Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 130

Rozdział 9
Czwarta przemiana. Pokonać lęki i zmartwienia, zyskać wewnętrzny spokój

Оглавление

Wyobraź sobie takie oto sytuacje: stoisz w korku, ale jesteś zupełnie spokojny; twój szef jest w podłym nastroju, ale tobie zła atmosfera w ogóle się nie udziela; masz pewne zaległości w pracy nad projektem, więc poświęcasz mu kilka dodatkowych godzin, w ogóle się tym nie denerwując. Wolność emocjonalna polega na zyskiwaniu coraz silniejszego poczucia wewnętrznego spokoju, stanowiącego całkowite przeciwieństwo niepokoju. Spokój jest w każdym z nas, jest również w tobie. Niestety, wiele osób zupełnie nie wie, jak mogą go w sobie odnaleźć. Nikt im nigdy tego nie pokazał. Teraz masz szansę się tego nauczyć. Zachowywać spokój to nie znaczy tłumić swoje uczucia, zostać nudziarzem czy też kompletnie oderwać się od rzeczywistości. Wewnętrzny spokój to stan skupienia i wyciszenia, w który można wprowadzić się w zasadzie w każdych okolicznościach.

Czwarta przemiana koncentruje się na wieloaspektowości lęków i zmartwień. Wskazuje strategie umożliwiające zmianę ich oblicza poprzez wykorzystanie potencjału wewnętrznego spokoju. Żyjemy w erze niepokoju, nieustannie stykamy się z nieprzyjemnymi wydarzeniami: z przemocą, zbrodniami, redukcją zatrudnienia, biedą, niepokojami na skalę globalną, katastrofami naturalnymi. Każdego dnia borykamy się z niewyobrażalnym napięciem. Jeżeli dołożyć do tego nasze osobiste troski (martwimy się przecież o wszystko: od rodziny począwszy, poprzez zdrowie, na starzeniu skończywszy), nie ma się co dziwić, że u czterdziestu milionów Amerykanów stwierdza się chroniczne zaburzenia lękowe, a cztery miliony regularnie wspomaga się środkami uspokajającymi. Valium[7] należy się raczej mało zaszczytne pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się leków w całej historii medycyny. Niemal połowa spośród nas deklaruje, że codziennie się czymś martwi. Rzeczywistość potrafi dobrze dać w kość – co do tego nie ma wątpliwości. To od ciebie zależy, jak będziesz w takich trudnych sytuacjach reagować. Wewnętrzny spokój zapewni ci niezbędną odporność, żeby uchronić się przed paniką. Jakaś kwestia może budzić twój uzasadniony niepokój, ale to nie oznacza, że z jej powodu masz przygryzać sobie wargi i wywracać całe swoje życie do góry nogami. W świecie emocjonalnej wolności niepokój i spokój wewnętrzny nie wykluczają się wzajemnie. W zasadzie należałoby stwierdzić, że nasz współczesny, pełen napięcia świat to świetna przestrzeń do pracy nad zdobywaniem wewnętrznego spokoju. Tylko pomyśl, jak wielkie możliwości przed tobą stoją!

Możesz nauczyć się zachowywać spokój nawet w najtrudniejszych okolicznościach i w obliczu największych zmartwień. Różne wydarzenia i zjawiska będą budzić twój lęk i niepokój – musisz się z tym liczyć. Jeżeli postanowisz sobie, że będziesz dbał o swój wewnętrzny spokój, żadne okoliczności nie będą cię w stanie z niego wytrącić.

Patrząc z perspektywy energopsychiatrii, lęk można by uznać za silną emocjonalną reakcję na strach, uzasadnioną lub nie. W moim przekonaniu jest to strach z dodatkową dawką poruszenia. Chodzi tu o nerwowość, chroniczną lub przewlekłą, o nie do końca uzasadnioną obawę o własny byt (ta cecha odróżnia lęki od depresji, której cechą charakterystyczną jest smutek). Lęki pobudzają nas emocjonalnie i fizycznie, stając się potencjalną przyczyną wypalenia. Bardzo istotną cechą tej emocji jest przewidywanie przyszłego niebezpieczeństwa: co się stanie, jeśli itd., uniemożliwiające życie chwilą obecną. Lęk skłania nas do wyprzedzania faktów, do prognozowania najgorszego możliwego rozwoju wypadków. Przejawia się pod postacią zachowań o różnym stopniu intensywności: od gryzienia skórek przy paznokciach, poprzez zdenerwowanie przed rozmową o pracę, aż po silny atak paniki. Skąd człowiek ma wiedzieć, że się nadmiernie niepokoi? Według American Psychiatric Association problem dotyczy tych osób, które mają skłonność do notorycznego zamartwiania się, które nie mogą znaleźć sobie miejsca, które łatwo wytrącić z równowagi, perfekcjonistów. Za objawy uznaje się trudności ze skupieniem uwagi i problemy ze snem. Rozpoznajesz w tym opisie siebie? A może dostrzegasz u siebie zachowania obsesyjno-kompulsyjne – zagłuszasz lęki, skupiając całą swoją uwagę na zachowaniu czystości, myciu rąk, tworzeniu list czy wędrówkach po lekarzach? Niepokojącym objawem jest agorafobia, obawa przed miejscami, z których trudno jest uciec – może cię ona skłaniać do ograniczania kontaktów z innymi ludźmi albo do niewychodzenia z domu.

