Читать книгу Na szczycie - K.N. Haner - Страница 33
***
ОглавлениеPoczułam, że ktoś mnie bierze na ręce.
– Nie! Nie! – zaprotestowałam półprzytomna.
– Spokojnie, to ja, Erick.
Usłyszałam męski głos i otworzyłam oczy.
– Co tu robisz? – Szarpnęłam się i zakryłam pościelą, bo byłam zupełnie naga.
– Sed wybiegł z domu jak oparzony, co się stało?
– Nic.
– Nigdy go takiego nie widziałem. Pokłóciliście się? – Puścił mnie, widząc, że nie chcę, by mnie dotykał. Podsunął mi narzutę i zobaczył ślady krwi na pościeli. Spojrzał na mnie z przerażeniem. – Co on ci zrobił?!
– Nic.
– Jak nic?! – Odsłonił narzutę i zobaczył, że mam całe uda we krwi.
– Krwawię od kilku dni… – odpowiedziałam zażenowana całą tą sytuacją.
– Ale żeby aż tak!
– Gdzie jest Trey? – zapytałam, tylko z nim mogę o tym pogadać.
– Nie wiem, też gdzieś wyszedł wkurwiony. Reb, czy na pewno Sed nic ci…
– Nie, nic mi nie zrobił, Ericku. Sama tego chciałam…
– Na pewno? – Chwycił mnie za rękę.
– Tak.
– Gdzieś ty się podziewała całą noc? Wszyscy cię szukali – zapytał, podając mi szlafrok Seda. Owinęłam się nim i usiadłam na brzegu łóżka.
– Pojechałam na plażę, spotkałam znajomych i urżnęłam się w barze do nieprzytomności.
– I o to się pokłóciliście? – zdziwił się.
– Nie.
– Nie przejmuj się, wkurzył się, bo nie wróciłaś na noc. Martwił się i chodził jak nawiedzony, czekając na ciebie.
– Zrobiłam coś wiele gorszego, Erick.
– Rozbiłaś mustanga? – uśmiechnął się.
– Nie, ale dostałam mandat.
– Więc o co chodzi?
– Muszę pogadać z Treyem.
– Ze mną nie możesz?
– Wybacz, ale prawie się nie znamy.
– Daj spokój, spędzimy razem rok w trasie. A tylko ze mną możesz normalnie pogadać.
– Clark jest miły. Zresztą ja nigdzie z wami nie jadę.
– Co? Dlaczego?! – Wstał i pozbierał moje porozrzucane ubrania.
– Sed kazał mi się wynosić.
– Tak powiedział?
– Nie chce mnie więcej widzieć, więc to chyba to samo oznacza, prawda?
– Coś ty nawyrabiała, Reb?
– Oprócz tego, że zgubiłam pierścionek zaręczynowy, zgubiłam kluczki do samochodu, zniknęłam bez słowa na całą noc, to jeszcze przespałam się z takim jednym facetem.
– Osz, kurwa… – skrzywił się.
– No – pokiwałam głową zażenowana.
– I dlatego tak krwawisz?
– Nie, zaczęłam dopiero teraz.
– To trochę dziwne, że teraz tak, a wtedy nie.
– W sumie to ja nic nie pamiętam, obudziłam się rano na podłodze w jego salonie, obrzygana i bez spodni.
– Nie pamiętasz, czy się pieprzyliście?
– Nie.
– Więc może do niczego nie doszło? – zapytał z nadzieją.
– Cholera, sama już nie wiem, naprawdę nic nie pamiętam.
– A ten koleś? Co to za złamas?
– Taki dupek, prawnik.
– Gadałaś z nim rano?
– Tak, potwierdził, że coś było.
– Gdzie on mieszka?
– Erick, daj spokój.
– Dlaczego? Jedźmy do niego i zapytajmy jeszcze raz. To naprawdę dziwne, że kompletnie nic nie pamiętasz i że teraz krwawisz, a rano nie. No chyba, że ma takiego małego…
– Jezu, Erick!
Roześmiał się.
– Ubieraj się.
– Po co?
– Pojedziemy tam! Już ja się zapytam, czy naprawdę do czegoś doszło.
– Jak cię zobaczy, to ucieknie!
– Poczekaj! Podmaluję się trochę, to dopiero się kurwa złamas zesra w gacie!
