Читать книгу Nikt się nie dowie - Agnieszka Pietrzyk - Страница 9

Оглавление

Rozdział V

ADRIAN WYCHODZI NA BRZEG i otrząsa się z wody. Wzrokiem szuka sterty swoich ubrań. Najpierw wypatruje dwóch niemłodych już kobiet w słomianych kapeluszach z ogromnymi rondami, które siedziały na kocu, to obok nich się rozbierał. Przez chwilę myśli, że panie już zakończyły plażowanie, ale nagle je widzi, zdjęły kapelusze, dlatego od razu ich nie dostrzegł. Zbliża się do błękitnej plamy na piasku, to jego ręcznik, którym przykrył swoje rzeczy. Unosi go i wypuszcza powietrze z ulgą na widok telefonu i portfela. Dziewiętnaście lat temu został okradziony na plaży w Krynicy Morskiej, stracił wtedy zegarek, który dostał od ojca na osiemnastkę. Do dzisiaj obawia się powtórki tamtego wydarzenia.

Wyciera się pospiesznie, a potem osłania się ręcznikiem i zdejmuje kąpielówki. Kątem oka widzi, że przygląda mu się dziewczyna w obcisłych dżinsach i żółtym T-shircie. To dla niego żadna nowość. Mimo trzydziestu ośmiu lat nadal budzi zainteresowanie pośród płci pięknej. Dobrze wie, że podkochują się w nim jego uczennice, a ich matki są nim zauroczone. Przygląda się dziewczynie. Jest bardzo ładna, wysoka, niezwykle smukła, z wąskimi ramionami i arystokratycznymi rysami twarzy, to przez te wystające kości policzkowe. Ma wrażenie, że już ją kiedyś widział, ale nie w rzeczywistości, lecz na ekranie. Przychodzi mu do głowy, że to jakaś serialowa aktorka, która wpadła do Kątów Rybackich na krótki urlop.

Wciąga slipy i rzuca ręcznik na piasek. Dziewczyna nie spuszcza go z oka. Adrian uśmiecha się i macha do niej. Sądzi, że wprawi ją tym w zakłopotanie, ale nic z tego. Ona też unosi rękę w geście pozdrowienia. Gdyby był w lepszym nastroju, toby do niej zagadał, dzisiaj jednak nie ma ochoty na podryw. Ubiera się pospiesznie. Gdy zapina guziki, dostrzega Borysa Rottmana. Pisarz idzie z synkiem brzegiem morza. Chłopiec niesie wiaderko z łopatką i o parę kroków wyprzedza ojca. Co jakiś czas przykuca i nabiera trochę piasku do wiaderka. Nie wygląda na dzieciaka pogrążonego w rozpaczy po śmierci matki. Może nawet nie zdaje sobie do końca sprawy z tego, że stracił ją na zawsze, przecież dzieci w tym wieku nie potrafią jeszcze myśleć abstrakcyjnie. Rottman wodzi wzrokiem za synkiem. Zatrzymuje się i cierpliwie czeka, gdy tamten kopie łopatką w mokrym piasku. Pisarz wygląda dostojnie w czarnej koszuli i przeciwsłonecznych okularach. Smutek rysujący się na jego twarzy dodaje mu tajemniczego wdzięku. Adrian zauważa, że dziewczyna, która wcześniej przyglądała się jemu, teraz wpatruje się w słynnego autora kryminałów.

Na plaży robi się tłoczno. Ładna pogoda zwabiła nad morze mieszkańców okolicznych miast, głównie elblążan, ale także warszawiacy wpadli do Kątów na wrześniowy weekend. Ludzie rozkładają koce i leżaki, zrzucają ubrania, wielu wchodzi do wody. Fale rytmicznie uderzają o brzeg, gwar narasta. Na wydmach siedzi kilka kormoranów. Od dawna te ptaki nie boją się ludzi ani psów. Adrian trzyma w ręku buty i ręcznik, kieruje się do wyjścia z plaży. Nagle dostrzega idącego w jego stronę Borysa Rottmana. Nie chce z nim rozmawiać. Co ma mu niby powiedzieć? Ponownie złożyć kondolencje? Od dnia wypadku mieszkańcy Kątów mijają pisarza szerokim łukiem, zakładając, że tego sobie właśnie życzy, spokoju i ciszy. Koleżanka z pracy była świadkiem, jak Rottman wszedł do piekarni, a wszystkie osoby znajdujące się w środku od razu zamilkły.

