Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 90
Poznaj duchowy wymiar strachu i odwagi
ОглавлениеW ramach pewnego starożytnego mistycznego ćwiczenia nauczyciel nakazuje uczniowi udać się o północy na dno studni i tam oczekiwać nadejścia świtu. Dlaczego ktokolwiek przy zdrowych zmysłach miałby się dobrowolnie poddać tak nieprzyjemnemu doświadczeniu? Aby stanąć oko w oko ze strachem i własnym „ja”. W pewnych tradycjach duchowych tędy właśnie wiedzie najkrótsza droga do przebudzenia.
Ja osobiście stosuję mniej radykalne podejście, nie jestem jednak typem terapeuty, który skłonny byłby tydzień po tygodniu zapoznawać się z listą strachów swojego pacjenta, nie przekazując mu wskazówek dotyczących możliwości ich pokonania. Postrzegam strach jako środek do celu, jako emocjonalny bodziec do duchowej transformacji. Jaką rolę do odegrania ma w sferze duchowości strach? Najprościej rzecz ujmując, doświadczamy strachu po to, abyśmy mogli z odwagą go pokonać. To niesamowite zwycięstwo ośmiela twoją duszę i wzmacnia twoje emocjonalne światło. Tradycyjna psychoterapia nie ma w zwyczaju przedstawiać strachu w takim kontekście, przez co wielu pacjentów nie może w pełni poznać jego terapeutycznego potencjału.
Dlaczego jest to tak istotne, by rozpatrywać strach w kontekście duchowym? Pozwolę sobie przytoczyć trzy argumenty natury praktycznej.
Argument pierwszy. Źródłem odwagi jest wiara w samego siebie i siłę ducha (bez względu na to, jakbyśmy go nazywali) oraz świadomość, że zarówno „ja”, jak i ów duch, są większe i prawdziwsze niż strach. Połączenie tych dwóch przekonań pozwala ci stawić czoło nawet temu, co z pozoru wydaje się być ponad siły. Odwołując się do ducha, przestajesz czuć się samotny – nie musisz już podejmować bezowocnych wysiłków na rzecz pokonania strachu wyłącznie za pomocą siły woli.
Argument drugi. Odwaga, która nie odwołuje się do wyższego dobra, nie zawsze będzie czymś pozytywnym – włamywacz, który bez przeszkód ograbia cię z twojego majątku, zapewne wykazuje się nie lada odwagą.
Argument trzeci. Strach to ślepa uliczka, w którą dusza może zabłądzić. W takiej sytuacji potrzeba jej uwagi i współczucia. Strach nie jest jedynie niedogodnością, którą można łatwo wyeliminować.
Pozwolę sobie teraz wyjaśnić, w jaki sposób duchowość przyczynia się do wyciszenia mojego strachu przed porzuceniem. Strach jest tak potężny, że niezwykle przydatne okazało się rozłożenie go na czynniki pierwsze, ażebym mogła w sposób metodyczny neutralizować po kolei wszystkie zjawiska odbierające mi moją wolność.
Jakie to uczucie, odczuwać strach? Przez wiele lat obserwowałam, że groźba porzucenia może, zwłaszcza w okresach szczególnej wrażliwości, wypełnić całą moją istotę, tłumiąc moje światło i całkowicie mnie od niego odcinając. Czasami miało to związek z rzeczywistymi wydarzeniami, na przykład ze śmiercią ojca czy matki. Nieco mniejszy, ale znaczący wpływ miały na mnie również innego rodzaju wydarzenia: decyzja bliskiego przyjaciela o wyprowadzce z Los Angeles lub (niesłuszne skądinąd) przewidywania, że przyjdzie mi spędzić święta w samotności. Strach pojawia się nagle i bez ostrzeżenia, w jednej chwili osiągając astronomiczny poziom. Wystarczy chwila i nie mogę już jasno myśleć. Panikuję i zupełnie nie wiem, co robić. Tracę grunt pod nogami. Najgorsze jest to, że zapominam o samej sobie – o silnej i pełnej miłości Judith, którą z takim wysiłkiem kształtuję. Strach podstępnie ograbia mnie z tej wizji. Zero myśli, tylko przeszywający ból ogarniający całe moje ciało, aż po końce włosów. Strach odczuwany na jawie odbija się też w moich snach – wielokrotnie powracających obrazach, w których gubi się mój pies i w których nie ma dla mnie miejsca przy rodzinnym stole. Mój umysł linearny ulega wrażeniu, że poczucie porzucenia już nigdy nie zniknie.