Parsknęłam śmiechem. Erick pogonił mnie, bym się szybko doprowadziła do porządku. W sumie to dobry pomysł, bo naprawdę teraz mam wątpliwości, czy w ogóle do czegoś doszło. Wzięłam błyskawiczny prysznic, wybrałam długą plażową sukienkę, bo szorty mnie obcierały i sprawiały ból. Musiałam założyć podpaskę, bo nadal krwawiłam. Zbiegłam na dół, gdzie Erick już na mnie czekał.
– Jedziemy? – zapytał, widząc, że jestem gotowa.
– Gdzie jedziecie, dzieciaki? – zapytał Alex, zataczając się w holu. Jezu! Dopiero pierwsza, a on już jest pijany.
– Ratować świat! A ty lepiej połóż się spać. – Erick poklepał go po przyjacielsku i mrugnął do mnie.
– Przywieź mi jakaś cipkę, bo bez tego nie zasnę!
– Idź do Simona, niech zadzwoni po jakieś. Tylko nie naróbcie znowu bałaganu!
– Ty też chcesz? – zapytał, bełkocząc. Erick spojrzał na mnie.
– Nie, ja nie chcę.
– Odkąd mieszkasz w busie z Clarkiem, przeszedłeś na jakiś celibat czy, kurwa, coś?
Zdusiłam śmiech.
– Mój fiut potrafi się opanować.
Na te słowa Alex klapnął na kanapę i w sekundę zasnął. W życiu czegoś takiego nie widziałam. Wyszliśmy przed dom, a tam czekał czarny harley.
– Chyba żartujesz! – pisnęłam.
– Boisz się jeździć?
– Nigdy nie jechałam, ale mam kieckę! – pokazałam na swoją sukienkę.
– Trzymaj się mnie mocno, a kieckę między nogami. – Podał mi kask.
– Nie spadnę? – spojrzałam przerażona na to wąskie siodełko.
– Nie. Wskakuj! – usiadł pierwszy i pokazał, bym usiadła za nim. Boże, jeśli teraz zginę? Niepewnie usiadłam okrakiem na tą wielką maszynę, wcisnęłam sukienkę pod tyłek i objęłam go z całej siły. Jest upał, a ja cała drżę ze strachu. Gdy odpalił silnik, myślałam, że zemdleję. Ruszył powoli, bym się przyzwyczaiła, i wyjechał z podjazdu. Już po chwili się rozluźniłam i sama zapragnęłam mieć taki motocykl. To superzabawa, a możliwość prowadzenia takiej maszyny robi wrażenie. Taka maszyna nie stoi w korkach, wszyscy patrzą. Jacyś robotnicy gwizdali, bo podwinęłam sobie sukienkę tak bardzo, że mam prawie pupę na wierzchu. Erick zaparkował pod mieszkaniem Jacka i zadarł głowę w stronę okna.
– Ale bananowe miejsce! – skomentował okolice. Faktycznie mieszkają tu głównie prawnicy, lekarze i ogólnie takie towarzystwo. Zeszłam z siodełka, prawie nie czując nóg.
– Miejmy to już za sobą.
– Która klatka? – zapytał Erick i ruszyliśmy pod rękę. Co za dżentelmen. Śmiać mi się chce, bo wygląda jak buntownik, a tak naprawdę jest przyjacielski, uczynny i słodki. Wjechaliśmy windą na siódme piętro i od razu poszłam pod odpowiednie drzwi. Nawet nie zdążyłam się zastanowić, a Erick już nacisnął dzwonek.
– Poczekaj! – Chwyciłam go za rękę.
– A na co tu czekać? Chyba chcesz znać prawdę?
– Chyba chcę… – skrzywiłam się, słysząc kroki. Jack otworzył po chwili i mało nie dostał zawału na nasz widok.
– Cześć, jestem Erick, możemy wejść, prawda? – Erick wprosił się, nawet nie czekając na odpowiedź. Wciągnął mnie za sobą. – Okropne mieszkanie! – skomentował fototapetę na ścianie, która mnie też się nie podobała.
– Sorry, ale kim ty w ogóle jesteś? – zapytał wystraszony, a jednocześnie wkurwiony Jack.
– Przyjacielem Reb – Erick puścił do mnie oczko.
– Okej, po co tu przyjechaliście?
– Podobno twierdzisz, że się pieprzyliście dziś w nocy? – zapytał wprost. Cholera! Jack posłał mi takie spojrzenie, że jeśli mogłoby zabijać, nie miałabym już głowy.
– Trey już tutaj był, więc po co ten cyrk? – powiedział Jack i schował się za wyspą kuchenną.
– Trey tu był? – pisnęłam.
– Tak, wyszedł przed wami.
– Po co tu był? – spojrzałam na Ericka, a potem na Jacka.
