Читать книгу W stronę Xenopolis - Krzysztof Czyżewski - Страница 20

Przekroczenie, czyli godność

Оглавление

Jako praktyk duchowości, Tischner wiedział, że jeśli człowiek widzi koniec, a nie widzi początku, będzie mimo wszystko bardziej kochał złudzenie niż prawdę. Dlatego nie dawało mu spokoju pytanie o to, jaki początek daje etyka nadziei? Po odpowiedź wrócić musimy do wnętrza kryjówki. Istnieje lęk, który każe człowiekowi szukać tam schronienia dla siebie, ale istnieje jeszcze inny, równie silny – to lęk przed wyjściem w otwartą przestrzeń, tym trudniejszy do przezwyciężenia, im dłużej i głębiej schowany był człowiek w kryjówce. Jego nieszczęściem jest wiara w to, że

gdy tylko pokaże ludziom, kim jest, gdy odsłoni swoje „dno”, ludzie rzucą się na niego, by go wyszydzić. W tej niewierze w ludzi leży jego tragedia. Idzie więc o to, aby człowiek przełamał swoją niewiarę. Bo prawda wypowiedziana o sobie jest zawsze czymś wielkim, niezależnie od tego, czy jest to prawda o ludzkiej cnocie, czy winie. Kto się przyznaje, ten wchodzi pod opiekę prawdy7.

Istnieje wszakże jeszcze druga, zewnętrzna strona progu kryjówki, która ma skłonność do stygmatyzowania człowieka w niej usidlonego, sadzania go na ławie oskarżonych lub wykluczania ze wspólnoty. Inaczej mówiąc, lęk przed przekroczeniem progu znajduje swoje uzasadnienie zarówno po wewnętrznej, jak i zewnętrznej jego stronie. Ludziom z kryjówek współczesnego świata nie wystarczy powiedzieć, jak mają żyć, odsyłając ich do filozoficznych mądrości, które w działanie potrafili przemieniać stary mnich albo Tischnerowski pielgrzym. Oni muszą mieć jeszcze z kim żyć.

Sytuacja progu, o której tu mówimy, nie jest początkiem wszystkiego. Bardzo wiele dokonało się wcześniej. Ludzie zamknęli się w kryjówkach, więzi międzyludzkie zostały pozrywane, spotkania z innym się nie udały, lęk i wrogość zdominowały przestrzeń obcowań. Próg, na który dotarliśmy z naszą opowieścią, jest potencjalnym nowym początkiem. Troje naszych bohaterów znajdujących się już na drugim brzegu rzeki pozostaje w oczekiwaniu na nowy gest. Jego tajemnicę doskonale uchwycił Tischner, stwierdzając, że chodzi o „gest serca i rozumu, dzięki któremu człowiek wymyka się samej zasadzie przeciwieństwa”. Zapisując te słowa, filozof nawiązuje myślą do stanu, w którym o tym, czy człowiek wyzwoli w sobie wewnętrzną siłę na przekroczenie progu decyduje poczucie ludzkiej godności. Kępiński i Tischner zgodziliby się, że sponiewieranie godności człowieka jest tym, co najmocniej usidla go w kryjówce, mocniej nawet niż lęk, wewnętrzne kompleksy czy słabo rozwinięta świadomość. Po raz kolejny przekonujemy się, jak istotny dla naszego istnienia jest ten, który pozostaje na zewnątrz nas, po drugiej stronie progu kryjówki, najbliższy sąsiad naszej inności. Jedynie on ludzi z kryjówek obdarzyć może gestem przywracającym im godność. Następuje wtedy coś w rodzaju „wyrównania przestrzeni” – znikają sceny teatru, piedestały oskarżycieli, więź opartą na zawładnięciu zastępuje „więź powiernictwa nadziei”. Budujemy sytuację nowego początku, pozwalając drugiemu być, sprawiając, że może on powierzyć część swojej nadziei Innemu, a także wziąć na siebie część jego nadziei, dojrzewamy wspólnie z ludźmi z kryjówek do przekroczenia progu…

