Читать книгу Na szczycie - K.N. Haner - Страница 39
***
ОглавлениеMoje obawy potwierdziły się, gdy następnego dnia Sed przeprowadził w domu casting na tancerkę. Nie mogłam na to patrzeć, więc uciekłam na górę do sypialni i wyłam cały ranek. W dodatku, gdyby tego było mało, koło jedenastej zadzwoniła moja komórka. Nie sprawdzając, kto to, odebrałam.
– Rebeka Staton.
– Cześć, Reb – usłyszałam znajomy damski głos, ale nie mogłam skojarzyć, do kogo należy.
– Cześć – odpowiedziałam niepewnie i spojrzałam na wyświetlacz, czy przypadkiem nie znam numeru. No nie znam.
– Tu Suzanne – odpowiedziała zadowolonym głosem moja była szefowa. A to ci dopiero! Czego ona, kurwa, chce?
– Cześć, Suzanne, stało się coś? Jestem ci winna jeszcze jakieś pieniądze? – zapytałam ironicznie. Zaśmiała się słodko, a ja poczułam, że zaraz się porzygam.
– Tak sobie pomyślałam, że zwalnianie ciebie to był błąd. Wielu klientów o ciebie pyta, bardzo wielu…
– Proponujesz mi, żebym wróciła? – aż podniosłam się z łóżka.
– Jeśli nie znalazłaś niczego lepszego, to czemu nie – odpowiedziała niepewnie. W sumie przecież nie mam pracy. Sed wybierze dziś dziewczynę, która mnie zastąpi i na pewno będzie lepsza, więc nie będą mnie już chcieli.
– Miałam wypadek i nie mogę na razie tańczyć.
– O kurczę, ale nic ci nie jest? – zapytała ze sztucznym przejęciem.
– Nie, ale mam szwy w nodze i ręce, muszę poczekać, aż się wszystko zagoi.
– To kiedy byś mogła wrócić do pracy?
– Nie wiem, za jakieś dwa, może trzy tygodnie…
– Świetnie, wpisuję cię w grafik na początek września.
– Ale chcę większą pensję i oddasz mi to, czego nie zapłaciłaś mi przy zwolnieniu – postawiłam warunek. Zamilkła na chwilę.
– Dobrze, myślę, że to rozsądne warunki.
– Do zobaczenia, Suzanne.
– Odezwij się, jak będziesz już mogła tańczyć, Reb.
– Dobrze.
– Miłego dnia.
– Wzajemnie – rozłączyłam się i zastanawiałam chwilę, czy dobrze robię. No, ale jakie mam wyjście? Nie pojadę z nimi w trasę z blizną na nodze, zresztą na dole właśnie jedna z tych dziewczyn dostaje największą szansę w życiu. Szansę, którą ja zaprzepaściłam. Perspektywa powrotu do klubu nawet trochę mnie ucieszyła. Znowu będę niezależna. Tylko co powie na to wszystko Sed?
Zeszłam na dół z nadzieją, że casting się już skończył. Niestety… W kuchni zobaczyłam długonogą, piękną, seksowną, opaloną brunetkę, która cała w skowronkach podpisywała właśnie papiery. Sed podniósł na mnie wzrok, jakby pytał mnie o zdanie, czy się nadaje. Jeśli chodzi o wygląd, to bije mnie na głowę, w umiejętnościach zapewne też.
– Skarbie, to jest Jenna – przedstawił mi dziewczynę, która wyglądała całkiem sympatycznie.
– Cześć – machnęłam ręką i uśmiechnęłam się blado. – Jestem Rebeka.
– Przykro mi, że przez ten wypadek nie będziesz mogła zatańczyć. Obiecuję, że zastąpię cię najlepiej, jak potrafię – uśmiechnęła się przyjacielsko, ukazując szereg białych licówek. Miała naprawdę śliczny uśmiech.
– Nie wątpię – odpowiedziałam bez entuzjazmu, a dziewczynie od razu zrzedła mina. – Przepraszam na chwilę – dodałam i uciekłam z kuchni. Nie zniosę tego. Cholera! To wszystko przez Simona! Mam ochotę go teraz zabić. Zobaczyłam, że leży w basenie na materacu, i resztką silnej woli opanowałam się, by go nie utopić. Wyszłam jednak na taras, by złapać powietrza.
– Co tam? – zapytał jakby od niechcenia.
– Nic. Sed wybrał nową dziewczynę na moje miejsce… – łzy napłynęły mi do oczu. Simon to zauważył i zsunął się z materaca do wody, po czym podpłynął do mnie.
