Читать книгу Antykruchość Jak żyć w świecie, którego nie rozumiemy - Nassim Nicholas Taleb - Страница 35
Antykruche reakcje jako redundancja
ОглавлениеKiedy usłyszałem słowo „pourazowy” na tamtym londyńskim spotkaniu, coś mi zaświtało. Uderzyło mnie wtedy, że te antykruche, hormetyczne reakcje były tylko pewnego rodzaju redundancją, i zobaczyłem spójność wszystkich rozwiązań matki natury. Wszędzie chodzi o redundancję. Natura lubi ubezpieczać się na zapas.
Warstwy redundancji to główna cecha systemów naturalnych służąca zarządzaniu ryzykiem. My, ludzie, mamy dwie nerki (nawet księgowi), zapasowe części zamienne i nadprogramową wydajność wielu rozmaitych organów i systemów (na przykład płuc, systemu nerwowego, systemu tętniczego), podczas gdy systemy tworzone przez ludzi zwykle są oszczędne i — można by powiedzieć — odwrotnie redundantne. Historia uczy, że często się zadłużamy, co jest przeciwieństwem redundancji (50 tysięcy nadprogramowej gotówki w banku albo, jeszcze lepiej, pod materacem, to redundancja; zadłużenie w banku na tę kwotę, czyli dług, to odwrotność redundancji). Redundancja jest dwuznaczna, ponieważ sprawia wrażenie marnotrawstwa, jeśli nie dzieje się nic niezwykłego. Tyle że zwykle dzieje się coś niezwykłego.
Ponadto redundancja nie musi być ugrzeczniona, niekiedy bywa skrajnie agresywna. Na przykład, jeśli masz dodatkowy zapas, powiedzmy, nawozu w magazynie, na wszelki wypadek, a na rynku zapanuje niedobór z powodu zamieszek w Chinach, możesz sprzedać nadmiar z wysokim przebiciem. Albo jeśli masz dodatkowe zasoby ropy, możesz dużo zarobić w czasie problemów z wydobyciem.
Okazuje się, że ta sama, dokładnie ta sama logika rządzi nadmierną kompensacją: to po prostu kolejna forma redundancji. Dodatkowa głowa hydry niczym się nie różni od nadplanowej — a więc na pozór redundantnej — nerki u ludzi ani od umiejętności zniesienia dodatkowego stresora. Jeśli zażyjesz na przykład 15 miligramów trującej substancji, twoje ciało może się wzmocnić, przygotowując się na przyjęcie 20 albo jeszcze większejilości miligramów, a efektem ubocznym będzie ogólne wzmocnienie organizmu. Te dodatkowe 5 miligramów trucizny, które wytrzyma twoje ciało, niczym się nie różni od dodatkowych zapasów niezbędnych lub potrzebnych dóbr, na przykład dodatkowej gotówki w banku albo zapasu jedzenia w piwnicy. A wracając do motorów innowacji: można powiedzieć, że nadmiar motywacji i siły woli, generowany przez przeszkody, również stanowi pewną dodatkową zdolność, która niczym się nie różni od dodatkowego pudła prowiantu.
System, który nadmiernie kompensuje, wyrabia nadgodziny, podnosząc wydajność i siłę do nadprogramowego poziomu w oczekiwaniu na negatywny rozwój wydarzeń w reakcji na informację o możliwym zagrożeniu. I, oczywiście, ta nadprogramowa wydajność i siła mogą się przydać; zostać wykorzystane przy okazji. Przekonaliśmy się już, że redundancja nie jest efektem realizacji planu, więc ta dodatkowa siła może przynieść pewne korzyści, nawet jeśli nie występuje żadne zagrożenie. Powiedzcie następnemu analitykowi MBA albo profesorowi szkoły biznesowej, którego spotkacie, że redundancja nie jest strategią obronną; przypomina raczej inwestycję niż zwykłe ubezpieczenie. I powiedzcie mu, że system, który nazywa niewydajnym, często jest bardzo wydajny.
