Читать книгу Wybierz szczęście - Sonja Lubomirsky - Страница 96

Jak częściej wpadać w ferwor?

Оглавление

Koncepcję ferworu odkryłam w 1990 roku, na drugim roku studiów. Csikszentmihalyi otworzył przede mną świat niezliczonych możliwości wprowadzania się w stan ferworu. Ferwor jest możliwy tylko wtedy, gdy twój umysł lub ciało wznosi się na szczyt swoich możliwości i osiągasz coś innego, nowego oraz wartościowego, co samo w sobie jest dla ciebie nagrodą. Wtedy bardzo intensywnie doświadczasz każdej chwili. To właśnie jest esencja życia. Wybierz co najmniej jedną spośród możliwości, które omawiam w dalszej części rozdziału, i wykorzystaj ją w codziennym życiu.

Poświęcaj uwagę temu, co robisz. Jeśli chcesz częściej i na dłużej wprowadzać się w stan ferworu, w pełni angażuj się w wybrane czynności: w pisanie listów, wykonywanie telefonów w imieniu klientów, granie w karty albo w golfa. W pracy, w domu, w czasie wolnym podejmuj działania, które wymagają posiadanych przez ciebie umiejętności i doświadczenia. O co chodzi? O poświęcanie uwagi. William James uważany za ojca psychologii (brat Henry’ego Jamesa), napisał kiedyś: „Doświadczam tego, czemu zgadzam się poświęcać uwagę”. To była rewolucyjna myśl. To, co zauważasz i czemu poświęcasz uwagę, jest tym, czego doświadczasz. To właśnie jest twoje życie. Poświęcasz poszczególnym sprawom tyle uwagi, na ile się decydujesz, dlatego bardzo ważne jest to, jak i pomiędzy jakie czynności dzielisz swoje zaangażowanie. Jeśli chcesz się wprowadzić w stan ferworu, musisz poświęcić danej czynności pełnię swojej uwagi. Kiedy bardzo się na czymś koncentrujesz (np. na rysowaniu), ukierunkowujesz na to swoją uwagę i ignorujesz inne sprawy (np. to, która jest godzina, co zjesz na obiad, i to, czy jest tak samo ciekawie jak poprzednim razem).

Przedłużanie stanu ferworu także wymaga uwagi.Jeśli wyzwanie jest za małe i czynność zaczyna cię nudzić, w naturalny sposób przekierowujesz uwagę na coś innego. Jeśli natomiast wyzwanie jest zbyt trudne i zaczynasz odczuwać stres lub napięcie, przekiero-wujesz uwagę na siebie i swoje ograniczenia, a więc odzyskujesz samoświadomość. Chodzi o to, żeby samemu decydować o tym, czemu poświęcasz uwagę - o kontrolowanie tego, czy w danym momencie koncentrujesz się na tym czy na czymś innym. Ukierunkowywanie własnej świadomości to kontrolowanie jakości swojego doświadczenia. Z początku ćwiczenie tego może być trudne i niekomfortowe, ale to umiejętność, którą na dłuższą metę możesz opanować, i dzięki niej osiągnąć mistrzostwo pod względem intensywności przeżywania wybranych sytuacji. To ćwiczenie, podobnie jak inne omawiane w tym podrozdziale, wymaga wysiłku i kreatywności.

Przyjmij nowe wartości. Szczęśliwi ludzie potrafią cieszyć się życiem, nawet gdy ich sytuacja materialna jest kiepska, a wiele ich celów nie zostało osiągniętych. Jak im się to udaje? Otóż kierują się oni następującymi dwiema wartościami: otwartością na nowe, nieznane doświadczenia - np. gotowanie dla dziesięciu osób, przyłączenie się do zespołu siatkarskiego, pieszą wycieczkę do odległego miejsca, naukę gry w squasha - oraz uczeniem się aż do śmierci: grillowania, języka hiszpańskiego, robienia na drutach, historii drugiej wojny światowej, lepszych metod podtrzymywania przyjaźni czy też nowych rebusów. Spróbuj naśladować małe dzieci, które z wielką koncentracją widoczną na twarzy codziennie uczą się wspaniałych nowych rzeczy - chodzenia, skakania, układania puzzli i słów - albo poznają sens nowych pojęć, takich jak ruch uliczny, oko, szkoła czy poczta. Dzieci w naturalny sposób wprowadzają się w ferwor, ale ciebie może to kosztować nieco wysiłku.