Borys wyciąga rękę, Adrian podaje mu swoją.

— Wyjątkowa pogoda jak na wrzesień — mówi Rottman.

Adrian przytakuje. Też powinien powiedzieć parę słów o pogodzie, bo to najbezpieczniejszy temat, milczy jednak. Borys rozpina kilka guzików przy koszuli i rozgląda się za synem. Chłopiec znajduje się parę metrów dalej, właśnie przechyla wiaderko, wysypując całą jego zawartość.

— Chyba Antoś będzie budował zamek z piasku — zauważa Adrian.

Borys jest zaskoczony, że on zna imię chłopca. Adrian czuje, że musi się jakoś z tego wytłumaczyć. Wyjaśnia więc, że Ola wspominała mu kiedyś o swoim młodszym bracie. To było wtedy, gdy jako pracę domową polecił uczniom napisać krótką bajkę po niemiecku.

— Moja córka miała tygodniową absencję w szkole — mówi Borys, a w jego głosie pojawia się troska.

— Ta przerwa była jej potrzebna. — Adrian powstrzymuje się przed dokończeniem zdania, że była jej potrzebna po śmierci matki. — Ola jest zdolna, szybko nadrobi materiał, poza tym może liczyć na pomoc wszystkich nauczycieli.

Rozlega się wołanie Antosia. Adrian jest wdzięczny chłopcu, że uwolnił go od niełatwej rozmowy. Borys wraca do syna, a on szybko zmierza w stronę wyjścia z plaży. Ogląda się za siebie i widzi, że ładna dziewczyna w żółtym T-shircie podąża za nim. Nie zwalnia kroku. Ma nadzieję, że nieznajoma domyśli się, iż nie jest nią zainteresowany. Rzuca buty na ziemię i wsuwa w nie stopy, nie przejmując się tym, że są oblepione piaskiem. Idzie dalej. Znajduje się już w strefie gastronomicznej. Dopadają go zapachy smażonych ryb i pieczonych gofrów. Jest głodny, chce mu się piwa. Mijając kolejne bary, wypatruje wolnego stolika w ustronnym miejscu, żeby uczniowie nie mieli okazji zobaczyć go z kuflem w ręku. Nagle ktoś łapie go za ramię.

— Tam jest wolny stolik, możemy go zająć. — Dziewczyna w żółtej koszulce wskazuje na kącik w jednym z ogródków.

Miejsce jest idealne, oddzielone od przechodniów ozdobną metalową konstrukcją. Tam nie rzucałby się w oczy. Ma już iść we wskazane miejsce, ale dociera do niego, że oznaczałoby to spędzenie czasu w towarzystwie nieznajomej. Innego dnia by się zgodził, ale nie dzisiaj. Ta panienka na pewno nie poprawi mu humoru, może tylko wpędzić go w jeszcze głębsze przygnębienie. Patrząc na nią, myślałby o tamtej, za tamtą by tęsknił.

— Muszę wracać do domu — mówi i idzie dalej.

Dziewczyna podąża za nim. Adrian myśli, że to lekka przesada. Powinna sobie już odpuścić.

— Chciałam porozmawiać o Malwinie Rottman.

Zatrzymuje się raptownie i odwraca w stronę kobiety. Jest zaskoczony, i to bardzo. Skąd ona wie, że dobrze znał Malwinę Rottman?

— Kim jesteś?

Przygląda się nieznajomej i widzi, że jest starsza, niż na początku przypuszczał. Może mieć nawet trzydzieści lat.

— Nazywam się Anna Pasek, jestem redaktorką Niesamowitych Historii.

— Nie będę z tobą rozmawiał.

Już wie, gdzie widział tę kobietę. Nie w telewizji, lecz na pogrzebie. Wtedy miała rozpuszczone włosy i była ubrana elegancko, w ciemnych kolorach, dlatego na plaży nie rozpoznał jej od razu.

