Читать книгу Bizancjum ok. 500-1024 - Группа авторов - Страница 38
CZĘŚĆ I
WCZESNE CESARSTWO BIZANTYJSKIE
ok. 500 – ok. 700
Rozdział 1
Justynian I Wielki i jego dziedzictwo (500–600)
Dojście Justyniana do władzy i kwestia jego „wielkiego projektu”
ОглавлениеAnastazjusz zmarł, nie wskazując następcy, w 518 roku. Po nim rządził Justyn I (518–527), wieśniak z Ilirii, który wspinał się po szczeblach kariery od dowódcy cesarskiej straży przybocznej poczynając. Był niewykształcony, może nawet niepiśmienny, w związku z czym Prokopiusz przekonywał, że prawdziwą władzę dzierżył zza tronu siostrzeniec Justyna, Piotr Sabacjusz, który przyjął imię Justynian. Justyn sprowadził go wcześniej do stolicy, gdzie zapewnił mu kosztowną edukację. Trudno orzec, czy to prawda, bo nie mamy niezależnych świadectw, potwierdzających wersję Prokopiusza z Cezarei324.
Pierwszym postanowieniem Justyna było zrezygnowanie z prób zjednoczenia chrześcijan przez zignorowanie czy nawet pośrednie potępienie soboru chalcedońskiego, jak czynił jego poprzednik: unieważniono Henotikon, a w cesarstwie zaczęła obowiązywać ortodoksja chalcedońska. Justyn oznajmił swoją elekcję i przedstawił politykę religijną papieżowi Hormizdasowi (514–523), który wysłał legatów do Konstantynopola, gdzie odbył się sobór mający na celu potwierdzenie zakończenia schizmy akacjańskiej i potępienie jej zwolenników. Potępienie objęło nie tylko Akacjusza i tych jego następców, którzy się z nim zgadzali, ale i cesarzy Zenona i Anastazjusza, co przekraczało już żądania papieża. Czołowi niechalcedońscy monofizyci, w tym Sewerus z Antiochii i Filoksenos z Mabbugu (Hierapolis), zostali zdymisjonowani i wygnani. Pojednanie z Rzymem na nowo otworzyło rany, które miał zaleczyć Henotikon, bardzo szybko pojawiła się jednak udoskonalona wersja ortodoksji chalcedońskiej jako punkt ciężkości dążenia Justyniana do zapewnienia jedności religijnej. Grupa mnichów ze Scytii pod wodzą Jana Maksencjusza przedstawiła w Konstantynopolu swoją propozycję uzupełnienia definicji chalcedońskiej stwierdzeniem, iż „jedna osoba Trójcy Świętej cierpiała w ludzkim ciele”. Stwierdzenie to zgadzałoby się z przekonaniem monofizytów o niepodzielnej jedności Chrystusa, które znalazło z kolei wyraz w teopaschistycznym dodatku do Trisagionu. Justynianowi odpowiadała propozycja mnichów, wysłał ich do Rzymu, gdzie nie udało im się przekonać papieża Hormizdasa, choć inni, zwłaszcza Dionizjusz Mały i Boecjusz, uznali ją za możliwą do przyjęcia. Sprawa była zawieszona aż do roku 530, kiedy to Justynian zaczął wprowadzać swoje poglądy religijne w życie.
Wiosną 527 roku Justyn zachorował, zaś w kwietniu Justyniana ogłoszono współcesarzem (augustem). Cztery miesiące później Justyn zmarł, a Justynian został jego następcą. Panował do 565 roku, czyli przez całe trzydzieści osiem lat – lub czterdzieści siedem, jeśli wziąć pod uwagę okres jego władzy zza tronu Justyna. Było to wyjątkowo długie panowanie i sam czas jego trwania stanowił duże osiągnięcie. Ale oczywiście Justynian zasłużył się też na innych polach: zreformował kodeks prawny, odbił rzymskie terytoria w Afryce Północnej, Italii i Hiszpanii, opracował bardzo ambitne plany przebudowy, szczególnie centrum Konstantynopola, wliczając w to budowę wielkiego kościoła Mądrości Bożej, Hagia Sophia, zamknął Akademię Platońską w Atenach, a także prowadził politykę religijną, której kulminacją był V sobór powszechny w Konstantynopolu w 553 roku (jeśli przyjąć inny punkt widzenia, było to przyjęcie herezji w ostatnich miesiącach życia). Niełatwo oprzeć się pokusie interpretowania tego wszystkiego jako części układanki, które dzięki właściwemu dopasowaniu ułożą się w wielki projekt. Jest w tym wszystkim także wątek kobiecej atrakcyjności w osobie pięknej Teodory, którą Justynian poślubił, sprzeniewierzając się prawu zakazującemu małżeństw pomiędzy senatorami a aktorkami. Jej urodę doceniał nawet Prokopiusz z Cezarei, widząc w niej wszak wcielonego diabła. W swojej Historii sekretnej złośliwie opisał Teodorę mieszającą się w sprawy państwa. Prokopiusz relacjonuje także, jak podczas tak zwanego powstania Nika w 532 roku, kiedy Justynian przestraszył się protestujących przeciwko jego władzy i myślał o ucieczce, Teodora dramatycznymi słowy – „purpura jest najlepszym całunem” – przekonała go, aby pozostał w Konstantynopolu i zginął lub zwyciężył. Stąd łatwa droga do utożsamienia Teodory z takimi bizantyjskimi cesarzowymi jak Irena czy Zoe, które (w odróżnieniu od Teodory) dzierżyły pełnię władzy cesarskiej, choć trwało to krótko325.
