Читать книгу Nikt się nie dowie - Agnieszka Pietrzyk - Страница 17

Оглавление

Rozdział XIII

MORZE JEST WZBURZONE. Wieje wiatr. Po niebie suną ciężkie chmury. Ola ściąga sznurki kaptura, aby zasłonić twarz. Policzki ją pieką od łez. Nie powinna płakać na tym wietrze, nie może się jednak powstrzymać. Dzisiaj postawiła znicz na grobie swojej mamy. Straszne. Czas spędzony na cmentarzu we Wszystkich Świętych był gorszy niż dzień pogrzebu. Ola czuje w sercu wielki smutek. Chciałaby się go pozbyć, ale nie wie jak. Najchętniej wzięłaby jakąś tabletkę, która zmieniłaby jej nastrój. Zastanawia się chwilę, a potem wyjmuje telefon i pisze esemesa do Pirata: „Załatwisz mi trawkę albo jakiś dopalacz?”.

Odpowiedź przychodzi po kilku sekundach: „Mała, napisałaś nie pod ten numer”. Identyczną prośbę wysyła do Boda i chowa dłonie do kieszeni puchowej kurtki, bo od wiatru szybko marzną.

Idzie dalej plażą w stronę Krynicy. Sporo się już oddaliła od Kątów. Wokół pusto, na piasku wyłącznie ślady opon, znowu jakiś debil urządził sobie przejażdżkę brzegiem morza.

Przed godziną wymknęła się na spacer. Cicho otwierała drzwi, żeby Klara nie usłyszała, bo na pewno chciałaby do niej dołączyć, a ona potrzebuje trochę pobyć sama.

Przez huk fal przebija się krótki sygnał dźwiękowy. Wyjmuje telefon z przekonaniem, że Bodo odpowiedział na jej prośbę. To jednak wiadomość od Klary. „Gdzie jesteś?”. Ola nie odpisuje. Z wyrzutem sumienia myśli, że ma już dosyć ciągłej obecności przyjaciółki. Oczywiście jest jej wdzięczna za wsparcie, za te wszystkie pocieszające słowa. Poza tym Klara naprawdę jest pomocna, sprząta jej pokój, robi śniadania i często bawi się z Antosiem. Niestety, stało się też jej jakby za dużo. Ola ma czasami wrażenie, że w domu są co najmniej trzy Klary. Wczoraj wyjrzała przez okno i zobaczyła przyjaciółkę stojącą przed domem. Zaskoczyło ją to, bo przed sekundą słyszała jej głos dobiegający z salonu. Potem wieczorem obie siedziały w kuchni i jadły oliwki wprost ze słoika. Ola oznajmiła, że idzie się myć. Weszła do pokoju po piżamę. Gdy otworzyła drzwi do łazienki, Klara już tam była. Czasami miała wrażenie, że koleżanka ją nadzoruje, choćby wtedy, gdy zeszła do piwnicy, aby znaleźć Antosiowi rolki, a Klara pojawiła się tam zaraz za nią. Tacie też na pewno przeszkadzała ta wszechobecność obcej osoby, chociaż się nie skarżył. Ola jednak pamięta jego nieprzychylne spojrzenie, gdy siedziała z nim w salonie i rozmawiali o chorobie babci, i nagle zobaczyli Klarę opartą o futrynę drzwi.

Znowu rozlega się odgłos przychodzącego esemesa. „Załatwię ci trawkę, jeśli przyślesz mi zdjęcie swoich cycków”, napisał Bodo. Znajduje w internecie fotkę okazałego biustu i wysyła ją koledze. W odpowiedzi dostaje buźkę z wybałuszonymi oczami. Jest dla niej jasne, że ani Pirat, ani Bodo nie mają dojścia do żadnego dilera, chociaż przechwalali się takimi znajomościami.

Telefon dzwoni. Na wyświetlaczu pojawia się roześmiana twarz Klary. Ola nie odbiera. Po chwili przychodzi wiadomość o identycznej treści co kilka minut temu: „Gdzie jesteś?”. Postanawia odpisać, bo w przeciwnym razie przyjaciółka narobi alarmu u niej w domu. Tata i Antoś niepotrzebnie się zdenerwują.

„Jestem na spacerze. Wrócę za godzinę”.

Sprawdza w aplikacji, ile przeszła. Trzy kilometry i osiemset metrów po piachu, nic dziwnego, że bolą ją nogi. Zawraca. Teraz będzie jej się szło lepiej, bo z wiatrem. Przychodzi kolejny esemes od Klary: „Gdzie poszłaś? Wyjdę ci naprzeciw”. Oli przychodzi do głowy, żeby podać przeciwny kierunek. Odpisuje jednak, że jest zbyt zimno i niech lepiej siedzi w domu, bo znowu się przeziębi.

