Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 89
Czy istnieje czynnik strachu? Czy można projektować emocje?
ОглавлениеNauka zaskakuje nas niekiedy bardziej niż fikcja. Naukowcy zajmujący się badaniami nad mózgiem czynią budzące ogromne kontrowersje postępy w dziedzinie bioregulowania naszego doświadczenia strachu – ich dokonania przywodzą na myśl futurystyczną wizję Aldousa Huxleya z Nowego wspaniałego świata. Grupa neurobiologów, w skład której wchodzi między innymi laureat Nagrody Nobla dr Eric Kandel, wyodrębniła czynnik strachu, skłaniający nasz mózg do rozbudzenia tej emocji. Odkryli oni, że do uruchomienia reakcji strachu w ciele migdałowatym konieczne jest białko znane jako statmina. Po usunięciu genu kodującego to białko myszy zaczynały przejawiać zupełnie zadziwiającą odwagę. W przeciwieństwie do swoich niezmienionych towarzyszy, którzy instynktownie trzymali się skraju otwartej przestrzeni – przejawiając tym samym zachowanie, które z całą pewnością przyczyniło się do przetrwania gatunku – myszy wolne od strachu śmiało eksplorowały pełne niebezpieczeństw otoczenie. Sztucznie generowana odwaga pociąga za sobą poważne konsekwencje. Żal mi biednych myszy, które beztrosko zapuszczały się w obce terytorium i padały łupem stworzeń znajdujących się w łańcuchu pokarmowym wyżej od nich (to przykry aspekt badań naukowych, którego na razie nie udało się jeszcze wyeliminować). Choć od myszy do człowieka jest bardzo długa droga, w specjalistycznych czasopismach zajmujących się tematyką neurobiologiczną już pojawiają się głosy o możliwości stworzenia szczepionki przeciwko strachowi – być może poprzez ulepszenie DNA (czyli według przepisu zastosowanego przez dr. Kandela w odniesieniu do myszy), a być może w formie tabletek powstrzymujących generowanie sygnałów wyzwalających strach. Jeden z naukowców zasugerował, że takie działanie mogłoby uzupełniać, a nawet zupełnie zastąpić tradycyjną psychoterapię.
Abstrahując od fascynujących dywagacji teoretycznych, wizja świata, w którym sami moglibyśmy projektować emocje, wydaje mi się fascynująca. Koncepcja emocji na życzenie budzi u mnie dreszczyk emocji: mogłabym czuć to, co chcę, wtedy, kiedy chcę, zajmując się poszczególnymi uczuciami w odpowiednim dla siebie czasie. Przypuszczam, że w kolejnym stuleciu wizja ta urzeczywistni się na szeroką skalę. Gdy snuję tę wizję dalej, po plecach przechodzą mi ciarki, bowiem wyobrażam sobie robotycznie nieustraszonych żołnierzy i społeczeństwo złożone z wiecznie radosnych żon ze Stepford. Taki dziwny, plastelinowy świat przywodzi mi na myśl rzeczywistość opisywaną przez pacjentów cierpiących na rzadkie zaburzenie neurologiczne zwane zespołem Capgrasa. Wierzą oni, że ich najbliżsi zostali zastąpieni podobnymi do nich dublerami (oczywiście nie jestem przeciwna uzasadnionemu wykorzystaniu środków farmakologicznych, na przykład działających antydepresyjnie; jak będę wyjaśniać w rozdziale 10, mogą one odegrać istotną rolę na przykład w walce z paraliżującym strachem). Mimo wszystko postanowiłam przedstawić odkrycia dr. Kandela oraz innych badaczy z uwzględnieniem moich intuicyjnych komentarzy na temat potencjalnych skutków zastosowania ich w praktyce, aby umożliwić ci rozważenie kwestii znaczenia odwagi i strachu w nieco szerszym kontekście.
Daleka jestem od utożsamiania braku strachu z odwagą, jeżeli tenże brak jest skutkiem ubocznym eliminacji zdolności doświadczania pewnych emocji. Człowiek jest wolny tylko wtedy, gdy podejmie aktywne działanie na rzecz pokonania strachu i odniesie na tym polu zwycięstwo. W moim przekonaniu odwaga ma wymiar czasownikowy – rozbudzamy ją w sobie lub ona rozbudza się w nas. Trzeba też pamiętać, że w przypadku braku przeciwwagi trudno jest mówić o odwadze. A zatem jeżeli nie ma strachu, nie ma odwagi. W przypadku braku przeszkody trudno mówić o biologicznie uwarunkowanej śmiałości czy dążeniu do pokonania negatywności – tymczasem to one właśnie stanowią prawdziwe ewolucyjne kamienie milowe. Paradoksalnie w tej kwestii bodźcem dla naszego mózgu jest strach. To strach stanowi klucz do odwagi. Wystarczy po ten klucz sięgnąć. To właśnie jest celem pierwszej przemiany opisywanej w tej książce.