Odkryj, co wprowadza cię w ferwor. W jednym z badań dorosłym uczestnikom rozdano pagery, które wydawały sygnały dźwiękowe w zaprogramowanych odstępach czasu. Badanie trwało określoną ilość dni. Po każdym sygnale uczestnicy oceniali kilka parametrów swojego zachowania: stopień koncentracji na wykonywanej czynności, wolę kontynuacji tej czynności, poziom odczuwanego szczęścia w danym momencie, swoje poczucie siły oraz poziom kreatywności przy wykonywaniu bieżącej czynności. Co ciekawe, choć może niezaskakujące, okazało się, że w godzinach pracy uczestnicy byli częściej zaangażowani w czynności trudniejsze i wymagające większych umiejętności, a w domu w czasie wolnym było odwrotnie - uczestnicy byli raczej pochłonięci czynnościami prostszymi i wymagającymi mniejszych umiejętności. Oczywiście czynności wykonywane w pracy częściej wprowadzały ich w stan ferworu. W godzinach pracy uczestnicy oceniali swoje działania jako skuteczniejsze i wykazywali większą pewność siebie, natomiast w domu, w czasie wolnym częściej popadali w apatię. Jednak na pytanie: „Czy chcesz kontynuować daną czynność?” uczestnicy znacznie częściej odpowiadali „tak” w czasie wolnym, czyli inaczej mówiąc, twierdzili, że większą przyjemność sprawia im zajmowanie się czymś innym niż praca.

Uczestnicy tego badania najwyraźniej nie byli świadomi, co daje im więcej radości - pracę traktowali jak przymus, a czynności wykonywane poza pracą cenili bardziej, ponieważ uznawali je za zajęcia podejmowane z wyboru. My często mamy nie mniej błędne przekonania o naszej pracy i o czasie wolnym. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, kiedy wprowadzamy się w ferwor. Dlatego jednym z pierwszych kroków w zwiększaniu częstotliwości odczuwania ferworu jest precyzyjne określanie pór i czynności wprowadzających nas w ten pozytywny stan umysłu. Drugim krokiem jest wykonywane tych czynności o oznaczonych porach tak często, jak tylko możemy.

Uatrakcyjnij rutynowe czynności. Nawet pozornie nudne i monotonne działania - jak czekanie na autobus, słuchanie nużącej prezentacji, mycie zębów czy odkurzanie - możemy wzbogacać tak, aby znaczyły dla nas więcej i bardziej nas pobudzały. Jak to zrobić? Znajdując odpowiednie dla siebie gry intelektualne i wyznaczając związane z nimi cele oraz zasady. Możesz na przykład układać w głowie puzzle, rysować postacie z kreskówek, grać melodie z ulubionych piosenek albo układać zabawne wiersze. Kiedy następnym razem będziesz w poczekalni u lekarza, możesz postawić sobie za cel narysowanie złożonego wzoru, gdzie zasadą będzie to, że wszystkie kreski muszą być symetryczne. A oto ćwiczenie, o którym dowiedziałam się od Philippa z Niemiec, kiedy staliśmy w wielkim korku. Philipp powiedział: „Za kierownicą słucham dużo muzyki: trance, techno, ścieżek dźwiękowych z filmów anime, zwanych też J-pop. Większość z nich ma bardzo dobre i metodyczne ścieżki basowe oraz melodyczne, a czasem też nawet ścieżki perkusyjne i gitarowo-basowe. Wybierałem określoną ścieżkę dźwiękową, np. basową w utworze trance albo ścieżkę gitarową w utworze rockowym z anime, i starałem się, jak tylko mogłem, wystukiwać palcem albo stopą dokładny rytm w ścieżce, na której się koncentrowałem. Zmieniałem piosenki, a potem puszczałem różne fragmenty tych samych utworów, żeby dostrzec więcej nowych rytmów i mieć za czym nadążać. To umilało mi długie godziny jazdy autostradą. Wciąż mnie jednak denerwowały krótkie podróże, więc zacząłem wystukiwać rytm w każdej możliwej sytuacji za kierownicą, stojąc na światłach albo czekając przed znakiem »Stop«. Zacząłem czuć, że ilekroć wsiadam do samochodu, jestem zdolny wystukiwać rytm z perfekcyjną dokładnością. Wystukiwanie rytmu stało się moim antidotum, po które sięgałem, gdy opanowywały mnie negatywne emocje. Odkryłem, że potrafię perfekcyjnie prowadzić i jednocześnie koncentrować się na wystukiwaniu rytmu piosenki”.

