Читать книгу W stronę Xenopolis - Krzysztof Czyżewski - Страница 13
Młodszy mnich, czyli lęk
ОглавлениеTak jak starszy mnich budzi w nas podziw i dystans jednocześnie, tak z kolei młodszy, którego sytuacja zdaje się przerastać, jest nam najzwyczajniej bliski. Dobrze znamy ciężar niespełnionego spotkania z Innym, kiedy pozostał obcym, bo zabrakło nam mocy, świetlistego daru, odwagi, wolności, by spotkanie to przemienić w obcowanie. Ten ciężar spoczywa w naszej chorobliwej pamięci, źle pojętej tożsamości, fałszywych ideologiach, w tradycjach skażonych ślepym bólem albo zgubnym poczuciem wyższości, w prymitywnym instynkcie dominacji, ślubach składanych przez niewolnych lękiem i własną słabością. Niesiemy ten ciężar przez kręgi własnej rodziny, w której różnych dokonywano wyborów światopoglądowych, religijnych i narodowościowych i w której wybory serca mieszały krew; niesiemy go przez kręgi najbliższego sąsiedztwa i pogranicza wielokulturowych społeczności, gdzie na porządku dziennym były rasizm, nacjonalizm i inne formy nietolerancji; przez kręgi imperiów budowanych na niewolnictwie i kolonialnym podboju. Jest tak swojski, że wydaje się częścią nas samych, nierozdzielną, wpisaną w los człowieka i wspólnoty.
Dlatego tak niepokojąca jest dla nas postawa starszego mnicha, zarzucamy go pytaniami, na które sami sobie pospiesznie odpowiadamy, by zagłuszyć jego odpowiedź, by dowieść nie tylko jego odstępstwa od nauk, będących nakazami ludzkimi, ale także tego, że to my wiemy, co jest prawdą o życiu, a co jedynie mrzonką. Czując się życiowymi pragmatykami, z konformizmu, lęku i fałszu absolutnych racji, wznosimy zasłonę iluzji, by nie dostrzec otwartej przez akt przekroczenia starszego mnicha przestrzeni, w której działanie jest skuteczne, a ścieżka świetlista. Czując się wiernymi przysięgom, łamiemy je w imię wyższej konieczności, tak jak młodszy mnich, owładnięty myślą o grzechu innego mnicha złamał ślub milczenia przed końcem dnia.
Przyznajmy: postawa młodszego mnicha znakomicie rezonuje ze światem człowieka współczesnego – światem postmodernistycznego relatywizmu, zacieranych granic, polityki pamięci, fetyszyzacji przeszłości, kryzysu wielokulturowości, globalizacji gwałtownie spotykającej nas z obcymi. Trudno ukryć, że w świecie, w którym żyjemy, nie udało nam się spotkanie nad rzeką z Inną lub Innym, bo zamiast wyzwolenia, jakie daje przekroczenie siebie, przyniosło ono niekończący się ciąg konfliktów i napięć, po raz kolejny w historii dających pożywkę rozmaitej maści obrońcom partykularnych interesów.
Istotne pytanie, jakie powinniśmy teraz postawić, dotyczy dalszych losów młodszego mnicha. Skoro jego postawa jest tak niepokojąco nam znana, to nie powinniśmy urywać naszej opowieści na mądrości starszego mnicha, nieubłaganie trafiającej w nasz słaby punkt, gruntownie podważającej nasze mniemanie o sobie i jednocześnie trudno dostępnej. Opowieść o współistnieniu powinna biec dalej śladem młodszego mnicha i poszukiwać mądrości w działaniu możliwym już po tym, co wydarzyło się nad rzeką. Tak jak poprzednio młodszy Li potrzebny był starszemu Wu dla aktu przekroczenia, tak teraz Wu powinien stać się oparciem dla Li w jego usiłowaniu odnalezienia się w świecie, w którym obcy pozostaje na tym samym brzegu, co on. Starszy mnich miał rację, twierdząc, że Li będzie już zawsze podążał przez życie razem z Inną lub Innym. Nie zaszedłby daleko, gdyby próbował tego nie dostrzegać lub przed tym uciekać. Każde radykalne „pozbycie się problemu”, które w historii przybierało postać różnych form eksterminacji i czystek, zabiłoby również jego, skoro z obcym są już nierozdzielni. Wiemy też, że nie ma dla niego powrotu do sytuacji sprzed przekroczenia rzeki, bo obcej kobiety już tam nie ma – jest pośród nas, na naszym brzegu. Wyzwaniem losu będzie dla niego obcowanie – budowanie wspólnoty z Innym. Przed nim kolejna rzeka do przekroczenia, ale jeżeli tym razem stanie na wysokości zadania, to nie po to, by napotkaną kobietę pozostawić na brzegu i pójść w swoją stronę, lecz by z nią współistnieć. Jego przekroczenie spełni się, jeśli obca, symbolizująca Innego, stanie się swoją – nie ciężarem, lecz miłośnie rozpoznaną częścią jego samego.