Читать книгу Tajemnice walizki generała Sierowa - Iwan Sierow - Страница 43

Rozdział 4
„ZOSTAJĘ GŁÓWNYM REZYDENTEM” Czerwiec–grudzień 1941 roku
Szef ochrony strefy moskiewskiej

Оглавление

Codziennie wyjeżdżałem na „front”, czyli na odległość 20–25 kilometrów od stolicy, gdzie okopały się jednostki Armii Czerwonej. „Okopały się”, owszem, ale w ostatnich dniach setki i tysiące naszych żołnierzy i dowódców różnego szczebla pod byle pretekstem udawały się do Moskwy. Musiałem powiadomić o tym zjawisku Stawkę…

Po kilku dniach powierzono mi sporządzenie planu ochrony podejść do stolicy na wszystkich prowadzących do niej szosach – mińskiej, możajskiej, gorkowskiej, kalinińskiej, smoleńskiej, kałuskiej i in. Należało wystawić grupy zbrojnych pograniczników bezpośrednio za linią frontu w celu zatrzymywania cofających się bezładnie oddziałów Armii Czerwonej oraz pojedynczych żołnierzy, formować z nich zdolne do walki jednostki i przekazywać je do dyspozycji Frontu Zachodniego, którym dowodził wtedy G.K. Żukow.

Przygotowałem co należy, wykreśliłem odpowiednią mapę, wskazałem liczbę żołnierzy niezbędną do wykonania zadania, napisałem projekt stosownego postanowienia GKO, zostawiłem wolne miejsce na podpisy kierownictwa i wysłałem papiery na Kreml.

Po godzinie 2 w nocy dokument już do mnie wrócił jako postanowienie GKO. Ku swemu zdziwieniu zobaczyłem, że na szefa ochrony moskiewskiej strefy obronnej wyznaczono generała pułkownika I.A. Sierowa105.

Postanowienie GKO – to dla mnie nakaz działania. Następnego dnia dobrałem sobie kilku generałów znanych mi jeszcze ze wspólnych studiów w Akademii, wyznaczyłem ich na dowódców poszczególnych odcinków, przydzieliłem im oddziały zbrojne NKWD i wieczorem wszystkie sektory rozpoczęły przepisową działalność106.

Codziennie meldowano mi o zatrzymaniu setek i tysięcy czerwonoarmistów i oficerów, którzy zatłoczonymi drogami brnęli w kierunku stolicy. Osobiście na niektórych odcinkach obserwowałem obrazy, jakby żywcem wyjęte z powieści L. Tołstoja o wojnie z Napoleonem w roku 1812.

Dla siebie zaprowadziłem następujący porządek dzienny – ubierałem się jak najcieplej z samego rana i wyjeżdżałem na upatrzony odcinek frontu. Odnajdowałem tam dowódcę jednostki Armii Czerwonej i szefa oddziałów NKWD, zapoznawałem się z sytuacją, dyslokacją i zaopatrzeniem wojsk, odnotowywałem prośby dowódców broniących powierzonych im rubieży i po powrocie sporządzałem notatkę, która trafiała do głównodowodzącego. Jak się dowiadywałem później, żadna nie pozostała bez należnej uwagi…

Z moich obserwacji wynikało poza tym, że we wrześniu, październiku i listopadzie 1941 roku dowódcy pułków i dywizji rzadko wyjeżdżali na przedni skraj obrony i najczęściej kierowali oddziałami z odległości 3–4 kilometrów. Z tego powodu w trudniejszych dla wojsk chwilach nie byli w stanie operatywnie reagować na zmieniającą się sytuację czy też powstrzymać cofających się żołnierzy. Niemcy to wykorzystywali.

W tym samym czasie Stawka podjęła decyzję o podciągnięciu pod Moskwę do 30 tysięcy świeżych żołnierzy z Azji Środkowej, Rosji centralnej oraz Syberii. Niektóre jednostki już dotarły i zajęły wyznaczone stanowiska.

Miałem okazję zapoznać się z dywizją legendarnego dziś generała Panfiłowa*, który dopiero co przybył pod stolicę. Po sprawdzeniu jednego z sektorów skręciłem w stronę wioski, z której ciągle dolatywały odgłosy serii karabinów maszynowych i wybuchów pocisków.

Kiedy podjeżdżałem, we wsi panował spokój, lecz przy każdej chacie stało 5–6 żołnierzy z automatami. Zacząłem z nimi rozmawiać. Opowiedzieli, że Niemcy już cztery razy w ciągu dnia atakowali wioskę, lecz za każdym razem bez powodzenia.

„Kto wami dowodzi?” – zainteresowałem się. Odpowiedzieli, że nie wiedzą kto to, ale wskazali mi: „Jest teraz w tamtym domu, pośrodku wsi”…

Wszedłem do chaty. Zobaczyłem generała majora pochylonego nad mapą. Pozdrowiłem go i przedstawiłem się. Generał regulaminowo przepasał się rzemieniem i dopiero potem oficjalnie się przedstawił.

Sprawiał dobre wrażenie. Nazywał się Panfiłow. Kiedy zaczął wymieniać liczebność swoich wojsk na poszczególnych odcinkach, zaterkotały karabiny maszynowe, wybuchły pociski, rozległy się krzyki i po wiejskiej drodze pomknęły wozy sanitarne. Z mauzerem w ręku rzuciłem się do drzwi.

Panfiłow narzucił na siebie szynel i w drzwiach zdążył chwycić mnie za rękę. „Nie puszczę was!”. Popatrzyłem na niego zdziwiony i dojrzałem cztery belki na pagonach – widocznie nie zdążył zmienić, ponieważ stopień generalski otrzymał zupełnie niedawno.

