Читать книгу Nikt się nie dowie - Agnieszka Pietrzyk - Страница 23
ОглавлениеRozdział XIX
BORYS CHODZI WZDŁUŻ LEŚNEGO PARKINGU. Jego krok jest nerwowy, a cała sylwetka wyraża rozdrażnienie. W dłoni trzyma zapalonego papierosa. Od czasu do czasu się zaciąga, ale tak naprawdę to tylko rekwizyt, który ma uwiarygodnić jego nadwyrężony stan psychiczny. Nina powinna uwierzyć, że jest roztrzęsiony i przerażony. Specjalnie udawać nie musi, bo rzeczywiście jego nerwy są maksymalnie napięte.
Zerka na zegarek, osiemnasta trzydzieści dwie. Minęło już czterdzieści pięć minut, jak zadzwonił do wydawczyni i poprosił, aby przyjechała natychmiast, bo ma olbrzymie kłopoty i jedynie ona może mu pomóc. Zaraz powinna być w Kątach Rybackich.
Morze szumi w oddali, a Borys znowu wybiega myślami w przyszłość. Widzi siebie w szklanym biurze, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok na miasto zasnute mgłą. Stalowy blat biurka lśni jak lustro, a skórzane fotele dopasowują się do sylwetki i wyginają się wraz z ruchem ciała. Jeden z foteli zajmuje on. Naprzeciwko siebie ma prezesa największego w Polsce wydawnictwa. Obaj ubrani są w garnitury i popijają kawę z małych i cienkich jak papier filiżanek. Ten obraz jest tak realistyczny, że Borys widzi przypięty do piersi prezesa znaczek w kształcie książki. Widzi też umowę i długopis leżące na biurku. Prezes oznajmia, że wysokość zaliczki powinna zostać tajemnicą. Za chwilę się śmieje i dodaje, że jego sekretarka zaraz poinformuje media, że właśnie wypłacili najwyższą w dziejach polskiego rynku wydawniczego zaliczkę. Borys czuje dreszcze na plecach. To, ile zarobi na książce Niny, bo właśnie z jej tytułem zgłosi się do wydawcy w pierwszej kolejności, nie jest aż takie istotne. Powieści napisane według jego pomysłów mogą poczekać, ważniejsze jest, aby rozpocząć współpracę z nowym wydawcą od mocnego wejścia, a takie mu gwarantuje książka kochanki. Teraz będzie nie tylko najbardziej popularnym pisarzem, ale też stanie się wybitny. Może kolejną umowę będzie podpisywał w Berlinie, a następną w Paryżu.
Z upojnych marzeń wyrywa go wibracja telefonu. Za moment w słuchawce rozlega się głos Anny Pasek.
— Jesteśmy na dzisiaj umówieni?
— Tak. Dziękuję, że zgodziła się pani wstrzymać z publikacją wywiadu. To, co mam jeszcze do powiedzenia, jest naprawdę ważne.
— Właśnie na to liczę.
Anna swoim telefonem przypomniała mu, że wykonał już pierwszą część planu. Pozostała mu tylko rozmowa z Niną, a cała reszta w rękach losu.
Chowa aparat do kieszeni. Na parking wtacza się dobrze mu znana zielona toyota. Borys otwiera drzwi od strony kierowcy. Widzi kochankę mocno pochyloną nad kierownicą i poprawiającą buty.
— Jesteś, dzięki Bogu, że przyjechałaś.
Nina patrzy surowo na papierosa w jego dłoni.
— Palisz?
Pokornie schyla głowę.
— Dzisiaj musiałem.
Rzuca niedopałek na ziemię i przygniata go butem.
— Co się stało? — pyta Nina zirytowanym tonem.
Stoi przed nim ubrana w cienki sweter i krótką spódnicę.
— Zimno ci — zauważa Borys i rozpina kurtkę. Chce narzucić ją na ramiona kochanki.
— Nie zdejmuj. Mam ze sobą płaszcz.
