Читать книгу Ludzkie działanie - Ludwig Von Mises - Страница 46
Część pierwsza
Ludzkie działanie
VII. DZIAŁANIE W ŚWIECIE
3. Praca jako środek
ОглавлениеWykorzystanie w charakterze środka produkcji fizjologicznych funkcji i przejawów życia człowieka nazywa się pracą. Nie są pracą te przejawy możliwości człowieka i zachodzących w jego ciele procesów życiowych, które służą mu wyłącznie do podtrzymania tych procesów i zapewnienia im wpływu na biologiczny rozwój własnej gospodarki życiowej. Przejawy te to po prostu życie. Z pracą mamy do czynienia wtedy, kiedy człowiek używa swoich sił i zdolności jako środka do wyeliminowania dyskomfortu i swoją energię życiową wykorzystuje celowo, zamiast w sposób spontaniczny i beztroski eksponować swoje możliwości i wyładowywać napięcia nerwowe. Praca jest środkiem, a nie celem samym w sobie.
Człowiek dysponuje jedynie ograniczoną ilością energii, którą może wydatkować, a każda jednostka pracy może przynieść tylko ograniczony skutek. W przeciwnym razie praca ludzka występowałaby w obfitości, nie byłaby czymś rzadkim, nie traktowano by jej jako sposobu eliminowania dyskomfortu i nie oszczędzano by jej.
W świecie, w którym pracę oszczędzałoby się jedynie ze względu na to, że jej dostępna ilość jest niewystarczająca do osiągnięcia wszystkich celów, do których może być wykorzystana jako środek, podaż dostępnej pracy byłaby równa całkowitej ilości pracy, którą wszyscy ludzie są w stanie łącznie wykonać. W takim świecie każdy człowiek pracowałby aż do zupełnego wyczerpania. Każdą chwilę, której nie wykorzystywałby na konieczny odpoczynek i odnowienie sił do dalszej pracy, poświęcałby wyłącznie na pracę. Każdy przypadek niepełnego wykorzystania zdolności do pracy byłby uważany za stratę. Im więcej człowiek wykonywałby pracy, tym lepiej by się czuł. Niewykorzystaną część pozostającego do dyspozycji potencjału traktowano by jako uszczuplenie dobrobytu, którego nie można by w żaden sposób zrekompensować. Nie istniałoby nawet pojęcie lenistwa. Nikt nie myślałby: „Mógłbym zrobić to lub tamto, ale nie warto, nie opłaci mi się, wolę odpoczywać”. Każdy traktowałby swój całkowity potencjał wykonywania pracy jako zasób czynników produkcji, który chciałby do końca wykorzystać. Każdą możliwość najmniejszej nawet poprawy dobrobytu uważano by za wystarczającą motywację do wykonania większej ilości pracy, o ile tylko w danej chwili nie można by wykorzystać tej samej ilości pracy do bardziej opłacalnych zastosowań.
W rzeczywistym świecie sprawy mają się inaczej. Pracę uważa się za coś przykrego. Stan, w którym nie trzeba pracować, uchodzi za bardziej satysfakcjonujący niż wykonywanie pracy. Ludzie w pozostałych warunkach niezmienionych wolą wypoczywać niż pracować. Pracują tylko wtedy, gdy cenią bardziej przychód, jaki daje praca, niż zmniejszenie zadowolenia spowodowane skróceniem wypoczynku. Wykonywanie pracy wiąże się z przykrością.
