Читать книгу Nikt się nie dowie - Agnieszka Pietrzyk - Страница 7
ОглавлениеRozdział III
BORYS JEST W ELBLĄGU. Wchodzi właśnie do kamienicy przy ulicy Wodnej, tutaj na pierwszym piętrze mieści się wydawnictwo Czarna Róża. Dwa niewielkie pokoje urządzone po domowemu i tylko dwoje pracowników, właścicielka i sekretarka. Wydawnictwo nie potrzebuje większego zespołu, bo wydają przede wszystkim jego powieści. Cztery lata temu przyszedł do Czarnej Róży ze swoją pierwszą książką, którą odrzuciło kilkadziesiąt innych wydawnictw. Nie miał wielkich nadziei, ale koleżanka z pracy go namówiła, żeby spróbował u jej kuzynki, która otworzyła małe wydawnictwo z myślą, że będzie publikowała książki dla dzieci własnego autorstwa. Tamtego jesiennego dnia Nina ugościła go kawą i podczas godzinnego spotkania przeczytała na głos kilka stron jego kryminału. W jej ustach zdania brzmiały sztucznie, słowa niezręcznie. Był fatalnym autorem, a ona to obnażyła. Zażenowany przeprosił, że zajmuje jej czas. Chciał zabrać wydruk powieści i jak najszybciej odejść. Nina jednak się nie zgodziła. Oznajmiła, że przeczyta całość i wtedy podejmie decyzję. Zadzwoniła już po trzech dniach z informacją, że książka ma potencjał, ale najpierw trzeba ją poprawić. Przy kolejnym spotkaniu wypili po dwie kawy i pół butelki wina. Przez cztery godziny omawiali poprawki i Nina na bieżąco nanosiła je na tekst. To był jej pomysł, aby powieść przerobić na kameralny kryminał z niewielką ilością bohaterów. Prosta i wyrazista zagadka kryminalna pozbawiona nadmiernego psychologizmu i otoczki społecznej była przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Tego właśnie potrzebowali czytelnicy zmęczeni wyrafinowaną i fabularnie rozbudowaną literaturą kryminalną. Jego pierwsza powieść, którą napisał na nowo przy pomocy Niny, stała się bestsellerem bez zbytnich nakładów marketingowych.
Borys staje przed drzwiami Czarnej Róży i nasłuchuje. Ze środka nie dobiegają żadne dźwięki. Poprawia marynarkę i naciska klamkę, a potem pewnym krokiem przekracza próg.
— Dzień dobry, pani Marto.
Sekretarka podnosi się zza biurka, przez chwilę stoi z rozchylonymi ustami, jest zaskoczona jego obecnością. Rzeczywiście nie uprzedził, że przyjedzie dzisiaj do Elbląga.
— Jest Nina?
— Tak, jest u siebie. — Marta zbliża się do niego. Na jej twarzy maluje się zakłopotanie i smutek. — Tak mi przykro — mówi przyciszonym głosem, składając dłonie jak do modlitwy. — Jeśli mogłabym w czymś pomóc…
— Dziękuję, jakoś sobie radzę, muszę, mam dzieci.
W oczach sekretarki pojawiają się łzy.
— Proszę iść do Niny, ona też się bardzo o pana martwi. Zaraz przyniosę wam kawę.
Borys skręca w lewo w niewielki korytarz, następnie wchodzi do gabinetu. Nina siedzi na kanapie, a na kolanach trzyma laptopa. Do Czarnej Róży rzadko zaglądają interesanci, mimo to właścicielka ma na sobie reprezentacyjny strój, białą bluzkę i fioletową spódnicę, a na stopach czarne pantofle na bardzo wysokich obcasach. W tych samych butach była na pogrzebie Malwiny.
Odstawia laptop, chce wstać, ale powstrzymuje ją, kładąc rękę na jej ramieniu. Siada obok.
— Jak się trzymasz? — pyta Nina.
— Nie jest najgorzej.
— Gdzie są dzieci?
— Ola poszła dzisiaj pierwszy dzień do szkoły po tym wszystkim, a z Antkiem została moja mama.
