Читать книгу Od kultury "ja" do kultury "siebie" - Roma Sendyka - Страница 5

CZĘŚĆ I
Samotne i nieznane siebie
(Stanisław Brzozowski)
1. SOBIE, SOBĄ, SIEBIE, SIĘ28

Оглавление

Rozpocznę od cytatu:

O wiele trudniejszym problemem, nie tylko terminologicznym, jest sama kwestia Ja. Dlaczego mamy tu używać tego zaimka, skoro natychmiast odsyła nas do gramatyki? Istnieją wszak inne terminy, które wydają się dla naszej problematyki stosowniejsze. Podmiot, jaźń, indywiduum, charakter, osoba, czyż nie o któreś określenie tego typu nam chodzi? A jednak terminy te nie wydają mi się właściwe29.

Tak pisała Barbara Skarga, szukając zamiennika dla francuskiego zaimka osobowego moi. „Lepiej mówić o sobości”, proponowała, jeśli ma się na myśli kwestię bycia sobą, ja tożsamego z sobą samym30.

„Pisanie sobą? Pisanie siebie? Pisanie o sobie?” – zastanawiał się Michał Paweł Markowski31, tłumacząc artykuł Michela Foucaulta L’écriture de soi. Decyzja o stworzeniu neologizmu „sobąpisanie” znalazła uzasadnienie w angielskim tłumaczeniu tego tytułu jako „self-writing”, choć podobne intuicje dostępne były znacznie bliżej – cztery lata wcześniej problem określenia czynności procesualnego wytwarzania tożsamości w akcie pisania rozważał Ryszard Nycz, za Gombrowiczem nazywając to zjawisko „pisaniem sobą”32. Pozostając dalej wśród pism autora Słów i rzeczy – trzecią część Historii seksualności, tj. Le Souci de Soi, przełożono jako Troskę o siebie33. Słynny wykład z uniwersytetu w Vermoncie z 1982 roku – Technologies of the Self – przeczytaliśmy zaś jako Techniki siebie34.

Jeden spośród grona tłumaczy Sources of the Self. The Making of Modern Identity (1989), próbując poradzić sobie z kluczowym terminem analizy Charlesa Taylora, usprawiedliwiał swoje wybory: „Odpowiednik rzeczownika self w języku polskim nie istnieje. Należałoby tworzyć neologizm ‘sobość’ lub, jak w polskich przekładach [W. Berent, L. Staff] dzieł F. Nietzschego, ‘samość’”35.

Konstrukcje zaimkowe mają dłuższą historię. Wacław Berent, tłumacząc Tako rzecze Zaratustra, decydował się na „samość” (przy okazji przytaczam zdanie o charakterze definicyjnym): „Narzędziem i igraszką jest zmysł i duch, poza niemi jest jeszcze samość. Samość szuka oczami zmysłów, słucha uszami ducha. Zawszeć samość słucha i szuka. Porównywa, zniewala, zdobywa i burzy. Panuje też i jest władcą jaźni”36 (1906)37. Podobnie przekładał Leopold Staff (cytuję fragment z Niewczesnych rozważań): „Lecz jakże odnajdziemy samych siebie? Jak może człowiek znać siebie? […] Ustaw przed sobą szereg tych czczonych przedmiotów, a może ukażą ci one, przez swą istotę i swą kolejność, prawo, zasadnicze prawo twojej właściwej samości” (w oryg. „deines eigentlichen Selbst”)38.

Sobość, samość, sobie, siebie, a może po prostu – Się? Łatwo przewidzieć, że i ta opcja wytwarzania terminu z zaimka została wykorzystana. Się znamy rzecz jasna z Heideggerowskiego Bycia i czasu, ponieważ w polskim przekładzie zastąpiło oryginalne Das Man39 z 27 paragrafu. Das Man wskazywało na stan poddawania się wpływom innych, temu, co zostało uśrednione w „bezosobowe i przeciętne”40:

Się ma samo własne sposoby bycia. Wspominana tendencja współbycia, którą nazwaliśmy zdystansowaniem, opiera się na tym, że wspólne bycie jako takie troska się o przeciętność. Stanowi ona egzystencjalny charakter Się. Temu Się w jego byciu chodzi z istoty o nią. Dlatego utrzymuje się ono faktycznie wśród przeciętności tego, co przystoi, co się akceptuje i odrzuca, co się uważa za sukces i porażkę. Ta przeciętność, wyznaczająca wszystko, na co można i wypada się odważyć, pilnie zważa na wszelkie wybijające się wyjątki. Każda przewaga zostanie po cichu zniwelowana.

