Читать книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow - Страница 33

Rozdział 4
„ZOSTAJĘ GŁÓWNYM REZYDENTEM” Czerwiec–grudzień 1941 roku
Bombardowanie Berlina

Оглавление

W sierpniu 1941 roku niespodziewanie otrzymałem decyzję Politbiura o mianowaniu mnie członkiem Rady Wojennej Sił Lotniczych Armii Czerwonej. Jak zawsze nikt mnie o zgodę nie pytał i nie interesował się, czy cokolwiek rozumiem w sprawach lotniczych81.

Po godzinie zadzwonił Bułganin*, wtedy kierownik Gosbanku ZSRR, i zapytał: „Otrzymałeś decyzję?”. Mówię: „Otrzymałem”. – „Ja też. No to jedziemy”.

„A co my tam będziemy robili?” – dopytuję się. „Gospodarz wie lepiej” – śmieje się. „Jedź sam – upieram się – zorientujesz się, o co chodzi, i mnie powiadomisz”. Zgodził się.

Zadzwonił pod koniec dnia i mówi: „Wywalczyłem tam dwa gabinety dla nas obu, ze wspólnym sekretarzem. Jedziemy”. Umówiliśmy się na wieczór.

Dołączył do nas dowódca sił lotniczych P.F. Żygariew*, dobrze mi znany. Zadzwonił do głównodowodzącego i ustalił godzinę spotkania82.

Po przywitaniu się z Żygariewem Stalin poinformował, że zdecydowano wzmocnić siły lotnicze i dlatego oddelegowują Bułganina z Sierowem, którzy „wam pomogą”. Po chwili zastanowienia rzekł: „Niemcy nadlatują nad Moskwę i zrzucają bomby. Czy możemy zbombardować Berlin?” – i popatrzył na Żygariewa.

Paweł Fiodorowicz wobec wodza najodważniejszy nie był. Odpowiedział z gotowością: „Możemy”. „No więc – kontynuował Stalin, spoglądając na zebranych – zorganizujcie potężny nalot na Berlin, niech i oni odczują, jak to jest. Przygotujcie i zameldujcie”.

W gabinecie Żygariewa zaczęliśmy rozważać sytuację, liczyć, ile mamy bombowców zdolnych dolecieć bez dodatkowego tankowania do Berlina i z powrotem. Okazało się, że niezbyt wiele. W dodatku trzeba je ściągać z oddalonych lotnisk, by wypełniły swoją misję.

Obliczono, że około 50 samolotów możemy posłać nad Berlin z Dietskiego Sioła koło Gorkiego i jeszcze z 2–3 lotnisk. Bombowiec DB-3 o pułapie lotu 3000–4000 metrów osiągał szybkość 370 km/godz., podczas gdy niemieckie Ju-88 – 580 km/godz. na pułapie 5000 metrów. Porównanie nie wypadało na naszą korzyść.

Rozkaz głównodowodzącego należy jednak wykonać. Ustaliliśmy, kto i za co odpowiada, określiliśmy terminy gotowości i zaczęliśmy naciskać na odpowiednie guziki. Podjąłem się organizacji niezakłóconego systemu łączności wysokiej częstotliwości, ponieważ wchodziło to w zakres moich obowiązków od pierwszych dni wojny, jak również pracy służby meteorologicznej sił lotniczych.

Po ściągnięciu w wielkiej tajemnicy samolotów z wymienionych lotnisk zameldowaliśmy Stalinowi o gotowości do wykonania zadania. Wódz wydał rozkaz bombardowania Berlina.

W nocy nie spaliśmy. Z pokładu prowadzącego samolotu meldowano: „Minęliśmy Mińsk, Warszawę… Ostrzału brak. Podchodzimy do Königsbergu… Nieznaczny, potem silny ogień obrony przeciwlotniczej. Podchodzimy do Berlina, nad miastem masa reflektorów przeciwlotniczych… Jesteśmy na kursie do zrzutu bomb…”. Słuchaliśmy tego z zadowoleniem.

I naraz się zaczęło. Prowadzący meldował: „Silny ogień przeciwlotniczy”. Samolot płonie… jeden, drugi, trzeci. Łączność się urwała. Pojedyncze załogi meldują, że wracają, pod Königsbergiem ponownie silny ogień wrogich zenitówek. Niektórzy piloci zdążyli nadać, że atakują ich messerschmitty. Nastroje minorowe.

Rankiem podliczono, ile załóg wróciło. Rozpacz. W Dietskim Siole wylądowało siedem samolotów, do Gorkiego żaden nie dociągnął, kilka musiało lądować po drodze. Wynik misji – opłakany.

