Читать книгу Nikt się nie dowie - Agnieszka Pietrzyk - Страница 16
ОглавлениеRozdział XII
BORYS WJEŻDŻA NA MOST Unii Europejskiej w Elblągu. Zaraz będzie u Niny. Wezwała go dziś rano esemesem. Nie poprosiła, żeby przyjechał, zwyczajnie go wezwała jak uczniaka na dywanik. Napisała, że chce się z nim widzieć i ma się pojawić za trzy godziny w wydawnictwie.
Zza swoich pleców słyszy paplaninę Antosia, który siedzi w foteliku i kręci kółkami plastikowej ciężarówki.
— Tata, kupimy lody?
— Tak, kupimy.
Specjalnie wiezie ze sobą syna. Ma nadzieję, że Antoś będzie marudny i szybko zacznie się domagać powrotu do domu.
Parkuje przy hotelu Arbiter, po czym pieszo kieruje się do Czarnej Róży. Po drodze wchodzi do delikatesów i kupuje pudełko lodów. Po chwili wahania bierze też wino i największą bombonierkę. Wydawczyni po alkoholu jest bardziej ugodowa, a na tym mu dzisiaj zależy, żeby zgodziła się na jego propozycję.
Wchodzą do kamienicy przy Wodnej. Nina i Marta czekają w pierwszym pomieszczeniu, które służy jako sekretariat. Obie wpadają w zachwyt na widok Antosia. Nina pochyla się nad nim i cmoka go w policzek. Chłopiec wyciera się zamaszystym ruchem.
Borys podaje pudełko lodów Marcie.
— Proszę włożyć przynajmniej połowę Antosiowi. W czasie drogi męczył mnie, że chce lody.
— A z resztą co mam zrobić? Nie mamy tu lodówki.
— Może by tak pani zjadła?
Marta czyta etykietę na pudełku.
— Pistacjowe, mogę spróbować.
Borys wręcza kochance wino i bombonierkę.
— Jestem dziś kierowcą, ale ty i pani Marta powinnyście uczcić finał pracy redakcyjnej.
Nina bierze go pod rękę i zwraca się do sekretarki:
— Proszę, przynieś do mojego gabinetu dwie szklanki i dwie kawy, i posiedź trochę z Antosiem, ale gdyby chciał przyjść do nas, to go wpuść.
W gabinecie otwarte jest okno. Chłodne powietrze sprawia, że Borysowi przechodzą dreszcze po plecach. Nie da się ukryć, że jest zdenerwowany. Wczoraj podjął niełatwą decyzję, a dzisiaj musi obwieścić ją kochance. Boi się jej reakcji.
Unosi dłoń Niny do ust i długo całuje. Na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech.
— Przepraszam, że zabrałem Antosia, ale nie miałem z kim go zostawić.
— Nie ma sprawy, lubię twojego syna.
Siadają na kanapie. Ona otwiera czekoladki i go częstuje. Sama też bierze jedną.
— Skończyłeś czytać Okno twojego sąsiada?
— Tak. Jestem bardzo zadowolony z twojej pracy. Masz talent, kochana. Książka jest porywająca i czyta się ją bardzo lekko.
Nina znowu się uśmiecha.
— Staram się, poza tym dużo w tym twojej zasługi, bo konspekty piszesz rewelacyjnie.
Borys ma wrażenie, że słyszy ironię w jej głosie. Odpowiednio rozkładając akcenty, tak naprawdę pomniejszyła jego zasługę. Równie dobrze mogła powiedzieć, że on znakomicie temperuje ołówki i dlatego pisane przez nią książki są świetne. Machinalnie chwyta ją za rękę i ściska, nie jest przy tym dość delikatny.
— Kochany, zaraz połamiesz mi palce.
— Przepraszam.
Przykłada dłoń kochanki do swojego policzka. Puszcza ją dopiero, gdy do gabinetu wchodzi Marta. Niesie dwie filiżanki z kawą, za nią idzie Antoś ze szklankami. Buzię ma brudną od lodów.
— Tata, tyle lodów dostałem.
Rękami pokazuje wielkość porcji.
— I co? Zjesz wszystko?
— Zjem.
— No to idź jeść, bo ci się rozpuszczą.