Fizjologia i psychologia mogą poszukiwać wyjaśnień tego stanu rzeczy. Prakseologia nie musi się zastanawiać, czy podejmowane przez te nauki wysiłki zostaną uwieńczone sukcesem. Dla prakseologii jest faktem, że ludzie pragną wypoczynku i z tego względu swoją zdolność do powodowania skutków postrzegają inaczej niż możliwości tkwiące w materialnych czynnikach produkcji. Kiedy człowiek rozważa wydatkowanie własnej pracy, to zastanawia się nie tylko nad tym, czy tej samej ilości pracy nie mógłby wydatkować z większym pożytkiem, lecz także nad tym, czy nie byłoby korzystniejsze powstrzymanie się od dalszego wykonywania pracy. Możemy to również wyrazić inaczej, nazywając zażywanie wypoczynku celem świadomego działania lub dobrem ekonomicznym pierwszego rzędu. Wypoczynek musimy traktować – by nadal trzymać się tej nieco wyszukanej terminologii – tak samo jak wszystkie inne dobra ekonomiczne i rozpatrywać go w aspekcie użyteczności krańcowej. Dojdziemy wówczas do wniosku, że pierwsza jednostka wypoczynku zaspokaja pilniejszą potrzebę niż druga, druga – pilniejszą niż trzecia itd. Odwracając to twierdzenie, powiemy, że odczuwana przez robotnika przykrość pracy rośnie szybciej niż ilość wydatkowanej pracy.
Dla prakseologii byłoby jednak bezcelowe zajmowanie się zagadnieniem, czy przykrość pracy wzrasta wprost proporcjonalnie do wzrostu ilości wykonywanej pracy, czy w większym stopniu. (Nie będziemy w tym miejscu rozstrzygali, czy problem ten jest istotny dla fizjologii i psychologii oraz czy nauki te mogą go wyjaśnić). W każdym razie robotnik przestaje pracować w chwili, w której stwierdzi, że użyteczność związana z dalszą pracą nie będzie stanowiła wystarczającej rekompensaty za przykrość wynikającą z konieczności wykonania dodatkowej pracy. Przy formułowaniu tej oceny porównuje on – jeśli pominiemy zmniejszenie wydajności spowodowane zmęczeniem – każdy kolejny przedział czasu pracy z taką samą ilością produktu, jaką brał pod uwagę, porównując inne przedziały czasu pracy z ilością produktu. Jednak użyteczność kolejnych jednostek wytworzonego produktu zmniejsza się w miarę trwania pracy i wzrostu ilości wytworzonego produktu. Produkty wytworzone we wcześniejszych jednostkach czasu pracy zaspokajały ważniejsze potrzeby niż produkty pracy wykonywanej później. Zaspokojenie tych mniej pilnych potrzeb może być uznane za niewystarczającą nagrodę za kontynuację pracy, chociaż porównuje się je z tymi samymi ilościami fizycznego produktu.
Z punktu widzenia prakseologii nie ma więc znaczenia, czy przykrość pracy jest proporcjonalna do całkowitej ilości pracy, czy też rośnie ona w większym stopniu niż wskazywałaby na to ilość czasu poświęconego pracy. W każdym razie skłonność do wydatkowania niewykorzystanych jeszcze porcji całkowitego potencjału pracy zmniejsza się w pozostałych warunkach niezmienionych wraz ze wzrostem liczby porcji już wydatkowanych. To, czy ów spadek gotowości do kontynuowania pracy następuje z większym, czy mniejszym przyspieszeniem, zależy zawsze od danych ekonomicznych, nie dotyczy zaś zasad odnoszących się do kategorii.
Przykrość związana z pracą tłumaczy, dlaczego w dziejach ludzkości stopniowemu wzrostowi fizycznej produktywności pracy, którą umożliwiał postęp technologiczny i coraz większa podaż kapitału, towarzyszyło na ogół dążenie do skracania czasu pracy. Wśród dobrodziejstw, których człowiek żyjący w świecie cywilizowanym może doświadczać w większej obfitości niż jego przodkowie żyjący w prymitywnych warunkach, należy także wymienić przyjemność korzystania z większej ilości wolnego czasu. Pozwala to odpowiedzieć na pytanie, często zadawane przez filozofów i filantropów, czy dzięki postępowi gospodarczemu człowiek jest szczęśliwszy. Gdyby wydajność pracy była mniejsza niż jest w dzisiejszym świecie kapitalistycznym, człowiek musiałby albo więcej pracować, albo zrezygnować z wielu udogodnień. Konstatując tak, ekonomiści nie chcą przez to powiedzieć, że jedyną metodą osiągnięcia szczęścia jest korzystanie z większego komfortu materialnego, życie w luksusie i zapewnienie sobie większej ilości czasu wolnego. Stwierdzają jedynie, że ludzie mają większe możliwości zaspokojenia tego, co uważają za swoje potrzeby.
