Читать книгу Czas Wagi - Aleksander Sowa - Страница 17
15
ОглавлениеPatrzą ponuro na ekran. Braun z łokciami na biurku, rozparty w ministerialnym fotelu, kręci nerwowo młynka kciukami. Antonowicz sprawia wrażenie spokojniejszego, uważnie przysłuchując się temu, co ma do powiedzenia do kamer i mikrofonów detektyw. Jego siedzący z prawej strony klient ani razu się nie odezwał.
– …nieskuteczność oraz opieszałość w prowadzeniu śledztwa. Prawda jest taka, że nasze służby i osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo, niestety, nie zdały egzaminu, jaki przygotowali nam przestępcy.
Błyskają flesze. Reporterzy, wzajemnie się przekrzykując, ruszają w stronę stolika z mikrofonami. Kamerzysta robi najazd na skupioną, poważną twarz detektywa.
– To, co się stało – mówi detektyw, podnosząc dłoń – jest bezprzykładnym dowodem na nieudolność policji. Nieudolność lub – zawiesza głos, a potem dodaje głośniej – współpracę z osobami zamieszanymi lub odpowiedzialnymi za uprowadzenie córki mojego klienta.
Kadr drugiej kamery wypełnia zaczerwienione, zmęczone oblicze milionera. Nie ma wątpliwości, że widać w nich bezsilność i rozpacz. Braun zatrzymuje kciuki, przymyka powieki i mówi:
– Panie pośle, zechce pan to wyłączyć?
– A zatem stało się to, co przewidzieliśmy – mówi Antonowicz. – Nie założyliśmy jednak, że media dowiedzą się o tym od niego. – Wskazuje ruchem głowy ekran.
– To nie ma znaczenia.
– Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że dla zwykłego Kowalskiego ten… ten…
– Szczerzucki?
– …ma większy autorytet niż jakikolwiek dziennikarz.
Minister wzdycha i przeczesuje dłońmi włosy. Antonowicz milczy.
– Do wyborów zostało sześć tygodni – zauważa.
– Nie będę czekał. Trzeba działać natychmiast – opowiada minister, naciskając przycisk telefonu łączący bezpośrednim, szyfrowanym połączeniem z gabinetem komendanta głównego policji.