Читать книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow - Страница 22

Rozdział 2
SZEF UKRAIŃSKIEGO WYWIADU
Lata 1939–1941
Obraza generała Schulza

Оглавление

Po powrocie na Ukrainę musiałem wiele uwagi poświęcać terytoriom zachodnim, z powodu mających tam miejsce znacznych a nieprzyjemnych wydarzeń, jak na przykład działalność nacjonalistów ukraińskich, którzy bezczelnieli z każdym dniem, oraz polskiego podziemia, a raczej jego pozostałości. Zdarzało się też rozwiązywać konflikty między sowieckimi pogranicznikami a Niemcami, którzy stali się teraz naszymi „sąsiadami”58.

W sierpniu 1940 roku ukazało się postanowienie Rady Komisarzy Ludowych ZSRR o demarkacji granicy za zachodzie. Do składu specjalnej komisji państwowej włączono i mnie59.

Granicę należało bardzo dokładnie wytyczyć i wyraźnie oznakować, jako że umownie przebiegała od południa po rzece San, poprzez Przemyśl, a potem po lądzie do Rawy Ruskiej i dalej na północ. Stolicą Generalnego Gubernatorstwa został Kraków.

Na pierwszym spotkaniu w Przemyślu rozmawialiśmy w wagonie hitlerowskiego generała na stacji kolejowej po stronie niemieckiej. San dzieli Przemyśl na dwie połowy. Odpowiednio – jedna jest nasza, druga Niemców.

W komisji niemieckiej żadnego wojskowego nie dostrzegłem – sami gestapowcy różnej rangi. Sowieckiej przewodniczył Iwan Iwanowicz Maslennikow*, zastępca ludowego komisarza spraw wewnętrznych (sprawy wojskowe). Obecny był także przedstawiciel naszego MSZ, który pilnował, byśmy nie odeszli od zasad protokołu dyplomatycznego i nie nagadali Niemcom impertynencji.

Od pierwszej chwili zirytowała mnie niepomierna buta i aroganckie zachowanie Niemców, zarówno w czasie spotkania z nami, jak i po naszym odejściu, o czym powiadomił mnie nasz człowiek. Miał przyjaciela, naszego oficera łącznikowego przy Niemcach, który pierwszy przychodził do wagonu i ostatni wychodził. Znał język niemiecki, lecz miał nakazane, by nie dawał tego po sobie poznać.

Linię demarkacyjną wytyczyliśmy stosunkowo łatwo i szybko, ponieważ Niemcy zgadzali się z nami prawie we wszystkim. Dziwiło mnie to, ale przyczyny takiego ich zachowania nie rozumiałem. Dodam, że nasze obiekcje odnotowywali niezwykle starannie.

Kilka razy wdawałem się w polemikę z generałem Schulzem, który uciekał się do pouczania mnie, jak należy rozwiązywać taką czy inną sprawę. Powiedziałem, że nie potrzebuję mentora, co go rozeźliło do tego stopnia, że zaczął grzmocić pięścią w stół. Ostentacyjnie wstałem i wyszedłem nacieszyć się widokiem gwiaździstego nieba.

Po jakimś czasie wróciłem uśmiechnięty, pytając, czy możemy kontynuować normalne rozmowy. Niemiec spojrzał z wściekłością. Po zakończeniu posiedzenia nasz dyplomata przekazał mi, że Niemca zirytowało słowo „mentor”, gdyż jest żydowskie, a oni tej narodowości nienawidzą.

Po końcowym posiedzeniu Niemcy podarowali nam na pamiątkę jakieś drobiazgi. Nie tknąłem ich…

Kiedy odtwarzałem w pamięci wydarzenia roku 1940, miesiąc po miesiącu, nie mogłem się pozbyć jakiegoś uczucia trwogi, potęgowanego niefrasobliwym tonem naszej prasy i radia. Gazety wypisywały dytyramby o naszych sukcesach w sprawach wewnętrznych. W radiu nic tylko tańce i śpiewy przez całą dobę. Co więcej, na zebraniach partyjnych też panowała atmosfera niczym niezmąconego spokoju.

Latem 1940 roku Timoszenko został ludowym komisarzem obrony w miejsce Woroszyłowa. Opowiadano mi, że nie obeszło się bez udziału złowrogiego Mechlisa, który po kampanii fińskiej ostro występował przeciwko istniejącym porządkom w armii, a szczególnie krytykował Woroszyłowa. Widocznie te okoliczności odegrały wiadomą rolę.