Najczęstszymi przyczynami lęków są oddziaływanie sytuacyjnych czynników stresogennych i zaburzenia równowagi biochemicznej. O ile strach ma na ogół bardzo konkretne oblicze i łatwo jest go zdefiniować (na przykład: „Boję się jadowitych węży”), o tyle stany lękowe często wymykają się jednoznacznym opisom. Możesz odczuwać delikatny lub silny niepokój, zupełnie nie wiedząc, skąd się on bierze. Do takiego stanu bardzo łatwo jest się przyzwyczaić. Możesz w pewnym momencie stwierdzić: „Taki już po prostu jestem”. Nie powinieneś tego robić. Masz lepsze wyjście. W Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders, Fourth Edition (DSM-IV), czyli w pełni wyczerpującym kompendium diagnostyki psychiatrycznej, na próżno szukać kategorii „zaburzenia związane ze strachem”. Wszystkie objawy kojarzone ze strachem wspomniane dzieło zalicza do szerokiej kategorii lęków, obejmującej fobie, panikę i przejawy zachowań obsesyjno-kompulsyjnych. Osobiście uważam, że dokonanie rozróżnienia na strach i lęk pozwala skuteczniej z nimi walczyć.

Po śmierci mojej matki przekonałam się na własnej skórze, jak bezlitośnie lęki potrafią targać człowiekiem. W jednej chwili ziemia jakby usunęła mi się spod nóg, straciłam jakikolwiek punkt oparcia. Czułam się samotna i opuszczona – do głosu doszedł mój najgorszy strach i zaczął siać we mnie spustoszenie. Przez wiele lat całą swoją energię angażowałam w walkę o wypracowanie równowagi w moich relacjach z matką. Obie byłyśmy uparte i bez przerwy trwało między nami emocjonalne przeciąganie liny. Ona nalegała, żebym wiodła tradycyjne życie: wyszła za żydowskiego lekarza i zadbała o własne bezpieczeństwo. Ja czułam nieodpartą potrzebę poznania rzadko uczęszczanych szlaków (chciałam kierować się intuicją zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym) i przedkładałam jasnozielony mech na kamyczkach nad niekończące się charytatywne imprezy w country klubach. Kochałyśmy się i darzyłyśmy wzajemnym szacunkiem, dlatego ostatecznie udało nam się pokonać dzielące nas różnice. Po jej śmierci w mojej głowie kołatała się tylko jedna myśl: „Jak ja przeżyję bez tej kobiety?”. Zawsze i w każdej sytuacji mogłam szukać u niej wsparcia. Kiedy jej zabrakło, zaczęłam odpływać w nicość, niczym astronauta, który został odcięty od statku matki i oddala się w przestrzeń kosmiczną. Zaskoczyło mnie to, w jak dużym stopniu moja zdolność koncentracji zależała od mojej matki – jak potężna siła stabilizująca tkwi w tej pierwotnej relacji. Na szczęście moja intuicja nie osłabła i podpowiadała mi, że doświadczam właśnie czegoś bardzo ważnego i ostatecznie wszystko będzie dobrze. Spokój wydawał się poza moim zasięgiem. Wcześniej, kiedy ogarniało mnie zdenerwowanie, szukałam pocieszenia w medytacji. Tym razem porwał mnie wir emocji i nie byłam w stanie skorzystać z tego rozwiązania.