Philipp wybrał dla siebie dość specyficzne i rzadkie działanie wywołujące ferwor. To, czy wybierzesz dla siebie coś unikalnego czy całkiem przyziemnego, nie ma znaczenia. Ważne, żeby ta czynność była dla ciebie wyzwaniem, absorbowała twoją uwagę i wzbogacała codzienne życie. W ten sposób w twoim życiu rzadziej będą gościć nuda i stres.

Wpadaj w ferwor rozmowy. W zależności od tego, jaką masz pracę i jaki prowadzisz styl życia, możesz poświęcać na rozmowy mniej lub więcej czasu. Czy często wpadasz w ferwor, kiedy w z kimś rozmawiasz? Czy często bywasz tak bardzo zainteresowany rozmową, że nieomal czujesz się tak, jakbyś wkraczał w inną rzeczywistość? Czy w takich momentach nie zauważasz, jak szybko upływa czas, i nie zważasz na odgłosy w tle? Jeśli twoja odpowiedź brzmi „nie”, polecam ćwiczenie, które pomoże ci częściej wpadać w ferwor podczas konwersacji. Kiedy następnym razem utniesz z kimś pogawędkę - czy to przez telefon czy twarzą w twarz - koncentruj się maksymalnie na tym, co druga osoba mówi, i swoich reakcjach na słowa rozmówcy. Nie odpowiadaj natychmiast, gdy tylko druga osoba kończy mówić, a zamiast tego pozwalaj jej swobodnie rozwijać myśl i zadawaj krótkie pytania, żeby zachęcić ją do mówienia (np. „I co stało się potem?” albo „Co wtedy myślałeś?”). To przychodzi tym łatwiej, im więcej wiesz o rozmówcy. O czym druga osoba myśli? Co czuje? Czy dowiedziałeś się o rozmówcy czegoś nowego? Jeśli wolisz mówić, niż słuchać, to z początku możesz czuć się z tym ćwiczeniem niezręcznie - wtedy twoja samoświadomość będzie wyższa, co będzie pohamowywać ferwor. Jednak z czasem będzie coraz łatwiej.

Mądrze dobieraj zajęcia w czasie wolnym. Wielu z nas wierzy, że czas wolny jest cenny. Uważamy, że mamy o wiele za mało czasu wolnego, więc staramy się go przeznaczać na czynności wyjątkowe, które dają nam radość. Czy postępujemy słusznie? Policz, ile naprawdę masz czasu wolnego: ile masz codziennie godzin wolnych od obowiązków, w których możesz swobodnie decydować, co robić. Czy przeznaczasz ten czas na oglądanie telewizji? Na czytanie czasopism dla rozrywki? Na pogawędki przez telefon? Na wysyłanie e-maili? Przez jaki procent czasu wolnego rzeczywiście koncentrujesz się na tym, co robisz? Przez jaki procent czasu wolnego wykorzystujesz dużą część swojego potencjału intelektualnego i innych umiejętności?Jeśli ten procent jest niski, to oznacza, że przez większość czasu wolnego nie jesteś w ferworze.

