstwo drugie. Doskonal się w sztuce otwierania się na innych – dostrzegaj w pierwszej kolejności podobieństwa, dopiero potem różnice. Jeżeli doskwiera ci samotność, otwieranie się na innych może przychodzić ci z trudem. Możesz ułatwić sobie zadanie. Będzie ci znaczniej łatwiej nawiązywać relacje z innymi ludźmi, jeżeli zaczniesz koncentrować się na tym, co was łączy, a nie na tym, co was dzieli. Wskazówka ta okazuje się szczególne cenna na przyjęciach. Ja osobiście często już po kilku chwilach stoję sobie gdzieś w kąciku i przez cały czas rozmawiam wyłącznie z osobą, z którą przyszłam. Jestem raczej nieśmiała i trudno jest mi przełamać lody w kontaktach z innymi ludźmi. Zawsze mam wrażenie, że wszyscy inni tworzą małe, zamknięte grupki. Nie mam ochoty pchać się tam, gdzie mnie nie proszą. Takie myślenie dodatkowo wzmacnia poczucie samotności i obraz nieprzyjaznego świata. Staram się przypominać sobie słowa mojego nauczyciela: „Wszyscy jesteśmy w istocie tacy sami, chociaż różnie się zachowujemy”. Dzięki temu zaczynam czuć się bliższa pozostałym uczestnikom przyjęcia, łatwiej jest mi wyjść z mojego kącika, uśmiechnąć się do kogoś czy zagadać. Czujemy się oddzieleni od innych, ponieważ nie skupiamy uwagi na tym, co nas łączy. Nawiązując kontakty społeczne, staraj się zatem dostrzegać przede wszystkim podobieństwa, a nie różnice.

Lekarstwo trzecie. Utrzymuj kontakt z samym sobą – znajdź czas na przebywanie w samotności. Aby rozwiązać problem samotności, trzeba nawiązać kontakt nie tylko z innymi, ale również z samym sobą. Właśnie dlatego tak ważne jest, by znaleźć swój własny rytm społecznej aktywności i wyciszenia. Od czasu do czasu warto odgrodzić się od telefonów, dokumentów, pogaduszek i skupić się na odzyskaniu wewnętrznego spokoju. Przekonasz się, że zupełnie czym innym jest samotność, a czym innymi przebywanie z daleka od innych. Poinformuj swoich bliskich, że potrzebujesz czasu dla siebie – powinni to zrozumieć. Powiedz sobie: „Przebywam w towarzystwie wspaniałej osoby. Jestem z samym sobą!”. Możesz przeznaczyć ten czas na spacer po lesie albo na medytację – ważne, żebyś w tych chwilach skupiał się na doświadczaniu własnego piękna. Nawiązujesz w ten sposób kontakt ze swoim wewnętrznym „ja”, które jest świetnym towarzyszem. Nigdy nie będziesz sam, jeżeli wyrobisz w sobie nawyk regularnego łączenia się ze swoim prawdziwym, wewnętrznym „ja”.

Lekarstwo czwarte. Korzystaj z mądrości snów. Jeżeli czujesz się samotny, poproś sen o radę. Sformułuj swoje pytanie przed udaniem się na spoczynek. Rano odnotuj w dzienniku treść swojego snu. Poszukaj w niej odpowiedzi. Powtarzaj ten rytuał codziennie przez tydzień. Jedna z moich przeraźliwie samowystarczalnych pacjentek skierowała do snu następującego pytanie: „Co mogę zrobić, żeby samotność przestała mi tak doskwierać?”. Oto treść jej snu.

Panuje sroga zima. Jestem z przyjaciółmi w przytulnym domu z kominkiem, od którego bije ciepło. Na zewnątrz szaleje niebezpieczna śnieżyca. Opuszczam moje towarzystwo i pomimo tej burzy jadę gdzieś bardzo daleko, w samotności przemierzając puste drogi. Nie zdecydowałam się nikogo ze sobą zabrać w tę samotną i przerażającą podróż.

