Читать книгу Wolność emocjonalna - Judith Orloff - Страница 197
Najczęściej spotykane przypadki naruszenia sfery osobistej
Оглавление1 Wysłuchiwanie czyjegoś paplania przez telefon komórkowy podczas stania w kolejce.
2 Telefony od telemarketerów.
3 Głośna muzyka, głośni ludzie, głośne maszyny, głośne samochody.
4 Pies unoszący nogę do oddania moczu na twoje piękne róże.
5 Przekręty i oszustwa internetowe, spam.
6 Ludzie zajmujący przez długi czas urządzenia na siłowni bez zamiaru wykonywania ćwiczeń.
7 Zanieczyszczenie powietrza, toksyczne spaliny (na przykład z rur wydechowych samochodów), silny zapach perfum.
8 Kierowcy siedzący ci na ogonie lub jadący zbyt wolno.
9 Osoba, która w rozmowie za bardzo zbliża swoją twarz do twojej, jest nadmiernie wylewna.
10 Graffiti i inne formy wandalizmu.
Cóż jest takiego w tych formach naruszenia naszej sfery prywatnej, co wyprowadza nas z równowagi? Nie dosyć, że są nieznośne, niegrzeczne, niebezpieczne lub niezdrowe, to stanowią pogwałcenie naszego pierwotnego instynktu energetycznego, który ostrzega nas przed zagrożeniem dla naszego dobrostanu. Instynkt ten wykracza daleko poza uzbrajanie w alarmy, które strzegą naszych domów przed intruzami, oraz daleko poza te przerażające, aktywowane przez czujniki ruchu gadające alarmy samochodowe, które co jakiś czas obwieszczają: „Odsuń się. Stoisz zbyt blisko samochodu”. Kiedy doświadczamy tego rodzaju naruszeń, nasz mózg reaguje dokładnie tak samo, jak reagował pięćdziesiąt tysięcy lat przed naszą erą. Badania dowodzą, że kłótnie związane z naruszaniem sfery osobistej (na przykład sąsiedzkie spory o zbyt bujne krzewy) są uwarunkowane ewolucyjnie, a ich celem jest ochrona własnych zasobów i zapewnienie sobie przetrwania. Na tego rodzaju naruszenia reagujemy dokładnie tak samo jak ataki na swoją osobę. Jedna z lokalnych gazet wydawanych na Florydzie opisała przypadek mężczyzny, któremu sąsiad pościnał maczetą drzewka. Mężczyzna ten powiedział reporterowi, co następuje: „Powinienem był go zastrzelić, kiedy miałem ku temu okazję”. Poziom gniewu wzbudzanego przez tego rodzaju naruszenia zależy od tego, w jak dużym stresie żyjemy. Kiedy jesteśmy spięci lub zmęczeni, takie sytuacje mogą wyprowadzić nas z równowagi. Psycholog David Buss wyjaśnia w swojej książce Morderca za ścianą[19], dlaczego konflikty o terytorium często prowadzą do napaści, a nawet zabójstw. Z amerykańskich statystyk wynika, że prawie połowa przypadków agresji drogowej to wypadki związane z użyciem przez kierowców broni palnej lub własnych samochodów w charakterze broni przeciw innym kierowcom. W XXI wieku nie ma już miejsca na tego rodzaju reakcje. Zamiast przyczyniać się do zwiększania ilości potrzebnych nam zasobów lub żywności, skutkują raczej wyobcowaniem, pobytem w więzieniu, obrażeniami ciała, a nawet śmiercią. Gdybyśmy potrafili cieszyć się wolnością emocjonalną, większość z nas doświadczałaby spokoju umysłu. Musimy poznać oswabadzające metody postępowania w obliczu naruszeń naszej sfery osobistej, aby przestały one budzić w nas demony i nie wypełniały nas wściekłością.