– Uważasz, że to moja wina, prawda? – Wyskoczył na brzeg basenu i usiadł obok.
– Nie zaprzeczę. Jestem na ciebie strasznie zła.
– Może nie uwierzysz, ale nie chciałem, by to się tak skończyło. Przeraziłem się, kiedy wpadłaś w ten stolik.
– Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że nie pójdę z tobą do łóżka? – spojrzałam na niego mokrymi oczami.
– Po wczorajszym będę miał to na względzie.
– Nie, Simon, nie na względzie. Po prostu przyjmij to do wiadomości! Nie. Prześpię. Się. Z. Tobą. Nigdy!
– Będziesz inaczej mówiła, jak mój kutas się w tobie znajdzie!
– Mój Boże! – Wepchnęłam go do basenu z wściekłością.
– Jesteś słodka, gdy się złościsz! – krzyknął, wynurzając się w wody.
– Nie jadę z wami w trasę, więc nie będziesz miał okazji, by mnie uwieść, Simon. – Odwróciłam się i chciałam odejść.
– Co?! – Aż wyskoczył z basenu i podbiegł do mnie. – Nie jedziesz? Dlaczego?
– Bo nie mam po co, Jenna zajęła moje miejsce.
– To tylko na chwilę, na pierwsze występy, aż się wygoisz – spojrzał na moje udo.
– Nie, zdecydowałam, że nie jadę.
– Przeze mnie? – zapytał jakoś tak smutno. Dziwne. Bardzo dziwne.
– Nie wszystko kręci się wokół ciebie, Simon.
– Nie chciałem, byś rezygnowała, naprawdę.
– Trudno w to uwierzyć. – Zapadła niezręczna cisza.
– Przepraszam – wydusił z siebie po chwili. Uniosłam brwi, bo tego się nie spodziewałam.
– Za co mnie przepraszasz?
– Że wpadłaś przede mnie na ten stolik. Nie chciałem, by stała ci się krzywda.
– I tak bym pewnie z wami nie wytrzymała, może tak będzie lepiej, przynajmniej będę czuła mniejsze rozczarowanie, bo nie posmakowałam jeszcze życia w trasie.
– Naprawdę go kochasz?
Spojrzałam na niego.
– Tak, kocham.
– Pojedziesz z nami, gdy powiem, że dam ci spokój?
– Simon…
– Pojedziesz?
– To nie o to chodzi. – A może właśnie o to? Może boję się, że któregoś razu nie dam rady go odepchnąć. Na samą myśl o jego języku ścisnęło mnie na dole.
– Nie rób mu tego, on bez ciebie nie wytrzyma – zaskoczyły mnie jego słowa.
– Od kiedy cię obchodzi, co on czuje?
– Od zawsze.
– Jak pieprzyłeś Karę, też o nim myślałeś? – zmrużyłam oczy.
– Kara nie jest kobietą dla niego. Dobrze, że przejrzał na oczy i ją zostawił. I cieszę się, że się do tego przyczyniłem. Ona go niszczyła, nie chodziło już o to, że dawała dupy na prawo i lewo.
– A o co?
– On potrzebuje takiej jak ty. Widzę, że jesteś inna i nie dziwię się, że Sed stracił dla ciebie głowę. Wybacz, że byłem takim sukinsynem, że traktowałem cię jak…
– Jak dziwkę?
Uśmiechnął się ironicznie.
– Myliłem się, teraz to wiem.
– Myślisz, że te słowa wystarczą, bym zapomniała o tym wszystkim?
– Nie. Wiem, że nie. Nie ufasz mi i dobrze, nie jestem materiałem na kumpla czy przyjaciela, szczególnie dla ciebie.
– Nie zawiedź go, Simon. Nie zawiedź Seda, on traktuje was jak braci. Zespół to dla niego wszystko.
– Ty jesteś dla niego wszystkim, Reb.
– Więc uszanuj to i daj nam spokój. Nigdy się z tobą nie bzyknę, chyba że Sed będzie tego chciał.
Simon posłał mi ten swój psotny uśmiech.
– Wiesz, że lubi takie zabawy?
– Nie, nie wiem, ale zaczynam się domyślać. Na razie niczego mi nie proponował.
– Zgodziłabyś się? – zapytał.
– Musiałabym to przemyśleć. – Nie wiem, dlaczego się zawstydziłam.
– We dwóch moglibyśmy przenieść cię w inny wymiar przyjemności.
– Nie wątpię. – Moje policzki płonęły.