Podstawowa teza prakseologii mówiąca, że ludzie wolą to, co daje im większą satysfakcję, od tego, co daje im mniejszą satysfakcję, oraz że oceniają wartość rzeczy na podstawie ich użyteczności, nie musi być korygowana ani uzupełniana żadnym dodatkowym stwierdzeniem dotyczącym przykrości pracy. W tezie tej zawiera się już twierdzenie, że człowiek woli pracę jedynie w takiej sytuacji, w której korzyści z niej płynące są pożądane bardziej niż przyjemność czerpana z wypoczynku.
Wyjątkowość czynnika pracy w świecie wynika z jej niespecyficznego charakteru. Wszystkie pierwotne czynniki produkcji występujące w przyrodzie – a więc wszystkie te przedmioty i siły, które człowiek może wykorzystać w celu poprawy swojego dobrobytu – mają specyficzne możliwości i odznaczają się właściwymi tylko sobie zaletami. Do realizacji jednych celów nadają się lepiej, do innych gorzej, a do jeszcze innych są w ogóle nieprzydatne. Ludzka praca jest zarówno odpowiednia, jak i niezbędna do wykonania wszystkich procesów i rodzajów produkcji, które można sobie wyobrazić.
Oczywiście niedopuszczalne jest zajmowanie się pracą ludzką jako taką w kategoriach ogólnych. Jeśli ktoś nie dostrzega, że ludzie są różni i mają różne możliwości wykonywania pracy, to popełnia podstawowy błąd. Praca, którą może wykonać dana osoba, nadaje się lepiej do realizacji jednych celów, gorzej do realizacji innych, a do jeszcze innych może być zupełnie nieprzydatna. Jedną z ułomności ekonomii klasycznej było to, że nie przywiązywała do tej prawdy wystarczająco dużo wagi i pomijała ją przy budowaniu teorii wartości, cen i płac. Ludzie nie oszczędzają pracy w ogóle, lecz konkretne rodzaje dostępnej pracy. Pracownik nie otrzymuje płacy za wkład pracy, lecz za jej efekty, które mogą być bardzo różne co do jakości i ilości. Wytworzenie każdego konkretnego produktu wymaga zatrudnienia robotników zdolnych do wykonania określonego rodzaju pracy. Absurdalny jest pogląd mówiący, że nieuwzględnienie tego zagadnienia jest związane z tym, iż rzekomo największy jest popyt na pracę robotników niewykwalifikowanych, którą może wykonać każdy zdrowy człowiek, a praca wymagająca kwalifikacji, wykonywana przez osoby o szczególnych wrodzonych umiejętnościach i po odpowiednim przeszkoleniu, jest wyjątkiem. Nie ma potrzeby dociekać, czy takie warunki panowały w odległej przeszłości, czy też nawet w wypadku prymitywnych plemion głównym czynnikiem wpływającym na oszczędzanie pracy były różnice we wrodzonych zdolnościach i nabytych kwalifikacjach. Kiedy zajmujemy się społeczeństwami cywilizowanymi, nie wolno nam pomijać różnic w jakości wykonywanej pracy. Praca, którą różni ludzie są w stanie wykonywać, ma różną jakość, ponieważ ludzie rodzą się nierówni, a ich umiejętności i doświadczenie nabywane w ciągu życia jeszcze pogłębiają wrodzone różnice.