— Nie interesuje cię, co naprawdę się stało z panią Rottman?

— Nie. Żegnam.

Idzie przed siebie, szybko wymijając ludzi. Słyszy za sobą jej kroki. Wpada we wściekłość. Odwraca się ponownie i mówi:

— Daj mi spokój i Malwinie też. Jej śmierć nie nadaje się do waszego serwisu, to prawdziwa tragedia, a nie sensacyjna historyjka. Rozumiesz?

— Jesteś bardzo nerwowy jak na nauczyciela. Często tak wybuchasz przy uczniach?

— Nie, bo oni mają więcej taktu niż wścibscy dziennikarze.

Chce iść dalej, zatrzymują go jednak jej słowa.

— Uważam, że Malwina Rottman została zamordowana.

Adrian stoi jak słup soli. Wymijają go ludzie spieszący na plażę i ci z niej wracający. Jakaś kobieta pchająca spacerówkę mamrocze coś niemiłego pod jego adresem. Ktoś go popycha. Dziennikarka schyla się po jego ręcznik. Nawet nie zauważył, kiedy go upuścił.

— Proszę, porozmawiaj ze mną.

Adrian chce wiedzieć, czy to tylko dziennikarskie przypuszczenia, czy może ta kobieta naprawdę coś wie. Nie ma wyjścia, musi z nią zamienić parę słów. Wracają do ogródka z dyskretnie zlokalizowanym stolikiem. Zamawia piwo, a ona wodę mineralną z cytryną. Siedzą naprzeciw siebie, oddzieleni wąskim blatem. Nad ich głowami z głośnika wydobywają się skoczne dźwięki.

— Jakie masz dowody na to, że Malwina została zabita? — Słowo zamordowana nie przejdzie mu przez usta, jest zbyt okrutne. — Proszę, mów.

— Największym dowodem jest to, że dorosła kobieta nie spadłaby z barierki, na której siedziała. Nawet szklanka wina, którą podobno wcześniej wypiła, nie gwarantuje takiej nieostrożności. To nie był wypadek, takie wypadki się nie zdarzają. Skoro nie wypadek, pozostaje samobójstwo bądź świadome działanie osoby trzeciej, czyli morderstwo.

Adrian już wie, że Anna Pasek nie ma żadnych konkretów, jedynie hipotezę wynikającą z logicznego wywodu. Dalsza rozmowa nie ma sensu. Powinien wstać i odejść, nie chce się jednak rozstawać z kuflem zimnego piwa. Siedzi więc dalej i bębni palcami po drewnianym blacie, dając jej do zrozumienia, że nie jest zainteresowany jej domysłami na temat przyczyn śmierci pani Rottman.

Anna patrzy na niego z powagą.

— Powiedz mi szczerze, co sobie pomyślałeś, gdy dowiedziałeś się, w jaki sposób zginęła pani Rottman.

— Pomyślałem, że najróżniejsze wypadki chodzą po ludziach.

Dziennikarka jest rozczarowana jego odpowiedzią.

— Naprawdę nie pojawiły się w twojej głowie żadne wątpliwości? Nie wierzę.

— Naprawdę nie. Może dlatego, że nie jestem czytelnikiem Niesamowitych Historii, w przeciwieństwie do moich koleżanek z pracy. One czytają ten portal namiętnie i rzeczywiście snują najróżniejsze teorie o przyczynach śmierci Malwiny. Nie da się tego słuchać.

Dziennikarka przesuwa palcem po swoim telefonie, jak gdyby już nie interesowała jej dalsza rozmowa z nim. Nagle podsuwa mu pod oczy aparat.

— To jestem ja, tę fotkę pstryknęła mi moja mama siedem lat temu.

Adrian widzi na ekranie twarz podobną do zdeformowanej maski, jak gdyby kiepski rzeźbiarz nieudolnie odlał w wosku oblicze Anny. Aż trudno mu uwierzyć, że to jest ta sama kobieta, która teraz siedzi przed nim.