Buty zapadają się w miękkim piachu. Ostatni odcinek drogi postanawia przejść lasem. Wchodzi na drewniane schody prowadzące między sosny. Niestety, szlak jest rozjeżdżony przez kłady. Źle się idzie. Klnie pod nosem po każdym potknięciu. To na pewno dzieło miastowych, tutejsi nie są takimi debilami. Dobrze, że chociaż w lesie mniej wieje. Jest zmęczona i głodna. Chce przyspieszyć, ale nogi niosą ją coraz wolniej. Opiera się o pochyloną sosnę i odpoczywa chwilę. Znowu słyszy krótki sygnał dźwiękowy. Wie, że to wiadomość od Klary. Wyjmuje komórkę i czyta: „Wracaj szybko. Macie gościa”.

Ola jest zła. Po co im goście, zwłaszcza dzisiaj, pierwszego listopada? Ludzie w ogóle nie mają taktu. To na pewno ktoś z dalszej rodziny mamy przyjechał do niej na grób i postanowił ich odwiedzić. Nie ma zamiaru być miła, niezależnie od tego, kogo zastanie w domu. Zje obiad i położy się ostentacyjnie pod koc.

Idzie coraz wolniej. Ma już bardzo blisko, zaledwie kilkadziesiąt metrów. Nagle widzi czyjąś sylwetkę przy sośnie. Ten ktoś jest zwrócony bokiem do niej, a przodem do jej domu. Żeby to tylko nie był kolejny gość, który się zastanawia, czy wypada mu wejść. Po kilku krokach z ulgą rozpoznaje mamę Klary.

— Dzień dobry! — woła Ola.

Iza odwraca się raptownie. Ładnie dziś wygląda. Jest wymalowana, a jej szyję otula zielony szal, który pasuje do jej brązowych włosów, teraz rozwianych i uniesionych jak u młodej dziewczyny.

— Oleńko, przestraszyłaś mnie. Nie słyszałam, że nadchodzisz.

— Przyszła pani do Klary?

— Nie. Spacerowałam po lesie i tak sobie przystanęłam. A ty chyba też byłaś na spacerze, i to długim. Zgadłam?

— Tak. Przeszłam ponad siedem kilometrów.

— A moja Klara nie poszła z tobą?

— Nie. Została w domu.

Ola zastanawia się, czy nie skorzystać z okazji i nie zasugerować mamie Klary, że jej córka powinna już wrócić do siebie. Przyjaciółce nie potrafi tego powiedzieć. Boi się, że ją urazi.

— Na pewno pani chce już mieć Klarę w domu?

— Brakuje mi jej, ale skoro jest tobie potrzebna… Cieszę się, że jesteście sobie takie oddane.

Ola gorączkowo zastanawia się, co powiedzieć. W końcu wysila się na banalne stwierdzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

Iza się uśmiecha i poprawia szal, z którego unosi się przyjemna woń perfum. Oli przychodzi do głowy, że mama Klary wygląda tak ładnie, bo się z kimś umówiła na spacer po lesie i zapewne nie jest to koleżanka. Zaraz robi jej się głupio od tych podejrzeń, choć ma do nich prawo, bo skoro Klara insynuowała pewne rzeczy o jej tacie, to ona może pomyśleć sobie podobne o jej mamie.

— Leć do domu. Zmarznięta jesteś. Ja też już idę.

Iza z uśmiechem na twarzy wycofuje się w stronę ścieżki. Ola żałuje, że nie potrafiła lepiej poprowadzić tej rozmowy. Właśnie straciła okazję, aby zręcznie uwolnić się od przyjaciółki.

Ze spuszczoną głową wchodzi na schody i otwiera drzwi. Ktoś rozmawia w salonie. Rozpoznaje głos taty, a ta druga osoba to jakiś mężczyzna. Zdejmuje buty. Wysypuje się z nich piasek. Powinna zamieść, ale nie ma na to siły. Poprosi Klarę, żeby tu trochę ogarnęła. Odruchowo rozgląda się za obcą parą butów, ale żadnych nie znajduje. Jest coraz bardziej ciekawa gościa. Kto im się właściwie zwalił na głowę? Wciska telefon do kieszeni dżinsów i idzie korytarzem. Zatrzymuje się przy drzwiach do salonu i zagląda do środka.

