Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 76

Sypialnia

Оглавление

Vic powiedziała, że musi odpocząć. Zapytała, czy może się położyć na jakiś czas, a Hutter odparła, że oczywiście, że nikt nie będzie miał z niej żadnego pożytku, jeśli w końcu padnie z wyczerpania.

Ale w sypialni to Lou rzucił się na łóżko. Vic nie mogła się odprężyć. Podeszła do okna, rozchyliła żaluzje, spojrzała na podwórko przed domem. Noc była pełna trajkotania odbiorników radiowych, pomruku męskich głosów. Ktoś zaśmiał się cicho. Dziwnie było myśleć, że niespełna sto kroków od domu możliwe jest istnienie szczęścia.

Jeśli któryś z policjantów na ulicy zauważył, że patrzy, to pewnie pomyślał, że spogląda pustym wzrokiem na drogę, z nadzieją, żałośnie, wypatrując nadjeżdżającego radiowozu z błyskającymi światłami, z syrenami rozdzierającymi powietrze, z jej synem na tylnym siedzeniu. Bezpiecznym, wracającym do domu. Z ustami lepkimi i różowymi od lodów, które kupili mu gliniarze.

Ale Vic nie patrzyła na drogę, nie liczyła na to, że ktoś przywiezie Wayne’a. Jeśli ktoś to zrobi, to tylko ona sama. Vic patrzyła na triumpha leżącego w tym samym miejscu, w którym go rzuciła.

Lou dyszał na łóżku jak manat wyrzucony na brzeg. Kiedy się odezwał, mówił do sufitu:

– Wyciągniesz się ze mną na chwilę? Tylko… po prostu żeby tu ze mną pobyć?

Puściła żaluzje i podeszła do łóżka. Przełożyła nogę przez jego nogi i przytuliła się do jego boku, czego nie robiła od lat.

– Znasz tego faceta, który wygląda jak wredny bliźniak Mickeya Rooneya? Tego Daltry’ego? Mówił, że zostałaś ranna.

Zrozumiała, że nie słyszał historii. Nikt mu nie powiedział, co ją spotkało.

Opowiedziała mu. Z początku tylko powtarzała to, co usłyszała od niej Hutter i detektywi. Opowieść już miała cechy kwestii wyuczonych do występu w sztuce; mogła recytować je bezmyślnie.

Ale gdy zaczęła mówić o przejażdżce triumphem, zrozumiała, że wcale nie musi opuszczać tej części o moście. Że może i powinna mu powiedzieć o odkryciu Krótszej Drogi we mgle, ponieważ tak właśnie się stało. Naprawdę się stało.

– Zobaczyłam most – powiedziała cicho, podnosząc się, żeby spojrzeć mu w twarz. – Wjechałam na niego, Lou. Szukałam go i znalazłam. Wierzysz mi?

– Uwierzyłem ci za pierwszym razem, gdy mi o nim opowiadałaś.

– Pieprzony kłamca – fuknęła, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Położył rękę na jej lewej piersi.

– Dlaczego miałbym ci nie wierzyć? To wyjaśniało twoje zachowanie lepiej niż wszystko inne. A ja jestem jak ten plakat na ścianie w Archiwum X: „Chcę wierzyć”. Historia mojego życia, moja pani. Mów dalej. Przejechałaś przez most. Co potem?

– Nie przejechałam. Przeraziłam się. Naprawdę się przeraziłam, Lou. Pomyślałam, że mam halucynacje. Że znowu mi odbija. Wcisnęłam hamulec tak mocno, że części się posypały z motoru.

Opowiedziała mu, jak zawróciła triumpha, jak opuściła most z zamkniętymi oczami i na drżących nogach. Opisała, co słyszała na Krótszej Drodze, szum i ryk, jakby stała za wodospadem, i że wiedziała, iż most zniknął, kiedy dźwięk ucichł, a potem miała przed sobą długą drogę z powrotem do domu.

Opowiedziała, jak Manx czekał z tym drugim mężczyzną, jak rzucił się na nią z młotkiem. Lou nie był stoikiem. Podrygiwał, wiercił się i klął. Kiedy doszła do tego, jak uderzyła Manxa w twarz kluczem, skomentował: „Szkoda, że nie rozpieprzyłaś mu czerepu”. Zapewniła go, że nie szczędziła starań. Lou uderzył pięścią w udo, gdy relacjonowała, jak Człowiek w Masce Przeciwgazowej odstrzelił Manxowi ucho. Słuchał jej całym ciałem, drżąc z napięcia, jak łuk naciągnięty do granic wytrzymałości, gotów do wypuszczenia strzały.

Słuchał bez przerywania, dopóki nie doszła do biegu nad jezioro, do ucieczki przed napastnikami.

– Właśnie wtedy zadzwonił Wayne – odezwał się.

– Co ci się stało na lotnisku? Tak naprawdę.

– To, co powiedziałem. Zemdlałem. – Pokręcił głową, jakby chciał rozluźnić mięśnie karku, i dodał: – Ta mapa z drogą do Gwiazdkowej Krainy… Co to za miejsce?

– Nie wiem.

– Nie w naszym świecie. Mam rację?