Chłopiec wybiega, a Marta wychodzi za nim. Nina nalewa sobie wina, a jemu wody mineralnej. Borys od razu sięga po szklankę, w gardle mu zaschło. Wie, że powinien poczekać z obwieszczeniem swojej decyzji, aż ona wypije alkohol. Boi się jednak, że za parę minut w ogóle zrezygnuje z poruszenia tego tematu.
— Moja kochana, myślałem dużo o tym, co mi ostatnio powiedziałaś.
— A co ja ci takiego powiedziałam?
— Że chcesz pisać pod własnym nazwiskiem, na własny rachunek.
— Żartowałam. A właściwie nie żartowałam, raczej chciałam cię przestraszyć, pokazać, co możesz stracić, jeśli ze mną zerwiesz.
Borys wczoraj cały wieczór rozmyślał o relacjach łączących go z tą kobietą. Przez trzy lata ich związek trwał na zasadach, które mu odpowiadały. On dominował i stawiał warunki, a ona była posłuszna i wykonywała wszystkie jego pomysły, zarówno literackie, jak i prywatne. Spotykali się wtedy, kiedy mógł, i tam, gdzie chciał. Kryli się przed światem, bo nie dopuszczał myśli, aby jego rodzina dowiedziała się o romansie. W ich związku Borys był ważniejszy, bo to jego nazwisko znali czytelnicy, on wymyślał fabuły i udzielał wywiadów. Nina pełniła funkcję podrzędną. Owszem, pisała jego książki, ale oficjalnie była tylko wydawcą. Do autorstwa nie mogła się przyznać, bo w polskim prawie nie można zrzec się statusu autora ani przenieść praw autorskich na inną osobę. Złamała więc prawo, wydając przez siebie napisane książki pod jego nazwiskiem.
Po śmierci Malwiny relacje z kochanką zmieniły się. Chciała zająć miejsce jego żony, czego nie ukrywała. Zaczęła wymagać większej uwagi dla siebie i respektowania swoich potrzeb. Znikła kobieta pokorna i cicha, a w jej miejsce pojawiła się osoba pewna siebie i zdecydowana. Poczuła swoją siłę i gotowa była sięgnąć po wszelkie metody, aby osiągnąć cel. A celem był on, ale już inny niż przez te trzy lata. Miał się stać pokorny i cichy, podrzucać nowe pomysły na książki, rozpieszczać ją, spełniać jej fantazje erotyczne. Role w ich związku by się zamieniły, stałby się nią, a ona nim. Byłaby ważniejsza, a on musiałby się podporządkować. Nie chciał tego. Może gdyby ją kochał, zdołałby znieść takie relacje. Przede wszystkim nie wyobrażał sobie życia w strachu. Sama przyznała, że chciała go przestraszyć, mówiąc, że będzie wydawać książki pod swoim nazwiskiem, żeby zrozumiał, co może stracić. Jeśli ich dotychczasowy układ będzie trwał, to i ona będzie go dalej straszyć tym, że go zerwie, a on z każdym dniem coraz bardziej będzie się tego bał. Wczoraj wieczorem usiadł przed komputerem i zaczął pisać, ale nie konspekt powieści, lecz samą powieść. Wmawianie sobie, że umie, to za mało, musiał rzeczywiście spróbować. Napisał całą stronę, aż dwadzieścia trzy wersy. Przeczytał. Nie było źle, tylko jeszcze trochę trzeba poprawić. Odłożył to jednak na później. Wtedy właśnie podjął decyzję, że będzie sam pisał swoje kolejne kryminały, musi jednak omówić wszystko z Niną, żeby nie wchodzili sobie w drogę.
Borys odstawia szklankę z wodą i sięga po kawę.
— Kochana, masz wielki talent literacki. Nie powinnaś go ukrywać.
— Nie ukrywam, przecież piszę, i to całkiem sporo. W tym roku napisałam już trzy powieści.
— Powinnaś pisać pod własnym nazwiskiem i czerpać korzyści ze swojej pracy.
— Mam korzyści. Całkiem nieźle zarabiam na twoich… na naszych kryminałach.
— Nie chodzi mi tylko o kwestie finansowe. Omija cię literacka sława, uznanie ze strony krytyków i czytelników. Nie mów mi, że to nie ma dla ciebie żadnego znaczenia.
— Kochany, wystarczy mi, że ty masz fanów, że ty jesteś popularny.
