Читать книгу Skazana - Teri Terry - Страница 18
Część 1: Chaos
15.
Sam
ОглавлениеJest dobrą modelką: kiedy kazałam jej siedzieć cicho i nieruchomo, zastosowała się – jej twarz była ustawiona wciąż pod tym samym kątem do światła.
Mimo wszystko nie umiem oddać jej oczu tak, jak chcę – są nieprzeniknione, nie potrafię ich przejrzeć.
W końcu wzdycham i odpinam kartkę od sztalugi. Ava podskakuje na szczęknięcie klipsa, potem bierze głęboki wdech. Porusza zesztywniałymi ramionami, patrzy na zegarek. Oczy jej się rozszerzają.
– Zobacz, która godzina! Musimy się brać do pracy.
Zerkam na zegar ścienny za jej plecami i też jestem zaskoczona: odkąd przyjechała, minęły prawie dwie godziny. Kiedy mnie wciągnie rysowanie, zapominam o upływie czasu.
– Przepraszam, że trzymałam cię tak długo bez ruchu – mówię. – Powinnaś była powiedzieć, że chcesz przerwy.
Wzrusza ramionami.
– Nie zdawałam sobie sprawy, że czas tak poleciał. Pewnie zasnęłam z otwartymi oczyma. Nie spałam za dużo zeszłej nocy.
– Ja też nie. Śniło ci się coś?
– W nocy czy teraz?
– Teraz.
Półuśmiech.
– Jeśli nawet, to zapomniałam – odpowiada, ale nie wydaje mi się, żeby mówiła prawdę. – Mogę zobaczyć?
– Chyba tak. Jednak nie jestem zadowolona z tego portretu.
Ava podchodzi, a kiedy widzi, co narysowałam, szczęka jej opada.
– Och! To naprawdę dobre! Cała ja.
Patrzę na swój rysunek i na Avę z krwi i kości – rozumiem, dlaczego tak mówi. Widać skupienie na szczególe, ale zarazem nie jest to ta wersja jej, której szukałam, kiedy ją portretowałam.
– Czemu nie jesteś zadowolona?
– Trudno to wyjaśnić. Wygląda jak ty; taka, jaka jesteś w świecie. A jednocześnie to nie jesteś ty.
– Pogubiłam się w tym. Uważam, że portret jest doskonały. – Sięga do swojej książki, wyjmuje z niej kartkę. Macha nią. – Teraz widzisz, jak kiepsko mi poszło. – Wręcza mi swój rysunek.
Są na nim moje oczy, ale narysowane osobno. Jedno patrzy na prawo, drugie w dół, tak że powieka przesłania prawie całą gałkę oczną. I w porządku, proporcje są rozchwiane i żadne z tych oczu nie jest kopią osoby, jak moje dzieło, ale to interesujące.
– Czemu wybrałaś oczy?
Wzrusza ramionami.
– Nie wiem. Kiedy powiedziałaś, żebym coś sobie upatrzyła, jakąś część twarzy, zainteresowały mnie oczy.
– To bardziej sztuka abstrakcyjna niż reprezentatywna i wszystko okej, jeśli tego właśnie chciałaś. Ale gdybyś wolała nadać rysunkowi większy realizm, trzeba na to patrzeć jak na matematykę: ułamki. Wiem, że lubisz matematykę.
– Co masz na myśli?
– Jeśli patrzysz na moje oko, jakim ułamkiem tęczówki jest źrenica? Jakim ułamkiem białej części gałki jest tęczówka? Chodzi o przyglądanie się szczegółom i wyłapanie poprawnych proporcji.
– Albo mogę po prostu powiedzieć, że chodziło mi o abstrakcję.
Śmieję się.
– Dokładnie. Wymienimy się?
– Naprawdę? Masz na myśli, że mogę zatrzymać mój portret?
– Oczywiście. Spróbuję jeszcze kiedyś. Weź ten.
– Dam go tacie. Dziękuję.
– Proszę, podpisz swój. Ja też swój podpiszę. Tak robią artyści, naprawdę!
Stawiam swoje inicjały u dołu, Ava robi to samo. Podnosi swój portret, znów mu się przypatruje.
– Masz niesamowity talent.
Wzruszam ramionami.
– Po prostu rysuję. Zawsze to robiłam. Ale to wszystko fantazja, prawda? Nie wydaje się… – przerywam na chwilę – …już wystraczająco realne. – Zataczam ręką krąg, pokazując ściany. – Rzecz jasna, znaczna część tej fantazji była zamierzona, ale teraz, kiedy chcę realizmu, jakoś nie potrafię oddać na papierze tego, jak widzę świat.
– Jeżeli faktycznie nauka szkolnych przedmiotów tak cię nudzi, jak na to wygląda, czemu nie skupisz się na studiach plastycznych? Naucz się, ile się da. Twoje prace będą takie realne, jak tylko potrafisz. Możesz być wielką artystką.
Oplatam się ramionami, czuję się nieswojo.
– A może nie chcę.
– Dlaczego?
– Nie każdy jest taki zdeterminowany jak ty. Czemu tak bardzo się przykładasz do nauki?
– Chcę studiować na dobrej uczelni, dostać dobrą pracę. Nikt mi niczego nie da, jeśli sama na to nie zapracuję. – Nagle przygryza sobie wargę. – Przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.
– Nie szkodzi – mówię, chociaż mnie ukłuło, tym bardziej że to prawda. – Ale to, że ty jesteś taka zdeterminowana, nie oznacza, że każdy tak ma.
– Jednak patrząc na ten pokój, na każdą jego ścianę, widzę, że masz ogromny talent. I że bardzo kochasz to, co robisz. Widziałam, jak rysowałaś; tak się w tym zatopiłaś, że nie zauważyłaś upływu godzin. Jesteś artystką, czy tego chcesz, czy nie. Czemu się nie postarasz, żeby być w tym wielka?
Kiedy to mówi, widzę, jak w jej oczach błyska coś, czego tam wcześniej nie było; właśnie tego c z e g o ś brakuje na moim rysunku, aż mnie korci, żeby spróbować to uchwycić – ale zapewne będzie tak jak zwykle i gdy tylko wyjmę szkicownik, to, co wydaje mi się, że dostrzegam, zniknie.
Potrząsam więc tylko głową.
– Słuchaj, nie umiem tego wyjaśnić tak, żeby brzmiało sensownie, ale właściwie nigdy nie postrzegałam samej siebie dalej niż „dziś”. Zwłaszcza ostatnio.
– I to ci wystarcza?
– Czasami – odpowiadam, lecz to nieprawda i teraz czuję rozdrażnienie. Ava zmusza mnie do myślenia o rzeczach, które wolę od siebie odpychać.
Zanim zdążę dodać coś jeszcze, dzwoni jej telefon. Ava sięga po niego i w tym momencie odzywa się mój.