Kiedy mówimy o niespecyficznym charakterze ludzkiej pracy, oczywiście nie chcemy przez to powiedzieć, że wszelka praca człowieka jest tej samej jakości, lecz że różnice między poszczególnymi rodzajami pracy potrzebnymi do produkcji różnych towarów są większe niż wrodzone różnice między uzdolnieniami poszczególnych osób. (Stwierdzenie to nie dotyczy twórczej pracy człowieka genialnego; praca geniusza znajduje się poza obszarem zwykłego działania ludzkiego i stanowi coś w rodzaju daru od przeznaczenia, który pewnego dnia otrzymuje ludzkość79. Pomijamy także przeszkody instytucjonalne, które pewnym grupom ludzi zamykają dostęp do określonych zawodów i niezbędnego szkolenia). Wrodzona nierówność występująca między ludźmi nie zakłóca biologicznej jedności i jednorodności gatunku ludzkiego do tego stopnia, żeby podaż pracy dzielić na odrębne części. Z tego względu potencjalna podaż pracy dostępna do wykonania każdego określonego rodzaju pracy przewyższa rzeczywisty popyt na taką siłę roboczą. Podaż każdego rodzaju wyspecjalizowanej siły roboczej mogłaby być zwiększona przez wycofanie robotników z innych branż i ich przeszkolenie. W żadnej branży ilość zaspokojonych potrzeb nie jest trwale ograniczona zbyt małą liczbą osób zdolnych do wykonywania specjalnych zadań. Głód specjalistów może wystąpić jedynie w krótkim okresie. W długim okresie ich niedostatek można wyeliminować dzięki przeszkoleniu osób, które wykazują się wymaganymi wrodzonymi uzdolnieniami.
Praca jest najrzadszym ze wszystkich pierwotnych czynników produkcji, ponieważ w tym konkretnym znaczeniu jest niespecyficzna i w każdej dziedzinie produkcji potrzebny jest jej nakład. Rzadkość pozostałych pierwotnych czynników produkcji – to znaczy środków produkcji, które zapewnia przyroda – staje się więc dla działającego człowieka rzadkością tych materialnych środków produkcji, których użycie wymaga najmniejszego nakładu pracy80. Podaż dostępnej siły roboczej określa, do jakiego stopnia czynnik przyrody w każdej z jej odmian może być wykorzystany do zaspokojenia potrzeb.
Gdy wzrasta ilość pracy, którą ludzie mogą i chcą wykonywać, zwiększa się również produkcja. Siła robocza nie może pozostawać niewykorzystana z powodu jej rzekomej nieprzydatności do dalszego zaspokajania potrzeb. Izolowany, samowystarczalny człowiek zawsze ma możliwość poprawienia swojej sytuacji dzięki nakładowi pracy. W gospodarce rynkowej na rynku pracy można zawsze znaleźć nabywców dowolnej ilości oferowanej pracy. Jej obfitość lub nadmiar może występować jedynie w niektórych segmentach rynku pracy. Powoduje ona wypieranie siły roboczej do innych segmentów oraz rozwój produkcji w innych dziedzinach systemu gospodarczego. Jednocześnie wzrost powierzchni dostępnej ziemi w pozostałych warunkach niezmienionych mógłby spowodować wzrost produkcji, lecz jedynie pod warunkiem, że dodatkowa ziemia byłaby żyźniejsza od krańcowej jednostki ziemi uprawianej wcześniej81. To samo odnosi się do zakumulowanego wyposażenia materialnego przeznaczonego do przyszłej produkcji. Przydatność dóbr kapitałowych zależy również od podaży dostępnej siły roboczej. Byłoby marnotrawstwem wykorzystywanie istniejących urządzeń, gdyby potrzebna do ich obsługi siła robocza mogła być zatrudniona w celu zaspokojenia pilniejszych potrzeb.
Komplementarne czynniki produkcji mogą być wykorzystane jedynie w stopniu określonym przez dostępność najrzadszego z nich. Przypuśćmy, że wytworzenie jednostki produktu p wymaga wydatkowania 7 jednostek a i 3 jednostek b oraz że ani a, ani b nie może być użyte do wytworzenia czegokolwiek innego niż p. Jeśli mamy do dyspozycji 49a i 2000b, to możemy wyprodukować najwyżej 7p. Wielkość dostępnego zasobu a decyduje o tym, w jakim stopniu może być wykorzystane b. Jedynie a jest traktowane jako dobro ekonomiczne. Tylko za a ludzie są skłonni płacić. W całkowitej cenie p jest uwzględniona cena 7 jednostek a, natomiast b nie jest dobrem ekonomicznym i nie ma żadnej ceny. Pewna ilość b pozostaje niewykorzystana.