Moja pacjentka wyciągnęła z tego snu wniosek, że mogłaby uzyskać emocjonalne wsparcie (życzliwość swoich przyjaciół), gdyby tylko zdecydowała się o nie poprosić. Przecież nie musi ze wszystkim zmagać się sama. Podobnie jak wielu innych niezależnych ludzi, pogodziła się ze swoją samotnością, nie zdając sobie nawet sprawy, że sama ją na siebie sprowadza. Marzenie senne zawierało podpowiedź, jak może zmienić swoje życie. Moja pacjentka postanowiła posłuchać tej rady. Ty też możesz wykorzystać potencjał własnych snów.

Lekarstwo piąte. Poznaj własne bieżące relacje. Kwestią o ogromnym znaczeniu jest dostrzeżenie wartości relacji, które już łączą nas z innymi. Nie zawsze będą to relacje z innymi ludźmi. Kochasz przyrodę, zwierzęta, muzykę i zacisze swojego domu – to wszystko świadczy o twojej ukrytej zdolności do nawiązywania relacji i dobrze wróży twoim staraniom, których celem są owocne relacje z przyjaciółmi i wspólnotą.

Dzięki tym strategiom psychologicznym twój umysł może wyzwolić się z samotności. Bez względu na to, co myślisz i jak beznadziejna wydaje ci się sytuacja, zawsze jest jakieś wyjście. Sekret trzeciej przemiany polega na tym, by zadbać o równowagę między relacjami z innymi i z samym sobą, między zależnością od innych a niezależnością. Rilke pisze: „Sam jestem na świecie, lecz sam nie dosyć, by święcić każdą godzinę”[6]. Wielu z nas doskonale rozumie sens tych słów, ten przykry stan nierównowagi wynikający z niemożności ostatecznego uporania się z problemem. Pełniejsze zrozumienie własnej psychiki pomoże ci wypracować równowagę, a dzięki temu osiągnąć spokój ducha.

Rozdział ten opisuje ścieżkę wiodącą od samotności do poczucia większej całości. Samotność może przytłaczać twoje małe „ja”. Twoje wielkie „ja” rozumie, że bez względu na to, jak bardzo doskwierałaby ci samotność, zawsze będziesz od niej potężniejszy. Na tym polega wolność emocjonalna. I w tym przypadku musisz doświadczać emocji, ale musisz też pozbawiać je ich negatywnego oblicza.

Dokonując trzeciej przemiany, musisz pamiętać, że logiczny umysł nie jest wystarczającą bronią w walce z samotnością. Będziesz musiał odwołać się do intuicji, która pomoże ci odnaleźć w sobie to, co starożytni nazywali współczuciem dla wszelkiego stworzenia. Na poziomie intuicyjnym nikt i nic nie jest ci obce – wszyscy ludzie i wszystkie rzeczy na ziemi łączy nieprzerwana wieź. Zastanów się nad funkcjonowaniem ławicy ryb. Przecież nie jest tak, że jedna ryba mówi do drugiej: „Skręć w lewo” albo „Skręć w prawo”. Poszczególne osobniki odczuwają po prostu nierozerwalną wrodzoną więź z innymi. To samo dotyczy ludzi – choć naszemu przeintelektualizowanemu „ja” trudno jest to sobie uświadomić. Poczucie osamotnienia zanika, kiedy uświadomimy sobie, że bez względu na rasę, narodowość czy przynależność kulturową wszyscy jesteśmy jedną wielką rodziną. Wyobraź sobie, że idziesz przez życie z tą świadomością. Wyobraź sobie, że wszyscy ludzie wiedzą, że bez względu na to, co się wydarzy, zawsze mogą liczyć na wszystkich pozostałych. Wolność emocjonalna w takiej postaci z całą pewnością zmieniłaby nasze postrzeganie samotności.

Wolność emocjonalna

Подняться наверх