W rzeczy samej, nasze ciała odkrywają prawdopodobieństwo w bardzo wyrafinowany sposób i oceniają ryzyko znacznie trafniej niż nasze umysły. Na przykład specjaliści w dziedzinie zarządzania ryzykiem badają przeszłość, szukając informacji o tak zwanym najgorszym możliwym scenariuszu, i wykorzystują go do szacowania przyszłego ryzyka — taka metoda nosi nazwę stress testing. Traktują najgorszą recesję, najgorszą wojnę, najgorszą zmianę stóp procentowych albo największy poziom bezrobocia w historii jako obraz najgorszego rozwoju wydarzeń w przyszłości. Nigdy nie dostrzegają jednak pewnej niekonsekwencji: owo tak zwane najgorsze możliwe zdarzenie, w chwili, gdy miało miejsce, było gorsze od najgorszego możliwego scenariusza, jaki zakładano w owym czasie. Nikt nie zwraca na to uwagi.
To upośledzenie nazwałem problemem Lukrecjusza, na cześć łacińskiego filozofa i poety, który napisał, że głupiec wierzy, iż najwyższa góra na świecie będzie tak wysoka jak najwyższa góra, którą sam widział. Największy obiekt dowolnego rodzaju, który widzieliśmy sami albo o którym słyszeliśmy od innych, uznajemy za największy obiekt, jaki może istnieć na świecie. Robimy tak od tysiącleci. W Egipcie faraonów, który, tak się składa, był pierwszym w pełni ukształtowanym państwem narodowym zarządzanym odgórnie przez biurokratów, urzędnicy notowali najwyższy poziom Nilu i na tej podstawie przewidywali, co najgorszego może ich spotkać w przyszłości.
Ten sam mechanizm funkcjonował w reaktorze jądrowym w Fukushimie, w którym doszło do katastrofalnej awarii w wyniku tsunami w 2011 roku. Reaktor zbudowano w taki sposób, żeby przetrwał najgorsze trzęsienie ziemi, jakie odnotowano w przeszłości. Konstruktorzy nie potrafili sobie wyobrazić nic gorszego — nie wzięli pod uwagę, że w przeszłości ów najgorszy scenariusz musiał być zaskoczeniem, ponieważ nigdy wcześniej nie zdarzyło się nic podobnego. Podobnie, były prezes Zarządu Rezerwy Federalnej, wyznawca kruchości, dr Alan Greenspan, w swoich przeprosinach przed Kongresem przywołał klasyczną wymówkę: „Nigdy wcześniej tak nie było”. Cóż, natura, w odróżnieniu od wyznawców kruchości pokroju Greenspana, przygotowuje się na to, co jeszcze się nie zdarzyło, zakładając, że zawsze może być gorzej8.
Jeśli ludzie toczą ostatnią walkę, natura toczy następną. Wasze ciało wyobraża sobie przyszłość z większym polotem niż wy sami. Zwróćcie uwagę, jak ludzie trenują podnoszenie ciężarów: wasze ciało szarżuje w reakcji na bodźce i przygotowuje się na zapas (oczywiście, w takim stopniu, w jakim pozwala mu na to biologia). W ten sposób ciała stają się silniejsze.
