Читать книгу Wracając do moich Baranów - Janusz R. Kowalczyk - Страница 15
Rozdział II
ОглавлениеI kochaj mamuśkę
Trzymaj się mnie – usłyszałem od Andrzeja Warchała. Cokolwiek miało to znaczyć, starałem się jego polecenie ściśle wypełniać. Zrozumiałem, że przyzwolenie, żeby się go trzymać, było glejtem wstępu wszędzie tam, gdzie on sam czuł się jak u siebie w domu. Wtedy jeszcze nie do końca doceniałem wagę jego gestu. Bez niego – jakkolwiek nie zamierzałem nadmiernie wykorzystywać faktu dopuszczenia mnie do takiej konfidencji – trudniej byłoby mi uwierzyć, że Piwnica jest miejscem również dla mnie.
Pierwszy próg wtajemniczenia, czyli debiut na piwnicznej scence, miałem wszak za sobą. Zaproszenie Piotra Skrzyneckiego potraktowałem najzupełniej serio. Inaczej nie wypadało. Odtąd regularnie zstępowałem na długie godziny w kamienne czeluście Pałacu Potockich.
Wkrótce na łamach prasy Piotr Skrzynecki zaszczycił mnie wzmianką, że w Piwnicy od pewnego czasu występuje „coraz zdolniejszy Janusz Kowalczyk”. Wśród znajomych stwierdzenie to dało asumpt do licznych interpretacji, niekoniecznie pochlebnych. W wywiadach lider zespołu – w zależności od usposobienia – wymieniał mnie obok Warchała jako piwnicznego satyryka, bądź też rzucał od niechcenia: „występuje ze swoimi tekstami teatrolog Janusz Kowalczyk”. Najczęściej jednak o mnie zapominał.
Dopiero po latach w wydanym na cześć jubileuszu dwudziestopięciolecia Piwnicy specjalnym numerze Szpilek (1 listopada 1981) wyczytałem w artykule redaktor Barbary Natkaniec, prywatnie żony Marka Pacuły, co następuje:
„Ja nie chcę siać plotek, ale ponoć Piotr wprowadził, swoją drogą wielce sensowny obyczaj, że każdy wymieniony z nazwiska artysta czy to w wywiadzie, czy