Nina kładzie rękę na jego kolanie. Fioletowe oczko jej pierścionka kojarzy mu się z landrynkami, które Antoś rozrzucał dzisiaj po całym domu, protestując w ten sposób przeciwko okrutnej rzeczywistości. Najgorsze jednak było to, że nie chciał jeść, domagał się obecności mamy, żeby go nakarmiła, a przecież wiedział, że ona nie żyje.
— Może przyjadę do ciebie? Pomogę ci trochę? — proponuje Nina.
Borys całuje ją w rękę.
— Dzięki, ale i tak muszę zatrudnić kogoś na stałe. W ogóle nie potrafię gotować, a przy dzieciach jest to umiejętność niezbędna.
— Mogę cię podszkolić w sztuce gotowania. Chcesz? — Ociera się policzkiem o jego ramię, a dłonią delikatnie gładzi go po plecach. — Pamiętasz moją kaczkę ze śliwkami?
— Pamiętam. — Borys wzdycha z rozrzewnieniem. — Myślę, że kuchnia nigdy nie będzie moją mocną stroną. Bez pomocy domowej na stałe nie dam rady, a ty, jeśli chcesz mnie wesprzeć, to mogłabyś w inny sposób.
Chwyta go za brodę i przekręca jego twarz w swoją stronę, teraz patrzy mu prosto w oczy.
— Jak mam cię wesprzeć? Proszę, powiedz mi.
Borys czuje jej oddech przesiąknięty kawą i czymś słodkim. Nie jest to woń nieprzyjemna, ale odruchowo cofa głowę.
— Nie jestem w stanie teraz pisać, a książkę trzeba skończyć.
Nina się uśmiecha.
— To nie problem, już napisałam dwa ostatnie rozdziały według twoich wskazówek. Dzisiaj wieczorem ci je wyślę. Sądzę, że będziesz zadowolony.
Borys okazuje zaskoczenie i entuzjazm, choć właśnie takich wieści się spodziewał. Przyjechał dzisiaj do wydawnictwa, aby się upewnić, że prace nad jego kryminałami trwają. Całuje Ninę w usta, a ona gorliwie odwzajemnia pocałunek, przytrzymując go za kark.
— Myślałam też o zmianie tytułu — mówi nieśmiało.
— Na jaki? Powiedz.
— Za rogiem. Co ty na to?
Namyśla się, ale tylko dla zasady. W końcu to jego powieść, też musi mieć coś do powiedzenia, choćby w kwestii tytułu.
— Niech będzie, podoba mi się.
Nina się odpręża.
— Super, bo już mam projekt okładki z tym tytułem. Chcesz zobaczyć?
Podnosi się, chcąc zapewne przejść do komputera stacjonarnego. Borys delikatnie łapie ją za łokieć.
— Okładkę przyślesz mi wieczorem z dwoma ostatnimi rozdziałami, a teraz lepiej posiedź przy mnie.
Patrzy na niego z wdzięcznością i radością w oczach. Siada z powrotem, ale tym razem dużo bliżej, wręcz wtula się w jego bok.
— Mój ty najdroższy.
Borys nie ma głowy do pieszczot. Musi dogadać sprawę następnej książki.
— Dostałaś mój konspekt?
— Tak.
Przed miesiącem podesłał jej ośmiostronicowy konspekt kolejnej książki, której nadał tytuł Okno. Powieść powstanie tylko wtedy, gdy ona zaakceptuje pomysł.
— Czytałaś?
— Tak.
— I co sądzisz?
— Pomysł na zagadkę fantastyczny.
Borys wypuszcza powietrze z ulgą, choć takiej opinii się spodziewał, bo wymyślanie fabuły to jego najmocniejsza strona.
— Czyli będziemy nad tym pracować?
Nina uśmiecha się tajemniczo tuż przy jego twarzy.
— Ta książka liczy już sto sześćdziesiąt stron.
Borys unosi brwi. Naprawdę jest zaskoczony, przecież dopiero co wysłał jej konspekt.
— Jakim cudem?