W podobnej funkcji Się trafia do zbioru opowiadań/powieści Edwarda Stachury z 1977 roku: „Czas umarł na czas. Ja umarło na ja. Nie ma ja. Się jest. Się jest się. Się jest duch. Się jest nikt”41.

Z powyższego zestawienia pomysłów pochodzących z różnych źródeł i z odmiennych inspiracji wynika dla mnie coś w rodzaju migotliwej hipotezy w sprawie istnienia pewnej ogólnej, niewyartykułowanej dążności. Cóż jest – pytam – tak uwodzicielskiego w formule zaimka zwrotnego, że próbujemy jego użyteczność, szukając w nim określenia dla wciąż niedoskonale opisanego zjawiska istnienia jednostki? Znajdując w przytaczanych tekstach więcej hipotez niż tez, rozpoczynam poszukiwania w innym obiegu idei. Skoro słownik nie został ustalony, początkowo będę posługiwać się terminami „z importu”, bez tłumaczenia, prowadząc czytających do miejsca, w którym wyjaśnię podjęte decyzje terminologiczne, ujawnione już w tytule.

29

B. Skarga, Tożsamość i różnica. Eseje metafizyczne, Znak, Kraków 2009, s. 236.

30

Skarga w rozdziale Tożsamość Ja objaśnia swoje decyzje terminologiczne. „Tematyka dotycząca Ja […] drażni swoją nieporadnością stylistyczną” – pisze. Chodzi o wspominany już w tej pracy zabieg traktowania zaimka jako rzeczownika, w którym pobrzmiewa tradycja przezwyciężonej już dziś „filozofii egologicznej” (B. Skarga, Tożsamość i różnica…, op. cit., s. 225). „Ja” – jako miejsce, z którego wyłania się dyskurs – jest zjawiskiem lingwistycznym, a więc określanym przez kody wypowiedzi, nie zaś doświadczenie; jest „wtórne wobec aktów mowy i zdarzeń komunikacji” (s. 226; będę o tym mówić więcej w rozdziale o suturze i Fanonie, krytykując założenie o wyłącznie językowym charakterze aktu użycia zaimka osobowego). „Podmiot” natomiast jest terminem teoriopoznawczym, to znaczy określa podmiot w akcie poznawania, zrównując go ze „świadomością” (s. 237), Kantowską jednością, strukturą formalną, „byciem jednym i tym-samym”. Po reformach krytyki poststrukturalnej stanowisko to jest możliwe do utrzymania wyłącznie w warunkach „laboratoryjnych”. Wygodnym terminem dla Skargi byłby polski ekwiwalent francuskiego „moi”, lecz „mojość” sugeruje ograniczenie do „tego, co rdzennie moje” (s. 238), natomiast o wiele bardziej produktywna okazuje się „sobość”, która „dopuszcza akceptację inności we mnie” (s. 238). Można tę kategorię rozumieć bardziej tradycyjnie – jako „duszę”, „istotę” lub „zadanie etyczne” (s. 238) albo „moment egzystencjalnego doświadczenia, tu i teraz” (s. 239). „Sobość” u Skargi ma więc co najmniej trzy warianty: ejdetyczny, teleologiczny i egzystencjalny. Może przejawiać się w akcie refleksyjnym, ale również – a może zwłaszcza – w „poczuciach o charakterze emocjonalnym”, jak i ogólnie – w „praktykach bycia” (s. 239). Sobość jest ponad wszystko pasjonującym zadaniem w obszarze dyskusji o tożsamości, ponieważ konotuje zjawisko niegotowe – podlegające „poszukiwaniu”, „rozbijaniu”, „grze o”; można myśleć więc o niej jako o czynności, „pochłanianiu, roztapianiu, zacieraniu, budowaniu, przekraczaniu” (s. 240).