– Pewnie z tego samego powodu, co wy.
– Zapytam raz, doszło do czegoś czy nie?! – znowu odezwał się Erick. Jack tylko spojrzał na mnie, a od razu znałam odpowiedź.
– Ty dupku! Dlaczego mnie okłamałeś?! – wrzasnęłam na niego.
– To było zabawne, że nic nie pamiętałaś. Taki tam mały żart.
– No, kurwa, zabawne! Naprawdę! – warknęłam. No wiecie co?
– Daj spokój, skoro już wiesz, to możecie już iść? Mam trochę pracy… – pokazał na otwarty laptop.
– Powinnam cię pozwać za coś takiego! Dlaczego zostawiłeś mnie na podłodze?
– Obrzygałaś mnie! Siebie, mój dywan i podłogę! Ciesz się, że nie wyślę ci rachunku z pralni!
Erick parsknął śmiechem.
– Jezu, ale z ciebie palant!
– A z ciebie zimna, nieczuła zdzira!
Erick bez zastanowienia przywalił mu prosto w mordę. Jack poleciał na szafkę, zrzucając wazon z kwiatami.
– Nigdy tak nie mów o kobiecie, skurwielu!
– Erick! – Złapałam go, by nie posunął się o krok za daleko.
– Pozwę cię za to, pierdolony dziwaku! – krzyknął Jack, trzymając się za policzek.
– A pozywaj! Ciekawe, co powiesz policji, jeśli zrobimy badania krwi i wyjdzie, że wczoraj dosypałeś jej czegoś do drinka!
– Nie udowodnisz mi tego! – spojrzał na mnie nienawistnie. Dosypał mi czegoś? No bez jaj!
– A zdziwisz się, lalusiu! Wiem, jak działa tabletka gwałtu, znika z organizmu po dwudziestu czterech godzinach, a tyle jeszcze nie minęło, spędziłeś z Reb cały wieczór i są na to świadkowie. Na to, że ją tu przyprowadziłeś, też, bo w budynku są kamery…
– Reb, to nie tak – Jack spojrzał na mnie.
– Nie złożysz pozwu, to i ja zapomnę o tej całej sprawie.
– Przepraszam, myślałem, że to trochę ułatwi, że jesteś chętna, ale się boisz…
– Dobra, skończ już – powiedział Erick.
– Przepraszam.
Nic nie odpowiedziałam. Erick chwycił mnie za rękę, zgarnął z tacy z owocami banana i wyszliśmy.
– Tak coś czułem, że nic się nie wydarzyło.
– Nigdy bym się nie domyśliła, gdyby nie ty. Dziękuję. – Przytuliłam go po przyjacielsku i cmoknęłam w policzek.
– Nie ma za co. Teraz trzeba tylko powiedzieć o tym Sedowi.
– On nie chce ze mną gadać – powiedziałam smutno.
– Będzie musiał. Gówno mnie obchodzi, czego on chce w tym momencie. – Podał mi kask i wsiadłam na motocykl.
– Jesteś super, Erick.
– Wiem! – posłał mi psotny uśmiech i wsiadł przede mnie. Wróciliśmy do domu w dwadzieścia minut. Gdy tylko zobaczyłam mustanga na podjeździe, serce podeszło mi do gardła. Sed jest w domu…
Zatrzymałam się przed drzwiami, nie mając pewności, czy w ogóle chcę tam wchodzić. Erick spojrzał ma mnie i objął delikatnie.
– No chodź, wszystko będzie dobrze.
– Myślisz, że Sed mi wybaczy?
– Nie ma ci czego wybaczać, nie przespałaś się z…
– Ale się upiłam do nieprzytomności i poszłam do tego mieszkania z własnej woli.
Boże ale ja jestem głupia. Zawsze ładowałam się w kłopoty, ale to naprawdę mogło się źle skończyć. Gdzie ja miałam głowę, do jasnej cholery?
– On ci czegoś dosypał, chciał zrobić ci krzywdę, Reb. Faktycznie masz więcej szczęścia niż rozumu, ale Sed musi cię chociaż wysłuchać. – Usiadłam na schodach, by oddalić chwilę, gdy będę musiała tam wejść.
– Nie uważasz, że to wszystko jest głupie? – zapytałam z żalem.
– Co?
– No ten nasz cały związek, chłopaki się śmieją i myślą, że to żart…
– Simon wam zazdrości, wszyscy zgrywamy takich luzaków, ale każdy z nas marzy, by poznać miłą dziewczynę i się zakochać tak jak Sed.