Nasze lotnictwo dalekiego zasięgu okazało się za słabe, do tego wzdłuż wybrzeża Bałtyku dostało się pod ostrzał własnej artylerii i okrętów wojennych83.

Należało zameldować Stalinowi o wynikach. Wieczorem zadzwoniliśmy do niego.

Wódz przekazał: „Jeszcze dzisiejszego wieczora porozmawiamy. Przyprowadźcie ze sobą jednego z dowódców lotnictwa dalekiego zasięgu” – i odłożył słuchawkę. Żygariew zaproponował kandydaturę pułkownika Gołowanowa*, dowódcy pułku lotniczego.

Kiedy wieczorem zadzwonił Poskriobyszew, sekretarz Stalina, Żygariew zabrał nas wszystkich ze sobą, ponieważ bał się iść sam. Gdy weszliśmy, w sekretariacie zobaczyłem ogromnego, prawie dwumetrowego podpułkownika w mundurze lotnika.

Stalin oschle się z nami przywitał. Nie chciał słuchać o „wynikach” bombardowania Berlina. Żygariew przedstawił mu Gołowanowa. Stalin od razu go spytał: „Czego potrzeba, by obronić nasze bombowce przed myśliwcami przeciwnika?”.

Podpułkownik dość odważnie, by nie powiedzieć więcej, z miejsca wypalił: „Towarzyszu Stalin, dajcie mi ochronę eskadry naszych myśliwców, a strat nie poniosę”.

Wódz zwrócił się do nas: „Widzicie, słusznie mówi towarzysz Gołowanow. Tak należy uczynić. Pomyślcie, jak to zorganizować, i zameldujcie do Głównego Komitetu Obrony”. Po namyśle dodał: „Może należy utworzyć osobne lotnictwo dalekiego zasięgu?”. Na tym spotkanie zakończono.

Po wyjściu Żygariew wyrzucał podpułkownikowi, że nie powiedział, iż bombowcom brakuje pułapu, czyli wysokości. Najważniejsze jednak jest to, że towarzyszące myśliwce mają zapas paliwa na 45 minut lotu, podczas gdy jego „bombowozy” wiszą w powietrzu po 7–8 godz. Gołowanow milczał.

Na tym historia z bombardowaniem Berlina się zakończyła. Potem kilkakrotnie wysyłano jeszcze niewielkie grupy po 5–6 samolotów. I tyle.

Jakiś czas później Stalin specjalnym rozkazem podziękował lotnikom. Dla Gołowanowa natomiast ta historia stanowiła nowy początek w karierze.

Według P.F. Żygariewa Stalin po pewnym czasie wrócił do pomysłu utworzenia lotnictwa dalekiego zasięgu i przypomniał sobie wysokiego podpułkownika. Wezwał go na rozmowę i powierzył zadanie wyodrębnienia pułków lotniczych dalekiego zasięgu w osobny rodzaj lotnictwa. Awansował go od razu na generała majora i dowódcę Zarządu Lotnictwa Dalekiego Zasięgu. Gołowanow misję wykonał pomyślnie i utworzył odrębny rodzaj wojsk lotniczych84.

Pozwolę sobie poświęcić kilka słów charakterowi Stalina. Nie znosił oczywiście sprzeciwu w sprawach, o których już wcześniej wyrobił sobie zdanie, w czym aktywnie wspierali go jego pomocnicy – członkowie Politbiura. Zamiast rzeczowej dyskusji nad rozpatrywaną sprawą potakiwali mu ze wszech miar, umacniając go w swoim przekonaniu, nie zawsze słusznym.

Im aktywniej ktoś potakiwał, tym uchodził za bardziej oddanego, dlatego też jeden przez drugiego starali się dogodzić „gospodarzowi”. Mołotow i Woroszyłow nieraz się narażali, kiedy odważyli się mu przeciwstawić, a Stalin potem przez kilka dni z nimi nie rozmawiał i nie zapraszał na różne narady. Nieraz to zaobserwowałem.

Nie można jednak twierdzić, że głównodowodzący nie dawał się przekonać – należało umiejętnie wybrać formę obiekcji, na przykład: „A może, towarzyszu Stalin, warto postąpić w taki oto sposób, by zapewnić wykonanie waszego pomysłu?”. Na rozsądne propozycje się zgadzał.

Bardzo uważnie wysłuchiwał specjalistów, szczególnie lotniczych, zapamiętywał wszelkie nowości techniczne i pilnował potem ich wprowadzenia w życie. Nie znosił kłamstw i niespełnionych obietnic. Jeśli widział, że ktoś w celu dogodzenia mu zabarwia na różowo sytuację na froncie lub w armii, przestawał słuchać i kończył rozmowę słowami: „Dziękuję. Wszystkiego dobrego!”. Zdarzało mu się brutalnie przerywać rozmówcy.