Nina się uśmiecha, ale wygląda na spiętą, niezadowoloną. Prawdopodobnie intuicyjnie wyczuwa, że chce się od niej uwolnić, ponadto właśnie wytrąca jej z ręki jedyny straszak. Już nie będzie mogła mu oznajmić, że zrywa ich układ, jak to zrobiła parę dni temu w restauracji, czym wprawiła go w prawdziwy popłoch.
Borys gładzi kochankę po odsłoniętych kolanach.
— Chciałbym zobaczyć twoje nazwisko na okładce i pójść na twoje spotkanie autorskie.
— No to musisz sobie to wszystko wyobrazić.
— Wyobrażam sobie, i są to piękne wizje. Kochana, nie wierzę, że zadowala cię pozostawanie w cieniu, przecież jesteś taka ambitna.
Nina wkłada mu do ust czekoladkę.
— Mój najdroższy, wydaje mi się, że nie wiesz, co to jest kobieca ambicja.
Borys chce kontynuować rozmowę, ale czekolada oblepia mu zęby. Próbuje ściągnąć ją językiem. Gdy mu się to udaje, wydawczyni wkłada mu do ust kolejnego cukierka. Rozgryza go szybko i popija kawą.
— Kochana, czy ty czasem nie chcesz zamknąć mi ust słodyczami? — pyta żartobliwym tonem.
— Tak, Borysku, robię dokładnie to, co ty miałeś w planach, przynosząc wino i bombonierkę. Też chciałeś zamknąć mi usta. — W jej głosie nie słychać rozbawienia, wręcz przeciwnie, jest rozzłoszczona. — A jeśli chodzi o moją ambicję, to teraz mam więcej, niż ty mi proponujesz.
— Nineczko, proszę, porozmawiajmy na poważnie.
— Przecież rozmawiamy. Ty mi proponujesz sławę i kasę, a teraz mam sławę, kasę i ciebie.
Borys wie, że od kolejnego argumentu zależy sukces jego propozycji. Aby lepiej wybrzmiał, przysuwa wargi do jej ucha.
— Mylisz się. Do tej pory miałaś kasę i mnie, a teraz będziesz miała kasę, mnie i literacką sławę.
Kochanka obejmuje go za szyję i wargami wpija się w jego usta. Bierze go teraz we władanie i wysysa z niego chęć dalszego buntu. Harpia. Wampirzyca.
— Kochana moja, zrozum, nie proponuję ci rozstania, dalej będziemy razem.
— To dobrze, że mi nie proponujesz rozstania. Jestem spokojniejsza. Najdroższy, my tworzymy idealny duet. Nie istniejemy bez siebie.
Powtarza jego słowa sprzed kilku dni. Dobrze je zapamiętała, zapewne jej się spodobały. Borys wie, że teraz musi powiedzieć coś podobnego, trafić jednocześnie do jej rozumu i serca.
Przysuwa się do niej jeszcze bardziej.
— Ty autorka i ja autor, razem byśmy jeździli na spotkania z czytelnikami. Proponuję ci uczciwy układ, dużo bardziej uczciwy niż teraz. Będziemy najbardziej rozpoznawalnym duetem pisarskim w Europie.
Ostatnie słowa szepcze, przesuwając wargami i językiem po jej szyi. Dłoń wsuwa w dekolt bluzki. Pod palcami czuje wilgotną i gorącą skórę. Jest podniecony i jednocześnie spięty. Nie na pieszczoty tu przyszedł, ale żeby załatwić życiową kwestię. Niestety, Nina nabiera ochoty na coś więcej. Przesuwa dłonią po jego udzie i zatrzymuje na genitaliach. Upewniwszy się, że jest gotowy, wstaje i zadziera spódnicę, po czym pewnym ruchem zsuwa majtki, które zatrzymują się na wysokości kostek. Borys klnie w duchu, zdając sobie sprawę, że nie może się wycofać, bo tylko ją rozdrażni. Wymownie patrzy w stronę drzwi, za którymi znajduje się jego syn. Ma nadzieję, że to wystarczy, aby nie pójść na całość, ona jednak zdaje się nie zauważać jego obaw.
— Zdejmij je — rozkazuje mu niecierpliwym tonem, wskazując palcem na majtki przy swoich kostkach.