Chciałam wyzwolić się od lęku, ale on, wzmacniany dodatkowo strachem przed porzuceniem, nie chciał wypuścić mnie ze swoich szponów: całymi nocami leżałam, wpatrując się we wskazówki zegara i cała trzęsąc się w środku, zupełnie nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca. Pamiętam, że pewnego popołudnia wybrałam się na spacer po pobliskim molo wychodzącym w ocean. Starałam się uspokoić, ale byłam tak roztrzęsiona, że zaczynałam wątpić w ogóle w szczęśliwy powrót do domu. W takim stanie ducha człowiekowi przychodzą do głowy różne dziwne myśli. Przypomniałam sobie, jak w dzieciństwie ja i moi przyjaciele zadawaliśmy sobie nawzajem różne niedorzeczne pytania typu: „Czy wolałbyś być ślepy, czy głuchy?”. Adresat pytania miał za zadanie wskazać mniejsze zło. Chociaż wtedy nikt mnie o nic podobnego nie zapytał, doszłam do wniosku, że wolę wpaść w depresję niż nieustannie zmagać się z lękiem. Uznałam, że wówczas moje życie po prostu straciłoby tempo. Wydawało mi się, że to lepsza opcja niż ta, w której wychodzę z siebie. Już sam fakt wyobrażenia sobie wyboru (którego w praktyce nie miałam) przyniósł mi pewną ulgę. Tego dnia uświadomiłam sobie, że nie uporam się z tym sama, że nawet wsparcie przyjaciół mi nie wystarczy. Na szczęście udało mi się znaleźć terapeutę, który stał się moją Gwiazdą Polarną. Po kilku miesiącach wspólnej pracy zaczęłam odczuwać stopniową ulgę. Pomogło mi wyrażanie moich lęków. Uświadomiłam sobie, że chociaż moja matka odeszła, to przecież mnie nie porzuciła. Zaczęłam odnajdować swoje miejsce we wszechświecie, w którym jej nie ma. Zaczęłam budować własne „ja” bez jej udziału. Opanowałam również biegłe posługiwanie się technikami osiągania wewnętrznego spokoju, które można było z powodzeniem łączyć z moimi dotychczasowymi metodami, takimi jak medytacja czy przywracanie równowagi energetycznej. Chętnie podzielę się z tobą moją wiedzą na ten temat.

Z tego doświadczenia wyniosłam poczucie nabożnego respektu względem lęku. Były to dla mnie bolesne chwile, dzięki nim rozwinęłam się jednak w sferze emocjonalnej. W rezultacie darzę dziś większym współczuciem inne osoby, które zmagają się z lękiem. Można powiedzieć, że przejście na stronę ciemności było dla mnie źródłem pewnych korzyści. Moja ciekawość została sprowadzona na samo dno życia i stamtąd odnalazła drogę w kierunku światła. „Wystaw moją duszę na próbę i uwolnij mnie” – to motto, którym się kieruję, jeżeli chodzi o poruszanie się po świecie emocji. Nie ma dla mnie znaczenia, że większość ludzi unika bólu jak ognia. Dzięki temu doświadczeniu lepiej rozumiem konieczność konsekwentnej pracy nad zapewnieniem sobie wewnętrznego spokoju – jest dla mnie bardziej oczywistym, że nie wystarczy zabiegać o niego w chwilach próby. Wewnętrzny spokój to fundament, intuicyjne centrum każdego z nas. Bez względu na to, jak odległe nam się akurat wydaje i z jakimi emocjami musimy się zmagać, każdy z nas może nauczyć się ten spokój w sobie odnajdować.

Czwarta przemiana dotyczy eliminacji zmartwień siłą wewnętrznego spokoju. Zmartwienie to także lęk, ale lęk ściśle ukierunkowany. Można się martwić o pieniądze, pracę, dzieci. Można się martwić, że przybywa nam lat. Mnie osobiście bardzo podoba się naklejka na zderzak o treści: MARTWIĄ MNIE NORMALNI LUDZIE. Niektórzy martwią się też, że jeśli nie będą się martwić, przydarzy im się coś złego – to pewna forma przesądu. Zarówno w przypadku osób, które zamartwiają się chronicznie, jak i tych, którym zdarza się to od czasu do czasu, tego typu zachowanie stanowi próbę przejęcia kontroli nad sytuacją i remedium na bezradność w obliczu wyroków przyszłości. Chociaż dzięki tej emocji czujemy się bardziej zmotywowani do rozwiązywania problemów, podejmowania wyzwań (na przykład poprzez przygotowanie się do egzaminu) i unikania błędów, warto wiedzieć, że do dyspozycji mamy również inne, lepsze mechanizmy. Nie ulega wątpliwości, że życie przysparza nam trosk, które zmuszają nas do podejmowania określonych działań, trzeba jednak pamiętać, że zmartwienia czynią z trosk przyczynę cierpienia. Mój nauczyciel duchowy mawia: „Jeżeli zdobywając szczyt, będziesz martwić się o jutro, bardzo trudno będzie ci się wspinać”. Postaram się wyjaśnić, jak można uwolnić się od niekorzystnego wpływu tego rodzaju emocji. Na początek sugeruję, żebyś zastanowił się nad następującymi kwestiami.

Wolność emocjonalna

Подняться наверх