– Sed się zakochał?
Erick spojrzał na mnie i się zaśmiał.
– Nie widzisz tego?
– Nie.
– Zawróciłaś mu w głowie, to nie jest zwykłe zauroczenie. On cię kocha, Reb.
– Nie sądzę… – skrzywiłam się. To przecież niemożliwe!
– Znam go od dziecka, wychowywaliśmy się razem, nasi rodzice się znają i uwierz mi, że potrafię rozpoznać jego uczucia. Zanim poznał Karę, był kobieciarzem, nie żałował sobie, korzystał ze sławy. Ona pojawiła się tak nagle, wstrząsnęła jego światem i zakochał się bez pamięci.
– Jest bardzo wrażliwy.
– Dokładnie. Kara raniła go i sypała na te rany sól, a on zawsze, zawsze jej wybaczał. Nie masz pojęcia, jakie ona mu numery robiła, jakie okropne rzeczy mówiła. Niszczyła go. Każdego dnia był coraz bardziej nieszczęśliwy, ale tkwił w tym. Nie mam pojęcia dlaczego, bo Kara nawet nie jest dobra w łóżku.
– Alex powiedział to samo – nie wiem, czemu się roześmiałam.
– Bo to prawda, to samolubna materialistka. Sed naprawdę cierpiał, nie mogłem na to patrzeć i wiele razy próbowałem mu przemówić do rozumu, by ją zostawił. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że spałem z Karą i nigdy sobie tego nie wybaczę, ale nie cofnę tego, co było. Dzień przed ślubem upiliśmy się na jego kawalerskim, byliśmy w tym klubie, w którym pracowałaś.
– Tak? – zdziwiłam się.
– Tak, ale nie ty nas obsługiwałaś, tylko jakaś ruda i blondyna.
– Sonia i Sylvia – bąknęłam pod nosem.
– No więc zalaliśmy się w trupa i gdy już wychodziliśmy, Sed cię zobaczył. Tańczyłaś na głównej scenie w stroju anioła czy coś takiego. – Przypomniałam sobie, że faktycznie tak było. Późno w nocy z klubu wyszła banda rozwrzeszczanych facetów. Nie miałam pojęcia, że to byli oni. – Sed zatrzymał się i patrzył, jak tańczysz, ale ze względu na to, że następnego dnia rano miał odbyć się ślub, zgarnęliśmy go.
– Przyjechał do klubu następnego dnia.
– Pięć minut przed tym, jak ceremonia miała się zacząć, rozmawiałem z nim, próbowałem namówić, by to odwołał. Wiesz, co mi powiedział?
– Nie.
– Żebym przeprosił wszystkich, że on wychodzi i jedzie znaleźć tę dziewczynę, którą wczoraj widział.
– Co? – Nie wiem, czy się nie przesłyszałam. Moja mina w tym momencie musiała być komiczna.
– Pojechał cię znaleźć, nawet nie wiedziałem, czy coś pamięta z tego wieczoru, a on nie zapamiętał nic… oprócz ciebie na scenie.
– Mówisz serio? – otworzyłam usta ze zdziwienia.
– Tak, wiem, że ci tego nie powiedział. Wymyślił tę gadkę z tancerką.
– Nie potrzebujecie tancerki? – pisnęłam.
– Potrzebujemy, ale to kolejny zbieg okoliczności, który potwierdza, że to, co was łączy, jest czymś naprawdę wyjątkowym. Ty też to czujesz, prawda?
– Sed jest wyjątkowy, naprawdę go lubię.
– Tylko lubisz? – spojrzał na mnie ciepło.
– Nie wiem, czy tylko, nigdy nie byłam zakochana, więc nie wiem, jak to jest.
– A co do niego czujesz?
– Oj, tyle tego jest…
Erick się uśmiechnął.
– Opowiesz mi o tym?
– Sed jest bardzo… bardzo czuły, namiętny, a zarazem delikatny, i tak mnie czasami wkurza. Ale jak na mnie patrzy, czuję się piękna, mam motyle w brzuchu, kiedy się uśmiecha, a gdy mnie dotyka… – zamknęłam oczy, a moja cipka zapulsowała. O matko jedyna!
– Kochasz go, Reb.
Spojrzałam na niego przerażona.
– Nie, ja…
– Kochasz go, boisz się to przyznać, ale go kochasz.
– Nie mów nikomu, okej?
Uśmiechnął się i mnie przytulił.
– Pokaż wszystkim jak bardzo się mylą, że nie jesteś przypadkową laską z klubu, że zależy ci na nim, pokaż całemu światu, że masz ich w dupie, że liczy się tylko Sed.