– Więc nie zaprzeczysz, że wczoraj też to czułaś? – uśmiechnął się zadowolony.
– Czułam twój kolczyk.
– Drżałaś.
– Powinieneś być do tego przyzwyczajony.
– Pomyśl o tym, Reb, ja i on, głęboko w tobie. – Jezu! Moja cipka znowu mimowolnie się zacisnęła.
– Jeszcze tydzień temu byłam dziewicą, Simon. Nie sądzę, bym była gotowa na takie ekscesy… – zamknęłam mu usta. Szczęka mu opadła i nie wydusił już z siebie ani słowa. Odeszłam zadowolona z mojego małego zwycięstwa. Weszłam do kuchni, gdzie Jenna właśnie zbierała się do wyjścia.
– Powodzenia – krzyknęłam za nią. Nie zachowałam się najładniej, dąsając, jak nastolatka i wychodząc w pół słowa. Odwróciła się i pomachała, po czym wpadła w ramiona faceta, który stanął w progu. To jej chłopak. Fala ulgi zalała moje ciało, bo może chociaż jedna dziewczyna nie ulegnie czarowi Simona. Oprócz mnie. Sed wyłonił się z kuchni z niepewnym wyrazem twarzy.
– Co tam? – zapytał i objął mnie w pasie.
– A nic. Wracam do klubu… – powiedziałam od razu.
– Co? Dlaczego? – Odsunął się by spojrzeć na mnie.
– To bez sensu zmieniać tancerkę w trakcie trasy. Jenna sobie na pewno poradzi, ja zostanę tutaj i wrócę do pracy w klubie.
– Nie! Nie możesz mi tego zrobić, Reb!
– Nie chcę być piątym kołem u wozu w trasie, w busach nie ma za dużo miejsca. Nie pomieścimy się.
– Pomieścimy! Jeśli będzie trzeba, kupię trzeci bus, tylko dla nas.
– Dla nas? – serce mi zadrżało.
– Tak, dla mnie i mojej świeżo poślubionej żony. – Objął mnie i wyszczerzył zęby.
– Cały bus? Tylko dla nas?
– Tak. Będę cię mógł pieprzyć do woli bez skrępowania, że ktoś wlezie albo nas zobaczy.
– Próbujesz mnie przekupić?
– Tak. Postaw swoje warunki.
– Jenna ma faceta prawda? – Sed uniósł brwi.
– No, chyba tak.
– Więc powinna stronić od chłopaków, szczególnie od Simona i Nickiego.
– Ja to z nimi załatwię.
Jasne, pomyślałam sobie, tak to załatwił, że Simon dwa razy prawie mnie bzyknął w jego własnym domu.
– Nie. Mój warunek jest taki, załatwiasz trzeci autobus: dla mnie, dla Jenny i dla Treya.
– Co?! – Opuścił ręce.
– Trey za bardzo szaleje, chcę mieć go na oku. Pobyt w busie z Simonem i Nickim nie wpłynąłby na niego dobrze.
– A ja?! – zrobił taką minę, że ledwo opanowałam śmiech.
– Zostaniesz w dużym busie.
– Tak bez ciebie?
– Będziesz mógł przyjść do mnie zawsze w nocy, jeśli będziesz miał ochotę.
– Po co to utrudniać? I tak przesiadywałbym tam cały czas.
– Chcesz spędzać ze mną cały czas?
– Każdą wolną chwilę.
– Nie sądzisz, że wtedy za szybko ci się znudzę?
Odpowiedział mi pocałunkiem. To chyba miało świadczyć o tym, że nie znudzę mu się tak szybko. Uśmiechnęłam się, czując, że to moje kolejne małe zwycięstwo. Odzyskuję kontrolę nad swoim życiem.
– Co ze ślubem? – zapytałam, gdy skończył mnie całować.
– Co tylko zechcesz. Chcesz wesele?
– Nie.
– To nie będzie wesela.
– Chcesz limuzynę?
– Nie wiem. Pytam raczej o to, kogo chcesz zaprosić.
– No jak, kogo? Chłopaków…
– Tylko?
– A kogo chciałaś jeszcze?
– Rodziców?
Spojrzał na mnie zaskoczony.
– Chcesz zaprosić swoją matkę?
– Miałam na myśli twoich rodziców, Sed.
Mina mu zrzedła.
– To nie jest dobry pomysł, oni…
– Wiem, chcą Karę, nie mnie… Rozumiem. Nie było tematu – uśmiechnęłam się, by wiedział, że nie mam z tym problemu. Sama staram się do tego przekonać.