Zapytałem: „Dlaczego?”. A on: „Nie trzeba ryzykować bez potrzeby. Wyślemy oficera, niech sprawdzi, co się dzieje”. Odpowiedziałem spokojnie: „Wyjdźmy razem”. Okazało się, że Niemcy piąty raz szturmowali wioskę i nawet zdobyli trzy skrajne chaty. Nasi kontratakowali i ponownie je zajęli. Dom, w którym przebywaliśmy, byłby następnym celem.

Na ulicy stał niewzruszony kapitan ze sztabu Panfiłowa, który na moje pytanie o sytuację spokojnie odrzekł: „Niezła. Gdyby była zła, to bym przyleciał i uprzedził”. Dobre sobie! „Niezła”, kiedy brakowało kilku sekund do nawiązania walki. Na ulicy leżały trupy niemieckich i naszych żołnierzy.

Podaję ten przykład, by kolejny raz wykazać, że obecność dowódcy dodaje żołnierzom otuchy. Tych tu atakowano pięć razy. Nie poddają się, odpierają ataki i kontratakują.

Potem opublikowano rozkaz głównodowodzącego określający dopuszczalną odległość wysokiego dowództwa i sztabów od pierwszej linii obrony – dowódca dywizji, dla przykładu, winien przebywać w odległości 3–4 kilometrów. Panfiłow przebywał wśród swoich żołnierzy, walczył wraz z nimi i z nimi potem zginął, mianowany pośmiertnie Bohaterem Związku Sowieckiego.

Wtedy poległ też Dowator*, dowódca korpusu kawaleryjskiego, z którym studiowałem w Akademii. Niepotrzebnie, niestety, brawurował – wyjechał na wzgórek dla zorientowania się w sytuacji, Niemcy zobaczyli grupę wojskowych i ostrzelali z moździerzy. W dodatku kilku żołnierzy zginęło w trakcie zynoszenia ciała poległego dowódcy z tego pagórka…

Nasi szefowie sektorów mocno zaprzyjaźnili się z dowódcą 16. Armii generałem lejtnantem Rokossowskim, W.I. Kuzniecowem*, Bołdinem, Zacharkinem, Biełowem, Goworowem, Jefremowem, broniących wtedy podejść do stolicy.

Poznałem ich wszystkich. Z K.K. Rokossowskim spotkałem się koło wsi Niefiedowka. Spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, jako że wojsk miał tyle, co kot napłakał, popularnie mówiąc, ale trzymał się po męsku, z godnością…

Na marginesie, niedawno wzywał mnie Stalin i korzystając z okazji, opowiedziałem mu swoje wrażenia z wyjazdów w teren.

Na początku listopada Niemcy wstrzymali ofensywę prawie na wszystkich odcinkach. W tym roku śnieg spadł niezwykle wcześnie. Pierwszy raz – 17 października, potem w końcu miesiąca i już nie topniał.

105

W związku z „koniecznością zaprowadzenia surowego porządku na zapleczu frontu w okolicach Moskwy” postanowienie GKO ZSRR nr 765ss z 12 października 1941 r. nakładało na NKWD obowiązek zapewnienia szczególnej ochrony strefy podmoskiewskiej w rejonie: Kalinin–Rżew–Możajsk–Tuła–Kołomna–Kaszyra. Podzielono ją na siedem sektorów pod ogólnym kierownictwem Sierowa jako szefa ochrony całej strefy podmoskiewskiej. Do jego dyspozycji postawiono 6 tys. żołnierzy NKWD. (Organy gosudarstwiennoj biezopasnosti w WOW. Naczało, t. 2, ks. 2, Ruś, Moskwa 2000, s. 206).

Rozkaz Berii nr 001495 z 13 października do szczegółowych zadań frontu ochrony strefy zaliczał:

– oczyszczenie terenu ze wszystkich elementów podejrzanych i niepewnych,

– wzmocnienie walki z dezercją,

– zaprowadzenie porządku na drogach,

– zapewnienie nieprzerwanej łączności WCz z Moskwą.

W okresie od 15 do 18 października 1941 r. NKWD wykryło 760 dezerterów, zatrzymało 933 osoby „elementu antysowieckiego”, z których 122 wysiedlono, 214 aresztowano, a 597 przekazano lokalnym organom NKWD. (Łubianka w dni bitwy za Moskwu, Zwonnica, Moskwa 2000, s. 80–82, 91–92).

Prócz tego wojska ochrony podjęły się roli „oddziałów zaporowych” – zatrzymywały uciekających z frontu żołnierzy. Jak pisze sam Sierow, do wiosny 1942 r. NKWD „zatrzymało ponad 300 tys. żołnierzy i oficerów, którzy porzucili swe jednostki i wycofywali się w kierunku Moskwy”. Na dodatek przed samym Nowym Rokiem 1942 Sierowowi powierzono także opiekę nad utworzonymi 28 grudnia specjalnymi obozami filtracyjnymi dla żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej powracających z hitlerowskiej niewoli bądź okrążenia.

106

Na podstawie rozkazu NKWD ZSRR z 13 października 1941 r. dowódcami zostali: dowódca brygady M. Bogdanow w sektorze wołokołamskim, starszy major bezpieczeństwa A. Leontjew – w możajskim, generał major I. Pietrow – w małojarosławieckim, starszy major bezpieczeństwa A. Dawydow – w kołomieńskim, dowódca brygady M. Sładkiewicz – w kaszyrskim, major bezpieczeństwa G. Dobrynin – w kalinińskim, generał major I. Lubyj – w sierpuchowskim. Z trzema ostatnimi Sierow studiował w Akademii im. Frunzego. (Łubianka w dni bitwy za Moskwu, Zwonnica, Moskwa 2002, s. 80–81).

Tajemnice walizki generała Sierowa

Подняться наверх