Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 188
Poznaj duchowy wymiar gniewu i współczucia
ОглавлениеWspółczucie jest skrajną formą aktywizmu duchowego, który pozwala nam wejrzeć w gniew głębiej niż kiedykolwiek wcześniej. Wymaga to spojrzenia na to uczucie z góry, a nie z jego poziomu. Możemy wskazać wiele dobrych powodów, dla których nie powinniśmy odczuwać współczucia: druga osoba na to nie zasługuje; dostała to, na co zasłużyła; tego, co zrobiła, nie można jej wybaczyć. Taka reakcja jest najpowszechniejszą reakcją na gniew, ale trzeba pamiętać, że bardzo nas ogranicza. Jeżeli uda nam się wykorzystać własną duchowość do walki z tym uczuciem, tego rodzaju reakcje odejdą w zapomnienie.
Pozwolę sobie przedstawić przykład, który zobrazuje, co dokładnie mam na myśli. Pewna kobieta jechała do Dharamsali (Indie), żeby przeprowadzić wywiad z Dalajlamą. Na ulicy zobaczyła mężczyznę, który brutalnie bił psa. Zapytała o to Dalajlamę, który stwierdził, co następuje: „Współczucie należy okazać zarówno psu, jak i mężczyźnie”. Nie ulega wątpliwości, że odraza okazywana wobec człowieka, który z zapamiętaniem okłada niewinnego psa lub kogokolwiek innego, jest całkowicie uzasadniona. Z duchowego punktu widzenia nie możemy jednak na tej odrazie poprzestać. Musimy również dostrzec w tym niecnym człowieku cierpienie, które skłoniło go do takiej brutalności – nie powinniśmy się z nią godzić, ale musimy nauczyć się rozpoznawać ból skłaniający człowieka do podejmowania agresywnych zachowań. Patrząc z perspektywy wolności emocjonalnej, taka świadomość otwiera nam drogę do zmiany oblicza naszego wewnętrznego gniewu oraz uwzględniania współczucia w naszych reakcjach na gniew okazywany przez innych. Dopóki jednak nie staniesz z gniewem twarzą w twarz i nie zareagujesz na niego inaczej, nie będziesz mógł mówić o żadnych sukcesach na tym polu.
Przemiana gniewu wymaga autentycznego, nierzadko ciężko wypracowanego współczucia – nie wystarczy jego fałszywa odmiana, którą wykazujemy się tylko na pokaz lub gdy wymaga tego od nas poprawność polityczna. Warto pamiętać, że spektakularne akty dobroci i uprzejmości nie są w stanie przyćmić wartości ich mniej widowiskowej kuzynki, czyli zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Przemiana gniewu może być naprawdę trudna. Możesz naprawdę pilnie pracować nad tym uczuciem, nadal jednak będziesz podatny na wybuchy gniewu i zachowania, z których po fakcie raczej nie będziesz dumny.
Strasznie rozbawił mnie film zatytułowany Dwóch gniewnych ludzi. W związku z kolejnymi nieoczekiwanymi wydarzeniami emocjonalnie zamknięty w sobie bohater filmu – w tej roli Adam Sandler – zaczyna zachowywać się w sposób zupełnie do siebie niepodobny, kilkakrotnie wpadając w furię w miejscach publicznych. W rezultacie nakazem sądu trafia na terapię kontrolowania gniewu, gdzie jego terapeutą zostaje Jack Nicholson. Terapeuta powinien uczyć swojego pacjenta pozytywnych sposobów wyrażania własnego gniewu, wydaje się jednak interesować przede wszystkim jego dziewczyną. W charakterze terapii Nicholson proponuje mu spotkanie z jego dręczycielem z lat chłopięcych, Arniem Shankmanem, który znęcał się nad nim i poniżał go w okresie szkolnym. Ostatecznie znajdują Arniego w klasztorze zen – Arnie został mnichem, ma ogoloną głowę, nosi szaty w kolorze szafranu i medytuje, siedząc pod drzewem i mrucząc „om”. Nicholson nie zamierza na tym poprzestać i dopinguje swojego pacjenta: „Nie wstyd ci, że nigdy się mu nie postawiłeś? Stań z nim twarzą w twarz, albo lądujesz w więzieniu”. Sandler ledwie może wydusić z siebie choćby słowo, w końcu jednak mamrocze: „Arnie, kiedy byliśmy dziećmi, znęcałeś się nade mną”. Młodzieńcza złość narasta w nim coraz bardziej, w związku z czym rozpoczyna litanię opisującą wszelkie tortury, jakim poddawał go Arnie. Odmieniony Arnie spokojnie przeprasza go, wyjaśniając jednocześnie, że wstąpił na ścieżkę duchową i zrozumiał swoje błędy. „Jestem teraz innym człowiekiem” – deklaruje zupełnie szczerze. Bohater Sandlera nie przestaje jednak wbijać mu kolejnych szpilek, usiłując go sprowokować do reakcji. Żaden z jego zabiegów nie przynosi rezultatu, aż w końcu pada ostateczna zniewaga: „W liceum przespałem się z twoją siostrą tylko po to, by się na tobie odegrać!”. W tym momencie spokojna powierzchowność Arniego rozpada się. Czerwony z wściekłości zaczyna okładać gościa pięściami, pokazując swoją prawdziwą agresywną naturę. Sandler odpowiada ciosami. Na ratunek Arniemu biegnie inny mnich, ogrodnik uzbrojony w grabie. W tym momencie Jack Nicholson wyciąga broń i kieruje ją w grupę około trzydziestu mnichów, grożąc strzałem. Wszyscy myślą, że broń jest prawdziwa, jednak kiedy Nicholson pociąga za spust, z lufy tryska woda. Grupa żądnych zemsty mnichów wymachujących pięściami rusza w pogoń za dwójką naszych bohaterów, którzy starają się jak najszybciej dotrzeć do swojego samochodu.
Ach ten gniew… Jakże głęboko może się w nas kryć i jak szybko może ponownie zapłonąć. Musimy być na to gotowi. Czy jesteśmy mnichami, czy nie, powinniśmy starać się być swoim najlepszym „ja” w możliwie wszystkich aspektach życia, szczególnie w tych dla nas najtrudniejszych. Nie jest to najprostsze zadanie, ponieważ w kulturze Zachodu gniew jest postrzegany dwojako: jego skrajne przejawy są zdecydowanie potępiane, zaś łagodniejsza postać gniewu jest uznawana za atut, który umożliwia podejmowanie agresywnych zachowań i wysforowanie się przed innych. Naukowiec Robert Thurman w swojej książce Anger przedstawia nam inny punkt widzenia. Stwierdza on, że w buddyzmie gniew jest postrzegany jako jedno z głównych źródeł pożądania, podobnie jak pragnienie, które rodzi się ze złudzeń prowadzących do cierpienia. Przedstawiam cztery wskazówki duchowe, które pomogą ci kształtować w sobie współczucie. Ma ono moc przemiany gniewu w życiu codziennym. Dzięki nim łatwiej ci będzie nie tylko zachować równowagę w obliczu tego uczucia, a również odczuwać satysfakcję z wybranej reakcji.