Jak czerpię odwagę z relacji duchowej? W takich chwilach siła logiki czy psychologii często nie wystarcza, by przełamać strach atakujący z dotkliwą intensywnością. Żebyś mógł odnaleźć odwagę, potrzebna jest interwencja siły duchowej. Nauczyłam się, że nawet jeżeli strach przed porzuceniem pogrąża mnie w otchłani, dzięki intuicji mogę odwołać się do źródła siły duchowej – dla mnie jest nim energia miłości – i w ten sposób mogę przerwać atak negatywnych emocji. Jak to jest możliwe? W chwili słabości należy skierować do wewnątrz prośbę o pomoc – takie działanie niesie ze sobą ogromny potencjał, który może zmienić moje postrzeganie i przywrócić kontakt z siłą duchową. Podejmuję to działanie pomimo, przewidywalnego zresztą, sprzeciwu ze strony intelektu, który nie wierzy, by mogło ono przynieść jakiekolwiek skutki. Mózg analityczny – w przeciwieństwie do intuicji – nie jest medium dla duchowych doświadczeń. Po sformułowaniu prośby po prostu czekam na dalszy rozwój wydarzeń, na nic nie naciskając. Odwołanie się do duchowej energii silniejszej niż strach, której ufam i w którą wierzę, pozwala mi odnaleźć kontakt z własnym sercem i zdobyć pełniejsze i dokładnie poczucie rzeczywistości. Pozwala mi odwrócić skutki działania strachu. Wraz ze strachem zanikają we mnie zakłócenia – trochę jak w telewizorze, na którym ponownie pojawia się obraz. Intuicyjnie odnoszę wrażenie, że odzyskanie duchowego połączenia to w pewnym sensie moment powrotu do świadomości, wyrwania się z mgły.
Chociaż strach rozbudza w człowieku naprawdę silne wrażenie, jakby poza nim niczego już więcej nie było, doświadczenie miłości pozwala zdemaskować oszustwo. Odwołanie się do miłości pozwala zapomnieć o strachu i ponownie skupić się na rzeczywistym świecie. Po odzyskaniu odpowiedniej perspektywy znowu widzę słodką Judith, noworodka pogrążonego w niewyobrażalnym strachu przed samotnością w szpitalnym otoczeniu, pozbawioną pociechy matczynego uścisku, który mógłby łagodnie wprowadzić ją w życie. Jednocześnie uświadamiam sobie, że ten obraz nie ma nic wspólnego z moim bieżącym „ja”. Jestem w stanie skoncentrować się i odpowiednio zareagować na wydarzenie, które wytrąciło mnie z równowagi. Nie raz już się zdarzyło, że dzięki koncentracji na sile i dobroci, którą udało mi się w sobie wypracować, a także na niezwyciężonej sile ducha, która pozwala pokonać negatywność, uświadamiałam sobie, że strach nie jest mi straszny.
Gdybym była materialistką zupełnie pozbawioną wiary w istnienie sfery duchowej, być może zupełnie inaczej interpretowałabym te pierwsze doświadczenia szpitalne, które stały się moim udziałem. Wówczas straciłabym szanse na przemianę mojego strachu. Być może uznałabym, że słusznie oskarżam los o niesprawiedliwość, o to, że zaraz po urodzeniu mnie moja matka zachorowała i nie mogła się mną zaopiekować. Być może przyjęłabym cyniczną postawę wobec świata, w którym człowiek jest człowiekowi wilkiem i w którym nikt się o nas nie zatroszczy, jeżeli nie zatroszczymy się o siebie sami. Takie podejście do życia uczyniłoby ze mnie wielkiego niewdzięcznika. Na szczęście dzięki przyjęciu perspektywy duchowej moje serce wypełnia przede wszystkim współczucie, a nie sentymentalizm. Siła wyższa bez oporów rzuca nam kłody pod nogi, abyśmy mieli okazję nieustannie się rozwijać. Przyszliśmy na świat pełen przeciwności losu i powinniśmy się z tym pogodzić. Owszem, jest to przykre, ale nie jest to niesprawiedliwe. Nauczyłam się ufać życiu i przyjmować niespodzianki, jakie ze sobą niesie. Szczególnie ważne jest dla mnie to, że strach przed porzuceniem stał się dla mnie kluczem do nieustannego poznawania własnego „ja”. Już teraz nie jest w stanie mnie pokonać. Nie jestem przekonana, czy w pełni rozumiesz doniosłość tego faktu. Otóż kiedy teraz dopada mnie strach, wykorzystuję jego atak, by w jeszcze większym stopniu się od niego wyzwolić. Poznaję mechanizm jego działania. Oczywiście jakaś część mnie ma już serdecznie dosyć walki ze wszystkim, co kojarzyć się może z poczuciem porzucenia. Nie jest to ani część największa, ani najmądrzejsza. Te emocjonalne poszukiwania są oczywiście bardzo wymagające, ale wzmacniają mojego ducha, a na tym bardzo mi zależy.
Chciałabym cię zachęcić do podjęcia działań zmierzających do poznania twoich strachów. Każdego z nas czasem dopada jakiś strach. Trzeba odwagi, żeby się do tego przyznać. Pobłażliwość wobec strachu lub uleganie złudzeniu, że jest się na niego odpornym, to coś więcej niż tylko lekkomyślność – to tchórzostwo świadczące o rezygnacji z wysiłku na rzecz osiągnięcia wolności. Niektóre postacie strachu żerują na nas niczym komary, stopniowo i powoli. Inne połykają nas w całości. Ich cechą wspólną jest to, że ograniczają naszą wolność. Sugeruję koncentrować się po kolei na poszczególnych strachach – najpierw na tych najmniej dolegliwych. Każdemu z nich należy się przyjrzeć łaskawym okiem, przez pryzmat duchowości. W ten sposób stopniowo zaczniemy rozbudzać w sobie miłość do samego siebie i świata.