Obchodzi samochód i otwiera bagażnik. Porusza się niezgrabnie, ma usztywnioną sylwetkę, jak gdyby bolało ją w krzyżu. Dopiero teraz Borys zauważa nowe buty na jej nogach, bordowe, do kostek, z obcasami o niebotycznych rozmiarach. Mogą mieć piętnaście, a nawet osiemnaście centymetrów. W tak wysokich jeszcze jej nie widział.
Nina stawia kołnierz eleganckiego płaszcza, osłaniając uszy. Bierze go pod rękę, prawdopodobnie ze względu na własne bezpieczeństwo, aby uniknąć skręcenia kostki.
— Prowadziłaś w tych butach?
Nie potrafi się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, bo tak wysokie obcasy jawią mu się jako przyczyna wypadku, w którym ginie jego kochanka.
— Nie. Prowadziłam boso, a buty leżały na przednim siedzeniu. Powiesz mi w końcu, co się stało? Coś z dziećmi?
— Nie. Ola i Antoś są u mojej matki. Jestem tak zdenerwowany, że musiałem zostać sam.
— No właśnie widzę, że nie jesteś sobą. — Nina wciąga nosem powietrze. — I chyba piłeś?
— Dwa mocne drinki — przyznaje się posłusznie.
W rzeczywistości wypił odrobinę whisky. Przed wyjściem przetarł jeszcze oczy namydloną dłonią. W efekcie ma teraz zaczerwienione gałki i napuchnięte powieki. Wygląda źle, jak człowiek przygnieciony przez problemy, i o to mu chodziło.
Wchodzą do domu. Nina zaraz za progiem ściąga buty i z ulgą wzdycha. Przez cienkie rajstopy widać, jak porusza palcami u stóp.
— Błagam, powiedz, po co przygnałeś mnie do Kątów.
— Chodzi o tę dziennikarkę z Niesamowitych Historii.
— Co z nią?
Wchodzą do salonu. Na stole stoi do połowy opróżniona butelka whisky i pusta szklanka oraz popielniczka z kilkoma petami. Martwa natura, którą układał godzinę temu, starając się, aby wyglądała przekonująco. Wydawczyni nie komentuje jego dzieła. Siada na kanapie i wpatruje się w niego.
— Czym ta dziennikarka tak cię zdenerwowała? Co ci powiedziała?
— Nieważne, co ona mówiła. Ważniejsze jest to, co ja jej powiedziałem.
— Co takiego?
— Wyznałem jej coś, czego nie powinienem.
Borys nalewa whisky do szklanki. Ręka mu się trzęsie.
— Przyznałeś się do zabicia żony?
Nina mówi spokojnie, ale jej dłonie nerwowo wygładzają spódnicę.
— Nie. Skądże.
— To o co chodzi?
— Pasek przysłała mi mój wywiad. Chciałbym, żebyś go wysłuchała.
Borys odszukuje w telefonie plik. Już ma go odtworzyć, ale w ostatniej chwili postanawia, że zrobi to na kolumnach od radia. Uruchamia więc bluetooth i za chwilę z głośników o dużej mocy płynie jego głos oraz dźwięk fal rozbijających się o pomost. Wrażenie jest niesamowite. Sam ma dreszcze na plecach, gdy słyszy siebie opowiadającego o śmierci Radka. Chodzi po salonie i popija whisky, zerkając na kochankę. Wygląda na zasłuchaną i poruszoną. Gdy nagranie się kończy, w salonie zapada cisza. Chce, żeby to Nina odezwała się pierwsza. Jest ciekaw, czy podziela jego zdanie, iż zbyt wiele wyjawił i teraz może mieć z tego powodu kłopoty.
Kochanka podchodzi do niego i gładzi go po policzku.
— Przykro mi z powodu twojego syna. To straszne. Bardzo ci współczuję.
