Читать книгу Na całego - Piotr Bojarski - Страница 22

Gdzieś pod Gródkiem Jagiellońskim

Оглавление

Kaczmarek był tego dnia markotny jak nigdy wcześniej. W jednej chwili stracił wszak kompana, z którym przeszedł powstańczy szlak bojowy. To właśnie pod wpływem Józka Jęczkowiaka znalazł się tu, w Galicji, spiesząc z pomocą Polakom we Lwowie. Z jednej strony cieszył się wprawdzie, że rany Jęczkowiaka nie okazały się groźne dla jego życia, z drugiej jednak miał żal do losu, że postrzał wyeliminował Józka z dalszego udziału w kampanii. Gdy pociąg sanitarny oddalił się od stacji, pozostawiając za sobą siwy ogon dymu, przestał machać dłonią, spuścił głowę i wrócił do swojego plutonu.

W samą porę, bo podoficerowie zbierali już swoje kompanie do nowych zadań.

— No! Dzisiaj powinniśmy w końcu dotrzeć do Gródka i nawiązać łączność ze Lwowem! — usłyszał z boku podniesiony głos jednego z sierżantów.

— Oby, panie sierżancie — przytaknął mu podwładny.

Kaczmarek narzucił na plecy wojskowy tornister, poprawił mauzera na ramieniu, sprawdził też, czy u pasa ma nadal sztylet piechura. Jego wydatny niegdyś brzuch wyraźnie schował się pod mundurem pod wpływem aktywnego trybu życia, znaczonego marszami, przemarszami i pościgami. Pomyślał, że taki szczupły spodobałby się pewnie jeszcze bardziej Juliette, którą musiał zostawić w Poznaniu — i zrobiło mu się jeszcze bardziej smutno.

— No, a jak już dojdziemy do naszych braci we Lwowie, będzie można wrócić do domu… — ciągnął swoje rozważania sierżant, szykujący się do wymarszu za plecami Kaczmarka.

Biniu nadstawił ucha, bo nagle usłyszał coś całkiem miłego.

— …zawsze się tam przydamy. Mimo rozejmu Szkiebry ciągle prowokują — dokończył podoficer.

— Oby jak najszybciej wrócić, panie sierżancie — odpowiedział jeden z żołnierzy.

Kaczmarek mógłby się pod tym podpisać obiema rękami.

Na całego

Подняться наверх