Читать книгу NOS4A2 - Joe Hill - Страница 69

Podwórze

Оглавление

Kiedy Bing zobaczył pana Manxa rozpostartego na masce samochodu, poczuł coś w rodzaju fizycznego wstrząsu, przebiegło go drżenie. Coś takiego wędrowało mu w górę ramienia tego dnia, kiedy strzelał z pistoletu do wbijania gwoździ w skroń ojca, tylko że teraz wrażenie odrzutu ulokowało się w samym centrum jego istoty. Ta dziwka dźgnęła pana Manxa, Dobrego Człowieka, w twarz i teraz go atakuje. Ta dziwka chce go zabić – myśl była tak niewyobrażalna, tak straszna, jak gdyby samo słońce gasło. Ta dziwka jest blisko celu, pan Manx go potrzebuje.

Bing chwycił puszkę odświeżacza o zapachu piernikowym, wycelował w twarz chłopca i puścił syczący strumień jasnego dymu w jego usta i oczy – powinien to zrobić kilka minut temu, zrobiłby to, gdyby nie był tak przeraźliwie wściekły, gdyby nie postanowił zmusić chłopca do patrzenia. Dzieciak się wzdrygnął, próbował odwrócić twarz, ale Bing trzymał go za włosy i rozpylał gaz. Wayne Carmody zamknął oczy i zacisnął usta.

– Bing! Bing! – krzyknął Manx.

Bing sam wrzeszczał, rozpaczliwie pragnąc wysiąść z samochodu i pospieszyć mu z pomocą, jednocześnie świadom, że dał chłopakowi za małą dawkę. Zresztą to nieważne. Nie ma czasu, a chłopak siedzi w samochodzie, nie będzie mógł wyjść. Bing go puścił i wrzucił puszkę do kieszeni bluzy. Sięgnął do drugiej po broń.

Wysiadł, zatrzaskując za sobą drzwi i wyciągając wielki naoliwiony rewolwer. Kobieta miała czarny kask motocyklowy, przez który widać było tylko jej oczy, teraz szeroko otwarte. Patrzyła na broń w jego ręce, widziała ostatnią rzecz, jaką kiedykolwiek zobaczy. Wystarczy zrobić trzy kroki, a dziwka znajdzie się w strefie śmiertelnego strzału.

– Bing nalega – wymamrotał – rób, co trzeba!

Już naciskał na spust, kiedy pan Manx podniósł się z maski i wyprostował. Broń wypaliła i lewe ucho Manxa eksplodowało w gejzerze krwi.

Manx wrzasnął, przycisnął rękę do boku głowy, gdzie wisiały poszarpane strzępy ucha.

Bing też wrzasnął i znowu strzelił, w mgłę. Huk wstrząsnął nim tak paskudnie, że pierdnął, z jego spodni popłynął wysoki pisk.

– Panie Manx! O mój Boże! Panie Manx, nic panu nie jest?

Pan Manx osunął się na bok samochodu, wykręcając głowę, żeby na niego popatrzeć.

– Co ty sobie myślisz? Zostałem dźgnięty w twarz i moje ucho zostało rozstrzelane! Mam szczęście, że mózg nie spływa mi po koszuli, debilu!

– Mój Boże! Jaki ze mnie dupek! Nie chciałem! Panie Manx, wolałbym umrzeć, niż pana skrzywdzić! Co ja zrobiłem? O Boże! Powinienem sam się zastrzelić!

– Powinieneś zastrzelić ją, oto, co powinieneś zrobić! – ryknął na niego Manx, odsuwając rękę od głowy. Czerwone strzępy ucha zakołysały się. – Zrób to! Zastrzel ją! Dobij! Do piachu z nią, niech to się skończy!

Bing oderwał spojrzenie od Dobrego Człowieka, serce łomotało mu w piersi, brzdąkało fałszywie jak fortepian spadający ze schodów w wielkim rumorze dysharmonijnych dźwięków i pękającego drewna. Omiótł wzrokiem podwórze i znalazł Vic McQueen, już w biegu, uciekającą na długich brązowych nogach. W uszach dzwoniło mu tak głośno, że ledwo słyszał rewolwer, gdy strzelił. Płomień rozdzierał jedwabistego ducha mgły.

NOS4A2

Подняться наверх