– Nie wiem. Myślę… myślę, że to jest nasz świat. W każdym razie jakaś jego wersja. Wersja, którą Charlie Manx nosi w głowie. Każdy żyje w dwóch światach, prawda? Jest świat materialny… ale są również nasze własne prywatne światy wewnętrzne, światy naszych myśli. Świat zbudowany z idei, nie z materii, jest równie prawdziwy jak ten, w którym żyjemy, ale istnieje w nas. To pejzaż wewnętrzny. Każdy ma taki pejzaż i wszystkie one są powiązane w taki sam sposób, jak New Hampshire z Vermontem. I niektórzy ludzie mogą wjechać do tego świata myśli, jeśli mają odpowiedni środek transportu. Klucz. Samochód. Rower. Cokolwiek.

– Jak twój świat myśli może być powiązany z moim?

– Nie wiem. Ale… ale posłuchaj, jeśli Keith Richards wymyśla piosenkę, a potem ty słuchasz jej w radiu, masz w głowie jego myśli. Moje fantazje mogą wpaść do twojej głowy z równą łatwością, jak ptak może przelecieć przez granicę stanu.

Lou ściągnął brwi i powiedział:

– Więc Manx jakimś sposobem wywozi dzieciaka ze świata materialnego do własnego prywatnego świata fantazji. Dobra. Mogę to przełknąć. Dziwne, ale mogę tego dokonać. Wracaj do swojej opowieści. Facet w masce przeciwgazowej miał rewolwer.

Vic opowiedziała mu o swoim skoku do wody, o strzelającym do niej Człowieku w Masce Przeciwgazowej i o tym, jak Manx wygłaszał swoją mowę, gdy się chowała pod tratwą. Kiedy skończyła, zamknęła oczy, wtuliła twarz w jego szyję. Była wyczerpana – bardziej niż wyczerpana, osiągnęła jakiś nowy poziom zmęczenia. W tym nowym świecie panowała mniejsza siła ciążenia. Gdyby nie była przywiązana do Lou, odpłynęłaby w kosmos.

– On chce, żebyś poszła go szukać – powiedział Lou.

– Mogę go znaleźć. Mogę znaleźć ten Dom Snu. Mówiłam ci. Przejeżdżałam przez most, zanim rozjebałam motor.

– Pewnie spadł łańcuch. Masz szczęście, że nic ci się nie stało.

Otworzyła oczy.

– Musisz go zreperować, Lou. Musisz zrobić to dzisiaj. Jak najszybciej. Powiedz Hutter i policji, że nie możesz spać. Powiedz, że musisz coś robić, żeby się wyluzować. Ludzie w stresie reagują rozmaicie, a ty jesteś mechanikiem. Nie będą się czepiać.

– Manx mówi, żebyś poszła go szukać. Jak myślisz, co z tobą zrobi, gdy go znajdziesz?

– Powinien myśleć, co ja zrobię z nim.

– A jeśli nie ma go w tym Domu Snu? Czy motor zabierze cię do niego, gdziekolwiek przebywa? Nawet jeśli jest w drodze?

– Nie wiem – odparła Vic, chociaż w głębi duszy uważała, że nie. Nie wiedziała, skąd się wzięła ta pewność, ale pamiętała, że kiedyś wyruszyła na poszukiwanie zaginionego kota – Taylora, pomyślała – i była przekonana, że go znajdzie, i faktycznie znalazła, tylko że martwego. Gdyby był żywy i grasował, most nie miałby stałego punktu zaczepienia. Most mógł łączyć zgubę z miejscem zagubienia, ale tylko wtedy, gdy zguba nie ruszała się z miejsca.

Lou wyczytał wątpliwości z jej twarzy.

– Zresztą to nieważne – podjęła. – Manx musi się gdzieś zatrzymać, prawda? Żeby się przespać? Żeby coś zjeść?

W gruncie rzeczy nie była pewna, czy Manx potrzebuje jedzenia albo odpoczynku. Zmarł, poddano go sekcji, wyjęto mu serce… a potem wstał i wyszedł, pogwizdując. Kto wie, czego potrzebuje taki człowiek? Zresztą samo rozpatrywanie go w takich kategoriach, uważanie za człowieka, może być przyjmowaniem błędnych założeń. A jednak krwawił. Można go zranić. Widziała, że był blady i słaniał się na nogach. Uznała, że chcąc dojść do siebie, będzie się musiał zatrzymać i zdrzemnąć przez jakiś czas, jak każde ranne stworzenie. Jego tablica rejestracyjna była żartem albo przechwałką: „nosferatu”, słowo z przedwojennego niemieckiego filmu o wampirze – oznajmienie, czym jest na pewnym poziomie. Ale w opowieściach nawet wampiry od czasu do czasu wpełzają do swoich trumien i zamykają wieko. Vic odsunęła od siebie te myśli.

– Prędzej czy później z jakiegoś powodu będzie się musiał zatrzymać i kiedy to zrobi, będę mogła go dopaść.

– Zapytałaś mnie, czy uważam cię za wariatkę, z całym tym gadaniem o moście. Zaprzeczyłem. Ale to? To czysty obłęd. Chcesz wsiąść na motor i jechać na poszukiwanie Manxa… żeby mógł cię załatwić. Zakończyć robotę, którą zaczął dziś rano.

– Nic więcej nie mamy. – Spojrzała w stronę drzwi. – I, Lou, to jedyny sposób, w jaki możemy… w jaki odzyskamy Wayne’a. Ci ludzie nie zdołają go znaleźć. Ja mogę tego dokonać. Naprawisz motor?

Westchnął – zrobił potężny, niepewny wydech i obiecał:

– Spróbuję, Vic. Spróbuję. Pod jednym warunkiem.

– Jakim?

– Kiedy go naprawię – powiedział – zabierzesz mnie ze sobą.

NOS4A2

Подняться наверх