Tata stoi obok kanapy z rękami założonymi na brzuchu. Naprzeciwko niego, a profilem do niej, w fotelu siedzi jakiś mężczyzna. Czuje się swobodnie, bo wyciągnął nogi przed siebie. Na stopach ma wysokie, sznurowane buty. Ola nabiera przekonania, że go nie zna. Prawdopodobnie to jakiś znajomy rodziców.

Przekracza próg salonu z zamiarem przywitania się. W tej samej chwili dostrzega niezadowolenie ojca. Jest zaskoczona. Nie sądziła, że będzie przeszkadzać. Nieznajomy odwraca się ku niej. Ona cofa się pod siłą jego spojrzenia. Nagle serce w niej skacze z radości. To Radek, jej ukochany brat, wrócił. Przeczytał jej wpis na forum dla poszukiwaczy skarbów i odpowiedział na jej wezwanie. Radek wstaje i wyciąga do niej ręce. Ola kręci jeszcze przecząco głową, jak gdyby nie dowierzała, ale za chwilę rzuca mu się w ramiona. Czuje szorstkość jego kurtki i twardy zarost. Uderza ją też męski zapach i masywność sylwetki. Radek ją obejmuje. Jest jak skała, na której można się wesprzeć. Ola ma wrażenie, że zatapia się we własnym szczęściu. Z jej krtani wydobywa się głośny szloch. Nagle ktoś bardzo silny wyrywa ją z ramion brata. To tata odciągnął ją od Radka.

— Niech pan stąd wyjdzie!

Głos Borysa jest nieprzyjemny, ostry. Ola nie rozumie, dlaczego tata w taki sposób odzywa się do Radka.

— Chciałem tylko uściskać siostrę.

— To nie jest pana siostra.

Ola jest w szoku. Borys nie rozpoznaje swojego syna. Jak to możliwe?

— Tato, przecież to Radek!

— Nie, kochanie, to nie jest twój brat.

— To on! Wrócił, bo ja go o to poprosiłam. Znalazłam go na forum dla poszukiwaczy skarbów i do niego napisałam.

Borys wydaje się jej nie słuchać.

— Niech pan stąd wyjdzie, bo zadzwonię na policję.

— Okej, już idę.

Olę ogarnia przerażenie. Boi się, że Radek wyjdzie i znowu zniknie na cztery lata. To się nie może tak skończyć. Musi coś zrobić. Zaczyna krzyczeć:

— Tato, nie! Błagam, zatrzymaj go!

Usiłuje się wyrwać ojcu, ale ten trzyma ją mocno. Radek zatrzymuje się w drzwiach i odwraca się. Na jego poważnej twarzy pojawia się uśmiech.

— Na razie, Oleńko. Myślę, że się jeszcze spotkamy.

— Nie radzę — rzuca przez zaciśnięte zęby Borys.

Parę sekund później trzaskają drzwi wejściowe. Radek opuścił ich dom. Ola zaczyna histerycznie płakać. Ojciec ją przytula.

— Kochanie, tak mi przykro. To nie był Radek.

— To był on. Nienawidzę cię. Dlaczego go wyrzuciłeś?

Wyrywa się ojcu i biegnie do swojego pokoju. Zastaje tam Klarę z Antosiem na rękach. Młodszy brat wygląda na przestraszonego. Nie jest nawet zainteresowany lizakiem, który trzyma w dłoni.

— Wszystko słyszałam — mówi przyjaciółka.

Ola podchodzi do okna. Widzi, że Radek się oddala. Wchodzi już między drzewa, ale odwraca się jeszcze i patrzy na dom. Zauważa ją, bo unosi rękę i macha. Ona wykonuje taki sam gest. Najchętniej pobiegłaby do niego, ale wie, że tata ją zatrzyma. Łzy płyną jej po policzkach, nawet nie próbuje ich powstrzymać.

Klara staje obok i sadza Antosia na parapecie, ten wyciąga rękę z lizakiem do Oli.

— To był twój brat?

— Tak, to był Radek.

— Och, jak ci zazdroszczę! Super, że się pojawił! — Klara jest podekscytowana, ale za chwilę markotnieje. — A mój brat już nigdy nie wróci — mówi ze smutkiem w głosie.

Ola wyciera łzy z policzków. Broda jej się trzęsie.

— Dlaczego tata go wyrzucił? Nie rozumiem.

— A ja rozumiem.

Klara stawia Antosia na podłodze i mówi mu, aby poszedł do siebie po trzy najszybsze samochody. Zaraz zrobią wyścigi. Chłopiec wybiega z pokoju, trzaskając drzwiami.