– Nie wiem, czy potrafię.
– Po prostu bądź taka, jaka jesteś, nie zmieniaj się. Kłóć się z nim, wyzywaj, wrzeszcz. A potem krzycz w sypialni, jak cię będzie rżnął na zgodę.
Zaśmiałam się.
– Naprawdę jesteś jego przyjacielem.
– Sed jest dla mnie jak brat, jeśli on będzie szczęśliwy, to może i ja uwierzę, że kiedyś znajdę taką miłą dziewczynę, z którą będę chciał mieć gromadkę dzieciaków i dom z ogródkiem.
– I psa.
– I psa. – Erick pocałował mnie w czubek głowy.
– Jesteś super, Erick.
– Już to mówiłaś!
– I masz rację. Kocham go.
– To idź i mu to powiedz, mała. Nie masz na co czekać.
Wtuliłam się na chwilę w jego ramiona, by zebrać się w sobie i iść do domu.
– Nie musisz nigdzie iść – usłyszałam głos Seda i obejrzałam się zszokowana. Stał w progu i patrzył na nas nieodgadnionym wzrokiem. Cholera! Długo tak słuchał? Słyszał, co mówiłam?
– Sed, ja… – Wstałam i weszłam na schody, wstrzymując oddech.
– Ja też cię kocham! – Podbiegł do mnie i chwycił w ramiona.
– Och, Sed! Przepraszam! Przepraszam! – rozpłakałam się. Ze szczęścia. Kocham go. To proste. Nie mogę się tego wypierać. Jest dla mnie ważny, bardzo, bardzo ważny.
– To ja przepraszam! Boże, wybacz mi to, co ci zrobiłem! – Wplótł dłonie w moje włosy i przystawił swoje czoło do mojego.
– To nic, nic nie szkodzi.
– Boże, nie mogę uwierzyć, że to zrobiłem.
– Nie zrobiłeś nic, czego sama nie chciałam. – Musnęłam palcem jego policzek. Wzrok miał taki smutny, taki udręczony. Och, Sed!
– Bolało cię, a ja nie przestałem i tak cię potraktowałem… Boże!
– Kocham cię, to nieważne.
– Nie chciałem cię skrzywdzić, nie chciałem.
– Nie skrzywdziłeś, Sed.
– Widziałem łóżko, znowu dostałaś krwotoku.
– Niedużego, tak samo by było i innym razem. Najwidoczniej musimy poczekać ten tydzień.
– Dwa tygodnie. – Uśmiechnęłam się.
– Nie, tylko tydzień. – Sed spojrzał na mnie dziwnie. – Wymyśliłam dwa tygodnie, bo chciałam cię przetrzymać z seksem do ślubu.
– Ślub jest za trzy.
– No tak, ale łatwiej by mi było odganiać cię przez tydzień niż dwa.
– Och, Reb – spojrzał na mnie tak słodko i się roześmiał.
– Widziałeś Treya?
– Tak, jest w domu. On mi powiedział o tym, że nic się nie stało.
– Był u Jacka przed nami, nie mam pojęcia, skąd się domyślił.
– Dobrze cię zna, lepiej niż ja – skrzywił się.
– Mamy całe życie, żeby się poznać, Sed.
– Nadal chcesz za mnie wyjść? – zapytał niepewnie.
– A dlaczego miałabym zmienić zdanie?
– No wiesz, nie zachowałem się najlepiej.
– Jakbyś ty mi powiedział, że się z kimś przespałeś – zamknęłam oczy, bo ta myśl sprawiła mi wręcz fizyczny ból. – Uwierz mi, że ty i tak nie powiedziałeś nic złego.
– Nie chodzi o to, co powiedziałem, tylko co zrobiłem.
– Sed, proszę…
– Nie, Reb, nie potrafię sobie wybaczyć, że cię zmusiłem.
– Do niczego mnie nie zmusiłeś!
– Płakałaś, bolało cię, a ja byłem taki brutalny i nie przerwałem tego.
– Nieważne, już nic mnie nie boli.
– Na pewno? – spojrzał na mnie udręczony.
– Tak, kochanie. – Musnęłam jego usta swoimi.
– Bardzo cię kocham! – Wpierw pocałował mnie nieśmiało, by po chwili zawładnąć moimi ustami. Nawet się nie zorientowałam, że Erick gdzieś się ulotnił. Moje ciało od razu zalała fala pożądania, ale oboje wiedzieliśmy, że musimy się pohamować. Choć ciężko nam to przychodziło. Jak miałam spać obok niego i się z nim nie kochać? Pragnęłam w końcu zrobić to normalnie, bez bólu i strachu. Na samą myśl o jego cudownym, gorącym ciele zrobiłam się mokra i napalona.