Oczywiście, po długim i stresującym dniu pracy możesz chcieć tylko tego, żeby położyć się na kanapie i obejrzeć wiadomości, teleturniej albo zawody sportowe w telewizji. Popieram to. Taka „dekompresja” czasami jest nam bardzo potrzebna. Ale powiedz szczerze: ile czasu naprawdę na nią potrzebujesz? Sądzę, że 45 minut całkowicie wystarcza. Potem to już nie jest relaks, ale wegetowanie. A wiesz, jak to się może skończyć? Spędzaniem długich godzin przed telewizorem, aż do późnej nocy, kiedy z kanapy będziesz przesiadać się do łóżka i zasypiać. I tylko czasami zastanowisz się, na czym zszedł ci cały wieczór i dlaczego czujesz się fatalnie.

Pracuj z werwą. Któregoś wieczoru tuż przed kolacją córka w wieku przedszkolnym powiedziała mi: „Bawimy się w pracę”. Ona i jej trzyletni brat mieli nieprzeciętny ubaw. On siedział za swoim laptopem-zabawką i mówił: „Muszę sprawdzić moje e-maile”. Ona z pasją zapisywała coś na kartce i mówiła do słuchawki: „Pozwoli pani, że za chwilę oddzwonię”. Przy odrobinie szczęścia praca może być nie mniej wciągająca i radosna niż zabawa, jeśli odpowiednio do niej podejdziesz.

Fascynujące badanie wśród osób pracujących wykazało, że ludzie najczęściej postrzegają swoją pracę w jeden z trzech sposobów: jako metodę zarabiania pieniędzy, jako ścieżkę kariery albo jako powołanie. Ci, którzy wpisują się w pierwszą z tych kategorii, uznają pracę za zło konieczne i traktują ją jak środek prowadzący do innych celów - zakładają, że praca jest konieczna po to, żeby przetrwać; generalnie, nie widzą w niej niczego pozytywnego ani satysfakcjonującego. Pracują po to, żeby mieć pieniądze i cieszyć się życiem w czasie wolnym od pracy. Dla kontrastu, osoby uznające pracę za ścieżkę kariery dążą przede wszystkim do postępu w życiu zawodowym. Tacy ludzie niekoniecznie postrzegają pracę jako najważniejszą i najlepszą część życia, ale mają ambicję i możliwości, żeby awansować. Inwestują w pracę więcej czasu i energii, ponieważ możliwości, jakie dla siebie stwarzają, dają im nagrody w postaci wyższego statusu społecznego, władzy i lepszej samooceny. Wreszcie, osoby pracujące z powołania twierdzą, że praca daje im radość, poczucie spełnienia i korzyści społeczne. Tacy ludzie pracują nie dla gratyfikacji finansowej ani awansów, ale dlatego, że chcą robić to, co robią. Oni nie oddzielają pracy od życia prywatnego.

Być może uważasz, że to, czy praca jest sposobem zarobkowania, ścieżką kariery czy powołaniem, zależy od wykonywanej profesji. Zapewne tak jest. Jest bardzo możliwe, że artyści, nauczyciele, naukowcy i neurochirurdzy czerpią z pracy ponadprzeciętnie dużo radości i wierzą, że ulepszają świat. Ale to jeszcze nie oznacza, że przedstawiciele tych zawodów mają monopol na powołanie. Naukowcy dowiedli, że ludzie mają zadziwiającą zdolność koncentrowania się w pracy na tym, co ich najbardziej absorbuje i ma dla nich największe znaczenie. Badania przeprowadzone wśród dwudziestu ośmiu pracowników dbających o czystość szpitala wykazały, że niektórzy z uczestników nie lubili sprzątania i uważali, że do tego wystarczą najprostsze umiejętności; ci uczestnicy wykonywali swoje obowiązki na poziomie minimum. Jednak inni dostrzegali w tej pracy coś większego i ważniejszego. Uczestnicy w tej grupie twierdzili, że ich praca ulepsza codzienne życie pacjentom, odwiedzającym i pielęgniarkom. Chętnie nawiązywali w pracy kontakty międzyludzkie (np. oprowadzali gości po szpitalu i ciepło odnosili się do pacjentów), lubili sprzątać i uznawali, że ich praca wymaga dużych umiejętności. Nic dziwnego, że pracownicy należący do tej grupy częściej wpadali w ferwor pracy. Stawiali sobie trudniejsze wyzwania, np. pracować z maksymalną wydajnością i przyspieszać terapię przez poprawianie komfortu pacjentów. Podejmowali się zadań wykraczających poza ich formalne obowiązki, np. przewieszali obrazy na ścianach i przynosili do szpitala kwiaty. Uznawali, że są częścią większej całości. Postrzegali siebie nie tylko jako ludzi wycierających podłogi i opróżniających kosze, ale też jako elementy systemu ulepszającego ludziom życie. Stwierdzono, że przedstawiciele innych zawodów - fryzjerzy, inżynierowie, informatycy, kucharze - także poszukują w pracy ferworu i tego, co czyni ją bardziej znaczącą. A jak ty możesz uatrakcyjnić swoją pracę i nadać jej głębszy sens? Warto się nad tym zastanowić.