Zgodnie z poglądem, że panowaniu Justyniana przyświecał jakiś „wielki projekt”, wszystkie jego działania miały na celu odbudowę Cesarstwa Rzymskiego, aczkolwiek wzniesionego na nowe wyżyny świetności jako prawowiernego imperium chrześcijańskiego. W myśl tego poglądu podboje przywróciły mniej więcej dawny zasięg geograficzny cesarstwa; reforma prawna zawierała wizję imperium chrześcijańskiego rządzonego przez namiestnika Boga, czyli przez cesarza; wspaniałe budowle w stolicy, także kościoły, sławiły chrześcijański dwór Nowego Rzymu (budowle obronne opisał Prokopiusz z Cezarei w ostatnich księgach O budowlach, które to dzieło miało uwiecznić obraz nowo odzyskanego świata rzymskiego). Obraz ten uzupełnia określenie chrześcijańskiej ortodoksji oraz tłumienie różnowierstwa – czy to heretyckich wierzeń chrześcijańskich, czy też filozofii pogańskiej.
Dlatego rozważając rządy Justyniana trudno uniknąć pojęcia wielkiego projektu. Takiej idei można doszukać się we wszystkich źródłach pisanych. Występuje ona u Prokopiusza z Cezarei (nawet w Historii sekretnej Justynian przedstawiony jest jako wielki projektant, aczkolwiek szkodliwy), w pismach prawnych, a nawet w tekstach kościelnych autorstwa ludzi prześladowanych przez Justyniana – monofizyci dzielili z wyznawcami imperialnej wersji chrześcijaństwa wizję chrześcijańskiego imperium rządzonego przez chrześcijańskiego cesarza326. Trudno zaprzeczyć, że czasem sam cesarz wyobrażał sobie, iż realizuje jakiś wielki projekt. W 536 roku, po odzyskaniu Sycylii, stwierdził: „mamy ogromną nadzieję, że Bóg pozwoli nam rządzić resztą ziem, którymi władali starożytni Rzymianie od morza do morza, ale które później utracili przez swój niefrasobliwy styl życia”327. Czy jednak panowanie Justyniana powinniśmy interpretować jako realizację świadomie obmyślonego wielkiego projektu, to już inna sprawa. W tym kontekście nasuwają się dwa pokrewne pytania: czy wszystkie wspomniane wyżej elementy wpisują się łącznie w jakiś wielki projekt, a jeśli nawet tak, to czy Justynian istotnie miał środki do jego realizacji? Jak zobaczymy, na żadne z tych pytań nie można dać odpowiedzi twierdzącej bez poważnych zastrzeżeń.
