Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 27
Nie jesteś taki jak twoi rodzice – ucz się na przykładzie ich zalet i wad
ОглавлениеChcesz poznać samego siebie od strony psychologicznej? Cóż, twoi rodzice nie pozwolą o sobie zapomnieć. Bez względu na to, czy ich kochasz, czy nie możesz ich znieść, to właśnie oni ukształtowali cię emocjonalnie. Najlepiej ujmuje to nauczyciel duchowy Ram Dass, który stwierdza: „Jeśli sądzisz, że już wszystko wiesz, wybierz się na tydzień do rodziców”. W ten sposób powstaje znany tercet: dobry, zły i brzydki. Musisz stanąć oko w oko z tym wyzwaniem i zbadać własne relacje z rodzicami. Po co? Aby osiągnąć emocjonalną wolność. Musisz odciąć się od ich wad i przejąć wszystkie ich zalety.
Twoja tożsamość emocjonalna ukształtowała się w znaczniej mierze pod wpływem twoich rodziców. W okresie dorastania po prostu kopiujemy zachowania naszych rodziców. Stałeś się kopią ich zalet i wad. Jeśli na przykład twoja matka była nerwowa lub często się zamartwiała, można spodziewać się, że i ty będziesz przejawiał takie zachowania. Twój ojciec mógł być źródłem niewyczerpanej nadziei, co również mogło na ciebie przejść. Po obojgu rodzicach mogłeś też odziedziczyć kilka ciekawych cech dualistycznych. Moja matka była na przykład bardzo towarzyska, zaś mój ojciec był raczej typem samotnika. Odziedziczyłam po nich obie te cechy i nauczyłam się je szanować. Nic nie stoi na przeszkodzie, abyś ty również się tego nauczył.
Czasami podejmujemy próby emocjonalnego odróżnienia się od własnych rodziców – zaczynamy kształtować w sobie dokładnie przeciwne wzorce zachowań emocjonalnych. Na przykład jeśli twoja matka była nieustępliwą zrzędą, wiecznie szukającą dziury w całym, ty możesz przejawiać skłonność do unikania wszelkiego rodzaju konfrontacji. Jeśli twój ojciec lubił krytykować wszystko i wszystkich, ty możesz mieć trudności z otwartym wyrażaniem opinii odmiennych od dominującej. Tego rodzaju schematy zachowań również wymagają analizy. W trakcie takiej analizy można zdefiniować autentyczny i prawdziwie zrównoważony styl bycia i uwolnić się tym samym od prostego odwracania zwyczajów naszych rodziców.
Obserwując swoich pacjentów i uczestników warsztatów, bardzo często dostrzegam, że jeden z członków rodziny jakby otrzymuje misję obalenia schematów obecnych w rodzinie od wielu pokoleń. Taka osoba na ogół wcale się o to nie prosi, rola po prostu zostaje jej przydzielona. Weźmy na przykład moją dwudziestotrzyletnią pacjentkę Connie, matkę samotnie wychowującą dziecko. Przez kolejne pokolenia kobiety w jej rodzinie (włącznie z nią) padały ofiarą fizycznej przemocy domowej, przynajmniej ze strony jednego z rodziców. Potem oczywiście powtarzały ten schemat w stosunku do swoich dzieci – tragiczna, choć zupełnie przewidywalna prawidłowość. Connie została zmuszona do podjęcia walki z własną skłonnością do przemocy, kiedy w napadzie złości uderzyła swoją czteroletnią córkę. Nie był to ani pierwszy, ani drugi taki przypadek – za każdym razem obiecywała sobie, że to już ostatni raz, nie potrafiła jednak sobie poradzić ze swoim problemem. Connie kochała córkę i strasznie wstydziła się swojego zachowania. Powtarzała sobie: „Bicie własnego dziecka jest barbarzyństwem. To odrażające”. W końcu zdecydowała się skorzystać z pomocy i teraz wspólnie pracujemy nad jej problemem. Dziś Connie powtarza sobie: „Nie będę już potworem. Dość przemocy”. Connie od długiego czasu zdawała sobie sprawę, że nie panuje nad sobą, w końcu udało jej się powiedzieć „nie” schematom wyrytym w jej osobowości. Właśnie to „nie” stało się dla niej punktem zwrotnym. Nieprzerwany wielopokoleniowy cykl przemocy został przerwany. Podczas naszych sesji Connie wykazywała ogromną determinację, starając się nie tracić koncentracji i walczyć z narastającym stresem, zanim doprowadzi on do wybuchu przemocy. Była gotowa stawić czoło wściekłości i cierpieniu płynącym z przemocy, jakiej sama została poddana. Chodziło tu o powtarzanie zachowań, których sama padła ofiarą. W tym celu Connie musiała wyzwolić się z pęt własnego toksycznego dzieciństwa. Starania te – moim zdaniem głęboko poruszające – w połączeniu z zajęciami poświęconymi kontrolowaniu złości oraz spotkaniami grupy wzajemnego wsparcia dla samotnych matek pozwoliły Connie uwolnić się. Skuteczna samokontrola oraz determinacja do uwolnienia się od złych nawyków poszerzyły zakres wolności emocjonalnej Connie, wyzwalając jednocześnie jej córkę oraz przyszłe pokolenia.