Doświadczaj superferworu. Zapewne od czasu do czasu wpadasz w pełny ferwor, np. delektując się muzyką albo tracąc poczucie czasu w trakcie rozmowy przez telefon. Być może nawet zdarza się, że doświadczasz czegoś jeszcze bardziej absorbującego. Chodzi o stan umysłu, który nazywam superferworem. To dzieje się, gdy jesteś nie tylko czymś całkowicie pochłonięty i tracisz samoświadomość, ale też gdy całkiem odrywasz się od przyziemnej rzeczywistości. Coś takiego przydarzyło mi się pewnego sobotniego poranka, kiedy mój syn nauczył się rozwiązywać nowy rodzaj zadań matematycznych. Razem pracowaliśmy nad obliczeniami matematycznymi. Byliśmy w siódmym niebie, pełni energii. Było tak, jakby czas stanął w miejscu. To trwało godzinę, a może dwie - nie pamiętam, bo przeminęło to jak jedna chwila. Pamiętam, że kiedy indziej rozmawiałam z współpracownikiem podczas konferencji. Siedzieliśmy przy bufecie. Było tłoczno i głośno. A my rozmawialiśmy bez końca. Całkowicie zapomnieliśmy o prezentacjach i umówionych spotkaniach. Nie zauważaliśmy ludzi wokół nas. Byłam zupełnie nieświadoma tego, co dzieje się dookoła. Zapomniałam o swoich troskach i wszystkich innych myślach. Byłam pochłonięta tylko tą rozmową. Obydwa te doświadczenia mnie uszczęśliwiły. Stałam się bardziej twórcza i otwarta. Te przeżycia pogłębiły moje poczucie przynależności i dodały mi wigoru oraz pewności siebie. Staraj się doświadczać superferworu, gdy tylko będzie ku temu możliwość.

Przestroga. Kiedy już odkryjesz, które czynności wprowadzają cię w ferwor, będziesz mógł się uszczęśliwiać tak często, jak tylko potrafisz. Ale pamiętaj, że takie czynności - nawet jeśli są postrzegane w naszej kulturze jako konstruktywne (np. zgłaszanie się na ochotnika w akcjach dobroczynnych, bawienie się z dziećmi czy praca na kontrakcie) - mogą uzależniać. Jeśli zorientujesz się, że notorycznie ignorujesz potrzeby bliskich ci osób, niech to będzie dla ciebie sygnałem ostrzegawczym. Wszyscy wiemy, że hobby takie jak granie w gry wideo prowadzą do tego, że człowiek zaczyna unikać codziennych obowiązków i uznawać je za mniej ważne, nie wspominając już o tym, że rezygnuje z innych przyjemności życia. Dotyczy to również czynności postrzeganych jako społecznie pożądane. Zrozumiałam to, kiedy mąż wytknął mi, że codzienne czytanie z córką książek o Harrym Potterze bardzo mnie absorbuje i zapominam o pilnych obowiązkach.

Przewodnik po książce

Jeśli robienie tego, co naprawdę cię wciąga, jest w twoim przypadku skuteczne, przeczytaj:

1. O czerpaniu radości z życia (działanie 9, s. 212)

2. O realizowaniu celów z zaangażowaniem (działanie 10, s. 229)

Wybierz szczęście

Подняться наверх