— Twój tata boi się Radka, dlatego go wyrzucił.

— Co ty mówisz? Jak tata może bać się swojego syna? Przecież to bez sensu.

Klara krzyżuje ręce na piersiach i zaczyna chodzić po pokoju.

— Wiem, co mówię. Twój brat jest dorosły, ma dwadzieścia lat, a ty jesteś dzieciak. Niewiele możesz, a właściwie nic. Musisz być posłuszna, bo w przeciwnym razie trafisz do domu dziecka i Antoś też. Gdybyś ty poszła na policję, nikt by cię nie słuchał, a gdyby Radek doniósł na waszego ojca, to przecież musieliby potraktować go na serio. Dorośli mają lepiej, bo z nimi trzeba się liczyć. Nam brakuje dwóch, trzech lat, gdybyśmy chociaż miały po szesnaście, to byłoby już inaczej.

Przyjaciółka wygląda na wzburzoną. Słowa z jej ust płyną wartkim strumieniem, jak gdyby od dawna chciała to właśnie powiedzieć i w końcu ma okazję. Ola jednak nie rozumie, o czym jest mowa. Dlaczego Radek miałby donosić na policję, i to w dodatku na własnego ojca?

Klara ciągnie dalej:

— Dobrze, że chociaż ja tu jestem, bo gdyby mnie nie było, to ta suka już by tu zamieszkała, a tak muszą się hamować, bo mogłabym opowiedzieć w całych Kątach, że pan pisarz sprowadził do domu kochankę zaraz po śmierci żony. Wiadomo, ja niedługo się stąd zmyję, ale Radek zamieszkałby tu na dłużej i wtedy twój ojciec i ta suka nie mogliby się do woli pieprzyć, dalej musieliby się ukrywać.

Teraz Ola rozumie, o czym mówi Klara, i bardzo jej się nie podobają te słowa.

— Zamknij się! Już ci mówiłam, że mojego tatę i panią Ninę łączą tylko książki.

Klara zatrzymuje się na środku pokoju.

— Książki? Akurat uwierzę.

— Ty nie musisz wierzyć, ja wiem, że tak jest. A tak w ogóle to lepiej pilnuj swojej mamy zamiast mojego ojca.

— A co ty masz do mojej mamy? — Niepokój wibruje w głosie Klary, a ona sama się spina, jak gdyby szykowała się do ataku.

Ola ma dosyć absurdalnych insynuacji, samej koleżanki też ma dość.

— Chyba powinnaś się już stąd wyprowadzić — mówi i od razu żałuje swoich słów. Boi się, że tamta się na nią śmiertelnie obrazi i już nie będą najlepszymi przyjaciółkami.

Klara podchodzi do niej bardzo blisko, aż Ola musi się cofnąć o krok i oprzeć plecami o parapet.

— Jaka ty jesteś głupia. Nic nie widzisz, nic nie rozumiesz.

Do pokoju wchodzi Antoś, nie zamyka za sobą drzwi. Niesie trzy samochodziki, jeden spada mu na podłogę.

— To ty jesteś głupia — mówi Ola, kuląc się w sobie. Znowu zbiera się jej na płacz i kolejne słowa wypowiada drżącym głosem. — Gadasz rzeczy, które nie mają sensu. Nawet gdyby mój tata i pani Nina… Gdyby coś ich łączyło, to tata z tego powodu nie wyrzuciłby Radka z domu.

— Bo to nie jest jedyny powód. — W oczach Klary pojawia się zawziętość i złość. — Już ci powiedziałam, że twój ojciec boi się Radka. Boi się, że on odkryje prawdę o śmierci twojej mamy. Dowie się, że to twój tata ją zabił. Zepchnął ją z barierki.

Ola trzyma się mocno parapetu, bo nogi się pod nią uginają. Wciąż stoi, ale jej umysł się zapada, sięgając granic rozpaczy i strachu. Coś dziwnego dzieje się też ze wzrokiem. Widzi wykrzywioną twarz Klary, potem gdzieś pod sufitem trzy plastikowe samochodziki, każdy innego koloru, a pod nimi buzię Antosia, jak gdyby pokój z całą zawartością przekręcił się do góry nogami.

W głowie słyszy głos przyjaciółki:

— Z barierki nie da się spaść. Sprawdź sama. Ja sprawdziłam. Twoja mama została zepchnięta. A jak myślisz, przez kogo?

Nagle dociera do niej ostry głos ojca.

— Klaro, spakuj się, wracasz do domu.