— Byłam wtedy pod wpływem silnych leków. Zanim rodzice zaciągnęli mnie do lekarza, to przez miesiąc nie wstawałam z łóżka, nawet się nie myłam. Miałam depresję. Na szczęście wyszłam z tego przy pomocy wielu osób.

— Po co mi to pokazujesz?

— Żeby ci udowodnić, że nie szukam sensacji. Moja praca w Niesamowitych Historiach to misja. Pomagam takim osobom jak ja, pomagam ofiarom. Moja depresja nie wzięła się znikąd. Zostałam skrzywdzona.

— Przykro mi — mówi machinalnie Adrian.

Dolna warga Anny zaczyna drgać, jak u małej dziewczynki, której zbiera się na płacz.

— Jeśli chcesz poznać moją historię, to odsyłam cię do serwisu. Zaczęłam tam pisać od przedstawienia tego, co przytrafiło się mi samej.

— Mam nadzieję, że to nic strasznego — mamrocze, bo nie wie, co innego mógłby powiedzieć.

Dziennikarka się uśmiecha, ale z przymusem.

— Nie zostałam zgwałcona ani pobita, ale to, co mi się przytrafiło, jest bardzo przykre i niewiele kobiet by się do tego przyznało. Ja opisałam wszystko, niczego nie zataiłam. Ofiary powinny mówić, a jak już nie mogą, to inni powinni zabierać głos za nie, dlatego nie wyjadę stąd, dopóki nie ustalę, co się stało z Malwiną Rottman.

Adrian pije piwo i machinalnie wyciera usta. Nie lubi tego gestu u siebie. Niefajny nawyk.

— Pomożesz mi? — pyta dziennikarka.

— Ale co ja mogę?

— Dużo, bo znałeś Malwinę. Porozmawiaj ze mną szczerze i spróbujmy razem przeanalizować te dwie hipotezy, samobójstwo i morderstwo. Proszę.

Adrian wzdycha. Po tym całym wyznaniu, jakie mu zaserwowała, i po słowach o misji w obronie ofiar, nie ma wyjścia, musi się zgodzić na rozmowę, bo inaczej wyjdzie na totalnego dupka.

— No dobrze, zaczynajmy.

Anna dziękuje mu uśmiechem.

— A więc samobójstwo. Osoby, z którymi rozmawiałam, zaprzeczają, że to mogło być samobójstwo. Wszyscy mówią, że pani Rottman by tego nie zrobiła.

— Z kim rozmawiałaś?

— Tego nie mogę powiedzieć, tajemnica dziennikarska. Wyjawię ci tylko, że pokręciłam się po Kątach Rybackich, tu i tam popytałam. Aż dwie osoby dały mi namiary na ciebie, że niby ty więcej mi powiesz, bo znałeś panią Rottman.

Adrian jest zaskoczony. Nie zdawał sobie sprawy, że ludzie wiedzą o jego znajomości z Malwiną. Przecież nie pokazywali się nigdzie razem. Spędzali czas wspólnie jedynie na żeglowaniu. Wydawało mu się, że są niewidoczni na morzu czy w przystani. A jednak było inaczej.

— A ty co sądzisz o wersji z samobójstwem? Mogła to zrobić? — pyta Anna.

Adrian ma już odpowiedzieć, ale nagle rozlega się donośny głos dziewczyny zza baru, która woła, aby odebrać trzy porcje flądry. Dziennikarka kieruje wzrok w stronę mężczyzny, który odbiera talerze z rybą.

— Słyszałam, że smażona flądra to wizytówka kulinarna Kątów Rybackich. To prawda?

— Całej Mierzei Wiślanej, nie tylko Kątów.

Dziennikarka przełyka ślinę. Adrian ma już zaproponować, żeby również zamówili flądrę z frytkami, ale nie jest pewien, czy ma wystarczającą ilość pieniędzy w portfelu, tym bardziej że wypadałoby zapłacić za towarzyszkę.

— No to jak z tym samobójstwem? — Anna ponagla go do odpowiedzi.

— Na pewno się nie zabiła — mówi stanowczym tonem. — Nie zostawiłaby dzieci. Daję za to głowę.