31

M. Foucault, Sobąpisanie, tłum. M.P. Markowski, [w:] Powiedziane, napisane. Szaleństwo i literatura, red. T. Komendant, tłum. zbiorowe, Fundacja Aletheia, Warszawa 1999, s. 303.

32

R. Nycz, Język modernizmu. Prolegomena historycznoliterackie, Wydawnictwo FNP, Wrocław 2002 [1995], s. 111.

33

M. Foucault, Troska o siebie, [w:] idem, Historia seksualności, tłum. T. Komendant, Słowo/obraz terytoria, Warszawa 1995.

34

M. Foucault, Techniki siebie, tłum. D. Leszczyński, L. Rasiński, „Teraźniejszość, Człowiek, Edukacja” 2000, nr 2.

35

Ch. Taylor, Sources of the Self. The Making of Modern Identity, Harvard University Press, Cambridge 1989 (pol. Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, tłum. zbiorowe pod red. T. Gadacza, PWN, Warszawa 2001, s. 216). „Sobość” pojawia się również w polskim tłumaczeniu Kondycji ponowoczesnej Jean-François Lyotarda jako identyfikacja „centralnego tematu” w Człowieku bez właściwości Roberta Musila: „Każdy zostaje odesłany do siebie. I każdy wie, że ta sobość to bardzo mało” [„Chacun est renvoye à soi. Et chacun sait que ce soi est peu”] (J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy, tłum. M. Kowalska, J. Migasiński, Warszawa 1997, s. 58, przypis 54). Lyotard rozumie soi w najogólniejszym zarysie podobnie jak self w interakcjonizmie: „Sobość to bardzo mało, ale nie jest ona odizolowana, lecz funkcjonuje w strukturze relacyjnej bardziej złożonej i ruchliwej niż kiedykolwiek” (s. 59). Tłumacze zbudowali, jak widać, rzeczownik odzaimkowy: siebie przekształciło się w „sobość”.

36

W oryginale: „Werk- und Spielzeuge sind Sinn und Geist: hinter ihnen liegt noch das Selbst. Das Selbst sucht auch mit den Augen der Sinne, es horcht auch mit den Ohren des Geistes. Immer horcht das Selbst und sucht: es vergleicht, bezwingt, erobert, zerstört. Es herrscht und ist auch des Ich’s Beherrscher”. Warto zwrócić uwagę na fakt, że Berent rozróżnia „jaźń” i „samość”. W kolejnych przypisach, gdy polski przekład pomija zaimek zwrotny, będę podawała tekst oryginału.

37

F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, tłum. W. Berent, Tenet, Gdynia 1983 [1906], s. 35. Co zastanawiające, tłumaczenie Berenta zostało poprawione w niedawnym wydaniu Wydawnictwa Antyk (Kęty 2004) – samość zmieniła się na samotność (zawinił automatyzm programów edycyjnych czy redaktorzy?). To kolejny przypadek dowodzący, jak bardzo niezakorzenione są w polskim dyskursie filozoficznym formy zwrotne w funkcji podmiotu.

38

F. Nietzsche, Niewczesne rozważania, tłum. L. Staff, Zielona Sowa, Kraków 2003 [1912], s. 127. Tą drogą – Nietzscheańską – zaimkowa formuła pojawia się w odniesieniu do problemu podmiotowości w dyskursie Carla Gustava Junga (Psychologische Typen [1925]; pol. Typy psychologiczne, tłum. R. Reszke, Wrota-KR, Warszawa 1997, s. 481), gdzie Nietzscheańskia Samość [Selbst] staje się centrum psychiki jako całości, podobnie jak ja (ego) jest centrum psyche świadomej.

39

M. Heidegger, Bycie i czas, tłum. B. Baran, PWN, Warszawa 2010, s. 174 i nn.

40

Ibidem, s. 175.

41

E. Stachura, Się, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1977, s. 197.

Od kultury

Подняться наверх