Być może najbardziej przekonującego świadectwa istnienia takiego wielkiego projektu, przynajmniej na początku rządów Justyniana, dostarcza jego reforma prawa rzymskiego. Justynian przeprowadził ją tak szybko, jak tylko mógł, wypełniając jedną z uznanych ról władcy: najwyższego sędziego i prawodawcy. Zadanie to przypisywano szczególnie cesarzowi rzymskiemu, Rzymianie byli bowiem dumni z tego, że żyją w zgodzie z prawem, czemu wyraz dał Priskos w opisie poselstwa na dwór Attyli w V wieku328. Po kilku miesiącach samodzielnego panowania Justynian przedstawił senatowi, pod postacią formalnej ustawy („konstytucji”), zamiar opracowania nowego kodeksu prawnego, który miał uaktualnić pewne kwestie, wyeliminować sprzeczności i nieistotne ustawy, jak również wprowadzić jasność. Zwołał dziesięcioosobową komisję, której przewodniczył kwestor Trybonian. Komisja wykonała swoje zadanie w nieco ponad rok. Ten kodeks się nie zachował, ale pięć i pół roku później, w 534 roku, powstała poprawiona wersja, składająca się z dwunastu ksiąg i zawierająca konstytucje z minionego okresu. Właśnie ta edycja zachowała się i wywarła przemożny wpływ na późniejsze prawo europejskie. Zanim się ukazała, pojawił się również inny przyczynek do rewizji prawa, mianowicie w grudniu 533 roku opublikowano Digesta Iustiniani (Digesta seu Pandectae), stanowiące zbiór opinii setek prawników. Część reformy prawnej stanowiła też publikacja Instytucji Justyniana (Institutiones Iustiniani), czyli poprawionych Instytucji Gajusza, prawnika z II wieku. Instytucje były oficjalnym podręcznikiem dla studentów prawa w dwóch państwowych szkołach prawniczych w Konstantynopolu i Bejrucie. Tę rewizję i klaryfikację prawa rzymskiego uzupełniły kolejne prawa Justyniana, tak zwane Nowele (Novellae Constitutiones). Podczas gdy główną część dzieła Tryboniana napisano po łacinie, to novellae sformułowano przeważnie po grecku, bo panowanie Justyniana stanowi dział między Imperium Rzymskim, w którym językiem urzędowym była łacina, a Imperium Bizantyjskim, w którym podstawowym i ostatecznie jedynym językiem była greka.
Cel tej reformy prawnej należy interpretować dwojako. Był to, po pierwsze, cel praktyczny: Kodeks i Nowele dostarczały norm prawnych, które mieli z kolei interpretować sędziowie z pomocą Digestów. Wydaje się jednak, że ta zamierzona funkcja reformy nie trwała wiele dłużej niż połowa następnego stulecia. Innym jej celem było sformułowanie światopoglądu chroniącego dziedzictwo cywilizacji rzymskiej, ortodoksję chrześcijańską oraz supremację cesarza. Było to nieprzemijające dziedzictwo, w którego sercu znajdowała się wizja komplementarności władzy cesarskiej i duchowieństwo, basileia i hierosynē, imperium i sacerdotium. Nigdzie nie jest to wyrażone lepiej niż w noweli 6 (535):
Największymi darami Boga dla ludzkości, płynącymi z wysokości wedle Jego pełnej miłości dobroci, są duchowieństwo i władza cesarska; jedno dba o sprawy boskie, drugie rządzi i dba o sprawy ludzkie, ale oba wywodzą się z jednego i tego samego źródła i porządkują ludzkie życie. Przeto królowie niczego bardziej nie potrzebują niż godności kapłanów, o ile ci ostatni nieustannie proszą Boga, aby niezmiennie stał po stronie pierwszych. Bo gdy kapłan zawsze jest nieskalany i ma otwarty dostęp do Boga, a władca dobrze kieruje zastaną formą rządu, wówczas panować będzie pełna harmonia i ludzkości udzielone będzie wszystko, co dla niej dobre. W najwyższym stopniu dbamy zatem o prawdziwe dogmaty Boga, jak również o godność kapłanów, którzy w naszym mniemaniu też się o nie troszczą, albowiem dzięki temu Bóg obdarza nas dobrocią i to, co jest w naszym posiadaniu, jest bezpieczne, a otrzymamy to, czego jeszcze nie mamy. Wszystko będzie więc jak należy, jeśli od początku będzie to słuszne i miłe Bogu. Wierzymy, że tak się stanie, jeżeli będziemy przestrzegać świętych kanonów, które przekazali nam Apostołowie, słusznie uwielbiani i czczeni jako świadkowie i szafarze słowa Bożego, a które przechowali i interpretowali Ojcowie Święci.
Taką szeroko zakrojoną działalność legislacyjną trudno postrzegać inaczej niż jako część wielkiego projektu władzy cesarskiej.