Widzi, jak koleżanka pospiesznie wrzuca swoje rzeczy do plecaka. To koniec ich przyjaźni, ale to w tej chwili nie ma znaczenia. Słowa wypowiedziane przez Klarę przysłoniły wszystko, nawet to, że ponownie może stracić Radka. Nie zastanawia się nad tym, czy ta potworność o śmierci mamy jest prawdą, to ponad jej siły.

Tata wciąż stoi w drzwiach i nie spuszcza Klary z oczu. Antoś czuje, że dzieje się coś złego, bo zrywa się z podłogi i kopie samochodziki, a te uderzają o ścianę.

— Zadzwoń do swojej mamy, żeby po ciebie przyjechała — mówi Borys.

Klara nie reaguje na jego słowa. Próbuje wcisnąć książki do plecaka, ale się nie mieszczą. Otwiera więc szafę i wynajduje sporych rozmiarów reklamówkę. Pakuje do niej resztę swoich rzeczy. Potem bez słowa wychodzi z pokoju. Borys idzie za nią. Kroki się oddalają. Z głębi domu słychać jeszcze wołanie Antosia i w końcu zapada cisza.

Ola podchodzi do łóżka i siada na jego brzegu. Ma wrażenie, że całe jej życie właśnie się zmieniło, nie po śmierci mamy, lecz teraz. Czuje się bezradna i bardzo samotna. Kilka godzin temu chciała poprawić sobie nastrój trawką. W tej chwili wydaje jej się to śmieszne, przecież nie ma takiego narkotyku, który odmieniłby jej położenie. Co będzie dalej? Co stanie się jutro? Jak ma zapomnieć o tym, co powiedziała Klara? Ola wie, że nigdy nie wyrzuci tych słów z pamięci.

Do pokoju wchodzi Borys. Jest przygnębiony. Siada obok niej.

— Nie zepchnąłem mamy — oznajmia stanowczo i spokojnie.

Ola czuje ulgę i to ją zaskakuje. Czyżby zwątpiła w tatę? Chyba tak. Jest okropną córką. Nie chce, żeby dalej przekonywał ją o swojej niewinności, to nie jest potrzebne.

— Ja o tym wiem — zapewnia pospiesznie.

— Chciałbym, żeby mama żyła, ale jej nie ma i musimy jakoś sobie sami radzić. Mam nadzieję, że nie masz do mnie pretensji o to, że Klara się wyprowadziła. Ona ma bardzo bujną wyobraźnię. Trudno byłoby ci się uporać z jej fantazjami. Zgadzasz się ze mną?

Ola przytakuje.

— Pomożesz mi zrobić obiad? Myślałem, żebyśmy zjedli makaron z sosem pieczarkowym.

Ola podciąga kolana pod brodę i obejmuje je ramionami.

— Dlaczego wyrzuciłeś Radka?

— Kochanie, to nie był Radek.

Z jej ust wydobywa się cichy jęk. Uświadamia sobie, że ojciec naprawdę w to wierzy. Jak w takim razie ma go przekonać? Jakich argumentów użyć?

— Ale on znał moje imię i rozpoznał mnie, gdy tylko weszłam.

Borys zdejmuje okulary i przeciera szkła brzegiem koszuli.

— Przygotował się do tej wizyty. Na pewno przejrzał twój profil w internecie.

— Ja też go rozpoznałam.

— Przyznaję, trochę jest podobny do Radka, ale przede wszystkim jest od niego dużo starszy. Myślę, że ma już ze trzydzieści lat.

Ola łapie ojca za ramię.

— Proszę, chodźmy teraz na spacer z Antosiem. Radek na pewno gdzieś krąży w okolicy. Znajdziemy go i porozmawiamy z nim jeszcze raz. Sam się przekonasz, że to nasz Radek.

Borys wzdycha i patrzy na nią smutnymi oczami.

— Nie. Nie będziemy go szukać. Jeśli pojawi się tu ponownie, to zaproponuję mu zrobienie testu DNA. To głównie dla ciebie, żebyś miała pewność, że to nie jest twój brat. Sądzę jednak, że więcej tu nie przyjdzie. Nie dałem się nabrać, nie ma już po co nas nachodzić. I proszę cię, kochanie, żebyś nie próbowała szukać tego człowieka, to oszust, i nie mam pewności, czy tylko o wyłudzenie pieniędzy mu chodzi.

Ola wie, że nie przekona ojca samym zapewnianiem, że to Radek. Ten test na DNA to bardzo dobry pomysł, tylko jej starszy brat musi pojawić się u nich jeszcze raz. Odnajdzie go i przyprowadzi do domu.

Nikt się nie dowie

Подняться наверх