Borys odstawia szklankę i kładzie dłonie na jej ramionach. Zaskakuje go, że jest aż tak niska. Sięga mu zaledwie do klatki piersiowej. To dlatego, że zdjęła buty. Chyba czuje się mało komfortowo, musząc mocno zadzierać głowę, bo wraca na kanapę. Wskazuje mu miejsce obok siebie. Posłusznie siada.
— Ten wywiad nie może się ukazać. Nie rozumiem, jak mogłem jej to wszystko powiedzieć. Chyba zwariowałem.
— Kochanie, wiem, że to nie jest łatwe, ale proszę, zachowaj spokój.
— Spokój? Nie wiesz, co mówisz. Musimy coś zrobić, żeby nie opublikowała tego wywiadu. Może jej zapłacimy? Co o tym sądzisz? Ile możemy jej zaproponować?
Nina kładzie mu dłoń na plecach.
— Czego tak się boisz? Tego, że twoje dzieci będą cierpiały, gdy się dowiedzą, że ich matka to zrobiła? To na pewno będzie dla nich cios, trauma i w ogóle koszmar, ale sam powiedziałeś podczas wywiadu, że najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Już miałeś problemy z tego powodu, że ukryliście śmierć Radka. Sprawa z oszustem skończyła się dobrze, ale w każdej chwili może wyjść coś nowego. Na przykład ktoś przypadkowo znajdzie ciało twojego syna, i co wtedy?
— Nina, błagam, zrozum, że nikt nie może poznać prawdy, nie ze względu na moje dzieci, lecz na mnie. Mnie to pogrąży, zniszczy, to będzie mój koniec.
— Dramatyzujesz.
— Nie, wcale nie.
Gładzi go delikatnie po plecach.
— Spójrz na to z innej strony — prosi łagodnie. — Nie będziesz musiał się już więcej martwić, że sprawa się wyda. Ponadto twój syn po ekshumacji będzie miał swoje miejsce na cmentarzu, to przecież też jest ważne. Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
Borys chowa twarz w dłoniach.
— Nie będzie dobrze. Będzie bardzo źle.
— Dlaczego tak twierdzisz?
Miał nadzieję, że Ninie udzielą się jego emocje. Niestety, nic z tego. Jest opanowana i mówi rozsądnie. Liczył się z taką reakcją i dlatego przygotował kłamstwo, które powinno wywołać u niej panikę.
— Kochana moja, to, co powiedziałem podczas wywiadu, nie wszystko jest prawdą.
— Nie rozumiem.
— To jest wersja, którą układałem sobie od ponad czterech lat w głowie na wypadek, gdyby przyszło mi zeznawać w sprawie śmierci Radka. Dzisiaj wiem, że jest bardzo naiwna. Można ją podważyć.
— To w takim razie co jest prawdą? Powiesz mi?
Borys pociera czoło, potem powieki. Oczy wciąż go szczypią. Musi teraz wygłosić kłamstwo, które wymyślił. Nawet nie sądził, że to będzie takie trudne. Boi się tego, że kochanka mu nie uwierzy. Zna go dobrze i może się zorientować, że ją wkręca.
— Kochana moja, lepiej, żeby Radek pozostał tam, gdzie leży. Nie chcę przenosić go na cmentarz.
— Dlaczego?
— Bo nie obeszłoby się bez sekcji zwłok, a ona wykazałaby, że mój syn nie zginął od ciosu nożem. To nie Malwina zabiła Radka, to ja…
Dłoń Niny odrywa się nagle od jego pleców. Czy to znaczy, że przesadził? Czy kochanka zaraz wybiegnie z jego domu i uda się na policję, aby donieść o morderstwie?
— Zabiłeś swojego syna?
W jej głosie pojawia się niedowierzanie.
— To był wypadek. Nie chciałem tego. Chciałem jedynie, aby zrozumiał, że się źle zachowuje, że niszczy własne życie i nasze też. Poniosło mnie.