— Wiele kochających matek się zabija. Depresja jest bardzo podstępna. Nie myśli się o bliskich, w ogóle się nie myśli. Wiem coś o tym. Czy Malwina bywała smutna i apatyczna? Zauważyłeś coś takiego?

Adrian widzi w wyobraźni smutne oczy Malwiny. Nawet gdy się uśmiechała, jej spojrzenie się nie zmieniało. Kiedyś wybrała się z nim i jego przyjaciółmi jachtem do Gdańska, wtedy na pokładzie próbował ją rozbawić anegdotami ze szkoły. Śmiała się, a po chwili zaczęła płakać. Nie wiedział, jak ma się zachować. Płaczące kobiety wprawiały go w zakłopotanie. Pochylił się nad nią i przyłożył usta do jej gorących warg. Słońce paliło go w plecy, wokół szumiało morze, a on całował się z matką swojej uczennicy. Zarzuciła mu ręce na szyję i mocno objęła, jak gdyby był jej jedynym ratunkiem, jak gdyby bez niego groziło jej utonięcie w otchłani własnego smutku. Chciał uwolnić się z jej ramion, w każdej chwili na pokład mogli wyjść Julia i Adam, to był ich jacht. Niepotrzebne mu były plotki. W końcu siłą oderwał od siebie jej ręce.

Anna dotyka grzbietu jego dłoni.

— Skoro milczysz, to domyślam się, że trafiłam w dziesiątkę. Pani Rottman bywała smutna.

— Tak, bywała, ale samobójstwa nie popełniła, na pewno tego nie zrobiła.

— OK. wierzę ci, w końcu ją znałeś. Przypuśćmy jednak, że się zabiła. W takim wypadku, co mogło być przyczyną tak desperackiego kroku? Rozumiem podły nastrój, ale depresja nie bierze się znikąd. Malwinie musiało się coś przydarzyć, może mąż ją zdradzał albo nie mogła znaleźć pracy, albo coś podobnego.

Adrian Bierze duży łyk piwa i spogląda poprzez ramię dziennikarki na troje turystów zajadających smażoną flądrę. Nie ma zamiaru unikać odpowiedzi. To, co chce powiedzieć, nie jest tajemnicą. Wiele osób o tym wie.

— Słyszałaś o tym, że Rottmanowie mieli jeszcze jednego syna? A właściwie to Borys miał dziecko z pierwszego związku.

Anna kręci przecząco głową.

— Nie miałam pojęcia, że Malwina była jego drugą żoną. O tym portale plotkarskie nie piszą.

— Bo to było dawno, poza tym jego pierwsze małżeństwo trwało krótko, tak słyszałem.

— Zostawił żonę dla Malwiny?

— Nie znam szczegółów, ale wracając do jego syna, to gdybyś lepiej poszperała w sieci, to trafiłabyś na informacje, bo to była głośna sprawa, przynajmniej tutaj u nas. Radek Rottman miałby dzisiaj dwadzieścia lat.

— Miałby? Czyli nie żyje.

— Tego nie wiadomo. Zniknął, gdy się tu sprowadzili. Są dwie hipotezy: że uciekł za granicę, bo mu się nie układało z rodzicami, albo poszedł się kąpać i utonął. Morze nie wyrzuciło ciała, ale przecież nie każdy topielec wypływa.

Anna słucha go uważnie. Jej szklanka jest już pusta, mimo to podnosi ją do ust.

— Jakiś krasnoludek wypił mi wodę — mówi z udawanym zaskoczeniem.

Adrian się podnosi. Przeszkadza mu piasek w butach. Najchętniej by go teraz wysypał.

— Chcesz jeszcze raz wodę czy coś innego?

— Siedź, sama pójdę.

Po chwili stoi już przy barze. Jej żółty T-shirt przyciąga jego wzrok. Dopiero teraz dostrzega, że Anna ma bardzo długie włosy, kończą się tam, gdzie zaczynają się dżinsy. Porusza się jak nastolatka, bardzo zwinnie. Właśnie w ruchach przypomina mu koleżankę z liceum, w której skrycie się podkochiwał. Podświadomie porównuje Annę z Malwiną. Ta druga też była piękna i chyba nawet bardziej zmysłowa, ponadto przypominała gwiazdy filmowe o klasycznej urodzie. Z kolei w wyglądzie dziennikarki nie ma ani odrobiny trywialności, tak wyglądają księżniczki i królowe, przynajmniej w bajkach.