W twoim życiu zdarzają się poważniejsze i bardziej błahe sytuacje, wymagające podjęcia starań w celu wyzbycia się ograniczeń charakterystycznych dla twoich rodziców. W wyniku podjęcia takiej decyzji zachodzą zmiany, dzięki którym można wyzwolić się od nieświadomie kopiowanych niezdrowych nawyków. Kiedy postanowisz sobie, że nie będziesz się bał jak twój ojciec, który w życiu kierował się głównie strachem, i nie będziesz ofiarą, jaką zawsze była twoja matka, doświadczysz prawdziwej emancypacji. Emocjonalna wolność polega także na akceptowaniu pozytywnych elementów spadku odziedziczonego po rodzicach, czyli wszystkich pozytywnych cech, które nam przekazali. Z rodzicami tak już jest, że zawsze przekazują nam cechy gorsze i lepsze. Wolność emocjonalna wynika z podtrzymywania tych dobrych i stronienia od pozostałych.
Wskazówka emocjonalna
Czwarty tajnik w praktyce – przeanalizuj psychologię swoich emocji
Dokonaj emocjonalnej inwentaryzacji zachowań swoich rodziców
Chciałabym, abyś sporządził rzetelny obraz swoich rodziców. W tym celu powinieneś określić pięć pozytywnych i negatywnych cech obojga. Czy byli troskliwi, umieli cię słuchać, wspierali cię zawsze, gdy tego potrzebowałeś? A może zmagali się z depresją, byli rozczarowani życiem, ciągle kogoś obwiniali? Posłuż się przedstawionym arkuszem. Wypełniając kolejne pola arkusza, postaraj się myśleć o rodzicach jako o istotach ludzkich, nie próbuj ich ani idealizować, ani demonizować. Nanieś ich najważniejsze wady i zalety na papier, abyś mógł zobaczyć je wszystkie razem, a następnie zastanów się, jaki wpływ miały na ciebie poszczególne cechy. Które z nich pozytywnie wpłynęły na twoją samoocenę? Które cechy przełożyły się na twoje poczucie humoru lub poczucie bezpieczeństwa? Które zaszkodziły twojemu samopoczuciu? Powinieneś szczerze podejść do kwestii własnej samooceny. Własne pozytywne cechy powinieneś szanować i rozwijać, a nad negatywnymi powinieneś pracować, stopniowo się od nich uwalniając. Nie musisz się martwić, że zamienisz się w swoich rodziców – wystarczy, że podejmiesz działania, które zapobiegną ślepemu kopiowaniu ich dysfunkcyjnych zachowań. Następnie zastanów się, które odziedziczone po nich cechy chciałbyś zachować. Wykorzystaj tę inwentaryzację jako punkt wyjścia do przeprogramowania swojej psychiki w taki sposób, aby łatwiej ci było osiągnąć wolność emocjonalną.