Jest zaskoczony, że do tego stopnia przejęła inicjatywę. Zwykle to jego fantazje realizowali, a teraz ma przed sobą kobietę, która wie, czego chce, i się tego domaga. Nie odpowiada mu to, ale się nie sprzeciwia. Pochyla się. Kochanka unosi nogę, majtki zaczepiają się o obcas. Pochyla się jeszcze mocniej, aby je zdjąć. Przychodzi mu do głowy, że taka będzie jego przyszłość, z ugiętym karkiem przed tą kobietą.
Gdy się prostuje, widzi ją stojącą przed nim z zadartą do pasa spódnicą. Nie jest piękna. Jej nogi w czarnych pończochach wydają się teraz jeszcze krótsze, włosy łonowe zaś nienaturalnie długie. Jest jednak w niej pierwotna zmysłowa kobiecość, która go szaleńczo podnieca.
— Co tak patrzysz? Rozpinaj spodnie!
Borys wstaje i odsuwa stolik. Chce jak najszybciej spełnić życzenie kochanki, a także zaspokoić swoją żądzę, sięga do rozporka. W tym samym momencie za drzwiami rozbrzmiewa śmiech Antosia, a potem jego prędkie kroki. Oboje zamierają. Wydaje się, że za sekundę chłopiec wpadnie do gabinetu i ujrzy gołe pośladki niewysokiej pani. Nagle trzaskają drzwi do toalety, to tam pobiegł. Nastrój na szybkie bzykanie minął. Borys opuszcza dłonie, a ona spódnicę.
— Mój synek pierwszy raz od śmierci matki roześmiał się tak szczerze — zauważa ze smutkiem w głosie. — Marta ma dobrą rękę do dzieci — dodaje po chwili.
Nina znowu siada obok niego. Bierze do ręki swoje majtki i zaczyna się nimi bawić, okręcając je wokół nadgarstka.
— To na czym skończyliśmy naszą rozmowę?
— Na tym, że zaproponowałem ci uczciwy układ.
— Ten układ jest do dupy.
— Dlaczego?
— Bo nie potrafisz pisać.
— Potrafię.
— Nie. Pamiętam twoją pierwszą powieść i tę drugą też. Na początku chciałam je poprawić, ale się nie dało. Musiałam napisać całość od nowa.
Borys przysuwa stolik do kanapy i unosi szklankę z wodą. Niepokoją go jej słowa. Być może blefuje, aby go zniechęcić do zerwania dotychczasowych warunków współpracy. Ale może być też szczera. Na pewno jest w stanie odróżnić dobre pisanie od grafomanii.
— Jestem gotów zaryzykować — oznajmia, choć brakuje mu już wcześniejszej pewności siebie.
— Nie wiem, czy ja chcę ryzykować, w końcu dobrze na tobie zarabiam.
Borys pije kawę, a ona zawiązuje na majtkach supeł. Oboje milczą.
— No dobra, ale chociaż powiedz, jak to widzisz w szczegółach — pyta nagle Nina. — Pobiegniemy do mediów, aby poinformować, że do tej pory oszukiwaliśmy czytelników?
— Nie. Nadal będę autorem książek, które się już ukazały.
— A dwie ostatnie, te napisane, ale jeszcze niewydane, Za rogiem i Okno twojego sąsiada?
— Te też ukażą się pod moim nazwiskiem.
Kobieta wybucha głośnym śmiechem.
— A już ci prawie uwierzyłam, że chcesz uczciwej współpracy.
— Chcę. Sama chyba rozumiesz, że nie możemy ujawnić, że wcześniejsze powieści nie są mojego autorstwa, bo będziesz miała z tego tytułu problemy. Ty złamałaś prawo, przenosząc na mnie autorstwo swoich książek. Ja jestem niewinny, przynajmniej prawnie, bo moralnie to również obciąża mnie.
Nina zawiązuje kolejny supeł na majtkach.
— Powiedzmy, że w tej kwestii masz rację. Nie rozumiem jednak, dlaczego dwie ostatnie książki mają być wydane pod twoim nazwiskiem.
— Sama powiedziałaś, że dobrze na mnie zarabiasz. No to masz jeszcze dwie okazje, żeby dobrze zarobić. Żadne z nas nie ma pewności, czy nasze dalsze pisanie będzie opłacalne.