Po wybuchu kryzysu bankowego otrzymywałem rozmaite pogróżki; dziennikarze „Wall Street Journal” zasugerowali wręcz, że powinienem „wynająć armię ochroniarzy”. Próbowałem mówić sobie: spokojnie, nic się nie martw, to tylko groźby niezadowolonych bankowców, a poza tym najpierw człowiek dostaje kulkę, a potem czyta się o tym w gazetach, a nie na odwrót. Ale ta argumentacja jakoś do mnie nie trafiała i ani w Nowym Jorku, ani w Londynie nie potrafiłem się zrelaksować, nie pomagał nawet napar z rumianku. Zacząłem odczuwać paranoiczny lęk w miejscach publicznych; przyglądałem się ludziom, żeby sprawdzić, czy nikt mnie nie śledzi. Poważnie rozważałem, czy nie wynająć ochroniarza, ale uznałem, że lepiej (i zdecydowanie oszczędniej) będzie się do niego upodobnić. Znalazłem Lenny’ego „Ciacho”, trenera ważącego jakieś 280 funtów (130 kilogramów), który dorabiał sobie, pracując w ochronie. Jego ksywka i waga wzięły się z upodobania do ciastek. Lenny „Ciacho” był najbardziej onieśmielającą osobą w promieniu setek kilometrów, a miał 60 lat. Dlatego, zamiast brać lekcje, patrzyłem, jak trenuje. Lubił trening typu maksymalny osiąg i polecał go z całego serca, ponieważ w jego ocenie był najskuteczniejszy i zajmował najmniej czasu. Metoda Lenny’ego polegała na krótkich wizytach na siłowni, podczas których koncentrował się wyłącznie na poprawieniu swojego poprzedniego najlepszego wyniku, wyrwaniu jak największego ciężaru; jakby chciał przesunąć wskaźnik najwyższego poziomu wody. Na treningu wystarczało pokonać swój rekord raz albo dwa, bez konieczności nudnych, pochłaniających czas powtórzeń. To ćwiczenie wprowadziło mnie w świat naturalistycznego podnoszenia ciężarów, którego zasady potwierdza fachowa literatura: pracuj na maksymalnych obrotach, a przez resztę czasu odpoczywaj i przepuszczaj pieniądze na steki wielkości stołu. Od czterech lat próbuję przesunąć swoją granicę wytrzymałości; to niesamowite obserwować, jak mój organizm przygotowuje się do pobicia poprzedniego rekordu — dopóki nie dojdzie do kresu sił. Kiedy robię martwy ciąg (tzn. udaję, że podnoszę kamień do poziomu talii) ze sztangą ważącą 330 funtów, a potem odpoczywam, mogę spokojnie założyć, że wyrabiam w sobie dodatkową siłę, ponieważ moje ciało przewiduje, że następnym razem będzie musiało podnieść 335 funtów. Dzięki takiemu treningowi pozbyłem się paranoi i odzyskałem spokój ducha w miejscach publicznych, ale to nie wszystko — przyniósł mi on również małe, niespodziewane udogodnienia. Kiedy kierowcy limuzyn atakują mnie w hali przylotów na lotnisku Kennedy’ego, nalegając, żebym skorzystał z ich usług, a ja spokojnie każę im się od*******ić, natychmiast odchodzą. Są jednak pewne minusy tej sytuacji: części czytelników, których poznaję na konferencjach, trudno jest obcować z intelektualistą o wyglądzie ochroniarza — intelektualiści mogą być albo smukli, albo kluchowaci i w kiepskiej formie, ale nie powinni wyglądać jak rzeźnicy.
Oto spostrzeżenie, którym podzielił się ze mną analityk ryzyka, mój ulubiony rywal intelektualny (a prywatnie przyjaciel) Aaron Brown, a które da do myślenia darwinistom: już sam termin „dostosowanie” może być dość nieprecyzyjny, a nawet wieloznaczny, i dlatego przydatne okazuje się pojęcie antykruchości, zjawiska, które wykracza poza zwykłe dostosowanie. Czym jest dostosowanie? Czy chodzi o idealną adaptację do minionego stanu danego środowiska czy może o ekstrapolację do środowiska z intensywniejszymi stresorami? Wiele osób wskazuje na pierwszy rodzaj przystosowania, ignorując mechanizm antykruchości. Ale gdyby zapisać standardowy model selekcji w postaci matematycznej, otrzymalibyśmy nadmierną kompensację, a nie zwykłe dostosowanie9.
Nawet psychologowie, którzy badali antykruchą reakcję, jaką jest rozwój pourazowy, i dysponują danymi, które potwierdzają jego występowanie, nie do końca rozumieją tę koncepcję, ponieważ mówią o niej w kategoriach odporności.