Cecha | Matka | Ojciec |
Pozytywna | 1. __________2. __________3. __________4. __________5. __________ | 1. __________2. __________3. __________4. __________5. __________ |
Negatywna | 1. __________2. __________3. __________4. __________5. __________ | 1. __________2. __________3. __________4. __________5. __________ |
Pozwolę sobie opisać zastosowanie tego narzędzia do analizy mojej relacji z matką. Moja matka była dla mnie wzorem w bardzo wielu kwestiach. Nie obawiała się mówić wprost, co ma na myśli, cieszyła się każdą chwilą, poświęciła swoje życia niesieniu pomocy innym. Nauczyła mnie również czerpać satysfakcję z dobrych rozmów, co bardzo sobie cenię we wszystkich utrzymywanych relacjach, ponieważ jest to dokonały sposób zawierania trwałych i bliskich przyjaźni. Zawsze rozmawiałyśmy – podczas obiadu, w samochodzie, na spacerze wzdłuż plaży. Rozmawiałyśmy o mnie, o niej, o naszych pacjentach, ogółem o wszechświecie. Uwielbiałam nasze cięte riposty, typowo kobiece wymiany poglądów i uczuć. Te oraz inne cechy przekazane mi przez matkę z pewnością pomogły mi rozkwitnąć.
Jeśli chodzi o cechy negatywne, jedną z najbardziej niepokojących było ustawiczne krytykowanie mojego ojca, którego matka przecież kochała. W relacjach międzyludzkich jest tak, że potrzeba zrzędzenia realizuje się na ogół kosztem osób, które znajdują się najbliżej nas. Do jej standardowych zaczepek zaliczyć należy następujące: „Teddy, jesteś taki nietowarzyski. Dlaczego muszę cię wszędzie ciągnąć siłą?” albo „Przed tym cholernym telewizorem zamieniasz się w kolejny mebel”. Czasami nazywała go małym lordem, nawiązując w ten sposób do dobrze ułożonego, wręcz pedantycznego bohatera angielskiej powieści pod tym samym tytułem. Ojciec albo udawał, że jej nie słyszy, albo się irytował: „Maxine, na miłość boską, skończ już”. Można było odnieść wrażenie, że nie potrafi zaakceptować ojca takim, jakim jest. Kiedy zapytałam ją dlaczego, odpowiedziała: „Po co, skoro mogę go zmienić?”. Jakoś nie przyszło jej do głowy, że przez czterdzieści lat małżeństwa ojciec niewiele się zmienił (nie zastanawiała się też nad tym, że zmuszanie do zmian na ogół rodzi opór). Nigdy nie przestała próbować. Każdy kolejny przytyk mojej matki wywoływał grymas na mojej twarzy, cały czas miałam zresztą nadzieję, że ojciec zacznie częściej stawać we własnej obronie.
Schematy powstające w wyniku warunkowania niełatwo jest wyeliminować. W tekście pochodzącej z lat 60. piosenki P.F. Sloan słusznie stwierdza, że grzechy rodziny przechodzą na córkę. Nie trzeba być wybitnym naukowcem, aby zrozumieć, dlaczego zdarzało mi się w podobny sposób co mojej matce czepiać moich partnerów. Minęło naprawdę sporo czasu, zanim zdałam sobie sprawę ze swojego postępowania. Miało to miejsce w trakcie trwania jednego z moich związków. Mój chłopak był chiropraktykiem, atrakcyjnym i czułym człowiekiem, który potrafił rozbawić mnie do łez. Ale czasami do głosu dochodził drzemiący we mnie wewnętrzny krytyk, który od razu brał go na swój warsztat. W jednej chwili skupiałam się na tym, że mój chłopak jest strasznie kościsty, ma kościec jak u ptaka. Do każdego posiłku pił okropny zielony wywar z alg, jadał głównie sałatę, która też jest zielona, i rzadko wychodził z domu. Lista moich uwag pod jego adresem była zdecydowania dłuższa. Nieustannie się go czepiałam. Mówiłam wówczas: „Wiesz, naprawdę uważam, że powinieneś nieco przytyć.”; „Dlaczego nie możemy jadać w normalnych restauracjach?”, „Dlaczego tak rzadko wychodzimy z domu?”. Na samo wspomnienie tych odzywek przechodzi mnie dreszcz, ale wtedy nie potrafiłam się od nich powstrzymać. Krytycyzm po prostu we mnie kipiał. Nie zdawałam sobie sprawy, że kopiuję zachowania własnej matki. Na szczęście mój chłopak miał silne poczucie własnej wartości i nie zamierzał przepraszać za coś, co przeprosin nie wymagało. Po prostu zabronił mi odzywać się do siebie w taki sposób. Znał moich rodziców, w związku z czym któregoś dnia po prostu powiedział: „Judith, smutna prawda jest taka, że zachowujesz się dokładnie jak twoja matka”. Te słowa bardzo mnie uraziły, ale też skłoniły do przeprowadzenia inwentaryzacji, a następnie do refleksji nad własnym zachowaniem i próby jego zmiany.