Mapa 5. Napór cesarstwa wschodniego na Zachód – rozszerzenie granic za Justyniana oraz ludy ościenne
Jak się już przekonaliśmy (s. 112–113), kolejny istotny element – odzyskanie utraconego terytorium cesarstwa – także utwierdził Justyniana w przekonaniu, że odbudowując cesarstwo rzymskie na wzór chrześcijański, sam stanowi narzędzie w rękach Boga. Czy było to jednak ugruntowane przekonanie, czy też tylko ulotna nadzieja? Fakty co do ponownego podboju Afryki Północnej, Italii i Hiszpanii są niewątpliwe, chociaż niewiele wiemy o ekspedycji hiszpańskiej. Interpretacja tych faktów jest już znacznie trudniejsza. W 533 roku Justynian wysłał do Afryki Północnej swojego generała Belizariusza wraz z imponującą armią, składającą się z 10 000 piechoty i 5 000 konnicy329. Wydaje się jednak, że wcale nie chodziło mu o realizację wielkiego projektu odbudowy imperium – powody, dla których tak bardzo mu zależało na powodzeniu tej wyprawy, miały raczej przyziemny charakter. Justynian dopiero co odzyskał siły po powstaniu Nika, a pamięć o katastrofalnej próbie usunięcia Wandalów, podjętej przez cesarza Leona w 468 roku, powodowała, że wyprawa Belizariusza musiała zakończyć się sukcesem, jeśli Justynian chciał odzyskać wiarygodność jako cesarz. Nawet Prokopiusz z Cezarei w swojej radosnej relacji zdaje się uznawać, że błyskawiczne zwycięstwo Belizariusza było szczęśliwe. Wyprawa do Italii, do której doszło po tym sukcesie, wydaje się znacznie skromniejsza: wzięło w niej udział tylko 7 000 żołnierzy, natomiast w tym samym roku do Aleksandrii wysłano 6 000 żołnierzy pod wodzą Narsesa, którzy mieli chronić patriarchę Teodozjusza (535–536). Mogłoby się wydawać, że na tym etapie celem ekspedycji było właściwie tylko wywieszenie flagi, nawet jeśli jej początkowy sukces, nieodległy w czasie od zwycięstwa nad Wandalami, zrodził w umyśle Justyniana ideę wielkiego projektu, o czym świadczą nowele z tego okresu. W rzeczywistości podbój Italii okazał się bardzo trudnym i długim procesem, w trakcie którego kraj uległ zresztą doszczętnemu zniszczeniu330. Jednakże do roku 554, kiedy Italia oficjalnie wróciła pod panowanie bizantyjskie (na mocy „sankcji pragmatycznej”), większa część wybrzeży śródziemnomorskich ponownie należała do Imperium Rzymskiego.
Także programy przebudowy autorstwa Justyniana niezbyt dobrze pasowały do idei wielkiego projektu. Głównym naszym źródłem wskazującym na szeroko zakrojoną działalność Justyniana jest dzieło O budowlach Prokopiusza z Cezarei. Dzieło to ma formę panegiryku i stanowi najpełniejszy i najdokładniejszy opis, nie ma w nim jednak mowy o nowych pracach budowlanych, renowacjach czy nawet rutynowych konserwacjach. Budowy twierdz wzdłuż granicy, Dunaju oraz w Mezopotamii, czemu Prokopiusz poświęca wiele miejsca, nie należy w całości przypisywać Justynianowi. Badania archeologiczne wykazały (a potwierdzają to też inni ówcześni historycy, nawet sam Prokopiusz w swojej Historii wojen)331, że wiele tych przedsięwzięć rozpoczął Anastazjusz. Natomiast wspaniałości, od których Prokopiusz zaczyna swój opis odbudowy centrum Konstantynopola, wybudowano po powstaniu Nika w 532 roku, które przyniosło wiele zniszczeń, czego Justynian nie mógł przecież zaplanować. Mimo iż okazja do przebudowy nadarzyła się przypadkowo, budowle wzniesione w następstwie powstania Nika, szczególnie kościół Mądrości Bożej, Hagia Sophia, były dziełami o nieprzemijającej świetności. Ówczesne opisy zapierają dech w piersiach. Prokopiusz pisał:
Kościół ten jest budowlą cudowną i piękną, przytłaczającą swym ogromem tych, którzy go widzieli, ale tym, którzy o nim tylko słyszeli, także wydaje się niewiarygodny. Wznosi się on bowiem do samego nieba i góruje nad innymi budynkami, zapewniając widok na całe miasto, którego jest ozdobą. Urzeka swym pięknem, bo choć stanowi tylko jego część, góruje nad nim tak bardzo, że można z niego ogarnąć wzrokiem całe miasto niczym ze strażnicy.