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że nie zawsze łatwo jest zachować spokój. Sąsiedzi mieszkający pode mną mają szczekającego psa. Ja jestem pisarką i ponad wszystko cenię sobie ciszę. Często siedzę w domu, zanurzona w swoim życiu wewnętrznym. Jestem również wielką miłośniczką zwierząt, ale ulubieniec moich sąsiadów z dołu nie jest jakimś tam małym pieskiem, który odzywa się od czasu do czasu. To utytułowany owczarek niemiecki o donośnym szczeku, który rozlega się wszędzie wokół budynku. Ten pies szczeka bez przerwy, przez cały dzień, każdego dnia – szczeka na wszystkie przechodzące w pobliżu psy, a jest ich naprawdę mnóstwo. Doprowadza mnie to do szału. To błahostka, która może naprawdę irytować! Przez ostatnich kilka lat prowadziłam z sąsiadami uprzejme rozmowy na ten temat. Najpierw wczułam się w położenie tej miłej pary, kiedy wyznali mi, że nie mogą mieć dzieci i że pies stanowi dopełnienie ich rodziny. Kiedy jednak nasłuchałam się, jak ich dziecko szczeka, szczeka i przestać nie może, ta wymówka przestała mi wystarczać. Troskliwi rodzice wyznaczają swoim dzieciom pewne granice, a ci ludzie najwyraźniej nie mieli ochoty wychowywać swojego psa. Z czasem narastał we mnie gniew. W końcu bardziej stanowczo powiedziałam im, że mogliby coś zrobić w sprawie tego hałasu. W rezultacie nasze relacje stały się bardzo napięte.
Chciałabym móc tu napisać, że moje próby przemówienia sąsiadom do rozsądku przyniosły pozytywny efekt. Zdarzały się pojedyncze dni względnego spokoju, kiedy szliśmy na kompromis i uzgadnialiśmy, że oni będą kontrolować swojego psa, a ja pogodzę się z pewną minimalną ilością hałasu. Dziękowałam im wtedy za ich starania i przepraszałam za utrudnianie panujących między nami relacji. Oni również przepraszali. Rozchodziliśmy się w zgodzie, czasami nawet się ściskając na pożegnanie, po pewnym czasie jednak szczekanie rozlegało się na nowo. Powtarzaliśmy ten cykl niezliczoną ilość razy. Wydaje się, że oczyszczenie atmosfery było dla tych ludzi równoznaczne ze zgodą na to, by ich pies znowu robił, co mu się żywnie podoba.
Nie twierdzę, że tylko od nich oczekiwałam rozwiązania tego problemu. Sama również próbowałam najróżniejszych sposobów, by odgrodzić się od tego hałasu. Stosowałam zatyczki do uszu, słuchałam kojących dźwięków, medytowałam w celu odzyskania równowagi, wysyłałam psu energię miłości, która miała go uspokoić, modliłam się za niego i za moich sąsiadów (to była prawdziwa próba mojej wiary). Włożyłam w to mnóstwo wysiłku, efekty były jednak mierne. Pewnego po południa po prostu straciłam panowanie nad sobą i wdałam się w kłótnię z sąsiadami. Zazwyczaj nie krzyczę na ludzi, ale zostałam doprowadzona do takiego stanu, że zaczęłam grozić wezwaniem policji i służb opiekujących się zwierzętami, od których miałam zamiar żądać, by odebrali psa właścicielom. Taki wybuch z pewnością nie jest dla mnie powodem do chwały, szczególnie że wszystkie te myśli mogłam przekazać moim sąsiadom wcześniej i w bardziej zrównoważony sposób, na przykład na piśmie. Tymczasem moi sąsiedzi odpowiedzieli krzykiem na krzyk: „Proszę bardzo, zobaczymy, co to da”. Nie chciałam wcześniej wysuwać pod ich adresem tych gróźb, aby nie pogarszać i tak napiętej już sytuacji. Obawiałam się, że mogą przejść do kontrataku i pozwolić szczekać psu w nocy oraz wcześnie rano, kiedy byli w domu. Mieszkańcy apartamentowców przypominają w pewnym sensie bliźnięta syjamskie – po prostu muszą ze sobą jakoś żyć. Ta pełna gniewu kłótnia strasznie mnie wyczerpała. Przyniosła również mieszane skutki. Ostatnio pies szczeka wyraźnie rzadziej, ale między mną a moimi sąsiadami wyczuwam napięcie – choć wydaje się, że stopniowo i ono zanika.