Jesienią wyznaczono Mierieckowa* na szefa Sztabu Generalnego, zamiast Szaposznikowa*, którego obarczono obowiązkami zastępcy ludowego komisarza budownictwa obronnego.

W grudniu 1940 roku w Centralnym Klubie Armijnym zorganizowano naradę wyższych dowódców wojskowych, na której dyskutowano sprawy stanu gotowości bojowej i szkolenia wojsk, operacje obronne i ofensywne, działania dywizji strzeleckich na polu boju.

Obrady trwały sześć dni. Zabrało głos 50 znanych dowódców. Wszyscy opowiadali, jak będą atakowali i gromili wroga. A po naradzie generałowie zwierzali się mi z poważnych braków w przygotowaniu i wyszkoleniu bojowym wojsk, krytykowali Timoszenkę, jego zastępcę Kulika* oraz innych, mówili o przestarzałych regulaminach i taktyce nieodpowiadającej charakterowi wojny, jaką Niemcy prowadzili w podbitych krajach.

O obronie nie wolno było nawet wspominać, ponieważ narzucano doktrynę gromienia wroga na jego własnym terytorium. Szkolenia taktyczne i przygotowanie bojowe nie odpowiadały wymogom surowej wojny – zamiast żołnierzy hartować fizycznie, martwiono się, by nie zachorowali. Przedstawię potem własne zdanie na ten temat.

W roku 1940 kadrę dowódczą „odświeżono” po tragedii lat 1937–1938, kiedy podły Jeżow i jego poplecznicy, wliczając Mechlisa, podgrzewającego nastroje szpiegomanii, aresztowali wiele tysięcy uczciwych żołnierzy i dowódców Armii Czerwonej. Wyrządzili w ten sposób niepowetowaną szkodę ojczyźnie, niszcząc kwiat sowieckich dowódców, konstruktorów, komunistów i tysiące innych utalentowanych ludzi.

Jeżeli dodamy jeszcze, że nie zabrakło, niestety, ludzi nieuczciwych, którzy dla dogodzenia tak zwanym organom starali się „demaskować” wrogów ludu i szpiegów, pisząc na nich donosy, również na rodzonych braci, staje się widoczna ogromna szkoda wyrządzona naszemu krajowi. W armii stanowiska dowódcze objęli „awansowcy”, ludzie bez dostatecznego doświadczenia i wiedzy.

Przytoczę prosty przykład: w latach 30. dowódca plutonu czy baterii na awans musiał czekać minimum 5–7 lat. W latach 1939–1940 nas, dowódców plutonu i baterii po ukończeniu Akademii (niektórzy zaliczyli tylko trzy lata nauki), mianowano dowódcami pułku, szefami sztabów dywizji, okręgowych wydziałów specjalnych, mnie natomiast – szefem Zarządu Głównego NKWD ZSRR. Historycy na pewno o tym opowiedzą.

W dniu 6 kwietnia Niemcy wtargnęli do Jugosławii i Grecji. Niedługo przedtem książę Paweł, regent Jugosławii, pod naciskiem Niemców przystąpił do paktu Niemcy-Włochy-Japonia. Serbowie nie znieśli takiego poniżenia i 27 marca grupa oficerów pod przewodem generała Simowicza* przejęła władzę, osadzając na tronie Piotra II*. Jugosławia szalała z radości. Doszło do poturbowania pracowników niemieckiego poselstwa.

6 kwietnia Niemcy zbombardowali Belgrad i wprowadzili swoje wojska. Z powodu ogromnej przewagi w sprzęcie i ludziach agresor nie napotkał większego oporu. Jugosławia została okupowana. W Grecji Niemcom oporu prawie nie stawiano.

Sądząc ze słów bezpośrednich uczestników, wydarzenia w Moskwie w tym czasie rozgrywały się w sposób następujący. Na początku stycznia 1941 roku po naradzie wojennej postanowiono przeprowadzić w Sztabie Generalnym ćwiczenia na mapach, z udziałem sekretarzy KC Malenkowa i Żdanowa.

Jeden z dowódców grał rolę „czerwonych”, Żukowa zaś zmuszono do gry za Niemców. Ćwiczeniami kierował Timoszenko. W ich wyniku Żukow rozgromił na mapie umowne wojska „czerwonych”, wykorzystując znane mu braki w przygotowaniu Armii Czerwonej. Wyszedł blamaż.