Weszliśmy do domu w objęciach. Chyba wszyscy odetchnęli, nawet Simon, który jest dupkiem do potęgi entej. Nie będę Sedowi mówiła o tej sytuacji w kuchni, bo nie chcę ich skłócić. Będę trzymała się od niego z daleka i mam nadzieję, że to wystarczy.
– Trey, możemy pogadać? – Wsunęłam się mu na kolana, podczas kolejnego bokserskiego pojedynku na xboxie.
– Mała, nie teraz! – Odchylił się w bok, bo mu zasłoniłam.
– Chcę pogadać!
– Za chwilę! Mocniej! W lewo! – Naciskał nerwowo przyciski kontrolera. – Kurwa!
– Trey! – warknęłam wkurwiona jego zachowaniem.
– No dzięki! – Rzucił kontroler na podłogę, zły, że przegrał.
– Chcę pogadać – powtórzyłam spokojnie.
– O czym?
Posłałam mu wymowne spojrzenie. Chyba jest na mnie zły.
– Potrzebuję cię… proszę. – Objęłam go za szyję i posłałam swój smutny uśmieszek. Zawsze to na niego działa.
– I ciebie owinęła sobie wokół palca? Gdzie wasze jaja? – Simon rozsiadł się w fotelu obok i roześmiał szyderczo.
– Jaja Treya już od dawna do mnie należą, Simon. Jaja Seda też i uważaj, by twoje nie dołączyły do tej kolekcji – rzuciłam mu wredne spojrzenie. Posłał mi pocałunek w powietrzu i oblizał wymownie usta, Trey tego nie zauważył.
– Okej, możemy iść – powiedział w końcu i wyszliśmy na taras. Usiedliśmy obok siebie nad basenem.
– Skąd wiedziałeś, co się wczoraj wydarzyło? – zapytałam wprost.
– Zadzwoniłem do Krisa, od razu mi powiedział o Jacku. Więc domyśliłem się, co się stało, bardzo się wkurwiłem, bo pomyślałem…
– Wiem, ja też myślałam, że się z nim przespałam. Tak mi powiedział rano.
– Wiem, dosypał ci czegoś, Reb. To zboczony psychopata! Mógł ci zrobić krzywdę!
– Obrzygałam go i się zniechęcił.
– Obrzygałaś go?
– No! – Trey się uśmiechnął.
– Moja szkoła, zawsze ci powtarzam: albo kop w jaja, albo się zrzygaj na zboczeńca!
– To nie było zamierzone, alkohol i to, co mi dosypał, stworzyły jakąś mieszankę i mnie zemdliło.
– I całe szczęście, nie chcę nawet myśleć, jak to się mogło skończyć. – Ścisnął mocno moją dłoń.
– Nie sądziłam, że Jack jest do tego zdolny – powiedziałam szczerze.
– Ja też, zawsze się koło ciebie kręcił, ale myślałem, że jest niegroźny. A tu proszę! Takie ziółko.
– Nic nie pamiętam, jedyne co, to jak przysiadł się w barze i postawił mi drinka. Potem mam jedną czarną dziurę.
– Nigdy więcej się tak nie wymykaj, całą noc cię szukaliśmy, Reb.
– Wiem, przepraszam. Nie wymknęłam się, po prostu musiałam pomyśleć, pobyć sama.
– Pojechałaś na plażę, by pomyśleć?
– Tak.
– Zawsze chodzimy tam razem – spojrzał z wyrzutem.
– Byłeś zbyt zajęty piciem piwa i pogaduszkami z Simonem, żeby zauważyć, że cię potrzebuję.
– Reb, ja…
– Dlaczego opowiadasz mu o mnie?
– Co?
– Gadałeś z Simonem na mój temat, powiedziałeś mu, że lubię ostrych facetów.
– Nie chciałem.
– Powinnam ci za to skopać tyłek! Simon jest wredny, nie gadaj z nim za dużo.
– Moim zdaniem jest spoko.
Rzuciłam mu wymowne spojrzenie.
– Próbował mnie zaciągnąć do łóżka.
– Co? Kiedy?! – aż pisnął.
– Nieważne, po prostu mu nie ufaj.
– Nie ufam mu, po prostu dobrze się bawimy.