Jako energopsychiatra dostrzegam silne związki między biologią a psychoterapią. Kształtuję w moich pacjentach odwagę, pokazując im, jak reagować na fizyczne objawy strachu. Uważam, że wsłuchiwanie się w sygnały o charakterze biologicznym jest formą intuicyjnego działania. Uzbrojeni w taką wiedzę, moi pacjenci skupiają swoją uwagę na źródle strachu i w sposób świadomy ograniczają wydzielanie adrenaliny, przywracając tym samym swoje ciało do stanu równowagi. Dlaczego jest to konieczne? Strach nawet najbardziej inteligentnych ludzi pozbawia zdrowego rozsądku, uniemożliwiając im racjonalne myślenie i odbieranie przeczuć, a tym samym także podejmowanie odważnych decyzji.
Skupmy się na przykładzie Eve, czterdziestoletniej autorki powieści utrzymanych w klimacie gotyckim. Ma dar posługiwania się słowem i liczne grono wielbicieli. Zgłosiła się do mnie ogarnięta strachem, że osiągnęła tragiczny punkt swojej kariery i że jej życie się rozpada. Eve od razu wzbudziła moją sympatię: elegancka wampirzyca w czarnym stroju z kolczykami w brwiach i przeciągłym akcentem rodem z Alabamy. Można by uwierzyć, że wyłoniła się z pajęczych sieci w jednym ze średniowiecznych zamków, które opisuje w swoich dziwacznie upiornych powieściach. Eve była wygadana, superuczuciowa i prawie nieznośnie niewyrozumiała wobec swoich słabości. Bezustannie przywoływała siebie i innych do porządku, nakazując dać sobie z tym spokój – w tym przypadku upomnienia nie przyniosły jednak oczekiwanego rezultatu. Coś cały czas ją dręczyło, od wielu dni nie była w stanie pracować. „Kiedy piszę, mam wrażenie, jakbym przeżuwała drewno” – powiedziała mi. Z empatią słuchałam, jak Eve opisuje strach, który sam się nakręcał. Krążąca po jej głowie myśl „przechodzę kryzys twórczy, już nigdy nic nie napiszę” zdążyła już dać przerzuty w postaci przekonania „kiedy oszczędności się wyczerpią, skończę spłukana do zera gdzieś w jakichś slumsach”. Ostatnim, że tak powiem, gwoździem do trumny okazały się brutalne słowa jej zaufanego menedżera i przyjaciela (z którym musiała zakończyć współpracę, ponieważ nie stać jej było na jego usługi): „Twoja kariera jest skończona. Już nikt cię nie chce”. Był to klasyczny hollywoodzki cios poniżej pasa, który zadał ogromny ból licznym aktorom i pisarzom, zgłaszającym się do mnie w charakterze pacjentów w chwili załamania ich kariery. Nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, że słowa te ubodły nawet rezolutną Eve. To wszystko w połączeniu z czterema podwójnymi cappuccino, które spożywała każdego dnia, stanowiło doskonałe podłoże dla aktywizacji reakcji typu „walcz lub uciekaj”.
Moim zadaniem na poziomie czysto biologicznym było wyciszenie zalewanego adrenaliną „ja” i przywrócenie organizmu Eve do równowagi. Psychoterapia nie miała prawa zadziałać, dopóki jej ciało znajdowało się pod wpływem tak silnych bodźców chemicznych. Eve musiała nauczyć się rozluźniać ramiona i spokojnie oddychać – wyzbyć się skłonności do kulenia się, jakby w przygotowaniu na atak, i ścierania szkliwa z zębów trzonowych. Podobnie jak wielu innych ludzi Eve poddała się automatycznej reakcji – reakcji obronnej. Nie brakowało jej ani odwagi, ani talentu. Po prostu wrzucona przez własną biologię w objęcia strachu nie potrafiła po nie sięgnąć. Jak zresztą później potwierdził rozwój wydarzeń, nie było też najmniejszego sensu rozprawiać o końcu jej kariery – było to jedynie pełne złośliwości oszczerstwo, które zresztą od początku wydawało mi się niedorzeczne. Podzieliłam się z nią swoją uwagą na ten temat, przyjęła moje słowa z zadowoleniem. Wydawało mi się, że tego typu przemyśleniem powinnam się z nią podzielić.