— A takim, że samotna kobieta ma wolne wieczory i może sobie trochę popisać.
— Jesteś niezwykła. — Obejmuje ją i całuje w czubek głowy. — Przyślesz mi te sto sześćdziesiąt stron?
— Tak, oczywiście. Możesz już ten kawałek poprawiać. Mam nadzieję, że znajdziesz na to czas.
Borys wie, że nie będzie musiał niczego poprawiać. Nina ma wyjątkową intuicję literacką. Wystarczyło, że w kilku zdaniach nakreślił jej, jak widzi kolejny rozdział, a ona przelewała to na papier. Czasami tylko dla pozorów nanosił zmiany na jej tekst.
Kobieta gładzi go po policzku.
— Skończę pisać Okno, a ty się zajmij dziećmi. No i możesz już myśleć nad kolejną fabułą.
Odsuwają się od siebie na odgłos otwieranych drzwi. Do gabinetu wchodzi Marta. Niesie tacę, na której stoją dwie filiżanki z kawą i talerzyk z delicjami. Nie patrzy na nich, jak gdyby nie chciała wprawiać ich w zakłopotanie.
— Jeśli nie będę już potrzebna, to poszłabym do domu.
Sekretarka chce się wymknąć, żeby mogli czuć się swobodnie. Często tak robiła, gdy on pojawiał się w wydawnictwie.
— Wypiję kawę i uciekam — mówi Borys, dając do zrozumienia Marcie, że nie musi zostawiać ich samych.
— Myślałam, że zjemy razem obiad. — W głosie Niny pobrzmiewa rozczarowanie.
— Muszę wracać do dzieci.
Obie kobiety kiwają głowami ze zrozumieniem. Borys jest niemal szczęśliwy, że ma tak dobrą wymówkę. W ostatnich tygodniach spędzał w wydawnictwie sporo czasu, chociaż nie miał na to ochoty, ale takie było życzenie Niny. Z nią się musiał liczyć, bo bez niej nie napisałby kolejnych kryminałów.
Marta wychodzi z gabinetu, a Borys odprowadza wzrokiem jej smukłą sylwetkę. Szkoda, że to nie ona jest właścicielką Czarnej Róży, a Nina sekretarką, wtedy współpraca układałaby mu się przyjemniej.
— To już moja trzecia kawa dzisiaj — mówi Nina. — Umrę na nadciśnienie. — Śmieje się, a po chwili milknie. Dociera do niej, że nie powinna żartować na temat umierania w obecności człowieka, który przed tygodniem stracił żonę w fatalnym wypadku. Dotyka jego dłoni w przepraszającym geście. Nagle się prostuje i przykłada palec do skroni, jak gdyby coś sobie przypomniała. — Była u mnie dziennikarka z Niesamowitych Historii, chciała z tobą porozmawiać, prosiła o kontakt.
— Przyszła tutaj?
Borys jest zaskoczony. Anna Pasek napisała do niego na portalu społecznościowym, ale ją zignorował. Nie ma teraz głowy do wywiadów, tym bardziej że pytania dotyczyłyby wypadku Malwiny, to przecież tego typu serwis, szukają sensacji.
— Tak, przyjechała z Bydgoszczy. Widziałam ją też na pogrzebie. Może ją zapamiętałeś? Bardzo atrakcyjna, wysoka, z długimi włosami.
Sugestia, że na pogrzebie żony oglądał się na inne kobiety, rani go. Co ona sobie wyobraża? To go właśnie zraża do kochanki, słodka, przymilna i jednocześnie pozbawiona subtelności. Powinna pamiętać, że Malwina była najważniejszą kobietą w jego życiu, matką jego dzieci, i to się nigdy nie zmieni. Ma ochotę to oświadczyć, gdy jednak otwiera usta, mówi coś zupełnie innego.
— Z pogrzebu pamiętam tylko ciebie. Miałaś te pantofle. — Wskazuje palcem na jej stopy.
— Tak, zgadza się. — Nina wręcz rozpływa się ze szczęścia. Wkłada mu delicję do ust. — Chciałam jeszcze o coś zapytać.