Odwaga lub strach – to kwestia wyboru. Pewien pacjent rozpoczynający właśnie działalność cateringową powiedział: „Kiedy myślę o swoich szansach na sukces, targają mną sprzeczne uczucia: od skrajnego optymizmu po poczucie nieuchronnej katastrofy”. Powiedziałam mu: „Podejmując decyzję o przyjęciu optymistycznego nastawienia, ćwiczysz swoją odwagę”. Wolność rodzi się z wyborów świadczących o odwadze. Nie ma żadnego znaczenia to, czy wierzysz w Boga, czy nie. Wystarczy, że kiedy dopadnie cię strach, który ogranicza twój potencjał intelektualny i uniemożliwia korzystanie z intuicji, będziesz potrafił odwołać się do pozytywnej siły dobra, potężniejszej od wszelkich negatywnych emocji. Świadomość jej istnienia może cię wyzwolić, otwierając przed tobą drzwi do pozytywnej przemiany.
Wskazówka emocjonalna
Jak być odważnym
Wybierz strach, od którego chciałbyś się uwolnić. Możesz zacząć od emocji o mniejszej sile, na przykład: boję się odmówić przyjacielowi; postępować w sposób stanowczy względem moich krewnych; pracować mniej intensywnie itp. W dalszej kolejności możesz skupić się na strachu o większej sile oddziaływania, na przykład: jestem porażką; zestarzeję się w samotności; nigdy nie uwolnię się od długów.
Wskaż czynniki wyzwalające strach. Co rozbudza w tobie strach? Bądź uczciwy. Informacje o czynnikach wyzwalających strach odnotuj w swoim dzienniku. Być może reagujesz strachem na informacje o niezwykłych postępach w karierze zawodowej przyjaciela? A może strachem napawa cię kolacja, na którą musisz iść bez osoby towarzyszącej? Może obawiasz się, że osoba, która cię interesuje, zwykła spotykać się tylko z supermodelkami? Im bardziej precyzyjnie określisz bodźce wyzwalające strach, tym lepiej. Jeżeli uświadomisz sobie rolę, jaką pełnią, łatwiej ci będzie się przed nimi ustrzec.
Umieść swój strach w perspektywie duchowej. Zadaj sobie pytanie: w jaki sposób mogę wykorzystać ten strach, by nabierać odwagi i osiągać większy zakres wolności? Czy na przykład odwaga kojarzy ci się z rozbudzaniem w sobie miłości do samego siebie? A może z wiarą we własny talent i uzdolnienia? A może z konsekwencją realizacji wyznaczonych celów bez względu na pojawiające się przeszkody? Skup się na tej formie odwagi, która wydaje ci się najbardziej odpowiednia. Dzięki temu nie będziesz się już czuł ofiarą strachu i będziesz mógł odmienić jego oblicze.
Nawiąż kontakt duchowy, aby w pełni się skoncentrować. Jeżeli chcesz uciszysz strach, weź kilka głębokich wdechów i postaraj się uspokoić. Zamknij oczy i powtarzaj następującą mantrę: „Nie ograniczam się tylko do strachu. Jestem czymś więcej”. Następnie skieruj do swojego wnętrza prośbę o nawiązanie kontaktu z istotą duchową silniejszą niż strach – może to być miłość lub cokolwiek innego, co wydaje ci się prawdziwe. Twoja dusza zacznie rosnąć. Pozwól jej na to. Zachowaj niewinność, nie ulegaj cynizmowi. Świat ducha ma swoją magię, której racjonalny umysł nie jest w stanie pojąć. Otwórz wszystkie intuicyjne kanały i wczuwaj się w ducha. Wdychaj go wraz z oddechem – pozwól, by wypełnił cię odwagą i wzbudził w tobie pozytywne nastawienie. Możesz po prostu poprosić: „Proszę, zabierz ode mnie ten strach”. Najważniejsze jest to, abyś pozostał otwarty, abyś się na nic nie zamykał. Sformułowanie tego typu prośby może przynieść naprawdę nadzwyczajne rezultaty.
To ćwiczenie pozwoli ci zrozumieć, że poza strachem istnieje coś jeszcze, coś, do czego warto dążyć. Ogólna zasada głosi, że należy stanąć w miejscu wypełnionym światłem i pozwolić temu światłu wypełnić nasze „ja”. Gdzie jest Bóg? Bóg żyje gdzieś w kącie, tu i teraz. Tylko od ciebie zależy, czy sięgniesz po to, co choć niewidzialne, zawsze gdzieś tam jest. Mój duchowy nauczyciel mawia: „Nie wystarczy być po prostu silnym. Powinniśmy chcieć nosić w sobie najjaśniej świecące światło”. Dzięki temu światłu możemy wyzwolić się z brutalnego uścisku strachu. Intuicja pomaga zgłębiać różne poziomy rzeczywistości w poszukiwaniu prawdziwej wolności.