Po ćwiczeniach ich uczestnicy spotkali się ze Stalinem. Na zakończenie krótkiej wymiany zdań wódz zaproponował, by stanowisko szefa Sztabu Generalnego powierzyć Żukowowi, zwalniając z pełnienia tych obowiązków Mierieckowa. Zarzucił mu ponadto, że zbyt wolno wprowadza w życie jego polecenie o tworzeniu wojsk zmechanizowanych.

Szkolenie wojsk też nie stało na odpowiednim poziomie. Paradoksalnie, z okręgów wojskowych oraz od wojsk ochrony pogranicza napływały niepokojące sygnały o agresywnym zachowaniu Niemców, właściwie na całej przestrzeni od Morza Bałtyckiego do Czarnego. W tym samym czasie Ludowy Komitet Obrony nakazuje umacnianie zdolności obronnych armii sowieckiej, ale nie wolno niepokoić Niemców na granicach!

Wyszło głupio. Ani szef Głównego Zarządu Wywiadu, ani szef Sztabu Generalnego, ani ludowy komisarz obrony nie przyszli do Politbiura i twardo, po partyjnemu nie zameldowali, że nadchodzi wojna, nie potwierdzili tych słów licznymi, niezbitymi faktami, nie wnioskowali o postawienie sił zbrojnych w gotowości bojowej nr 1. Tego nie uczynili. Ludowy Komisariat Obrony na czele z Timoszenką ciągle nie miał jasności, czy III Rzesza zaatakuje ZSRR.

58

Po przyłączeniu wschodnich połaci Polski znaczna liczba działaczy OUN zeszła do podziemia. Na początku 1941 r. nielegalne organizacje ukraińskie, nie wliczając w to polskich, liczyły ponad 1000 osób. (N.I. Władmircew, A.I. Kokurin, NKWD-MWD SSSR w borbie z banditizmom i woorużionnym nacjonalisticzeskim podpoljem na Zapadnoj Ukrainie, Zapadnoj Biełorussii i Pribałtikie [1939–1956], Objedinionnaja riedakcija MWD Rossii, Moskwa 2008, s. 33). NKWD aktywnie walczyło z podziemiem, stosując represje także wobec rodzin. W toku realizacji postanowienia KC WKP(b) oraz Rady Komisarzy Ludowych nr 1299–525ss „O wyeliminowaniu organizacji kontrrewolucyjnych w zachodnich obwodach USSR” w maju 1941 r. aresztowano i zesłano na osiedlenie do oddalonych terytoriów ZSRR na lat 20, z konfiskacją całego majątku, 11 093 osoby. (A.E. Gurianow, Massztaby dieportacji nasielenija w głub SSSR w maje–ijunie 1941 g., w: Istoriczeskije sborniki „Memoriała”, t. 1 Riepressii protiw Polakow i polskich grażdan, Moskwa 1997, s. 137–175).

Oprócz tego NKWD aktywnie działało przeciwko członkom OUN za granicą, przede wszystkim na okupowanym przez hitlerowców terytorium Polski. W notatce z dnia 3 grudnia 1940 r. Sierow podaje szczegóły operacji przerzutu na te tereny swego agenta „Ukraińca”, który wcześniej przeniknął do szeregów OUN i nawiązał bezpośrednie kontakty z jej kierownictwem. Po miesiącu „Ukrainiec” wrócił z zadaniem wywiadowczym od OUN. Podstawowym jednak jego celem było sprowokowanie rozłamu w krakowskiej organizacji OUN (Organy gosudarstwiennoj biezopasnosti w Wielikoj Otiecziestwiennoj wojnie, t. 1 „Nakanunie”, ks. 1, Kniga i biznes, Moskwa 1995, s. 283–287).

59

Pakt Ribbentrop-Mołotow składał się z dwóch części – protokołu właściwego o nieagresji oraz tajnego protokołu dodatkowego. Jego paragraf 2 stanowił: „W wypadku przekształcenia terytorialno-politycznego obszarów należących do państwa polskiego strefy interesów Niemiec i ZSRR będą rozgraniczone w przybliżeniu przez linię Narew–Wisła–San.

Kwestia, czy w interesie obu stron będzie pożądane utrzymanie państwa polskiego, zostanie definitywnie rozwiązana dopiero w toku dalszego rozwoju wypadków politycznych.

W każdym razie oba rządy rozwiążą tę kwestię w drodze przyjacielskiego porozumienia”.

Zgodnie z tym punktem przeprowadzono demarkację granicy między przyłączonymi do Niemiec i ZSRR częściami Polski.

Tajemnice walizki generała Sierowa

Подняться наверх