Anna stawia na stoliku szklankę z wodą. Poprawia koszulkę na wysokości biustu, pozostawiając na niej mokrą plamkę.

— To kiedy zaginął Radek Rottman?

— Jakieś cztery i pół roku temu, dokładnie dwa tygodnie po ich przeprowadzce do Kątów.

Anna pociera palcami skroń.

— Nie chcę deprecjonować uczuć pani Rottman, ale on nie był jej synem. Miała jeszcze swoje dzieci. Nie zostawiłaby ich z powodu żalu po zaginięciu pasierba.

— Oczywiście, że nie. Przecież ci powiedziałem, że Malwina się nie zabiła. Rozważamy jedynie hipotetycznie, co mogłoby być przyczyną samobójstwa. Jeśli już miałbym na coś wskazać, to na zaginięcie Radka Rottmana. I tu nie chodzi wyłącznie o żal po zniknięciu pasierba. Malwina czuła się winna. To ona miała złe relacje z Radkiem. Tamtego dnia chłopak pokłócił się z nią, wyszedł, trzaskając drzwiami, no i już nie wrócił.

Szczupłe palce Anny obejmują szklankę.

— A czy ona była szczęśliwa w małżeństwie? No bo statystycznie rozczarowanie miłosne i zdrada są najczęstszymi przyczynami samobójstw.

— Nie wiem. Nie zwierzała mi się.

— Widziałam dzisiaj Borysa Rottmana na plaży, jak z tobą rozmawiał. On ma coś w sobie. Zapewne podoba się kobietom, poza tym jest sławny. Pomyślałam więc, że może kogoś poznał, a jego żona się o tym dowiedziała.

— Nie wiem nic na ten temat.

W głośniku nad ich głowami zaczynają dudnić reklamy. Nachyla się do dziennikarki, żeby ją lepiej słyszeć.

— Rozmawiałam dzisiaj z zaprzyjaźnioną policjantką z Elbląga. Ona nie bierze udziału w śledztwie, ale pogadała, z kim trzeba. Od niej wiem, że na kamieniach, na których znaleziono panią Rottman, znajdowały się też kawałki rozbitej szklanki, z której piła wino. I co ty na to?

Adrian machinalnie wzrusza ramionami. W pierwszej chwili nie widzi nic niezwykłego w rozbitej szklance. Po paru sekundach dociera do niego waga tej informacji.

— No tak, samobójcy raczej nie skaczą z filiżanką kawy w dłoni lub z butelką piwa. Mamy więc dowód na to, że to był wypadek.

— Policja myśli tak jak ty. Ta zaprzyjaźniona policjantka powiedziała mi, że dla nich to też dowód na wypadek. Ale przecież mogła najpierw w rozpaczy walnąć szklanką o kamienie, a dopiero potem skoczyć.

Przy stoliku obok pojawia się trójka hałaśliwych dzieci. Towarzyszy im kobieta z wypchaną torbą oraz kocem pod pachą. Do spoconej twarzy ma przyklejony piasek, próbuje go usunąć chusteczką, jednocześnie usiłuje uspokoić swoje pociechy. Kilkuletni chłopiec zaczyna kopać w stolik, domagając się lodów. Matka rzuca torbę i koc, po czym biegnie do baru.

— Chyba potopiłabym je w morzu — szepcze dziennikarka, kierując wzrok na dzieci.

Adrian się podnosi.

— Są lepsze sposoby.

Podchodzi do dwóch chłopców i jednej dziewczynki, uśmiecha się i uprzejmie prosi o spokój. Cała trójka natychmiast cichnie, aż matka zaniepokojona ogląda się na stolik. Adrian posyła jej uprzejmy uśmiech.

— W szkole też tak uciszasz uczniów? — pyta Anna.

— Niestety, ta metoda działa tylko na kilkulatków.