Wydawczyni podnosi się i staje naprzeciw niego. Ma wyjątkowo zimne spojrzenie. Borys jest przerażony. Pomylił się, sądząc, że kochanka wpadnie w panikę i zrobi wszystko, żeby go ratować. Nie rozumie jej chłodu, przecież wielokrotnie zapewniała go o swojej miłości i oddaniu.
— Jak go zabiłeś? — pyta ostrym tonem.
Spodziewał się tego pytania, ale nie zdołał przygotować na nie dobrej odpowiedzi. Milczy więc.
— Powiesz, że to twoja żona go zamordowała. Trzymaj się dalej tej wersji. Nie była jego matką, a ty jesteś ojcem biologicznym. Policja ci uwierzy.
Borys splata dłonie na klatce piersiowej i kiwa się w przód i tył.
— Nie uwierzą mi, na pewno nie. Dowody będą przemawiały za moją winą.
— No nie mów mi, że skręciłeś mu kark.
Na twarzy Niny pojawia się niepokój. On gwałtownie zaprzecza ruchem głowy.
— No to co, zatłukłeś go? Zepchnąłeś ze schodów?
Borys osuwa się na kolana. Łzy płyną mu z oczu.
— Proszę, pomóż mi. Jeśli policja się w to wmiesza, zamkną mnie i co wtedy będzie z dziećmi? A co z nami, z naszym związkiem? Błagam, nie zostawiaj mnie z tym samego.
Nie ma odwagi podnieść oczu na Ninę. Wie, że nie jest jej potrzebny jako pisarz, ale być może jako uwielbiający ją i oddany mężczyzna stanowi jeszcze jakąś wartość. Przesuwa dłońmi po jej okrągłych łydkach i całuje po udach zasłoniętych do połowy spódnicą.
— Dobrze, postaram się ci pomóc.
— Dziękuję, moja kochana.
Przyciska usta do jej dłoni i patrzy na nią z nieudawaną wdzięcznością. Na twarzy kochanki pojawia się cień satysfakcji. Dał jej poczucie władzy. Tylko ona coś tu znaczy, jedynie ona potrafi działać. Ponownie siadają na kanapie. Borys nie puszcza jej ręki.
— Chcesz, żebym z nią porozmawiała w sprawie rekompensaty finansowej za odstąpienie od publikacji artykułu?
— Tak. Myślę, że ty szybciej się z nią dogadasz, bo ja już próbowałem telefonicznie, ale nawet nie chciała mnie słuchać. Twierdzi, że ma prawo do publikacji, nawet wbrew mojej woli, bo tu chodzi o morderstwo. Czuje się w obowiązku je ujawnić.
— Jaką kwotę mam jej zaproponować?
— Każdą.
Nina się uśmiecha.
— Zaproponuję jej jakąś rozsądną sumę.
— A co, jeśli się na żadną nie zgodzi? Co wtedy zrobimy?
Wydawczyni wzrusza lekceważąco ramionami.
— Na razie się o to nie martwmy. Każdy jest przekupny.
Mocniej ściska dłoń kochanki.
— Obawiam się, że z tą dziennikarką może być problem.
— Dlaczego?
— Bo ona jest wariatką.
Nina się śmieje.
— Wariaci też potrzebują pieniędzy.
Borys pozostaje poważny.
— Ona naprawdę ma nie po kolei w głowie. Przyjechała tutaj zaraz po śmierci mojej żony. Kręci się wokół mojego domu i moich dzieci. Pojechała nawet na rajd rowerowy z Olą. Uwzięła się na mnie.
— No cóż, przecież to dziennikarka, miała na oku dobry temat.
— Nie sądzę, żeby chodziło tylko o napisanie artykułu, a właściwie jestem pewien, że ona ma inny cel na oku. Ja jestem tym celem.
Pochyla się do przodu i rozmasowuje skronie.
— Uważasz, że chce cię zniszczyć?
— Nie, wręcz przeciwnie, ona chce mnie zdobyć.