Jest mi naprawdę przykro, że nie udało nam się wypracować rozwiązania, które odpowiadałoby obu stronom. Problem polega na tym, że postrzegamy tę sytuację z różnych perspektyw. Moi sąsiedzi trzymają się swojej wersji: „Judith jest nadwrażliwa i dramatyzuje”. Ja z kolei twardo stoję przy swoim i podkreślam, że nieustanne szczekanie nie jest w porządku, ponieważ zakłóca spokój w moim domu. Tak to właśnie wygląda. Mój niewielki budynek mieszkalny może służyć za model ogólnych przyczyn wojen na świecie. Obie strony są przekonane o swojej racji. Rozumiem, że w pewnych sytuacjach niewiele da się zrobić i trzeba zaakceptować rozwiązania niedoskonałe. Kolejne przeprosiny za nasze przykre zachowanie – które miały miejsce – z pewnością stanowią krok naprzód, ale potrzebujemy znacznie więcej, aby dojść do jakiejś zgody.
Wiem, że sposobem przeniesienia naszej relacji na wyższy poziom jest rozwijanie współczucia. Moglibyśmy koegzystować w większej zgodzie, gdybyśmy byli w stanie lepiej zrozumieć, że czujemy się wzajemnie ograniczani, gdybyśmy potrafili wczuć się w położenie drugiej strony. W ten sposób nasz dialog stałby się znacznie bardziej twórczy, dając nam szansę na wprowadzenie trwałych zmian. Jeśli będziemy uparci trwać przy swoich stanowiskach, tlący się w nas gniew wyeliminuje jakąkolwiek nadzieję na pokój. Dopóki ktoś z nas się nie wyprowadzi, musimy jakoś ze sobą żyć – jest to innego rodzaju relacja niż w przypadku ukochanego, z którym można się z najróżniejszych powodów rozstać bez poczucia winy. Tak naprawdę nie uważam, aby spór z moim sąsiadami dotyczył tylko i wyłącznie nas. Jestem głęboko przekonana, że nauka rozwiązywania problemów i znajdowania kompromisów dotyczących nawet najtrudniejszych problemów stanowi ścieżkę wiodącą do pokoju na świecie. To fundament wolności emocjonalnej, o czym już zresztą wielokrotnie pisałam na kartach tej książki.
Kiedy ktoś narusza twoją sferę osobistą, staraj się zachować spokój. Raz wyjdzie ci to lepiej, a raz gorzej, ale zawsze staraj się szukać rozwiązania problemu z wykorzystaniem opisanych metod. Agresja wydaje się rozwiązaniem prostym i kuszącym, daje jednak zaledwie ulotne poczucie satysfakcji, nie oferując żadnych trwałych korzyści. Przyznaję, że świetnie się ubawiłam, czytając książkę George’a Hayduke’a, Don’t Get Mad, Get Even: The Big Book of Revenge, sporządzoną z przymrużeniem oka listę najbardziej diabolicznych planów, które spowodują, że osoby naruszające naszą sferę prywatną wreszcie dostaną za swoje. Przykładem niech będzie hamowanie z pełną świadomością, że następny samochód jedzie zbyt blisko nas. Ale z zasady jestem przeciwna zemście, ponieważ jest to działanie całkowicie pozbawione współczucia. Mszcząc się, nie tylko nie okazujemy współczucia drugiej osobie, ale ponadto nie podejmujemy żadnych konstruktywnych działań na rzecz poprawy ogólnego stanu relacji międzyludzkich. Przedstawiam metody, dzięki którym można zabezpieczyć własną sferę osobistą i rozwiązywać problemy z osobami, które ją naruszają.
Wskazówka emocjonalna
Szanuj swoją sferę osobistą
Nawet jeżeli ktoś narusza twoją sferę osobistą, nie reaguj impulsywnie. Weź głęboki oddech i zachowaj spokój. Zdecyduj, jakie działanie chcesz podjąć. Czasami stwierdzisz, że najlepiej będzie bezzwłocznie zająć się problemem. W takich sytuacjach najskuteczniejszym rozwiązaniem jest wyrażenie swoich potrzeb spokojnym tonem, bez złości i bez rzucania oskarżeń.