Postanowiłam uciszyć hiperkrytyczny głos mojej matki, który wydobywał się z moich ust (to coś w rodzaju opętania) oraz podjąć próbę czułej akceptacji mojego partnera takim, jakim był. Oczywiście były między nami pewne różnice zdań, ale staraliśmy się dążyć do kompromisu. W związku z tym musiałam uczulić się na tę część mnie, która skłonna byłaby ulepszyć nawet świętego, gdyby łączyła nas romantyczna relacja. Staram się nie wariować na punkcie nieuzasadnionych uwag pojawiających się w mojej głowie i powstrzymywać się przed wygłaszaniem ich pod adresem mojego partnera. Koncentruję się na akceptowaniu go takim, jakim jest. Na szczęście – inaczej niż mojej matce – mnie nie zależy na krytykowaniu. Po zapoznaniu się z wynikami przeprowadzonej inwentaryzacji stwierdziłam, że tej cechy mojej matki nie lubię i nie mam zamiaru jej kopiować. Przez cały czas muszę się oczywiście kontrolować, ale mogę śmiało powiedzieć, że poczyniłam w tej kwestii znaczne postępy.
Wolność polega na wzięciu odpowiedzialności za to, kim chce się być. Pamiętaj o dokonanej inwentaryzacji przez cały okres trwania podróży po twoich emocjach. Kiedy dostrzeżesz u siebie jakieś nowe uczucie, szczególnie uczucie negatywne, zadaj sobie pytanie: kto reaguje na tę sytuację: ja czy moi rodzice? Pytanie to pozwoli ci stwierdzić, czy nie jesteś przypadkiem nieświadomym niczego klonem swoich rodziców. Może się okazać, że podobnie jak wielu innych ludzi po prostu nieświadomie kopiujesz schematy ich zachowań – na przykład wiecznie zrzędząc lub dramatyzując. Po ustaleniu, kto naprawdę odpowiada za twoje reakcje, będziesz mógł podjąć decyzję o ewentualnej zmianie swoich zachowań. Zanim przejdziemy do części drugiej, w której będziemy zajmować się kwestią przemiany konkretnych emocji, powinieneś nauczyć się rozpoznawać skostniałe schematy polegające na kopiowaniu zachowań rodziców, a następnie zacząć szukać dla nich alternatyw. W ten sposób odkryjesz swój prawdziwy głos i swoją prawdziwą tożsamość.
Jest rzeczą zupełnie oczywistą, że życie w nieświadomości, jeśli chodzi o siłę oddziaływania naszych emocji, nie wymaga wysiłku. Po co ktoś miałby się powstrzymywać od wyładowywania swoich emocji na innych, nawet jeśli ich w ten sposób krzywdzi? Wolność wymaga od nas większej odpowiedzialności. Poznałeś już cztery tajniki wolności emocjonalnej – pozyskałeś informacje na temat swojej biologii, duchowości, mocy energetycznej i psychologii. Im więcej wiesz na temat tych aspektów emocji, tym bardziej jesteś świadomy i tym lepiej będziesz rozumiał, co dzieje się w twoim sercu. Trudno o wiedzę wspanialszą niż wiedza o samym sobie, która pozwala stwierdzić, kim jesteśmy i kim możemy być. Przygotuj się na to, że wraz z gromadzeniem tej wiedzy będziesz odczuwał stopniowe wewnętrzne przebudzenie. Będę wielokrotnie podkreślać ogromne znaczenie świadomości, bo to właśnie świadomość wyznacza nam ścieżkę do wolności. Mgła nie może dać nam schronienia. W każdych okolicznościach powinieneś kierować się następującą mantrą: „Będę szedł w kierunku światła, w kierunku współczucia”. Zapewniam cię, że to słuszny kierunek. Podążaj ku światłu, a nie zawiedziesz się. Im bardziej urośnie twoje serce, tym lepsze będzie twoje życie. Powinieneś teraz i zawsze cieszyć się doświadczaną wolnością. To jeszcze nie koniec tej przygody.