Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 67

Dom nad jeziorem

Оглавление

Upiór uderzył w ogrodzenie z okorowanych drągów i Wayne spadł z siedzenia na podłogę. Jego zęby kłapnęły z ostrym klekotem.

Bale pękły i wyleciały w powietrze. Jeden z nich zabębnił o maskę. Wayne pomyślał, że samochód uderzył w jego matkę, i zaczął krzyczeć.

Manx zatrzymał wóz i odwrócił się w stronę Człowieka w Masce Przeciwgazowej.

– Nie chcę, żeby na to patrzył – powiedział. – Wystarczy, że widział śmierć swojego psa. Uśpisz go? Zrobisz to dla mnie, Bingu? Przecież widać, że chłopiec jest wykończony.

– Powinienem panu pomóc z kobietą.

– Dziękuję, Bingu. Miło, że o tym pomyślałeś. Ale nie, sam sobie poradzę.

Samochód się zakołysał, gdy obaj wysiedli.

Wayne dźwignął się na kolana. Uniósł głowę, żeby spojrzeć nad przednim fotelem, przez okno na podwórko.

Charlie Manx ze srebrnym młotkiem w ręce obchodził przód samochodu. Mama leżała na trawie wśród rozrzuconych żerdzi.

Tylne drzwi po lewej stronie się otworzyły i Człowiek w Masce Przeciwgazowej usiadł obok niego. Wayne rzucił się w prawo, próbując sięgnąć do drugich drzwi, ale mężczyzna złapał go za ramię i przyciągnął do siebie.

W ręce trzymał niebieską puszkę z jakimś aerozolem. Widniał na niej napis ODŚWIEŻACZ POWIETRZA O ZAPACHU PIERNIKÓW i obrazek przedstawiający kobietę wyciągającą z piekarnika blachę piernikowych ludzików.

– Powiem ci, co tutaj jest – rzekł Człowiek w Masce Przeciwgazowej. – Może jest napisane „odświeżacz o zapachu pierników”, ale tak naprawdę pachnie jak pora spania. Odetchniesz głęboko i będziesz spać do przyszłej środy.

– Nie! – krzyknął Wayne. – Nie odetchnę!

Zatrzepotał rękami jak ptak z jednym skrzydłem przybitym do deski. Nigdzie nie poleci.

– Zrobisz to, za chwilę – powiedział Człowiek w Masce Przeciwgazowej. – Ugryzłeś mnie, gówniarzu. Skąd wiesz, że nie mam AIDS? Mogłeś się zarazić. Może masz teraz moje AIDS w swojej wielkiej brudnej gębie.

Wayne patrzył nad przednim fotelem na podwórze. Manx podchodził do jego mamy, która się nie poruszała.

– Powinienem cię ugryźć, wiesz – mówił Człowiek w Masce Przeciwgazowej. – Powinienem ugryźć cię dwa razy, raz za to, co zrobiłeś, i raz za twojego wstrętnego psa. Mógłbym pokąsać twoją śliczną buźkę. Masz buźkę jak dziewczynka, ale nie byłaby taka śliczna, gdybym wygryzł ci kawałek policzka i wypluł na podłogę. Ale zamiast tego po prostu sobie tutaj posiedzimy. Będziemy tu siedzieć i oglądać widowisko. Patrz, a zobaczysz, co pan Manx robi z wrednymi dziwkami, które opowiadają wredne kłamstwa. A gdy z nią skończy… gdy skończy, przyjdzie moja kolej. A ja nie jestem ani w połowie tak miły jak pan Manx.

Matka poruszyła prawą ręką, otwierała i zamykała dłoń, słabo zaciskając pięść. Wayne czuł, że coś się w nim rozluźnia. Było tak, jakby ktoś stał mu na piersi i nagle zszedł, wreszcie pozwalając odetchnąć. Żyje. Żyje, mama żyje.

Lekko poruszyła ręką, jakby szukała w trawie czegoś, co upuściła. Podciągnęła i zgięła prawą nogę. Wyglądało na to, że chce się podnieść.

Manx pochylił się nad nią z tym swoim wielkim srebrnym młotkiem, uniósł go i opuścił. Wayne nigdy wcześniej nie słyszał trzasku pękających kości. Młotek uderzył ją w lewe ramię i Wayne usłyszał trzask, jakby sęk wybuchł w ognisku. Siła ciosu rzuciła ją z powrotem na brzuch.

Krzyczał do niej. Wykrzyczał całe powietrze z płuc, zamknął oczy i spuścił głowę.

Człowiek w Masce Przeciwgazowej złapał go za włosy, poderwał mu głowę. Coś metalowego uderzyło go w usta. Człowiek w Masce Przeciwgazowej przyłożył mu do twarzy puszkę odświeżacza.

– Otwórz oczy i patrz – polecił.

Matka poruszyła prawą ręką, próbując się podnieść, odczołgać, i Manx znów ją uderzył. Jej kręgosłup pękł z takim dźwiękiem, jakby ktoś upuścił stos porcelanowych talerzy.

– Patrz uważnie – przykazał Człowiek w Masce Przeciwgazowej. Dyszał tak ciężko, że oddech zaparował wnętrze maski. – Zaraz będzie najlepsze.

NOS4A2

Подняться наверх