Читать книгу W stronę Xenopolis - Krzysztof Czyżewski - Страница 18
Pielgrzym i człowiek z kryjówki
ОглавлениеNajważniejszym studium napisanym przez Tischnera w dialogu z Kępińskim jest tekst Ludzie z kryjówek, opublikowany po raz pierwszy w „Znaku” w 1978 roku. Powstał on niejako na marginesie dogłębnej lektury Psychopatii, ostatniej książki napisanej przez Kępińskiego, wydanej drukiem w 1977 roku. Czytany dzisiaj, jawi się jako przenikliwy obraz społeczeństwa zranionego głębokimi wewnętrznymi podziałami, obsesyjnie lękającego się otwarcia na świat i spotkania z Innym, i z jednakową obsesją poszukującego kozła ofiarnego w tymże zewnętrznym świecie. Tischner był świadom tego, że język i wiedza Kępińskiego czerpana z głębokiej empatii wobec pacjentów wykraczają daleko poza indywidualne schorzenie chorobowe, że dotykają wymiaru uniwersalnego i że da się za ich pomocą opisać i zdiagnozować człowieka i wspólnotę dotkniętych syndromem zamknięcia oraz dramatem skrajnie spolaryzowanych, wykluczających się wzajemnie postaw.
Ten moment naszej opowieści o obcowaniu, w którym jesteśmy już na drugim brzegu i zapytujemy o konsekwencje wspólnego przekroczenia rzeki jest momentem najwłaściwszym do nawiązania dialogu z myślą i praktyką wspólnotową lekarza i filozofa w osobach Kępińskiego i Tischnera. To, co wydarzyło się przed tym spotkaniem, w przypadku obu mnichów zawiera się w tym, jak Tischner określał etos pielgrzyma. Chodzi tu o postawę człowieka wędrownego, podążającego ku nieznanemu, nielękającego się porzucić balastu przeszłości, umiejącego czerpać z bieżącej chwili to, co potrzebne do drogi, doświadczającego nadziei – najcenniejszego, zdaniem filozofa, daru życia, dzięki któremu czynimy wartości.
Zachowanie starszego mnicha podczas przekraczania rzeki doskonale mieści się w etosie pielgrzyma. Gdybyż to nasze życia dało się opisać opowieścią o kobiecie w potrzebie, której z pomocą przychodzi starszy mnich, w działaniu łączący roztropność z porywem serca! Przypomina to wydarzenie w życiu młodego Jazona, przywódcy Argonautów i przyszłego męża Medei. I on również, na początku swej drogi po złote runo spotyka nad brzegiem rzeki kobietę, wprawdzie starą, ale to tylko postać, którą przybrała piękna bogini Atena, by poddać wędrowca próbie. Jazon zdoła sprostać jej prośbie, przeniesie ją na drugi brzeg, zjednując sobie opiekunkę dla dalszej podróży i gubiąc w nurcie rzeki sandał. Od tej chwili będzie monosandalos – tym, któremu przeznaczone jest odnaleźć cząstkę samego siebie poza limes własnego świata, w spotkaniu z obcymi. Gdybyż potrafił sprostać tej postawie do końca swoich dni! Życie jego zapętla się jednak w tragedię nieudanego spotkania z Obcą i kończy litościwym aktem łaski Ateny, która – sprawiając, że zabija go spadający maszt łodzi Argo – ustrzega go przed popełnieniem samobójstwa.
W świecie greckim Jazon jest przegranym, a zdobyte przez niego złote runo jest bezwartościowe, gdyż w drodze powrotnej dopuścił się zdrady i sponiewierał dary gościnności i miłości. Ale w świecie współczesnym ta przegrana nie jest już tak oczywista. Mógłby z łatwością zgromadzić wokół siebie wielką rzeszę sprzymierzeńców, dla których najważniejsza byłaby zwycięska droga na szczyt, a nie sposób, w jaki z niego powraca, czyli to, jak dochowuje wierności przysięgom i obietnicom składanym dla osiągnięcia sukcesu i jak oddaje dary, przyjęte w drodze na drugi, niedostępny bez nich brzeg. Imponowałby także swoją wyższością nad innymi kulturami, które potrafi sprytnie wykorzystać na własną korzyść, oraz przekonaniem o prymacie interesu swojego ludu i królestwa nad dobrem wspólnym. Nawet od osób, którym taka postawa jest wewnętrznie obca, usłyszymy: przestańmy idealizować, weźmy życie takim, jakim ono jest.
Do naszej opowieści wkracza „życie takie, jakim ono jest” uosabiane przez młodszego mnicha. Jego postawa niesie w sobie najwięcej cech, z którymi spotykamy się na ostrych krawędziach podziałów współczesnych społeczeństw. Ludzi takich spotkamy na barykadach obrońców partykularnych racji i interesów albo przy urnach wyborczych decydujących o tym, że w większości państw europejskich wzrasta poparcie dla polityków budujących swoją popularność na pogłębianiu lęku wobec obcych i traktujących tożsamość narodową bądź kulturową jak twierdzę obronną przed resztą świata. Tischner określi ich mianem „ludzi z kryjówek”.