Możemy próbować wyobrazić sobie, jak wyglądałby świat, w którym wszystkie materialne czynniki produkcji byłyby wykorzystane w tak wysokim stopniu, że nie istniałaby możliwość zatrudnienia wszystkich ludzi lub wszystkich ludzi chętnych do pracy. W takim świecie siły roboczej byłoby pod dostatkiem. Wzrost podaży siły roboczej nie mógłby w żaden sposób przyczynić się do zwiększenia produkcji. Jeżeli założymy, że wszyscy ludzie mają te same zdolności i pracują z takim samym zaangażowaniem, oraz jeśli pominiemy przykrość pracy, to w takim świecie praca nie byłaby dobrem ekonomicznym. Gdyby ten świat był gospodarką socjalistyczną, to wzrost liczby mieszkańców oznaczałby powiększenie grupy bezczynnych konsumentów. Gdyby to była gospodarka rynkowa, to płace nie wystarczałyby na to, żeby uchronić się przed głodem. Ludzie poszukujący pracy byliby gotowi pracować za każde wynagrodzenie, nawet tak niskie, że niewystarczające na utrzymanie się przy życiu. Byliby szczęśliwi, że mogą choć trochę opóźnić swoją śmierć głodową.
Nie ma potrzeby zajmować się paradoksami zawartymi w tej hipotezie i omawiać problemów takiego świata. Nasz świat jest inny. Praca jest rzadsza niż materialne czynniki produkcji. Nie zajmujemy się w tym miejscu zagadnieniem optymalnego zaludnienia, lecz jedynie tym, że istnieją materialne czynniki produkcji, które pozostają niewykorzystane, ponieważ konieczna do ich wykorzystania praca potrzebna jest do zaspokojenia pilniejszych potrzeb. W naszym świecie nie ma obfitości siły roboczej, lecz jej niedostatek. Istnieją w nim niewykorzystane materialne czynniki produkcji, to znaczy ziemia, złoża mineralne, a nawet fabryki i wyposażenie.
Ten stan rzeczy mógłby ulec zmianie, gdyby liczba ludności tak wzrosła, że wszystkie materialne czynniki potrzebne do produkcji żywności niezbędnej – w ścisłym znaczeniu tego słowa – do przeżycia człowieka byłyby w pełni wykorzystane. Dopóki jednak tak się nie stanie, żadne udoskonalenia technologii produkcji nie mogą zmienić tej sytuacji. Zastąpienie mniej wydajnych metod produkcji bardziej wydajnymi nie sprawia, że występuje obfitość pracy, o ile nadal istnieją dostępne czynniki materialne, których wykorzystanie może zwiększyć dobrobyt ludzi. Przeciwnie, rezultatem takiego zwiększenia wydajności jest wzrost produkcji, a więc również zwiększenie ilości dóbr konsumpcyjnych. Metody pozwalające na „oszczędność pracy” zwiększają podaż. Nie wywołują „bezrobocia technologicznego”82.
Każdy produkt jest wynikiem zastosowania pracy i czynników materialnych. Człowiek oszczędza zarówno pracę, jak i czynniki materialne.
Praca dająca gratyfikację bezpośrednią i praca dająca gratyfikację pośrednią
Praca z zasady daje wykonawcy gratyfikację jedynie pośrednio, a mianowicie usuwa dyskomfort dzięki temu, że cel zostaje osiągnięty. Robotnik rezygnuje z wypoczynku i godzi się znosić przykrość pracy, by móc cieszyć się albo produktem, albo tym, co inni ludzie są gotowi mu za niego dać. Nakład pracy jest dla niego środkiem do osiągnięcia określonych celów, ceną, którą musi zapłacić, i kosztem, który musi ponieść.
Zdarza się jednak, że wykonanie pracy daje robotnikowi bezpośrednią gratyfikację. Bezpośrednią satysfakcję czerpie on z wydatkowania pracy. Korzyść jest dwojakiego rodzaju. Z jednej strony polega ona na tym, że dzięki pracy otrzymuje się produkt, a z drugiej na zadowoleniu, jakie daje robotnikowi samo wykonywanie pracy.