Wiedza i praktyka wspólnotowa lekarza i filozofa w osobach Kępińskiego i Tischnera nie pozwoliły nam pozostawić obu mnichów i kobiety samych sobie. W sytuacji nowego początku, w jakiej znaleźli się na drugim brzegu, musi nastąpić przełamanie, wyzwalające siłę wewnętrzną dla przezwyciężenia podziałów, które po dramacie spotkania z innością zdominowały ich przestrzeń obcowań. Wcześniej, podczas przejścia przez rzekę, dokonał tego stary mnich. Kto teraz zdobędzie się na gest serca i rozsądku, który pozwoli im wymknąć się samej zasadzie przeciwieństwa i nie dać się usidlić w kryjówkach? Wszyscy są już teraz „ludźmi po przejściach”, ponieważ doświadczyli obcości i naruszenia granic uznawanych wcześniej za niezmienne, lęku i głębokich podziałów, a także konsekwencji otwarcia się lub zamknięcia na Innego. Dla starszego mnicha przyjście z pomocą znajdującemu się w potrzebie młodemu mnichowi, z którym łączą go więzi przynależności do tego samego zakonu i stara przyjaźń, w tej nowej sytuacji może okazać się trudniejsze od tego, co uczynił względem obcej kobiety. Dużo większe problemy ze zdobyciem się na podobny gest będą mieli młodszy mnich i kobieta, w których nieudane spotkanie nad rzeką mogło pozostawić rany potęgujące lęk i uprzedzenie.

Opowieść o obcowaniu jest opowieścią o dwóch brzegach. Na pierwszym z nich pomagamy Obcej lub Obcemu – wychylamy się ku nim z naruszeniem własnych granic i zasad, otaczamy opieką mniejszości, słabszych, przychodźców, a w konsekwencji przygotowujemy narzędzia prawne i systemowe, jak europejskie multi-kulti, obejmujące między innymi dyskryminację pozytywną czy parytet płci. Na drugim brzegu to już nie wystarcza. Wyzwaniem stają się nie tylko inni, ale w coraz większym stopniu ci, którzy nie zostali włączeni do procesu otwierania się społeczeństwa, zradykalizowali swój stosunek do obcych i usztywnili granice swych tożsamości narodowych czy kulturowych. Wspólnie z nimi jesteśmy społeczeństwem „po przejściach”. By żyć dalej razem, potrzebujemy przełamania. Nie jest najważniejsze, kto tego dokona, choć dostrzegamy rosnący potencjał kobiety znad brzegu rzeki w tej na nowo zawiązującej się wspólnocie, a więc osoby, która przyjmując dar od obcego i przełamując lęk wobec tego, kto pozostał zamknięty na spotkanie z nią, być może najwięcej mogłaby uczynić dla zbudowania przez tych troje nowego niewidzialnego mostu. Najważniejsze jednak jest to, co przygotowuje nas do przełamania paraliżu głębokich międzyludzkich podziałów, jaki dopada nas na drugim brzegu: pozwolić drugiemu być, uwierzyć w niezniszczalność godności ludzkiej, zawiązać międzyludzką nić powiernictwa nadziei.

W ten oto sposób opowieść o obcowaniu powraca do swojego początku. Obcy, zawiązujący prawdziwą wspólnotę, nie pojawia się znikąd, przeprawiamy się z nim ku brzegom, ku którym trzeba budować niewidzialne mosty, każdy z innego tworzywa, i wspólnie z nim przygotowujemy się do przekroczenia progu naszych kryjówek. Od tego wszystko się rozpoczyna, nie po raz pierwszy… Kto nie widzi początku, kocha złudzenia. Raz uruchomiony w ten sposób proces może stać się konstruktywnym budowaniem współistnienia z kimś, kto jest „każdym” ofiarowanym nam przez sąsiedztwo, los czy podróż. Mamy szansę dosięgnąć wówczas dobra, które, jak głęboko wierzył ksiądz Józef Tischner, jest diffusium sui – samorozprzestrzeniające się i samo z siebie dążące do wcielenia w przestrzeni ludzkich obcowań.

1 Jiddu Krishnamurti, Wolność od znanego, przeł. Franciszek Urbańczyk, Warszawa 1989, s. 66. [wróć]

2 Te i dalsze przytoczenia z Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu w przekładzie z języków oryginalnych ze wstępami i komentarzami, tzw. Biblii poznańskiej, w tłumaczeniu zespołu pod redakcją ks. Michała Petera (Stary Testament) i ks. Mariana Wolniewicza (Nowy Testament), Poznań 1975. Źródło: https://www.biblia.info.pl/biblia.html (dostęp: 9 IX 2019). [wróć]

3 Antoni Kępiński, Psychopatie, Kraków 2014, s. 153–157. [wróć]

4 Józef Tischner, Ludzie z kryjówek, [w:] tegoż, Myślenie według wartości, Kraków 1982, s. 424. [wróć]

5 Tamże, s. 432. [wróć]

6 Tamże, s. 416. [wróć]

7 Tamże, s. 432. [wróć]

W stronę Xenopolis

Подняться наверх