Zasugerowałam Eve kilka technik, z których sama korzystam, by wyplątać się ze skurczy ciała, kiedy dopada mnie strach przed porzuceniem. W psychiatrii konwencjonalnej funkcjonuje przekonanie, że w pierwszej kolejności należy uporać się z psychologicznymi objawami strachu, a wówczas objawy o charakterze fizycznym zaczną ustępować. Ja w swojej praktyce skupiam się w pierwszej kolejności na odwróceniu procesów fizycznych – chodzi o to, by mózg odebrał sygnał, że zagrożenie minęło. Chciałabym podkreślić, że zarówno w przypadku Eve, jak i innych pacjentów, jest to jedynie pierwszy krok na drodze walki ze strachem. Kiedy Eve była już w stanie skoncentrować się, przeszłyśmy do stosowania narzędzi, które będę omawiać nieco później. Celem naszej wspólnej pracy było zainicjowanie procesu, dzięki któremu jej talent pisarki mógłby dalej rozkwitać, a ona sama mogłaby wyzwolić się od strachu. Aby przygotować się do poszukiwania w sobie odwagi, sugeruję zastosować się do przedstawionych zaleceń.
Wskazówka emocjonalna
Zapanuj nad swoją biologią, by uciszyć strach
Aby wytłumić strach i wyłączać reakcję „walcz lub uciekaj”, musisz nauczyć swój mózg wysyłać sygnały chemiczne, które będą im przeciwdziałać. W przeciwnym razie strach i jego hormony doprowadzą cię do obłędu. Przedstawione techniki pozwolą ci wyciszyć swój organizm. Po uspokojeniu własnej biologii łatwiej ci będzie znaleźć w sobie odwagę (te zalecenia należy stosować łącznie z trzyminutowymi sesjami medytacyjnymi, o których była mowa w rozdziale 2).
W celu osiągnięcia rezultatów natychmiastowych i długotrwałych należy:
wyeliminować z diety kofeinę, cukier i inne substancje pobudzające – wyzwalają one reakcję typu „walcz lub uciekaj”,
unikać ludzi, którzy rozbudzają w nas strach – z biologicznego punktu widzenia stanowią czynnik drażniący; należy raczej trzymać się ludzi będących źródłem emocjonalnego wsparcia,
unikać niepokojących doniesień medialnych, korków ulicznych, kłótni i innych czynników stresogennych.
Jeżeli zauważysz u siebie strach będący skutkiem nagłego wzrostu poziomu adrenaliny, możesz zastosować następujące szybkie rozwiązania.
Wykorzystaj technikę progresywnej relaksacji. Zajmij wygodną pozycję – siedzącą lub leżącą – i weź kilka głębokich wdechów, pozwalając swojemu ciału maksymalnie się rozluźnić. W dogodnym dla siebie momencie zacznij napinać po kolei mięśnie, rozpoczynając od tych w obrębie palców stóp. Utrzymuj napięcie, licząc do dziesięciu, a następnie ponownie je rozluźnij. Postaraj się doświadczyć opadającego napięcia. W dalszej kolejności to samo zrób z mięśniami stóp, a potem przesuwaj się stopniowo w górę ciała, napinając i rozluźniając łydki, uda, brzuch, plecy, kark, szczękę i twarz.
Zanurz się w gorącej wodzie, aby w możliwie krótkim czasie uwolnić się od napięcia mięśni.
Te wskazówki praktyczne pozwalają ci przejąć kontrolę nad własnym ciałem i mogą okazać się niezwykle przydatne w kwestii przywracania spokoju. W obliczu strachu nie musisz zachowywać się biernie. Jego ofiary bardzo różnie reagują. Trzeba odwagi, aby przejąć kontrolę nad sytuacją, aby powiedzieć „biorę na siebie odpowiedzialność za moją kondycję biologiczną”. Przyzwyczajenie ciała do odpowiednich reakcji pozwoli ci osiągnąć większy zakres wolności.