Читать книгу W stronę Xenopolis - Krzysztof Czyżewski - Страница 11
Starszy mnich, czyli przekroczenie
ОглавлениеIm bardziej wgłębiamy się w opowieść o dwóch wędrownych mnichach i obcej kobiecie, im bardziej poznajemy jej różne interpretacje, im bardziej staramy się ją odnieść do czasu i miejsca nam przeznaczonych, tym bardziej przekonujemy się, że jest to opowieść o współistnieniu. I niech nas nie zwodzi wiedza o tym, że zdarzenie nad rzeką trwało chwilę zaledwie, a współistnienie lub jego niemożność to nasz byt codzienny. Świadomość człowieka przypomina opowieść samą, pisaną intensywnym doświadczeniem, granicznym, takim jak wydarzenie spotkania Innego, przemieniającym ją w przypowieść o życiu, która gdzieś na dnie naszej świadomości osadza esencję długiego trwania.
Starszy mnich swoją niewymuszoną mądrością i pełną spokoju wewnętrzną wolnością budzi nasz podziw połączony z życzliwą zazdrością. Trudno ukryć, że dzieli nas od niego spory dystans, że spoglądamy na jego ścieżkę z oddali naszego miejsca w rzeczywistości, miejsca o wiele bardziej problematycznego, splątanego międzyludzkimi powikłaniami, uwarunkowaniami bytowymi, dziedzicznym obciążeniem, kulturowymi uprzedzeniami. Wydaje się nam, jakby korzenie starszego mnicha rozgałęziały się z jego głowy ku niebu, podczas gdy nasze silnie wrastają w ziemię.
Dystans otwarty przed nami przez starszego mnicha stwarza przestrzeń, w której może rozkwitać – jakby powiedział Krishnamurti – nasze rozumienie współistnienia. Przede wszystkim odniesieni zostajemy do spontanicznego aktu serca, zrodzonego z realnej sytuacji życiowej i potrzeby napotkanej Innej. Wobec tego aktu na drugi plan schodzą ustanowione wcześniej zasady i wierzenia, a nawet przysięgi im składane, owe głoszone przez lud „nauki, które są nakazami ludzkimi”. Więcej, sytuacja wymaga tego, aby zostały one przełamane, wymaga więc odwagi narażenia się na zarzut zdrady i odstępstwa od siebie i od swoich.
Ten akt serca, założycielski dla współistnienia, znajduje dla siebie tradycję w jednej z najstarszych ksiąg Biblii. Oto w Księdze Kapłańskiej czytamy: „Niech ten przybysz osiadły pośród was będzie traktowany jak rodak; masz go miłować tak, jak samego siebie…” (Kpł 19, 34). To pouczenie Jahwe skierowane do Mojżesza przywoływane jest w Pięcioksięgu kilkakrotnie, jednak wcześniej w Księdze Kapłańskiej mówi się o miłości bliźniego w sensie „współrodaka” (Kpł 19, 18), w Księdze Powtórzonego Prawa o miłowaniu „cudzoziemców, bo sami byliście cudzoziemcami w Egipcie” (Pwt 10, 19), a w Księdze Wyjścia o tym, że „nie wolno ci uciskać obcego […] gdyż sami byliście obcymi w ziemi egipskiej” (Wj 23, 9).
Pouczenie przywołane na początku, spisane w V wieku przed Chrystusem, choć, jak już dziś wiemy, opierające się na bardzo starych przekazach, sięgających nawet połowy drugiego tysiąclecia przed Chrystusem, jest jednym z najstarszych, jeśli nie najstarszym w tradycji judeochrześcijańskiej ustanowieniem relacji z Innym jako współistnienia. Łączy ono w sobie dwa nakazy, które w innych miejscach Biblii, już przez nas wspomnianych, a także w późniejszych ich odczytaniach, aż do dziś, były i są traktowane rozdzielnie, a często wręcz przeciwstawnie, jako przynależne różnym porządkom – racjonalnemu i irracjonalnemu. W pierwszym członie pouczenia mówi się o traktowaniu przybysza (obcego, wędrowca, imigranta, uchodźcy etc.) jak rodaka, współobywatela, co obejmuje i równość wobec prawa i przyzwolenie na odmienność (religijną, rasową, narodową etc.). Zwłaszcza dzisiaj podkreśla się silnie ten aspekt legislacyjny w ustanawianiu współistnienia, dowodząc często, że zamiast mówienia o tolerancji i innych „nieuchwytnych” racjonalnie wartościach powinniśmy skoncentrować się na stanowieniu konstytucyjnego porządku gwarantującego prawa człowieka. Księga Kapłańska bynajmniej nie lekceważy tego aspektu współistnienia, ale też na nim nie poprzestaje. Jej pouczenie sięga dalej, ku miłości, która jest przekroczeniem, zawartym już w samym „jak siebie samego” – tak miłować obcego oznacza zmienić siebie samego, wyjść poza siebie. Ta miłość nie jest nam dana, tak jak miłość własna, dlatego może zrealizować się tylko w przekroczeniu – w obcowaniu, najpiękniejszym słowie, jakie ma język polski dla określenia współistnienia.