Na podstawie błędnej interpretacji tego faktu ludzie snuli fantastyczne plany reform społecznych. Jednym z dogmatów socjalizmu jest pogląd, że pracy towarzyszy przykrość jedynie w kapitalistycznym systemie produkcji, w socjalizmie natomiast praca będzie czystą przyjemnością. Można by zlekceważyć uniesienia nieszczęsnego szaleńca, którym był Charles Fourier. Marksistowski socjalizm „naukowy” nie różni się jednak pod tym względem od poglądów utopistów. Niektórzy jego najwybitniejsi zwolennicy, tacy jak Fryderyk Engels i Karl Kautsky, otwarcie głosili, że najważniejszym skutkiem wprowadzenia rządów socjalistycznych będzie przekształcenie pracy z cierpienia w przyjemność83.
Często lekceważy się fakt, że te działania, które dają natychmiastową gratyfikację i są z tego względu bezpośrednim źródłem przyjemności oraz zadowolenia, różnią się zasadniczo od pracy i wysiłku. Gdy się zbyt powierzchownie potraktuje te zagadnienia, można nie zauważyć występujących tu różnic. Wiosłowanie w trakcie niedzielnej przejażdżki kajakiem po stawie w parku można porównać do wiosłowania przewoźników lub galerników tylko z punktu widzenia hydromechaniki. Jeśli jednak porównamy te dwa rodzaje wiosłowania jako środki do osiągnięcia celu, to zobaczymy, że różnią się one tak jak nucenie arii przez turystę różni się od jej wykonania przez śpiewaka w operze. Beztroski niedzielny wioślarz i podśpiewujący turysta czerpią ze swoich działań gratyfikację bezpośrednią, a nie pośrednią. To, co robią, nie jest więc pracą, nie jest wykorzystaniem fizjologicznych funkcji do osiągnięcia innych celów niż trening tychże funkcji. Jest to wyłącznie przyjemność, cel sam w sobie. Czynności te są wykonywane dla nich samych i niczemu innemu nie służą. Skoro nie są pracą, to nie wolno ich nazywać pracą dającą bezpośrednią gratyfikację84.
Czasami powierzchownemu obserwatorowi może się wydawać, że praca wykonywana przez innych ludzi daje im bezpośrednią gratyfikację, ponieważ on sam chciałby wziąć udział w zabawie, która przypominałaby ten rodzaj pracy. Podobnie jak dzieci bawią się w szkołę, wojsko lub pociąg, tak dorośli mają ochotę pobawić się w taki czy inny sposób. Sądzą, że motorniczy pociągu musi czerpać taką samą przyjemność z obsługiwania i kierowania lokomotywą, jaką oni odczuwaliby, gdyby mogli się tą lokomotywą pobawić. Księgowy, który spieszy się rano do pracy, zazdrości patrolującemu policjantowi, bo myśli, że ów stróż prawa otrzymuje pieniądze za przyjemną przechadzkę po swoim rewirze. Z kolei policjant zazdrości księgowemu spędzającemu cały dzień w wygodnym fotelu w dobrze ogrzanym pokoju i wykonującemu za pieniądze jakąś papierkową robotę, której nie można nazwać poważną pracą. Tyle że opinii ludzi, którzy nie rozumieją, na czym polega praca innych, i uważają ją po prostu za rodzaj wypoczynku, nie można traktować poważnie.
Zdarza się jednak, że praca rzeczywiście daje bezpośrednią gratyfikację. Niektóre rodzaje pracy spełniającej szczególne warunki i wykonywanej w ograniczonych ilościach przynoszą bezpośrednią gratyfikację. Ilości te są jednak tak niewielkie, że nie odgrywają żadnej roli w strukturze ludzkiego działania i produkcji służącej zaspokojeniu potrzeb. Zjawiskiem charakterystycznym dla naszego świata jest przykrość pracy. Ludzie wymieniają przykrość pracy na produkty pracy. Praca jest dla nich źródłem pośredniej gratyfikacji.