– Chyba zbyt dobrze, nie trzeźwiejesz, odkąd się tu wprowadziliśmy, a tak naprawdę od koncertu.
– Nie przesadzaj.
– Nie przesadzam, wczoraj nawet nie zauważyłeś, że wyszłam!
– Nikt nie zauważył!
– Ale to ty jesteś moim przyjacielem, Trey… Martwię się o ciebie.
– Niepotrzebnie, wiem co robię! – oburzył się tak słodko, jak tylko on potrafi.
– Co to była za akcja po koncercie?
– Jaka akcja?
– Widziałam was w busie, w bzykalni, w piątkę.
– W czym? – skrzywił się.
– W sypialni na końcu busa, spałeś tam z Simonem, Nickim i dwiema dziewczynami…
– Zabawiliśmy się trochę… – spojrzał zażenowany.
– Domyślam się, ale to do ciebie niepodobne.
– Przecież widziałaś mnie w trójkątach.
– To nie był trójkąt, i Trey… dwie laski na trzech facetów! Czy ty masz pewność, kogo posuwałeś?
– One mi tylko obciągnęły… – Wywróciłam oczami, bo on nic nie rozumiał. Nie wyglądało to najlepiej.
– Obiecaj, że będziesz uważał w trasie.
– Zawsze uważam, Reb.
– Będziesz dymał ich fanki?
– Jeśli znajdą się jakieś chętne i godne mojego fiuta… – uśmiechnął się psotnie.
– Więc przyznajesz, że jesteś bi? – nie wiem, dlaczego się uśmiechnęłam.
– Oczywiście, że jestem. Wiesz, kiedy to sobie uświadomiłem?
– Kiedy ci obciągały? – Trey się roześmiał.
– Nie, w momencie, kiedy byłem w tobie.
– Trey…
– Naprawdę, wiem, że między nami nic nigdy nie mogłoby być, nie mógłbym cię krzywdzić, sypiając z innymi facetami. Ja nie nadaję się do monogamicznego związku i tylko to mnie powstrzymuje, by się z tobą ożenić.
– Kocham cię, Trey, ale jak brata, którego nigdy nie miałam. Jesteś przystojny, seksowny… cholernie seksowny, ale nie dałabym zniszczyć naszej przyjaźni związkiem. To by wszystko popsuło.
– Wiem, mała…
– Kocham też Seda, jako mojego faceta. – Trey spojrzał na mnie.
– Nie wiem, czy jestem gotów się tobą dzielić.
– Ja się dzieliłam tobą każdej nocy, której posuwałeś kogoś w swojej sypialni.
– Mówiłaś, że ci to nie przeszkadza.
– Bo nie przeszkadzało, jeśli tylko ty jesteś szczęśliwy, ja też jestem.
– Byłem szczęśliwy tę jedną chwilę, gdy byłem w tobie, naprawdę wiele sobie wtedy uświadomiłem, wiesz?
– Chcesz mnie zawstydzić?
– A to w ogóle możliwe? – uśmiechnął się słodko.
– Najwidoczniej. – Dotknęłam swoich płonących policzków.
– Nie wierzę! – Jednym ruchem wsunął mnie na swoje kolana, zaskoczony moją reakcją.
– Oj, cicho! Nikt nie może się dowiedzieć! – roześmiałam się.
– Jesteś taka urocza, jak się rumienisz, chyba nigdy tego u ciebie nie widziałem!
– No widzisz, jednak mnie wcale tak dobrze nie znasz, Trey…
– Sed to cholerny szczęściarz, mam nadzieje, że ma tego świadomość.
– Jestem pewna, że ma.
– I ten ślub to tak naprawdę? Za dwa i pół tygodnia?
Pokiwałam głową.
– Jakieś przygotowania? Wesele?
– Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.
– Ślub za dwa tygodnie, a wy nie macie nawet listy gości? – uniósł brew.
– No nie, w sumie to ja nic nie wiem. Nawet nie znam dokładnej daty.
– Ich pierwszy koncert odbywa się w Vegas, w ostatnią sobotę sierpnia.
– Aha. No to chociaż już znam termin. – Trey pokręcił głową i pocałował mnie w skroń.
– Zaprosisz matkę?
– Nie wiem, nie mam pojęcia, czy w ogóle Sed zaprosi swoją rodzinę. Oni chcą, by wrócił do Kary.
– Kara jest w ciąży… – powiedział cicho.
– Wiem, ale nie z Sedem.
– No podobno nie, dymała się z całym zespołem. Simon mi opowiadał.
– Nie chcę wiedzieć! – Zakryłam uszy dłońmi.