Nina milczy, przesuwając palcem po krawędzi spódnicy. Borys chciałby znaleźć się w jej głowie i poznać każdą myśl, żeby wiedzieć, co ma jeszcze powiedzieć. Teraz każde słowo może stanowić o jego przyszłości, o jego pisarskim być albo nie być.
— Wszystko przez te tabloidy i plotkarskie serwisy, oni mnie wykreowali na jakieś niedostępne bożyszcze kobiet. Ostatnio znalazłem ranking najbardziej pożądanych mężczyzn w Polsce. Znalazłem się na podium, na trzecim miejscu. A niespełna pięć lat temu byłem zwyczajnym nauczycielem.
Wstaje i podchodzi do stołu. Nalewa sobie whisky, rozlewając sporo na blat. Wypija i patrzy wprost w twarz kochanki. Widzi jej zaciśnięte zęby wyłaniające się z rozchylonych warg. Wygląda brzydko. Gdyby wiedziała, co złość robi z jej twarzą, bardziej by panowała nad swoimi emocjami. On jednak jest zadowolony, że wprowadził ją w taki stan.
— Obawiam się, że pani Pasek nie będzie chciała pieniędzy za odstąpienie od publikacji wywiadu. Woli mnie. Mówiła do mnie jak zakochana nastolatka, że jesteśmy podobni, pasujemy do siebie, że powinniśmy być razem. Boże, co za wariactwo. Mam do wyboru albo kilkuletni wyrok za zabicie syna, albo życie pod dyktando nienormalnej kobiety. Co mam robić? Kochana, błagam, pomóż mi.
— Porozmawiam z nią. Powiem jej, że jesteś ze mną. Wybiję jej z głowy te amory.
— W ten sposób tylko ją rozdrażnisz. Żeby się na nas odegrać, opublikuje ten wywiad. — Znowu osuwa się na kolana i zaczyna płakać. Raz to zagranie podziałało, może drugi raz też odniesie pożądany skutek. — Mam dzieci, nie mogę iść do więzienia. Kochana, ratuj mnie. — Wydawczyni podchodzi do niego, a on obejmuje ją za nogi i wtula twarz w jej spódnicę. — Zgodzę się na związek z tą dziennikarką. Nie mam wyjścia.
— Ale ja się nie zgadzam — mówi Nina. — Nie możesz ulec szantażowi.
Borys wie, że już wygrał, że osiągnie swój cel. Zrywa się na nogi i chwyta kochankę w ramiona.
— Masz rację. Nie mogę ulec szantażystce. Anna Pasek wyznaczyła mi dzisiaj spotkanie o dwudziestej, czyli zaraz. Mamy się spotkać w przystani, jak ostatnio. Pójdę tam i się jej pozbędę. Zepchnę ją z pomostu. Ona nie umie pływać. Wyznała mi to jeszcze przed wywiadem. To będzie wypadek. Tam nie ma monitoringu, nikt tam o tej porze nie chodzi, nikt mnie nie zobaczy. Zrobię to dla moich dzieci i dla nas, kochana, dla naszej miłości. Ta wariatka nas nie rozłączy. — Puszcza Ninę. — Gdzie są moje kluczyki? — Potyka się o nogę od stołu i pada jak długi. Próbuje się podnieść, ale nie daje rady. Leży więc i zanosi się szlochem.
Kochanka przy nim przykuca i kładzie dłoń na jego głowie.
— Zostaniesz w domu. Ja pojadę na spotkanie z Anną Pasek.
— I co, zabijesz ją? — pyta, zanosząc się od płaczu.
— Tak, zrobię to. Na pewno poradzę sobie lepiej niż ty. Zwabię ją na pomost, a potem zepchnę.
Słyszy zdenerwowanie w głosie wydawczyni, ale także pewność siebie. Nie może uwierzyć w swoje szczęście. Siada na podłodze.
— Zrobisz to dla nas?
