Читать книгу Skazana - Teri Terry - Страница 26

Część 1: Chaos
23.
Sam

Оглавление

Sprawa okazuje się całkiem łatwa. Jako szóstoklasistka Ava ma kod do bocznej bramki. Wymykamy się po lekcjach, w połowie naszych korepetycji. Wcześniej odwołałam kierowcę, który miał po mnie przyjechać. Powiedziałam, że pojadę po szkole z Charlize do jej domu. Jeżeli ktoś do niej zadzwoni, będzie mnie kryła; wersja dla niej brzmi, że się spotykam z Lucasem. Czyli w sumie prawda, tyle że to, co będziemy robić, zupełnie nie pokrywa się z jej wyobrażeniami.

Rzeczywiście myślałam o tym, czy to nie zaszkodzi tacie, ale dziś robię coś po swojemu, jako  j a,  a nie jego córka, więc nikt nie musi wiedzieć, kim jestem. Z pomocą Avy zmieniłam nieco swój wygląd: znalazła w zasobach szkolnego teatru okulary z niekorekcyjnymi szkłami, włosy związała mi ciasno z tyłu i przesłoniła chustką. Mundurek zamieniłam na dżinsy i pożyczony ze sterty rzeczy znalezionych brzydki gruby czarny sweter. Jest na mnie za duży i tak różny od wszystkiego, co zazwyczaj noszę, że zapewne nawet mama by mnie w nim nie rozpoznała – mogę się założyć.

Idziemy drogą. Już zmierzcha. Rozpiera mnie dziwne uczucie. Czy to właśnie czuje człowiek, jeśli może chodzić sam po ulicy, gdy tylko mu przyjdzie ochota? Wieje wiatr; ostatnie liście, pomarańczowe i czerwone, wirują w świetle latarń i zaścielają ścieżkę.

– Jesteś pewna, że chcesz? – dopytuje się Ava.

– Tak. A ty? Wiesz, że nie musisz iść. Dam sobie radę sama – kłamię i w tym momencie światło latarni nad naszymi głowami nagle mruga i gaśnie. Automatycznie ogarnia mnie popłoch. Przysuwam się bliżej do Avy, łapię ją za rękę. Nie jest zupełnie ciemno; mówię sobie, że gdzieś dalej palą się światła, ale nie umiem powstrzymać strachu. Idę szybko w stronę latarni przed nami, ciągnąc za sobą Avę.

– W porządku? – pyta.

– Nie. Tak. Po prostu nie lubię ciemności – mówię, choć zwykle nie przyznaję się do tego głośno. Zbliżamy się do kolejnej, włączonej latarni i teraz, oddychając swobodnie, żałuję, że to powiedziałam.

– Zastanawiałam się nad tym.

– Nad czym?

– Czy się boisz ciemności. Tak to wyglądało tamtego dnia w szkole, kiedy odcięto prąd.

Jestem zaskoczona. Wyłapała to? Myślałam, że lepiej się umiem ukrywać; w każdym razie nikt inny raczej nie zauważył.

– No, chyba tak. Trochę. Ale już jest okej.

Docieramy na róg ruchliwszej ulicy. Światło bije tu także z wystaw sklepowych i restauracji, więc strach nieco mi odpuszcza.

– Dlaczego? To znaczy: czy jest jakiś powód, czy zawsze tak było i już?

Waham się, po czym daję skróconą odpowiedź:

– Kiedyś, gdy byłam mała, zostałam zamknięta w ciemności na bardzo długo. Od tamtej pory nie mogę jej znieść.

– Zostałaś zamknięta? Nie chcesz chyba powiedzieć, że ktoś to zrobił celowo, co? Pewnie nie twoi rodzice, prawda?

– Nie, jasne, że nie. – Widzę jej pytający wzrok, ale nie zamierzam opowiadać o tym wyczerpująco, nie teraz. – Słuchaj, to długa historia. Może innym razem – rzucam wymijająco, nie mając pewności, czy „inny raz” faktycznie kiedyś nastąpi.

– Okej. Jesteśmy na miejscu – oznajmia Ava.

Schodzimy do metra, wkładamy torby do wykrywacza metali, przekraczamy bramkę i odbieramy swoje rzeczy po drugiej stronie. Ava ma bilet okresowy, jak większość ludzi, a dla mnie kupiła jednoprzejazdowy. Przykładamy je do czytników i przechodzimy dalej. Wokół nas jest teraz pełno ludzi.

Byłam już kiedyś w metrze, ale ostatnim razem kilka lat temu – przed wyborami. Nawet wtedy jednak nie jechałam sama ani nawet nie tylko z jedną osobą, jak dzisiaj. No i wówczas nie było takich środków bezpieczeństwa jak na lotnisku.

W wagonie z zaciekawieniem przyglądam się otaczającym nas pasażerom, aż w końcu Ava mówi ściszonym głosem blisko mojego ucha:

– Nie gap się tak na ludzi. Komuś może się to nie spodobać.

Więc teraz patrzę na swoje buty, na ściany – nie mam pojęcia, gdzie skierować wzrok.

– Spróbuj się rozluźnić – doradza.

Pięć stacji. Wysiadamy, idziemy do drugiego pociągu. Tym razem sześć stacji – liczę je, aż pora wysiadać. Stajemy na ruchomych schodach wiozących nas do wyjścia.

– Która godzina? – pyta Ava.

Zerkam na zegarek.

– Mamy dwadzieścia minut.

Skazana

Подняться наверх