— A może to było morderstwo — mówi nagle Anna.

Adrian od razu zaprzecza ruchem głowy.

— Morderstwo wydaje mi się jeszcze bardziej nieprawdopodobne niż samobójstwo, bo niby kto miałby to zrobić? Jej mąż?

— No tak, był wtedy w domu. Grono podejrzanych mamy mocno ograniczone, bo dzieci możemy wykluczyć.

Adrian wpatruje się we wnętrze swojego kufla.

— Coś mi się zdaje, że ty się skłaniasz ku wersji z zabójstwem.

Anna prostuje się raptownie, aż piersi podskakują jej pod cienkim materiałem koszulki.

— Wcale nie — zaprzecza tak głośno, że wszyscy goście zgromadzeni w ogródku się na nich oglądają.

Adrian jest zdziwiony jej gwałtowną reakcją.

— Gdy mnie zaczepiałaś tam na drodze, to powiedziałaś, że Malwina Rottman została zamordowana.

— Powiedziałam tak, bo chciałam cię namówić na rozmowę. Wersję o morderstwie rozważam, ale mi też się wydaje mniej prawdopodobna. Chociaż oczywiście powinniśmy się zastanowić nad hipotetycznym motywem. Pomyślałam, że żona mogła go zdradzać, a on był chorobliwie zazdrosny. — Anna patrzy na niego uważnie. — Powiesz mi, jaki rodzaj znajomości był między tobą a nią?

— Razem trochę żeglowaliśmy, no i jestem nauczycielem jej córki.

— I nic więcej?

— Nic.

Adrian nie ma pewności, czy mu uwierzyła. Chyba nie, bo niby dlaczego tak się teraz w niego wpatruje?

— Skoro nie ty, to może jakiś inny mężczyzna?

— Nie sądzę. Nigdy z nikim jej nie widziałem i żadne plotki do mnie nie dotarły.

— No to, skoro nie zdrada żony, może miał inną i z tamtą chciał ułożyć sobie życie, a Malwina nie zgadzała się na rozwód albo żądała kasy za rozstanie. — Anna patrzy na niego wyczekująco. — Co? Trochę naciągane?

— No, naciągane.

— A ty jaki masz pomysł na motyw? Znałeś panią Rottman, może coś ci się nasuwa.

— Tylko jedno przychodzi mi do głowy.

— Co takiego?

Na arystokratycznej twarzy dziennikarki pojawia się zaciekawienie.

— Borys tak bardzo znienawidził swoją żonę, że postanowił ją zabić.

Dziewczyna przymruża oczy. Zdaje się nie rozumieć sensu jego słów.

— Znienawidził ją? Za co? — Po chwili sama udziela sobie odpowiedzi: — Za to, że przyczyniła się do zaginięcia jego syna, a może nawet do jego śmierci.

Kufel jest już pusty. Adrian czuje mocny ucisk na pęcherz. Czas kończyć tę rozmowę, która i tak do niczego nie prowadzi. Nie są policją, mogą tylko snuć przypuszczenia. Wyciąga telefon.

— Podaj mi swój numer, wyślę ci esemesa. Gdy kiedyś jeszcze będziesz w Kątach, to daj znać. Pogadamy.

— Ja jeszcze nie wyjeżdżam. Najpierw muszę rozwiązać zagadkę śmierci Malwiny Rottman.

Adrian wpisuje numer telefonu Anny Pasek do kontaktów.

— Tylko uważaj, żebyś komuś nie wyrządziła krzywdy. Córka Malwiny ma czternaście lat, a syn pięć. Wystarczy, że cierpią z powodu śmierci matki. Jeśli jeszcze media zaczną snuć domysły o samobójstwie…

— Niesamowite Historie nie snują domysłów, piszemy wyłącznie prawdę.

Adrianowi nie chce się już dyskutować. Podnosi swój ręcznik, ten się rozwija i na podłogę wypadają jego mokre kąpielówki. Schyla się po nie z niemym przekleństwem na ustach, a nad jego głową z głośnika zaczynają płynąć słoneczne rytmy reggae.

Nikt się nie dowie

Подняться наверх