Nina wstaje i głośno zamyka okno, potem raptownie odwraca się w jego stronę.
— Jesteś zwykłym skurwysynem i obrzydliwym egoistą. Gdyby to miała być uczciwa propozycja, to przyznałbyś się, że żadna z twoich książek nie jest twojego autorstwa. Oświadczyłbyś publicznie, że to ja je napisałam. Chcesz zjeść ciastko i mieć ciastko.
Borys otwiera już usta, aby zaprzeczyć, nie zostaje jednak dopuszczony do głosu.
— Jeśli chcesz sam pisać, to proszę bardzo, pisz, ale potem swoje dzieło masz przynieść do mnie. Jeśli będzie dobre, to je wydam. Sądzę jednak, że będę musiała napisać je od nowa. Nie radzę szukać nowego wydawcy, bo wtedy ujawnię, że nigdy nie napisałeś dobrej książki, a twoje pisanie jest gówno warte. Za złamanie prawa autorskiego dostanę jakiś śmieszny wyrok, może dwa lata w zawieszeniu.
Do Borysa dociera, że nie uwolni się nigdy od tej kobiety. Przyjechał tutaj, żeby się dogadać. Owszem, jego propozycja była egoistyczna, bo chciał zagarnąć dla siebie istniejący już dorobek literacki i dotychczasową sławę. Nie potrafi z tego zrezygnować. Mógłby teraz wyjść i nigdy tu nie wracać. Mógłby napisać kolejną powieść i wydać ją w innym wydawnictwie. Gdy jednak Nina wcieli swoje groźby w życie, będzie miał kłopoty, których rozmiar trudno przewidzieć. Być może zyska rozgłos i sprzedaż nowej książki poszybuje w górę, ale może też stać się zupełnie inaczej. Zostanie uznany za oszusta i grafomana. Zaleje go hejt i nawet biblioteki nie będą chciały mieć jego książek na półce.
Wydawczyni staje przed nim.
— I co, koteczku? Zrozumiałeś już, że jesteśmy dla siebie stworzeni?
W jej przymilnym tonie słychać gniew i groźbę.
— Tak, zrozumiałem — oznajmia chłodno.
— Czyli nasza dotychczasowa współpraca nie ulega zmianie?
Potwierdza ruchem głowy.
— Cieszę się. — Dopija wino. — Aha, chciałam ci jeszcze powiedzieć, że dwa tygodnie temu zaczęłam pisać kryminał według własnego pomysłu i wydam go pod swoim nazwiskiem. Obiecuję, że twoje książki na tym nie ucierpią. Mam zamiar pisać cztery powieści rocznie, dwie będą twoje, a dwie moje. Fajnie, prawda?
— Świetny pomysł — przyznaje spokojnym tonem, nawet się uśmiecha, ale w środku jest jak wrząca woda.
Jak mógł być tak głupi? Dopiero teraz rozumie, że przyszedł tutaj z kretyńską propozycją. Wspaniałomyślnie ofiarował Ninie sławę literacką, a przecież mogła sama ją sobie wziąć, kiedy tylko zechce, i właśnie to robiła. Ośmielił się jeszcze stawiać jej warunki, że Za rogiem i Okno twojego sąsiada mają być wydane pod jego nazwiskiem. Pokazała mu, kto tu jest ważniejszy i kto ma więcej rozumu.
Rozlega się pukanie do drzwi, po chwili do gabinetu zagląda Marta.
— Mam nadzieję, że nie przerwałam ważnych ustaleń. Antoś chce do taty.
Chłopiec przepycha się obok sekretarki. Trzyma w ręku plastikową ciężarówkę.
— Tata, jedziemy do domu?
— Tak, synku, wracamy.
Nina pochyla się nad chłopcem.
— Przyjedziesz jeszcze do mnie z tatą? — pyta słodkim głosem.
Antoś spogląda na Martę.
— Przyjadę. Co masz? — pyta, wskazując na majtki, które Nina nadal trzyma w dłoni i na których są zawiązane trzy supły.
— To taka chusteczka dla twojego taty, z supełkami, żeby nie zapomniał o ważnych rzeczach.
Podaje Borysowi majtki, a on chowa je do kieszeni. Marta patrzy na nich ze zdumieniem w oczach. Chyba domyśla się, że ta chusteczka to część garderoby szefowej.