Opisuje on również „ogromną kulistą kopułę, która nadaje tej budowli wyjątkowy urok. Wydaje się wszakże, jakby kościół nie spoczywał na solidnym fundamencie, lecz wraz ze złotą kopułą był zwieszony z nieba”. Żyjący w tych czasach ludzie byli zdumieni jakością oświetlenia w Wielkim Kościele: „wypełniają go światło słoneczne i promienie słońca odbite od marmuru. Zaiste rzec można, że jego wnętrze nie jest oświetlane przez słońce, lecz blask rodzi się w nim, w tak wielkiej ilości światła skąpane jest to sanktuarium”332. Paweł Silencjariusz, pisząc o kościele odbudowanym po zawaleniu się kopuły w 558 roku, stwierdza: „nawet wieczorem ludzie mogą rozkoszować się rozmaitymi snopami światła z promieniejących, olśniewających chórów. A spokojne, czyste niebo radości uchyla swoje wrota wszystkim uciekającym od spowitej mrokiem mgły duszy. Wszystko oświetla święte światło”333. Ten motyw światła jako analogii boskości dobrze współgra z wizją zawartą w pismach przypisywanych Dionizemu Areopagicie (często nazywanym Pseudo-Dionizym), co niewątpliwie miało związek z ogromną popularnością, jakie te pisma miały niedługo zyskać.
Nowy projekt kościoła Hagia Sophia, którego kopuła tworzyła obraz kosmosu, odegrał niebywałą rolę: istnieje wiele mniejszych bizantyjskich jego imitacji, zaś idea, że stanowi on mimēsis kosmosu, wywarła wpływ na interpretacje praktyk liturgicznych, które się w nim odbywały (por. Mystagogię autorstwa Maksyma Wyznawcy z VII wieku oraz komentarz do liturgii przypisywany żyjącemu w VIII wieku patriarsze Konstantynopola, Germanosowi)334. Możliwe jednak, że ten projekt nie był nowy: podczas ostatnich wykopalisk w Stambule odkryto kościół św. Polieuktosa, wybudowany pod koniec lat 20. VI wieku przez arystokratkę Anicię Julianę, który pod wieloma względami zapowiadał Wielki Kościół Justyniana335. Oryginalny czy nie, kościół Hagia Sophia i inne budowle wzniesione w stolicy przez Justyniana stworzyły przestrzeń publiczną przeznaczoną do uczczenia światopoglądu, zgodnie z którym cesarz rządzi zamieszkanym światem (oikoumenē) przy pomocy dworu, modlitw Kościoła i za jednomyślną aprobatą ludu. Wśród tych budowli były liczne kościoły, odrestaurowany pałac (na którego froncie, na swego rodzaju placu, wzniesiono masywny filar zwieńczony brązową, konną statuą Justyniana), sierociniec, dom dla nawróconych prostytutek, łaźnie, a także wielki zbiornik zapewniający zasoby wody w okresie letnim. Zgodnie ze sporządzonym przez Prokopiusza z Cezarei opisem, mozaiki na wielkiej Bramie Brązowej, stanowiącej wejście do pałacu, pośród obrazów opiewających zwycięstwa Justyniana, odniesione za pośrednictwem generała Belizariusza, znajdowały się podobizny Justyniana i Teodory, którym senat oddawał „cześć równą Bogu”336.
324
Honoré (1978), s. 7.
325
Chłodną ocenę takich relacji można znaleźć w: Cameron, Averil (1985), s. 67–83.
326
Fowden (1993).
327
[Justynian], Corpus iuris civilis, novella 30, wyd. Krueger i in., III, s. 234; tłum. w: Honoré (1978), s. 19.
328
Priskos (fragm. II) w: Blockey (red.), Historians, II, s. 242–281, zwł. s. 270–273.
329
Por. niżej, s. 202; Barbero i Loring (2005), s. 182–183.
330
Por. niżej, s. 205–209.
331
Zob. Cameron, Averil (1985), s. 104–110.
332
Pr B, I.1.27, 45–46, 29–30, tłum. Dewing i Downey, s. 12–13, 20–21, 16–17.
333
[Paweł Silencjariusz], Descriptio S. Sophiae, II. 902–906, wyd. Friedländer, s. 252; tłum. Trypanis, s. 418.
334
Mystagogia, w: [Maksym Wyznawca], Opera, PG 91, cols. 657–717. Tekst komentarza Germanosa w: PG 98, kol. 384–453, jest fragmentaryczny, ale krytyczną edycję z tłumaczeniem opracował Meyendorff w: On the divine liturgy, s. 56–107.
335
Zob. Harrison (1989).
336
Pr B, I.10.15–19, wyd. i tłum. Dewing i Downey, s. 84–87. Rousseau wskazuje, że te słowa Prokopiusza są ironiczne: Rousseau (1996), s. 19.