W tym zakresie, w którym szczególny rodzaj pracy przynosi pewną przyjemność, a nie cierpienie, bezpośrednią gratyfikację, a nie przykrość pracy, nie jest ona wynagradzana. Przeciwnie, wykonawca takiej pracy, „robotnik”, musi kupić tę przyjemność i zapłacić za nią. Dla wielu ludzi polowanie było i nadal jest zwykłą pracą, której towarzyszy przykrość. Dla innych jednak jest ono czystą przyjemnością. W Europie amatorzy myślistwa kupują od właściciela terenu łowieckiego prawo do odstrzału uzgodnionej liczby zwierząt określonych gatunków. Opłata za przyznanie tego prawa jest pobierana niezależnie od ceny, którą trzeba zapłacić za sam łup. Jeśli zakup prawa do odstrzału i zakup zwierzęcia są połączone, cena jest znacznie wyższa od tej, którą można uzyskać za łup na rynku. Kozioł, który skacze po skalnych urwiskach, ma więc wyższą wartość pieniężną niż ten sam kozioł później, kiedy zostanie zabity, przetransportowany do doliny, a jego mięso, skóra i rogi zostaną przygotowane do przetworzenia, chociaż by go zabić, trzeba było podjąć wyczerpującą wspinaczkę i ponieść pewne koszty. Można powiedzieć, że jednym z pożytków, które można mieć z kozła, jest przyjemność, jaką myśliwemu daje jego zabicie.
Twórczy geniusz
Ponad poziom milionów ludzi, którzy rodzą się i umierają, wyrastają pionierzy, jednostki, których dokonania i myśl wytyczają ludzkości nowe drogi. Dla pionierskiego geniusza85 tworzenie jest istotą życia. Żyć znaczy dla niego tworzyć.
Zajęcia wykonywane przez tych nieprzeciętnych ludzi niezupełnie odpowiadają prakseologicznemu pojęciu pracy. Nie są pracą, ponieważ dla geniusza nie stanowią środków do celu, lecz cele same w sobie. Życie geniusza upływa na tworzeniu i dokonywaniu wynalazków. Nie istnieje dla niego wypoczynek, doznaje jedynie przejściowych okresów twórczej niemocy i zwątpienia. Motywacją jego działań nie jest chęć osiągnięcia jakiegoś rezultatu, lecz sam akt dochodzenia do niego. Realizacja planu nie daje mu ani pośredniej, ani bezpośredniej gratyfikacji. Nie przynosi nagrody pośredniej, ponieważ inni ludzie są w najlepszym wypadku obojętni na jego dokonania, a jeszcze częściej reagują szyderstwem, kpiną i prześladowaniami. Wielu genialnych ludzi mogło dzięki swoim zdolnościom zapewnić sobie beztroskie, pełne radości życie, ale wcale nie rozważali takiej możliwości, wybierając bez wahania ciernistą drogę. Geniusz chce wypełnić swoją misję, nawet jeśli wie, że oznacza to dla niego osobistą klęskę.
Geniusz nie czerpie też ze swoich twórczych zajęć gratyfikacji bezpośredniej. Tworzenie oznacza dla niego mękę i niepokój, straszliwą walkę ze sobą i trudnościami zewnętrznymi. Pochłania go i przytłacza. Austriacki poeta Grillparzer opisał ten stan w poruszającym wierszu Abschied van Gastein86. Można przypuszczać, że pisząc ten utwór, myślał nie tylko o własnych smutkach i trudnych doświadczeniach, lecz także o większych cierpieniach znacznie wybitniejszego człowieka, Beethovena. Jego los przypominał mu własne życie i rozumiał go lepiej niż ktokolwiek z jemu współczesnych dzięki podziwowi i głębi współczucia. Nietzsche porównał się do „nienasyconego płomienia”, który sam siebie trawi i zwęgla87. Tego rodzaju niepokój to zjawisko, które nie ma nic wspólnego z konotacjami towarzyszącymi zwykle pojęciom pracy, produkcji i sukcesu, a także zarabianiu na utrzymanie i radości życia.