Zmiana, jaka dokonała się w byciu w świecie młodego mnicha po tym, jak znalazł się na drugim brzegu, opisana przez nas na samym początku opowieści, doskonale odpowiada zachowaniu „człowieka z kryjówki”: przestaje uważnie postrzegać otaczającą go rzeczywistość, lęka się spotkania z kimkolwiek, ciąży mu przeszłość, wędrowanie zamienia się w ucieczkę od ludzi i świata. „Przestrzenie obcowań” – jak nazywa je Tischner – obu mnichów, a więc pielgrzyma i człowieka z kryjówki, zaczynają diametralnie się różnić. W przypadku pierwszego z nich jest ona elastyczna, odpowiada realnym potrzebom drugich i własnym możliwościom ich zaspokojenia. W przypadku drugiego staje się sztywna, jakby raz na zawsze ustalona, każde jej naruszenie może być łatwym pretekstem do oskarżenia drugiego, natomiast własna słabość czy grzech są w tej przestrzeni obcowania głęboko skrywane. W tej sytuacji młody mnich będzie robił wszystko, by uwypuklić fakt, że starszy mnich, wbrew złożonym ślubom, dotknął ciała kobiety, a także wszystko, by ukryć złamanie przez siebie ślubowania milczenia do zachodu słońca. Eskalacja oskarżeń zmierzać będzie do zawładnięcia drugim. Jest to najbardziej charakterystyczna forma oswojenia bliźniego i świata przez człowieka z kryjówki.
Tischner, za Kępińskim, analizuje różne warianty gry psychologicznej prowadzącej do zawładnięcia drugim człowiekiem. Jest wśród nich histeria, która czyni z przestrzeni obcowań swoisty teatr, gdzie wystawiane na pokaz skrajne emocje służą do manipulowania ludzkimi uczuciami, do wprowadzania innych w sytuacje wyreżyserowane własnym lękiem i uprzedzeniem wobec drugiego, jawiącego się jako wróg, który albo nam ulegnie, albo stanie się obiektem naszej agresji. Wszystko to, co pcha histeryka na scenę, psychastenika z kolei zamyka w samym sobie. W prowadzonej przez siebie grze ucieka się do maski uległości i pozornie łagodnego usposobienia, w momencie zerwania obnaża ona jednak gniew i zawiść, syndrom sługi, który ma szansę stać się władcą pana. Formą postępowania najbliższą postawie młodego mnicha jest anankastia.
Ludzi z syndromem anankastii zamyka w kryjówce obsesja walki ze złem, które dostrzegają zarówno w sobie samych, jak i w najbliższym otoczeniu. Kępiński pisał o nich:
Fakt, że otoczenie ma w sobie tyle zła, jest dla nich dużym pocieszeniem, gdyż czują się dzięki temu lepsi od swych bliźnich. […] U anankasty od wczesnych lat życia wytwarza się pustka między nim a światem otaczającym; zamiast związków opartych na uczuciach, wytwarzają się związki oparte na poczuciu obowiązku, zakazy i nakazy […]. Anankasta boi się życia, gdyż nie ma odwagi przyjąć związków uczuciowych z otoczeniem, a uczucia są pierwszym i zasadniczym subiektywnym przejawem życia; żyje „z drugiej ręki”, tj. wedle nakazów i zakazów swego otoczenia społecznego. Życie jego jest puste, jałowe, sztuczne3.
Egocentryzm anankasty różni się od egocentryzmu histerycznego tym, że uzasadnia siebie szczytnymi ideami, które mają zbawić ludzi i świat cały. W stronę drugiego kierowane są oskarżenia we wszelkie możliwe sposoby wtrącające go w poczucie winy i w konieczność nieustannego dowodzenia swej niewinności. Przestrzeń obcowania w tym przypadku zdominowana jest wyższością moralną anankasty, jego pretendowaniem do prawdy absolutnej. Towarzyszy temu wewnętrzne rozdarcie, związane z tym, że nie potrafi uwolnić się od odczuwania zła, które dostrzega u innych, w sobie samym, co w konsekwencji zamyka go jeszcze bardziej w kryjówce.
Podstawą organizacji przestrzeni obcowań opisywanych przez Kępińskiego i Tischnera jest lęk oraz pogłębiające się przeciwieństwa. Człowiek z kryjówki ustanawia swoją tożsamość na oddzieleniu, negacji i zamknięciu. Drugi człowiek jest tym, któremu nie można ufać, wrogiem, nad którym albo trzeba zapanować, albo go unicestwić. Możemy go poznawać, ale to niczego nie zmienia, bo zanim doświadczyliśmy spotkania z nim, wiedzieliśmy o nim wszystko. Kępiński podkreśla, że znalezienie się w przestrzeni obcowania, która staje się grą o władanie, dokonuje się wbrew naszej pierwotnej woli, że decydują o tym środowisko i życiowe okoliczności, bowiem nikt z nas nie przychodzi na świat z wrodzonym lękiem wobec innych ludzi, to inni wydobywają z nas to, co znajduje się jedynie w stanie możności. Tischner dodaje, że „człowiek posiadany” jest człowiekiem utraconym, a jego bliskość nikogo nie uszczęśliwia, lecz przyprawia goryczy. „Im bardziej posiada się człowieka, tym trudniejsza do pokonania ściana dzieli bliskich posiadanych od bliskich posiadających”4. W tej sytuacji najważniejszym staje się pytanie o to, jak wyjść z tego impasu. To ono będzie głównym przedmiotem troski lekarza i filozofa, które ustanawia ich praktykowanie duchowości. Tym samym powracamy do naszego pytania o możliwość współistnienia grupy ludzi, między którymi okoliczności trudnego spotkania z innością, w tym lęk i granice kulturowe uwidoczniły głębokie podziały.