Już w pierwszych miesiącach wojny zdymisjonował kilku generałów za nieprawdziwe doniesienia o sytuacji na froncie lub niewczesne przechwałki o zajęciu dużych ośrodków miejskich, których wojska sowieckie jeszcze nie opanowały (S.P. Iwanowa*, szefa sztabu frontu, i innych)85.

W rozmowie ze Stalinem zawsze należało zachować czujność w każdym momencie, gdyż omawiając wcześniej ustalony temat, mógł natychmiast poruszyć inny, całkiem rozmówcy nieznany.

Potwierdzali to i wojskowi, najczęściej z nim rozmawiający – Antonow, Wasilewski*, Żukow, Bułganin i inni.

Dziwiło mnie, jak głęboko Stalin wnika w nieistotne, zdawałoby się, szczegóły. Pytał czasem wojskowych o drobiazgi, na których się nie znali. W takich przypadkach wykazywał swe niezadowolenie i rzadko tego człowieka wzywał powtórnie.

U sztabowców nadzwyczaj starannie studiował mapy, oceniając sytuację. Jeśli wzywał kogoś nowego, traktował go niezwykle kurtuazyjnie.

Na „swoich” natomiast, czyli członków Politbiura, czasem podnosił głos lub w milczeniu nakazywał ruchem dłoni: „Zamilcz!”, uważnie im się przyglądając. Jeżeli ktoś rozsądny mu się spodobał, zazwyczaj był wzywany ponownie lub nawet awansowany.

81

Nie do końca wiadomo, czym kierował się Stalin, mianując Sierowa członkiem Rady Wojennej lotnictwa. Może chodziło o plany bombardowania Berlina, o czym powiemy dalej, i odpowiednie sprawdzenie personelu lotniczego.

82

Narada u Stalina miała miejsce 3 lipca 1941 r. Sierow wszedł do gabinetu o 23.40 razem z Bułganinem i Żygariewem, dowódcą sił lotniczych, oraz jego zastępcami Ruchlem i Pietrowem. O północy dołączył do nich Żukow, dowódca marynarki wojennej Kuzniecow oraz przyszły główny marszałek lotnictwa Gołowanow. Opuścili gabinet o godzinie 0.50.

83

Bombardowanie Berlina przez lotnictwo sowieckie miało przede wszystkim charakter akcji demonstracyjnej. Owszem, miał to być odwet na Niemcach, ale z drugiej strony miano wykazać narodowi sowieckiemu, że lotnictwo nasze istnieje wbrew kłamstwom propagandy Rzeszy o jego całkowitym unicestwieniu. Pierwszego takiego wylotu dokonano 7 sierpnia siłami 15 bombowców Frontu Bałtyckiego. Z powodu zaskoczenia przeciwnik nie zestrzelił żadnego samolotu. Bombardowania trwały do 5 września. Ogółem dokonano dziewięciu nalotów, 33 samoloty zrzuciły na Berlin 21 ton bomb, stracono 17 załóg.

84

Jeszcze w styczniu 1941 r. weteran wojny fińskiej, odznaczony dwoma orderami, obecnie wiodący pilot Aeroflotu Aleksandr Gołowanow napisał do Stalina, że pilotów bombowców należy przygotowywać do lotów przy złej widoczności. Stalin zwrócił uwagę na „inicjatywnego” lotnika, wezwał na Kreml, osobiście wysłuchał i awansował na dowódcę pułku lotnictwa bombowego.

Następna wizyta Gołowanowa na Kremlu, opisywana przez Sierowa, w lipcu 1941 r. była dla lotnika prawdziwie przełomowa – od sierpnia dowodzi już dywizją, w październiku zostaje generałem majorem. Z jego inicjatywy w 1942 r. Stalin wyodrębni z sił lotniczych ZSRR lotnictwo dalekiego zasięgu, podporządkowując je bezpośrednio Kwaterze Głównej, czyli sobie. Dowodził nim będzie oczywiście Gołowanow, który w ciągu 3,5 roku awansował od podpułkownika do głównego marszałka lotnictwa, przypinając marszałkowskie gwiazdki na pagony w wieku zaledwie 39 lat, jako najmłodszy w sowieckiej historii.

85

Generała lejtnanta S.P. Iwanowa, szefa sztabu 1. Frontu Ukraińskiego, zdymisjonowano za nieprawdziwe doniesienia nie na początku wojny, lecz w listopadzie 1943 r. (rozkaz Stawki WGK nr 30241).

Tajemnice walizki generała Sierowa

Подняться наверх