Читать книгу W stronę Xenopolis - Krzysztof Czyżewski - Страница 12
Ich troje
ОглавлениеPrzekroczenie mówi nam o duchowym rozwoju, ale także o konflikcie, który rodzi granica i stanie na jej straży. Symbolizuje go dwóch mnichów i powstała między nimi kontrowersja. Czy po to stanowimy prawo, składamy śluby, wyznaczamy granice, by potem je łamać, zrywać i przekraczać? Konflikt ten wydaje się nierozstrzygalny dopóty, dopóki dwóch mnichów traktować będziemy rozdzielnie, każdemu przypisując osobną ścieżkę i czyniąc prawdę któregokolwiek z nich jedyną. Nieprzypadkowo jednak w opowieści podążają oni jedną drogą, są i pozostają towarzyszami podróży. Przywołując język ludzi pogranicza nawykłych do życia z innymi, które nie zaciera odmienności, moglibyśmy powiedzieć: droga ich graniczy. To, co ich łączy i dzieli stanowi o współistnieniu. Akt serca starszego mnicha nie byłby możliwy bez granicy, której wierny pozostaje młodszy mnich. Granica czyni nas wolnymi nie dlatego, że nas od czegoś oddziela czy przed czymś zabezpiecza, ale dlatego, że stwarza nam możliwość przekroczenia. Z tego powodu dwaj mnisi są jak bracia syjamscy, stanowiąc nierozdzielne części całości, którą pragnie być zarówno wspólnota, jak również każdy człowiek z osobna. Stajemy się sobą, przekraczając siebie.
O współistnieniu stanowi także spotkanie. Li i Wu mogliby podróżować razem, żyć pod jednym dachem klasztoru, spierać się i pięknie różnić, ale to nie byłoby jeszcze obcowanie. Przestrzeń, w której „rozkwita dobroć” otwiera przed nimi dopiero napotkanie nad brzegiem rzeki Innej. Dopiero wtedy mogą stać się wolnymi, w sensie „dobrej samotności” Krishnamurtiego. Opowieść mówi o przejściu przez rzekę. Wszyscy troje stają na drugim brzegu. Potem podążają dalej, każde w swoją stronę. Powrót na brzeg, z którego wyruszyli nie jest już możliwy. Po wspólnym przejściu – a nie zapominajmy, że częścią tej wspólnoty są nie tylko starszy mnich i niesiona przez niego kobieta, ale także przeprawiający się obok młodszy mnich, który nie podniósł oczu na kobietę – każde z nich jest już kimś innym i znajduje się w innym miejscu. Budując współistnienie, wszyscy się zmieniamy, nikt nie pozostaje przy swoim. Prawdziwe obcowanie jest możliwe tylko wtedy, gdy zgodzimy się opuścić własny brzeg, niezależnie od tego, czy zgadzamy się co do okoliczności, w jakich przejście to się odbywa.