– Powiedział, że statystycznie mówiąc, to może być jego.
– Dlaczego się temu nie dziwię? – uśmiechnęłam się szyderczo.
– Powiedział mi, że sypiał z nią od ponad półtora roku.
– Co? – spojrzałam krzywo.
– Przyznał się, że za pierwszym razem on ją uwiódł, a potem już przychodziła sama.
– Widziałeś ją w ogóle?
– Widziałem.
– I co?
– Co co?
– Co o niej sądzisz?
– Nie wiem, widziałem tylko na zdjęciach – wzruszył ramionami.
– Jasne, dobrze wiem, że jest ładna.
– No i co z tego?
– Jest wysoka, zgrabna, to modelka.
– I co w związku z tym?
– Ja nie jestem modelką – skrzywiłam się.
– Jesteś tancerką.
– Striptizerką – skrzywiłam się jeszcze bardziej.
– Byłaś striptizerką, teraz jesteś tancerką najlepszego zespołu w branży.
– Nie dorastam jej do pięt, ona skończyła prawo.
– I co? Sed też skończył.
– No właśnie – rzuciłam z irytacją.
– Masz z tym problem?
– Nie, znaczy fajnie i w ogóle, że jest wykształcony, ale…
– No co? Co ale? Co ci się już tam ubzdurało? – Popukał mnie palcem w czoło.
– Ja jestem nikim, nie mam szkoły, nie pochodzę z dobrej, zamożnej rodziny.
– Ja też nie i wcale nie czuje się przez to gorszy.
– Ale studiujesz.
– Oj, mała, nie wydziwiaj! Martwisz się o to, że nie masz studiów?
– Nie, nie wiem… – westchnęłam. – To wszystko mnie trochę przerasta, rodzice Seda lubią Karę, ich rodzice się znają…
– Teściami się przejmujesz? – parsknął śmiechem.
– Ej! – trąciłam go w bark.
– Przecież nawet ich nie znasz, skąd wiesz, jak się zachowają wobec ciebie?
– Po prostu wiem, czuję to.
– Kobieca intuicja?
Pokiwałam twierdząco.
– Ty nigdy nie masz kobiecej intuicji! Zawsze, jak się zamartwiałaś i mówiłaś „o Boże, coś się dzieje”, to nic się nie działo.
– Tak? – spojrzałam na niego.
– Tak.
– I nie mam się co martwić?
– Nie, zacznij lepiej planować ślub. Rozumiem, że jestem zaproszony? – trącił mnie w ramię.
– Oczywiście, że tak, jako honorowy gość. Mój świadek!
– Mam zostać twoim świadkiem? – zdziwił się.
– A co myślisz? Że niby kogo miałabym wybrać?
– A Sed kogo bierze?
– Nie wiem.
– Na pewno któregoś z chłopaków, dwóch świadków to dość dziwne.
– Nie wierzę w przesądy.
– No, w sumie to ślub w Vegas.
– No właśnie.
– Mam ci urządzić wieczór panieński?
Uśmiechnęłam się mimowolnie.
– Cholera, nie wiem. Powinnam mieć wieczór panieński?
– No jak nie! Sedowi na pewno wyprawią!
– I tego się boję, znowu pójdą do klubu ze striptizem…
– Znowu?
– No, przed ślubem z Karą byli w moim klubie, Sed mnie wtedy zobaczył.
– Mówiłaś, że przyszedł następnego dnia.
– Bo tak było. Wrócił, by mnie poznać.
– Cholera, ale to romantyczne – roześmiał się w głos.
– Świnia! Sed jest słodki, nawet nie wiesz, jaki potrafi być kochany.
– Mogę się tylko domyślać. Ale skoro taki z niego romantyk, to gdzie pierścionek? – chwycił moją dłoń.
– Był pierścionek, ale go zgubiłam.
– Zgubiłaś pierścionek zaręczynowy? – spojrzał na mnie jak na wariatkę.
– Tak, wczoraj, razem z kluczykami do auta.
– Aż tak się nawaliłaś?
– Jak szpadel.
Świadomość, że Trey się o mnie martwi, zawsze mi pomagała. Ostatnie dni były ciężkie i myślałam przez chwilę, że go straciłam. Wymusiłam na nim obietnicę, by nie przebywał za dużo z Simonem. Niechętnie się zgodził, on naprawdę uważa, że Simon jest w porządku. Będę miała oko na tę znajomość, bo zdecydowanie mi się to nie podoba. Nie chcę jakichś problemów i kłótni, bo i tak zapowiadają się spore emocje.