— Tak. — Nina zerka na zegarek. — Muszę już iść. Zostawię u ciebie moją komórkę, ona zapewni mi alibi. Ty też potwierdzisz, że byłam cały czas z tobą.
Borys obejmuje kochankę. Siedzą przez chwilę w ciszy, patrząc sobie w oczy.
Kwadrans później stoi już przy drzwiach na taras i patrzy na ciemne morze. Trzyma w dłoni szklankę z whisky. Chce się napić, ale nie daje rady, bo zęby uderzają o szkło. Jest roztrzęsiony, ale też dumny z siebie. Znakomicie rozpracował Ninę. W ostatnich tygodniach zrozumiał, że jest to kobieta żądna władzy, lubiąca kontrolować ludzi znajdujących się w jej otoczeniu. Nie da sobie odebrać mężczyzny, którego stworzyła i wybrała dla siebie. Przychodzi mu nagle do głowy, że obie panie mogą mu spłatać figla i się po prostu dogadać.
W kuchni na stole znajduje swój telefon. Wybiera numer Anny Pasek. Ta odbiera już po pierwszym sygnale.
— Jestem już prawie na miejscu — oznajmia z lekką zadyszką.
Borys bierze dwa głębokie oddechy. Zależy mu na tym, aby jego głos brzmiał spokojnie.
— Pani Anno, niestety spóźnię się trochę. Muszę jeszcze wykonać bardzo ważny telefon i zaraz wsiadam w samochód.
— Nie ma sprawy, poczekam.
— Chciałem jeszcze panią ostrzec, że na przystań jedzie właścicielka Czarnej Róży. Puściłem jej ten nasz wywiad, a ona stwierdziła, że on zepsuje mój pisarski wizerunek, dlatego nie zgadza się na jego publikację. Będzie próbowała panią namówić do rezygnacji z umieszczania go w Niesamowitych Historiach. Proszę się na to nie zgadzać.
— Zapewniam pana, że się nie zgodzę.
— Ona może pani grozić prokuraturą albo spróbuje panią przekupić.
Anna się śmieje.
— Jestem przyzwyczajona do takich rzeczy i na nie odporna.
— W takim razie życzę pani lekkiego starcia z Niną. Ja nie mam z nią łatwego życia. — Borys wzdycha głęboko. — Ona mnie dosłownie terroryzuje. Czasami nie mam już siły.
— Powinien pan rozejrzeć się za innym wydawcą, a gdyby ta pani robiła panu pod górkę, to zawsze można zgłosić to do prokuratury.
— Zastanowię się nad tym. Proszę na mnie czekać. Będę w przystani za jakieś dwadzieścia minut. Proszę też uważać na Ninę, ona potrafi być bardzo impulsywna.
Rozłącza się z głębokim przekonaniem, że teraz musi dojść do starcia obu kobiet, a wynik nie jest wcale taki oczywisty. Kochanka ma buty, na których ledwo się trzyma, a dziennikarka będzie bardzo ostrożna, bo boi się miejsc, z których można spaść. Poza tym Anna umie pływać, a Nina o tym nie wie. Gdy zepchnie ją do wody, a tamta jednak wydostanie się na pomost… Borys zna kochankę, ona nie odpuści, po trupach do celu. W tym starciu powinna wygrać ta młodsza i zwinniejsza. Stawia na dziennikarkę, ale jeśli stanie się inaczej, to nie będzie się bardzo martwił. Po morderstwie będzie miał Ninę w szachu. Bez problemu przywróci ich stare relacje i nawet zdoła ją przekonać, żeby jej książkę wydali pod jego nazwiskiem.
Najważniejsze jest to, że gdy już dojdzie do tragicznego zdarzenia, czyli do śmierci Niny lub Anny, to nikt nie będzie podejrzewał, że on ma z tym cokolwiek wspólnego, bo przecież żaden człowiek nie wymyśliłby tak absurdalnego planu morderstwa.