Borys odruchowo zachęca ją ruchem głowy, przekonany, że pytanie będzie dotyczyło jego powieści.
— Czy twoja żona o nas wiedziała?
— Nie, nie wiedziała.
— Jesteś pewien? Może coś podejrzewała, spędzałeś tu dużo czasu.
— Jestem pewien. Nie wiedziała o nas.
Filiżanka stuka o spodek, gdy Nina ją odstawia.
— Pomyślałam, że może się dowiedziała i nie mogła się z tym pogodzić. Rozumiesz, o co mi chodzi?
— Nie rozumiem.
— No o to, że mogła popełnić samobójstwo. Tak czasami reagują zdradzane żony.
Nina chrupie kolejną delicję. Borys patrzy na nią z niedowierzaniem i dezaprobatą. To niemożliwe, że ta kobieta aż do tego stopnia jest pozbawiona wyczucia sytuacji. W ogóle nie zdaje sobie sprawy, że robi mu wielką przykrość sugestią, jakoby miał przyczynić się do śmierci żony.
— Malwina nie popełniła samobójstwa — oznajmia sucho.
— Mam nadzieję, że się nie mylisz, bo gdyby się zabiła…
— Nie zabiła się. — Borys odstawia do połowy wypitą kawę i wstaje. — Muszę wracać do Kątów.
Zamiast do drzwi podchodzi jednak do okna. Wygląda na ulicę. Uderza go panujący tu porządek, żadnego papierka ani peta leżącego na chodniku. Lubi tę czystość w krajobrazie Starego Miasta.
Nina staje obok niego i kładzie mu dłoń na ramieniu. Jest od niego dużo niższa mimo pantofli na wysokim obcasie.
— Kochany, uraziłam cię. Przepraszam.
— Malwina nie popełniła samobójstwa, nie zrobiłaby tego dzieciom. To był nieszczęśliwy wypadek.
Czuje, że zbierają mu się łzy w oczach, i jest z tego powodu zły na siebie. Jakie to żenujące, mąż wypłakujący się kochance po śmierci żony.
— Tak, na pewno masz rację — mówi Nina łagodnym tonem.
Borys ma już jej dosyć, musi stąd wyjść, pokój nagle wydaje mu się klaustrofobiczny. Kieruje się do drzwi. Ona idzie za nim, stukając nierównomiernie obcasami o drewnianą podłogę, jak gdyby nogi się jej plątały. Łapie go za ramię.
— Kochany, kiedy teraz się spotkamy?
— Nie wiem.
Uwalnia się z jej uścisku.
— Gdybyś potrzebował pomocy w domu, to pamiętaj, że mogę w każdej chwili przyjechać.
W głosie Niny pojawia się niepokój. Napełnia go to satysfakcją. Lubi, gdy kochanka zabiega o jego dobre samopoczucie. Lubi też trzymać ją w lekkiej niepewności.
Wydawczyni zastępuje mu drogę.
— Kochany, proszę, powiedz, że się nie gniewasz.
Patrzy na nią chłodno.
— Nino, proszę, pozwól mi wyjść. Dzieci na mnie czekają.
— Tak, oczywiście.
Odsuwa się na bok. Gdy Borys otwiera drzwi, kochanka próbuje jeszcze raz nawiązać rozmowę.
— A co z wywiadem dla Niesamowitych Historii? To bardzo poczytny portal, przemyśl to.
— Jestem w żałobie — rzuca, nie patrząc na nią, i wychodzi.
W pierwszej chwili myśli, że Nina pobiegnie za nim. Na szczęście zostaje w swoim gabinecie. Postanawia, że za dwie godziny wyśle do niej esemesa z jakimś przymilnym frazesem, po którym znowu będzie szczęśliwa. Z tą kobietą tak właśnie trzeba. Gdy okazuje jej swoje niezadowolenie, to ona bardziej się stara, a później docenia każdy jego cieplejszy gest, a tych jej nie żałuje, bo jest dla niego ważna, bez niej jego kariera literacka stanęłaby pod dużym znakiem zapytania.