Dokonania twórczej jednostki, jej odkrycia, myśli i teorie, wiersze, obrazy i kompozycje muzyczne nie mogą być uznane w sensie prakseologicznym za pracę. Nie są one wynikiem takiej pracy, którą można by wykonać w celu wyprodukowania innych przedmiotów zamiast „wyprodukowania” arcydzieła filozoficznego, malarskiego lub literackiego. Myśliciele, poeci i artyści często nie potrafią wykonywać innej pracy. W każdym razie czasu i energii, jaką poświęcają na pracę twórczą, nie zyskują dzięki powstrzymaniu się od wykonywania innych zajęć. Niekiedy okoliczności sprawiają, że talent osoby, która mogłaby stworzyć niezwykłe rzeczy, zostaje zmarnowany. Taki człowiek będzie przymierał głodem albo poświęci całą energię na walkę o przetrwanie. Jeśli jednak geniuszowi uda się osiągnąć cele, które sobie postawił, nikt oprócz niego samego nie płaci związanych z tym „kosztów”. Goethego być może pod pewnymi względami ograniczały urzędowe obowiązki pełnione na dworze w Weimarze. Z pewnością jednak nie osiągnąłby więcej na stanowiskach ministra stanu, dyrektora teatru i zarządcy kopalń, gdyby nie napisał swoich dramatów, wierszy i powieści. Pracy twórców nie da się zastąpić pracą innych ludzi. Gdyby nie było Dantego i Beethovena, to nikt inny nie mógłby stworzyć Boskiej Komedii ani Dziewiątej Symfonii. Ani społeczeństwo, ani poszczególni ludzie nie są w stanie w istotny sposób pomóc geniuszowi w jego pracy. Tu nie zdadzą się na nic ani największe nawet „zapotrzebowanie”, ani najbardziej stanowcze nakazy rządu. Geniusz nie tworzy na rozkaz. Nie da się sprawić przez udoskonalenie naturalnych i społecznych warunków, żeby na świecie pojawił się twórca i jego dzieło. Nie można wyhodować geniusza za pomocą eugeniki, nie da się go wyszkolić ani zorganizować mu zajęć, choć oczywiście można ustanowić taki system społeczny, że nie będzie w nim miejsca dla pionierów i ich przełomowych odkryć.
Twórcze dokonania geniusza są dla prakseologii ostatecznym faktem. Pojawiają się jako dar losu. Z pewnością nie są one wynikiem produkcji w takim znaczeniu, w jakim posługuje się tym terminem ekonomia.
79
Zob. s. 119–120.
80
Oczywiście niektóre zasoby naturalne są tak rzadkie, że wykorzystuje się je w całości.
81
W warunkach swobodnego przepływu siły roboczej podnoszenie jakości jałowej ziemi byłoby marnotrawstwem, gdyby dany obszar ziemi nie był na tyle żyzny, żeby zrekompensować całkowity koszt takiej operacji.
82
Zob. też s. 649–658.
83
Karl Kautsky, Die soziale Revolution, wyd. 3, Berlin 1911, t. 2, s. 16 i n., wyd. pol.: Karl Kautsky, Rewolucya socyalna, PPS „Proletaryat”, Kraków 1903, s. 99 i n. Na temat Engelsa zob. s. 502.
84
Solidny, sportowy trening wioślarski i regularne ćwiczenia wokalistyczne wykonywane przez śpiewaka amatora to praca introwersyjna. Zob. s. 498–499.
85
Przywódcy (Fürhrers) nie są pionierami. Prowadzą ludzi po ścieżkach wytyczonych przez pionierów. Pionier wytycza drogę przez niedostępne wcześniej obszary i nie zwraca uwagi na to, czy ktoś chce podążać nowym szlakiem, czy nie. Przywódca prowadzi ludzi do celu, który chcą osiągnąć.
86
Wydaje się, że nie istnieje angielski przekład tego wiersza. W książce Douglasa Yatesa Franz Grillparzer, a Critical Biography, Oxford 1946, t. 1, s. 57, można znaleźć krótkie omówienie. [Oryginał niemiecki w: Franz Grillparzer, Grillparzers Sämmtliche Werke, red. J. G. Cotta, Stuttgart 1887, ks. 1, s. 26–27].
87
Przekład [angielski] wiersza Nietzschego znajduje się w M. A. Mügge, Friedrich Nietzsche, New York 1911, s. 275. (Polski przekład wiersza Ecce Homo, dokonany przez Leopolda Staffa, w: Fryderyk Nietzsche, Wiedza radosna, Warszawa 1991, s. 28 – przyp. tłum.).